Materiał znajduje się w poczekalni.
Prosimy o łapkę i komentarz!

Do zobaczenia po drugiej stronie...? 1. Girl next door...VANITY

Mary Lou, najpiękniejsza dziewczyna w collegu gdzieś na amerykańskim środkowym zachodzie. Małomiasteczkowym collegu, dodajmy. Sterczący biust , śliczna buzia, zielone kocie oczy, zgrabny tyłeczek, długie nogi, ciemne blond włosy do ramion, uroda modelki...natural born star, tak mówią o niej. A ona od ostatniej klasy podstawówki marzy aby zostać aktorką.

Ma dwójkę starszego rodzeństwa które kończy studia i wyjeżdża, wtedy ona zostaje z rodzicami, zapracowanymi przedstawicielami niższej klasy średniej, za niskiej jednak aby na jej studia też w tym roku starczyło pieniędzy, ( "Twój brat i siostra studiują na stanowym uniwersytecie, ty także nie licz na Harvard", "albo i wcale...a kredyt studencki to finansowa szubienica")  zatem z taką perspektywą decyduje się zarabiać jak się da. Gdy zaczyna w czerwcu szukać pracy w Topeka, już pierwszego dnia zauważa że oprócz stanowiska barmanki  w sieciówce albo sprzedawczyni w markecie niewiele ją czeka w tej stolicy stanu Kansas...oczywiście, ilość męskich spojrzeń i odwracanych za nią głów w porównaniu z rodzinnym miasteczkiem rośnie w Topeka w postępie geometrycznym.  

W barach słyszy : przyjdź jesienią, ślicznotko. Albo rubaszne propozycje tańca na rurze. Udaje oburzenie i wychodzi.

Tylko w ośrodku dla migrantów są nią zainteresowani, a raczej jej figurą...dobrze że masz college, tutaj wystarczy, i podstawowe umiejętności komunikacyjne, ale musisz zrobić podstawowy płatny kurs hiszpańskiego , a po miesiącu będziesz na próbnym, trzy czwarte pensji na początek, szukamy kogoś na co najmniej dwa lata -  
facet z przetłuszczonymi włosami tylko na chwilę odrywa wzrok od komputera ale potem on i jego asystent już gapią się na nią bez przerwy przez całą rozmowę - to nie Teksas, uchodźców z Ameryki Południowej  aż tylu tu nie ma, ale wiesz, cierpliwość trzeba mieć...zostajesz ?

Mary Lou wyobraża sobie jak użera się z Latynosami stojącymi w kolejce do jej pokoiku gdzie wklepuje obco brzmiące nazwiska do komputera, nudy...albo pociesza zapłakaną kobietę z czwórką dzieci i wypełnia za nią niekończący się formularz bo dukają tylko kilka słów po angielsku. Dziękuje  , wstaje i zamyka za soba drzwi, widzi że faceci są rozczarowani.
W korytarzu krótka wymiana spojrzeń z przygnębioną nastolatką o kruczoczarnych włosach i bardzo ciemnej karnacji : przyjechała z Gwatemali, Meksyku ?  
Co tu ją czeka ?  

A Ty jesteś stworzona do czegoś lepszego - mówi do siebie Mary Lou, uśmiecha się do tamtej i wychodzi z ulgą.  

Przechodząc przez centrum Topeka widzi swoją postać w witrynach lepszych sklepów, i jak faceci się za nią oglądają : i feel pretty - mruczy do siebie jak kotka delektując się odbiciem swojej figury. Faktem jest że ma prawie idealne rozmiary...  

Cały dzień te niewybredne uwagi że "wyglądasz jak modelka z playboya", "czemu dziewczyno nie spróbujesz na kamerce zamiast marnować czas na wysyłanie cv czy roznoszenie go w wersji papierowej, obie wersje od razu lądują w koszu, nie miej złudzeń" :  zarośnięty facet w kowbojskiej kurtce na stacji benzynowej robi obleśną minę która według niego pewnie jest uśmiechem. Ale niestety ma rację.  

