Nie takiego powitania się spodziewała. Gdy uchyliła cicho drzwi i ostrożnie wsunęła się do pogrążonej w ciemnościach komnaty, gdy uczyniła kilka kroków, posłyszała nagle odgłos zatrzaskiwanego zamka, poczuła silny, wcale nie zmysłowy uścisk krępującego ręce ramienia, a przede wszystkim zimny dotyk żelaza na szyi.
- Nawet nie drgnij – wyszeptał wprost do ucha.
- Masynisso, to ja...
- Widzę i czuję, musiałbym być ślepy i głuchy, by wziąć cię za któregoś z pachołków gospodarza. A także pozbawiony wszystkich innych zmysłów. Co tu jednak robisz?
- Przyszłam do ciebie... - odpowiedziała bezradnie. - A kogo się spodziewałeś?
- Nasłanego przez Hazdrubala mordercy. – Ostrze nadal wpijało się w szyję.
- Aż tak nie ufasz mojemu ojcu?
- Nie ufam żadnemu Punijczykowi. Nikt im nie ufa.
- Mnie również, Masynisso?
- A co mam myśleć po tej zdradzie w świątyni? Zwabiłaś mnie w zasadzkę, udając miłość i śląc płomienne przesłania.
- To nie ja, nic o tym nie wiedziałam. Przysięgam.
- Hazdrubal dobrze to zaplanował, a ja dałem się złapać jak głupiec.
- Nie miałam nic wspólnego z tą zasadzką.
- Ojciec kazał ci odegrać wyuczoną rolę, by dostać moich jeźdźców.
- Nie zależy mi na twoich jeźdźcach, zależy mi na tobie. Owszem, ojciec wykorzystał sytuację, lecz bez mojej wiedzy.
- Po co tu przyszłaś? Przysłał cię Hazdrubal? Po tym, gdy polecił odurzyć mnie zmysłowym tańcem?
- Nie, sama chciałam tu przyjść. I bardzo pragnęłam dla ciebie zatańczyć. To ja uprosiłam ojca, wymogłam ma nim, by zorganizował tę ucztę.
- Nie wiem, czy można ci wierzyć. - Ostrze odrobinę drgnęło, czyżby ręka i kierujący nią umysł straciły nieco pewności? - Po co tu przyszłaś, po co to wszystko? Hazdrubal i tak dostał już moich wojowników. Książę Masynissa nie cofa słowa, nawet danego Punijczykowi.
- A w jakim celu ty przyjąłeś zaproszenie i nawet zostałeś na noc, skoro uważasz mnie, mego ojca oraz wszystkich Punijczyków za wrogów? I obawiałeś się nasłanych morderców?
- Nie uważam cię za wroga, Sofonisbo – szepnął równie bezradnie. - I dobrze wiesz, dlaczego przyjąłem zaproszenie. Wiedziałem, że to głupie, ale pragnąłem cię ujrzeć.
- Mam nadzieję, że zobaczyłeś więcej, niż na to liczyłeś...
- O tak, o wiele, wiele więcej. Dla takiego widoku gotowy jestem narazić się na otrucie czy spotkanie ze skrytobójcą.
- Ja również pragnęłam cię ujrzeć, a nawet więcej niż ujrzeć... Dla takiej chwili gotowa jestem narazić się na spotkanie z ostrzem twego sztyletu...
- Wybacz. Ciebie nie uważam za wroga, nigdy...
Odsunął żelazo i odrzucił gdzieś na podłogę. Nie uwolnił jednak jej rąk, przeciwnie wzmocnił uścisk uwolnionym od oręża ramieniem.
- Sofonisbo...
Przerwała mu pocałunkiem. Trwali tak przez całą wieczność, a przynajmniej tak jej się wydawało. Oddawała uścisk ramion z równą namiętnością, chociaż z mniejszą niż u wprawnego wojownika siłą. Nie miało to w tej chwili większego znaczenia.
- Chodź – wyszeptała, gdy oderwali wargi, by zaczerpnąć tchu. - Chodź wreszcie.