Mary Lou dociera w desperacji nawet tam ze swoim cv, i tam ma swoje małe oświecenie :

rzuca okiem na pisma dla facetów, scrolluje feed w komórce,  potem oparta o wysoki stołek kasuje wszystkie maile w komórce a międzyczasie faceci z obsługi gapią się i czuje na sobie ich lepkie spojrzenia. Ale już wie co robić,  w obskurnej ubikacji poprawia włosy przed lustrem, uśmiecha się do swojego odbicia,  potem zamaszystym ruchem wyrzuca resztę cv do kosza, wychodzi szybko przed stację benzynową, za chwilę podjeżdża autobus. Mary Lou głęboko nabiera powietrza w płuca, wsiada do niego, czuje się lekka ,   i wraca do centrum stolicy stanu czyli niewielkiego , ponad stutysięcznego miasta :  

wyciąga z przechowalni na dworcu swój wypchany plecak, a z bankomatu kilkaset dolców, ostatnie dodajmy, krótki rajd po sklepach z ciuchami i wychodzi z torbą pełną ubrań. Blue jeans, buty na obcasie, bluzeczki z wielkim wycięciem, eleganckie staniki  w ostrych kolorach... stringi białe jak mleko krów z pastwisk otaczających W. czyli jej miasteczko o którym chciała by jak najszybciej zapomnieć.

Za resztę pieniędzy wynajmuje na dwa dni pokój w motelu blisko autostrady, gdzie dojeżdża Uberem. Ostatnie grosze wydaje na fryzjerkę, zakupy, obiad i zamyka się w pokoju z kilkoma puszkami mineralnej, butelką francuskiego wina, garścią czekoladowych batonów i wielką paczką orzechów : przekręca klucz w drzwiach, pada na łóżko tak jak stała, ustawia budzik w komórce i zasypia na cztery  godziny.  Potem bierze prysznic , robi ostry makijaż stojąc naga przed lustrem w łazience i zaczyna przymierzać nowe ciuszki...

Za oknem jednostajnie szumi autostrada, za ścianą telewizor, głośne rozmowy. Wyciąga laptopa z plecaka, i po kilku minutach zaczyna swoją pierwszą transmisję live na popularnej stronie.  
Pierwsze orgazmy udaje, kolejne ma już prawdziwe.  

Ale jakie to ma znaczenie : robi takie wrażenie na facetach że mogłaby pokazać tylko buzię i palce u stóp a i tak komentarzy byłoby tyle że nie nadąża z czytaniem...pierwszego wieczora po kilku godzinach zarabia 250 dolarów, drugiego ponad dwa razy tyle. Czuje się z tym naturalnie, swobodnie. Wstyd ? To chyba jest jej obce.  

Robi sobie szybkie przelewy z Paypala na konto bo chce szybko poczuć w ręce gotówkę. Pod bankomatem ma tyle emocji...Kolejne zwitki zielonych banknotów są coraz bardziej przekonywujące. To ją upaja...

W motelu zostaje do końca tygodnia. Potem wykonuje kilka telefonów i w poniedziałek małym autkiem z taniej wypożyczalni wraca do Topeki, gdzie wynajmuje kawalerkę na miesiąc blisko centrum, ale z oknami na podwórko. Stare , grube mury i równie stary zestaw stereo po poprzedniej lokatorce - dostała propozycję z Kansas City, chyba modelling, celowała w LA , ale na razie pojechała tam - facet po czterdziestce żuje flegmatycznie gumę i nie może oderwać wzroku od jej biustu okrytego flanelową koszulą i podkoszulką, bo jego właścicielka często nie zakłada stanika - a Ty czym się zajmujesz ?

Też jestem modelką, szukałam pracy jako kelnerka albo biurowej chociaż ale... no jasne - kiwa głową facet - kasa to kasa. No właśnie , w tej kwestii - Mary Lou bierze oddech - płacę z góry za dwa miesiące - najchętniej gotówką - mężczyzna niechętnie odrywa wzrok od jej krągłości i udaje że sprawdza jak działa wielka lodówka w kuchni.

- jasne  - wlaściciel mieszkania gapi sie bezczelnie na jej krągłości  i wyciąga łapę po kopertę pełną  piećdziesięciodolarowych banknotów- uwielbiam cash, wiesz rząd może zrobić wreszcie jakiś numer żeby nas kontrolować na maksa, może nie jestem prepersem ale rozumiesz dziewczyno, warto być przygotowany....

Mary Lou uśmiecha się uprzejmie, pewnie za chwilę będzie gadać o Trumpie, ale na szczęście facet wreszcie daje spokój lodówce i wychodzi.

****

Po półtorej  nasza "bohaterka" ma kilkanaście tysięcy fanów w wirtualu, regularne spore dochody, przekłute sutki i koleżankę pochodzenia skandynawskiego z Kanady z którą razem robią pokazy... wysoka blondynka o sporym biuście i idealnej sylwetce, dobrze się rozumieją i zarabiają razem, co najmniej raz na tydzień, przebierają w różne fantazyjne ciuszki, odgrywają scenki.
Myśląc o ładnych koleżankach  z collegu które pozowały do pism dla facetów a potem załapały się do firmy z dziedziny adult entertainment w sąsiednim stanie Mary Lou oddycha z ulgą : jest niezależna.

Ma pełne konto. Cyferki rosną codziennie. Aż miło patrzeć ! Czasy gdy po zakupach w drodze do motelu zostało jej 9,5 dolca na koncie wydają się jej już prawie nierealne. Ale potrzebuje przecież faceta...

Randki z Tindera ? Daje sobie spokój bo kilka razy jej match rozpoznał ją jeszcze przed randką w realu.

Ale może i dobrze, na pokazach jest jeszcze bardziej głodna, autentyczna, napalona,  drażni swoje duże sutki z entuzjazmem, a ma kobiecy wytrysk co najmniej raz dziennie, jęczy krzyczy głośno, jest taka swobodna i naturalna sama i z koleżanką... Jednakże po jakimś czasie i tak nie wytrzymuje bez mężczyzny i daje prowokacyjny anons na lokalnym portalu.

Odzywają się faceci z dużych miast, którzy "bywają w Topeka przejazdem" . jeden po randce zabiera ją do hotelu w sąsiednim stanie, raz drugi piąty, kolejny proponuje weekend w LA. Nie bierze od nich kasy, na początku widzi w ich oczach szczere zdziwienie : taka dziewczyna ?
Ona rozbiera się szybko albo robi powolny zmysłowy striptiz i udaje że nie widzi gdy w ostatniej chwili niektórzy z nich zsuwają w z palców obrączki.

Wsiada do auta z pierwszym, chwilę rozmawiają o mało istotnych rzeczach, a gdy już są na interstate dziewczyna uśmiecha się do niego zmysłowo, zalotnie, kładąc dłoń na jego dłoni która spoczywa na gałce skrzyni biegów, chwilę jakby w zamyśleniu głaska jego palce, potem przesuwa dłoń na jego kolano, na udo, trzyma ją tam z 10 sekund, prawie słyszy jak facet przełyka głośno ślinę. Wtedy Mary Lou zaczyna bębnić paluszkami po jego kroczu, muska nimi rozporek...

Mężczyzna uśmiecha się i chrząka, rozgląda się , szuka zjazdu z autostrady, wreszcie jest : po chwili są już na lokalnej szosie i jeszcze tylko mila i wyrasta przed nimi las, a w międzyczasie paluszki Mary Lou coraz śmielej głaskają jego twardą wypukłość w jeansach na kroczu.  

Zjeżdżają na leśną ścieżkę, duże komfortowe auto miękko hamuje, nad nimi błękitne niebo , wokół las...mężczyzna gasi silnik, uchyla okno  i ściąga krawat ( po co ? ), a w międzyczasie Mary Lou rozpina mu rozporek, oblizuje palce i wkłada je w majtki kierowcy,  i zaczyna pieścić twardego napiętego penisa, przy czym uśmiecha się i patrzy mu uwodzicielsko w oczy :  
bez słowa kuca między jego kolanami, po czym otwiera buzię z której wycieka sporo śliny na jej otwartą dłoń. Wciera ją w błyszczący grzybek swojego towarzysza i powoli, głęboko bierze mu w usta... czuje się aktorką w filmie swojego życia, przejmuje inicjatywę, improwizuje, bawi się sytuacją, jest kreatywna...