Pociągnęła go w stronę łoża, nie stawiał zresztą żadnego oporu. Nadal objęci, opadli na posłanie. On był już półnagi, w końcu udał się na nocny spoczynek. Wtuliła głowę w jego tors, wchłaniała zapach. Czynił to samo z jej rozpuszczonymi włosami. Sięgnęła ku ostatniej przeszkodzie, osłaniającej lędźwie przepasce. Zręczne palce przydały się, jak nigdy dotąd. On miał większe kłopoty z wyszukaną, zmysłową szatą tancerki. Wbrew pozorom, jej nakładanie oraz zdejmowanie były czynnościami dość skomplikowanymi i czasochłonnymi. Pomogła z ochotą, przez głowę przemknęła myśl, że może dzięki temu nie rozerwie materii na strzępy, a ona zdoła wykorzystać ją w drodze powrotnej do swoich komnat. A zresztą, ojciec nie będzie się wtrącał, niech więc demony porwą te przeklęte szmaty. Przesunął głowę niżej, poczuła pocałunki na obnażonych piersiach. Zrewanżowała się, ujmując nabrzmiałą męskość, zadziwiająco twardą i sztywną. Nigdy dotąd nie miała okazji uczynić tego z kimkolwiek, ale służki często opowiadały o swoich doświadczeniach w tej materii. Nieszczęsna Hafisa również. Odegnała okropne wspomnienie, w czym pomogły ruchy jego palców, z wprawą odnajdujące i dotykające szczególnych punktów jej ciała. Owszem, dotykała się tam już dawniej, instruowana i wspomagana przez osobiste niewolnice. Było to przyjemne, nawet bardzo przyjemne, wrażenia okazały się jednak nieporównywalne z obecnymi. Po prostu, czuła wszystko w sposób o wiele bardziej intensywny, palce okazywały się bardziej szorstkie, ramiona mocarne, zapach silny i ostry. Nawet uścisk zębów na stwardniałych sutkach potrafił sprawić w tej chwili rozkosz pomieszaną z odrobiną ekscytującego bólu. Poczuła w swym wnętrzu wilgotne ciepło. Nadal ściskała dawno już sztywne przyrodzenie ukochanego, pamiętając, by przesuwać dłonią w górę i w dół. Nagle ujął jej dłoń własną i wyrwał fallusa. Rozrzuciła ramiona, które zebrał nad głową i wolną ręką przycisnął do posłania, drugą rozwarł jej szczególne miejsce. Po chwili poczuła tam coś więcej niż palce, sztywną, pulsującą, palącą gorącem obecność. Pchnął zdecydowanie, raz drugi, trzeci. Nie potrafiła powstrzymać cichego okrzyku bólu. O tym też jej opowiadano, chociaż w tej chwili zdążyła zapomnieć o ostrzeżeniach. Znieruchomiał, może zaskoczony, może zaniepokojony.
- Sofonisbo, ukochana...
- Dalej, nie przestawaj...
Nie bacząc już na nic, wbijał się raz za razem, nie napotykając więcej oporu. Nie potrafiła wyrwać się z uścisku, zresztą wcale tego nie chciała. Cierpienie, które nadal po części odczuwała, w przedziwny sposób mieszało się z przyjemnością. Jęczała, starając się nie wydawać głośnych okrzyków. Wywoływanych bardziej bólem czy ekstazą? Sama już nie wiedziała, nie miało to znaczenia. Nagle, bez ostrzeżenia, sztywny uprzednio gość czy też intruz zaczął pulsować intensywniej niż dotąd, o wiele intensywniej. Wypełniał ją gorącym żarem, dodając nową porcję wilgoci do jej własnej. Okazało się to doznaniem najsilniejszym ze wszystkich. Niestety, trwało tak krótko, o wiele za krótko... Muszą powtórzyć, koniecznie powtórzyć, przy pierwszej okazji, może nawet jeszcze tej nocy, skoro potrafiła wszystko tak zręcznie urządzić. Członek stopniowo wiotczał, jeszcze chwila i wysunął się z gościnnego wnętrza. Upojenie powoli opadało.
Wtuliła głowę w jego ramię, chłonęła jego dotyk, jego zapach, jego bliskość. Gdzieś tam w dole tliło się ognisko bólu. Wiedziała już, że to zesłany przez Wielką Matkę los wszystkich kobiet, które pierwszy raz przyjmują mężczyznę. To przejdzie...
- Sofonisbo...
- Tak, ukochany?
- Ty nigdy dotąd... Wybacz, nie wiedziałem...
- Ale ja wiedziałam.