Robi to potem wiele razy z tym samym mężczyzną, uprawia regularnie seks aż do zaspokojenia, a gdy jej się znudzi po jakimś czasie z kolejnym. Z poprzednimi nie spotyka się już nigdy więcej. Faceci są z coraz wyższej półki, mają coraz lepsze samochody, zapraszają do coraz droższych hoteli.
Intensywne relacje seksualne dają jej zapomnienie i permanentny haj.

****

Czas mija... Mary Lou ma 24 lata,  jeszcze bardziej obłędną figurę od fitnessu,bo mimo ze wozi się po stolicy stanu i okolicach kilkuletnim SUVem to prawie każdego poranka biega na kilka kilometrów, formę szlifuje na rowerze górskim i w domowej siłowni, zero fajek, alkohol rzadko, trawa raz na miesiąc, chce i wygląda zdrowo i sexy as fuck...  
długie włosy prawie do pasa , propozycje seksu za tysiące dolarów albo nawet małżeństwa od adoratorów z portalu z live sex cam gdzie jest już gwiazdką od kilkunastu miesięcy. Propozycję takie odrzuca, chce się bawić tym co robi, jest spontaniczna ! I ma coraz większą pewność siebie.  


Czuję rozkosz w czasie swoich live, rozwija się coraz bardziej jako "performerka", daje z siebie dużo , bawi się swoim ciałem, cieszy orgazmami, dochodzi głośno, mocno przeżywa, nigdy nie robi pokazu na odpieprz się, jest autentyczna w tym co robi, zasłużyła na sukces ?
Żyje na wysokim poziomie, ma bardzo niewielu znajomych, za to swoją księgową i prywatnego doradcę podatkowego. A kochanków zmienia co dwa trzy miesiące.

I spotyka się już tylko z facetami z odległych stanów, którzy dla niej przylatują do Kansas albo zapraszają ją na randki w Kalifornii, płacąc jej za bilety w obie strony.  

Pieprzą się w eleganckich hotelach, jest rżnięta od tyłu na balkonach gdzie rozciąga się panorama Vegas czy LA, czy Gór Skalistych. Czasami nagrywają te seks randki kilkoma kamerkami  na statywach, beztwarzowo, dba o dyskrecję partnerów i o sprzęt wysokiej klasy, ale właśnie ten dźwięk rekompensuje anonimowość :  
Mary Lou spazmuje jęczy głośno  gdy dochodzi, ciało klaska o ciało, rozmawiają zdyszanymi głosami przed w trakcie aby podkręcić atmosferę, faceci też swobodnie mogą się wykrzyczeć, zalewają nasieniem jej biust brzuch włosy...potem nagrania trafiają na jej dodatkowy profil, niepowiązany z Onlyf.  

Czasem myśli że nie tak miało wyglądać jej życie gdyby nie miała inicjatywy, stała by za tym barem i co ?  
Oblepiona męskimi spojrzeniami, czując pogardę a może współczucie dla kobiet których faceci wgapiali się w nią łapczywie, gdy ich przeciętne partnerki, pogodne brzydule szukały czegoś w torebkach.  
Śmieje się z tej nieśmiałej dziewczynę która prawie cztery lata temu przyjechała do Topeka w poszukiwaniu pracy i błyskawicznie postawiła wszystko na jedną kartę.

Bo przecież tak, odniosłam sukces - uśmiecha się do siebie codziennie Mary Lou i przytrzymuje drzwi wyjściowe starszej Pani która wyprowadza pieska na spacer.  
Boże, naprawdę mam szczęście. Za parę lat wyjadę do innego stanu, tysiące kilometrów stąd, może kupię dom a raczej rancho na wsi, zacznę pracować w zupełnie innym biznesie, ożenię się ?  

Ale na razie to co robi tak bardzo ją wciąga, kręci, ekscytuje... daje poczucie kontroli i uzależnia.  

******

Czasem ma nieodparte wrażenie że w jej życiu jest coraz więcej mroku...najpierw czai się on gdzieś na podłodze, rozlewa jak tafla brudnej wody,  
jest go na centymetr, potem na palec, czasem śni jej się że ten mrok podchodzi już jej do pasa a nawet do gardła i dusi się nim jak brudnym ściekiem.
Wtedy rzuca się w wir "pracy" aby zapomnieć , kolejne randki, podróże, weekendy, zagraniczne wakacje, upojny seks, jak najwięcej emocji i adrenaliny.

Ale wtedy w Aspen...szła objuczona zakupami do auta, patrzy a  na chodniku kilkadziesiąt metrów dalej : to nie Trish ? Dawna kumpela z collegu. I nawet w takiej samej flaneli jak wtedy ? Ładuje do starego pickupa jakieś bagaże, dwójka ślicznych dzieciaków na chodniku, trzecie na ręce. Podchodzi bliżej : hej ? Tamta dziewczyna odwraca się : Mary to Ty ? Inaczej wyglądasz... - za to Ty nie haha, myśli na głos Mary Lou.

Przyjechaliście na wakacje ? Eeh, no wiesz, mieszkamy teraz w Conway, taka sleepy whole w Arkansas, Ryan pracuje na poczcie , może awansuje na kierownika lokalnego oddziału , a chciałam dzieciom pokazać ten kurort, może zimą przyjedziemy.

Gdzie się zatrzymaliście ? No wiesz, Mary, tu jest drogo...jedną noc w jakimś pokoju z airbnb, dziś wracamy, a Ty Gdzie teraz mieszkasz ? Susan mi kiedyś wspominała że wyjechałaś do Topeka i ..- i nadal tam jestem, urocze małe miasto - słyszy w odpowiedzi.

No zawsze byłaś laska, ale teraz ho ho, modelka jesteś czy co ?  
- coś jakby w ten deseń - odpowiada skromnie Mary Lou. W międzyczasie Trish upycha piszczące dzieci na tylnym siedzeniu starego Forda. Na tylnej szybie odłazi wytarta naklejka OMMM i jakieś tybetańskie literki ?
Trish widzi że Mary Lou patrzy na to , kołysze dziecko na ręce i mówi : no wiesz, mój mąż jest buddystą, ja też to praktykuję. Właśnie wysyła pocztówki do naszych Rodziców. A ja zrobiłam tanie zakupy i...

Wygląda tak samo jak pięć lat temu, myśli Mary Lou. Taka niepozorna dziewczyna, stoi w miejscu, resztę życia pewnie będą spłacać kredyt na domek na przedmieściach a na wakacje gnieść się w w pokojach gościnnych czy tanich hotelikach w pobliżu eksluzywnych kurortów.

Ale ma jakiś błysk w oczach...prostota i szczerość .  

Trish podchodzi bliżej, patrzy jej w oczy i pyta : czym dokładnie się zajmujesz ? Errr, no wiesz, modelling, już mówiłam. - ale co konkretnie, chyba nie... ? Tak - kiwa głową Mary Lou - ale na własne konto.  

Wtedy z butiku na deptaku obok wybiega podekscytowany sprzedawca, przebiega kilkadziesiąt metrów, woła coś do Mary Lou , podbiega : zostawiłaś tą kieckę w przymierzalni mimo iż zapłacona  ! Ta uśmiecha się i z gracją wkłada ekskluzywną sukienkę do już i tak pękatej torby.  
Fiu, fiu - mówi Trish - ile taka kosztuje, osiem stów ? Żartujesz...Mary Lou robi niewinny wyraz twarzy :  ponad dwa patyki.

A mogę autograf ? Pyta sprzedawca który stoi od nich kilka metrów. Mary Lou łaskawie kiwa głową . Napisz mi tu : podciąga rękaw koszuli , nikt mi nie uwierzy : serio ? Serio ? Bo nie mam papieru. Wyciąga gruby długopis , podaje swoje imię a blond piękność powoli składa swój podpis z dedykacją na jego T shircie.  

Trish patrzy na to i gdy chłopak odchodzi pyta : pokazujesz wdzięki na kamerce ? Milczące skinienie głowy.