- Zrobiłbym to może delikatniej. Jestem jednak wojownikiem i bywają chwile... Dla ciebie, dla ciebie jednej, powinienem był zrobić to inaczej...
- Ja również nie jestem bez winy, mój książę. Przygotowałam tę ucztę, ten taniec i ten wieczór nie bez powodu...
- Przygotowałaś? Czy twój ojciec wie?
- Nie będę obrażała kłamstwem twego rozumu, ukochany. Wie, ale nie będzie się wtrącał. To mój warunek posłuszeństwa wobec jego planów.
- Ale dlaczego?
- Sam powiedziałeś, że Hazdrubal dostał już to, czego chciał. Nie musiał dawać w zamian niczego więcej. Ale ja nie dostałam. A chciałam dostać, chciałam dostać o wiele, wiele więcej. Właśnie to, co mi ofiarowałeś.
- Poświęciłaś swoje dziewictwo... Słyszałem, że szlachetnie urodzone damy z Miasta oddają je tylko samej Wielkiej Tanit.
- Chciałam ci udowodnić... Chciałam, byś uwierzył... byś nie miał wątpliwości...
- Wierzę...
- Pomimo tego, że jestem zdradziecką Punijką? Córką podstępnego ojca i okrutnego Miasta, którego nienawidzisz?
- Ciebie nie potrafię znienawidzić, nigdy.
- Jestem tym kim jestem, córką swego ludu i swego Miasta.
- Dla ciebie, dla ciebie jednej, przyprowadzę jeźdźców z pustyni, więcej nawet, niż obiecałem. I będę walczył dla Hazdrubala, Rzymianie zadrżą jeszcze, słysząc imię Masynissy oraz okrzyk bojowy Numidów. Będę walczył dla miasta, które od pokoleń gnębi mój lud i wszystkie inne dookoła.
- Nigdy cię nie zdradzę, mój książę, mój królu.
- Będziesz królową Numidów, moją królową, pierwszą i jedyną. Nigdy cię nie opuszczę, ani nie oddam nikomu, ludziom, demonom, nawet samym bogom. Przysięgam to na krew, twoją krew, którą przelałem moim oszczepem.
- Tę krew oddałam z ochotą. I oddam za ciebie ponownie, jeżeli zażądają tego bogowie, a ty tak postanowisz.
- Ani bogowie, ani ludzie nie mogą być tak okrutni.
Zamknęła mu usta pocałunkiem.
Koniec odsłony pierwszej
4 komentarze
POKUSER
Pięknie zmysłowo ale bez zbędnej wulgarności to było na pierwszy raz kochanków idealne
nefer
@POKUSER Hej. Miło, że zajrzałeś. Mam nadzieję, że nowa opowieść zdoła Cię zadowolić. Nie planuję jej na aż tak długą jak kilka poprzednich, ale jeszcze trochę do opowiedzenia zostało. wkrotce powinien pojawić sie kolejny odcinek. Pozdrawiam.
PF
Zarliwiej i delikatniej chyba nie da sie aktu milosnego opisac. Chyba jestes jedynym w tym portalu,ktory potrafi to tak wyrazic. Dziekuje za zmyslowa uczte . Pozdrawiam
nefer
@PF Staram się unikać zarówno wulgaryzmów, jak i infantylizmu, często obecnych przy opisach scen erotycznych. Co prawda, potrzebowałem aż pięciu rozdziałów, by do takowej sceny doprowadzić. Tutaj to również rzadkość.
Pozdrawiam
Funkykoval197
Tylko Ty potrafisz opisać tę scenę tak poetycznie i bez wulgaryzmów, a wyobraźnia i tak działa :-) pozdrawiam PRK
nefer
@Funkykoval197 Sceny erotyczne to zawsze pewien problem, trzeba żeglować pomiędzy Scyllą wulgaryzmu (którego w podobnych sytuacjach nie cierpię), a Charybdą infantylizmu (który zwykle mnie rozśmiesza). Cieszę się, że Twoim zdaniem przeprawiłem się pomyslnie.
Pozdrawiam
emeryt
Pięknie napisany tekst, moje gratulacje, przeczytałem go z prawdziwą przyjemnością. Serdecznie pozdrawiam, życząc dużo zdrowia i uśmiechu losu.
nefer
@emeryt Dzięki za wizytę i pozdrawiam.