Ty wiesz jak to wpływa na świadomość, taka próżność, pomyśl a jakbyś nagle umarła, jakie narodziny przyjmiesz, co...tamta mówi to z namysłem-och, no co Ty, nie wierzę w takie rzeczy - przerywa jej pośpiesznie Mary Lou, czując jakiś nieokreślony niepokój.

Macha koleżance na do widzenia, ale ona jeszcze mówi : to nie jest kwestia czy wierzysz czy nie, to dotyka każdego, katolika, ateisty, nju born fanatyka, no rozumiesz ?
Bez względu na przekonania , Dharma jest prawem w tym Wszechświecie i.. - och przestań mnie nauczać, jestem dorosła ! Rzuca szybko Mary Lou, odwraca się jakby zażenowana szczerością tamtej.  

Trish patrzy na nią przenikliwie przez chwilę, potem jedną ręką próbuje domknąć drzwi starego auta, chwilę się z nimi szarpie, wreszcie otwiera, i wkłada synka do środka, do fotelika. Jeszcze jedno spojrzenie na oddalającą się postać koleżanki z college, i siada za kierownicą swojego wysłużonego Forda, który jak zwykle po przekręceniu stacyjki kaszle chwilę ale wreszcie zapala.

Mary Lou idzie szybko,  ma zepsuty humor. Wraca do swojego błyszczącego 4x4. Jej Volvo na nikim tu nie robi wrażenia, to raczej samochód Trish wywołuje pewnie smutne pełne politowania uśmiechy w tym bogatym amerykańskim kurorcie. Mary Lou zamyślona gładzi znaczek na kierownicy, odpala na przycisk i odjeżdża prawie bezszelestnie.

A może są szczęśliwi ? Łapie się na takich myślach, podjeżdżając do luksusowego hotelu przy stoku. Jej komórka dzwoni. To Greg, nafciarz z Teksasu. - uśmiechnij się , kochana - mówi sama do siebie - czuj się jak milion dolarów ! Ostatni raz dostała od niego kolię diamentową wartości dwóch takich Volvo. Jesteś kobietą sukcesu, for fucks sake, on Cię docenia, czy naprawdę taka 'redneck looser' może zepsuć Ci humor ? Sentymenty ?
Hamuje gwałtownie na parkingu,  zaraz podchodzi boy hotelowy , dostaje kluczyki i objuczony bagażami drepcze za nią w pewnej odległości.  

Mary Lou zatrzymuje się w pół drogi przed wejściem do hotelu - dziś 5 piętro, apartament w stylu alpejskim - mówi do portiera i nonszanlanckim gestem wręcza mu zwitek studolarowych banknotów. Ten patrzy z niedowierzaniem , gnie się w ukłonach, jest autentycznie uszczęśliwiony z hojnego napiwku. To jego dopiero drugi dzień w pracy.  

Jaka jestem szczodra - myśli o sobie luksusowa cam girl i powoli wystudiowanym krokiem wchodzi do eleganckiego hotelu. Lśnią kandelabry, z niewidocznych  głośników sączy się nastrojowa muzyka, grube orientalne dywany tłumią kroki i nikt nie nosi flaneli ani nie paple uniwersalnych buddyjskich mądrości - Mary Lou uśmiecha się do swoich myśli.
  
Kątem oka widzi że z kanapy w hallu podrywa się na jej widok wysoki mężczyzna w drogich ciuchach. Ma urodę włoskiego amanta z lat 60tych. Ale jest od nich znacznie młodszy, odziedziczył fortunę po wuju i pomnaża ją.  

A ja wyglądam co najmniej jak młoda aktorka z perspektywami - mruczy do siebie Mary Lou , podchodzi do mężczyzny i teatralnym gestem podaje dłoń, a potem rzuca mu się na szyję. Czuje te jego idealnie dobrane perfumy...wydaje się jej że wszyscy patrzą właśnie na nich, na nią zwłaszcza.  

Uwieszona na jego ramieniu idzie do windy. Ta otwiera się bezszelestnie, jest pusta.  
"Life is so pretty, we so young" muzak wypełnia jej eleganckie wnętrze. Uśmiechają się do siebie.  
I feel pretty - mruczy do siebie Mary Lou i pozwala aby nafciarz z Teksasu obmacywał jej biust. Całują się namiętnie.  

A może teraz samochód Trish z jej dziećmi i mężem szarpie gdzieś na interstate, po chwili bezlitośnie gaśnie  i już stoją na poboczu : spieprzony weekend ?  

Luksusowa cam girl oddycha z ulgą. Jak dobrze że ominęło ją szare, przeciętne życie.

Cały świat kurczy się w jednym punkcie : ich dotyk w tej windzie. Emocje są prawie doskonałe, ostre, wyraźne. Jakże piękna jest jej twarz niewinnego aniołka, jego silna dłoń obejmuje ją w pasie a na przegubie szwajcarski zegarek za jakieś -dziesiąt tysięcy dolarów, czuje że ten mężczyzna ją tak bardzo pragnie, a i ona aż drży z pożądania. Scena jak z filmu...Są sami w windzie, a ona powoli zmierza ku swemu przeznaczeniu.

****

Czasem myśli o swoim pierwszym chłopaku z college'u, była chyba zakochana ? Ale on nie miał przyszłości - tego dnia kolejny raz wzdycha na myśl o tamtej historii, zabiera z parapetu komórkę i ładowarkę. Został pewnie w naszym miasteczku , w nudnej firmie swojego ojca, mechanika samochodowego, którą mieli odziedziczyć dwaj jego starsi bracia. Robię się sentymentalna..uśmiecha się przed lustrem, podziwiając przez chwilę sama siebie w odbiciu.

Miłość ? Gdy pręży swoje nagie cudowne ciało przed kamerka to ma świadomość że setki facetów  tym momencie, i to na różnych kontynentach , kochana - mruczy do siebie zakładając modne buciki - trzepią się patrząc na jej biust, muszelkę, i każdy myśli że ona robi to tylko dla niego haha.  
Adrenalina jaką z tego czerpie jest nie do opisania...  

Na szczęście nie ma syndromu odstawienia, pracuje zwykle pięć dni w tygodniu po cztery - sześć godzin dziennie a kolejni adoratorzy utwierdzają ją w zachwycie nad swoim seksownym ciałem. Czasem budzi się w środku nocy tak pobudzona że od razu włącza laptopa albo chociaż komórkę i robi dodatkowy live.  

Czasem dzwoni do rodzeństwa i Rodziców. Ma przygotowane jakieś historię o pracy w biurze, propozycjach małych ról teatralnych w Topeka itd.  Bo przecież od podstawówki chciała być podziwiana jak aktorka...

Jest coraz bardziej popularna, widzi że nowe dziewczyny na portalu kopiują jej styl, a niby robi to co wszystkie, pieści się zwykle powoli, kręci palcami kółeczka na swojej waginie, niby tysiące takich jak ona  w tym momencie na całym świecie robią to samo na swoich pokazach ale jednak nie...
jest cholernie naturalna, autentyczna, przeżywa tak głęboko swoje orgazmy...  
Wkłada sobie palce setki razy w miesiącu przed swoim drogim laptopem i wciąż jej się to nie nudzi,  tryska kiedy chce, dopracowała technikę masturbacji prawie do perfekcji, ma klasę, nigdy nie udaje jest autentycznie podniecona i to widać !

Patrzy w prosto w kamerke, uśmiecha się, dużo mówi, zawsze puszcza odpowiednią muzykę, nigdy żadnego bełkotu z telewizora w tle, tworzy nastrój, czasem zapala świece...czasami gdy nie czuje vibe, robi dzień dwa albo i kilka przerwy i w międzyczasie przychodzą setki wiadomości od stęsknionych fanów.

Ma swoją stronę, ale nadal robi live'y na portalu od którego zaczynała.
Jasne po kilkunastu miesiącach mogłaby by przestać, zrobić nawet rok przerwy  ale czuje że robi to już głównie dla przyjemności, pieniądze są dodatkiem...
Po miesiącu dostaje mailem pierwszą propozycję z branży, potem kolejne, ale wszystkie odrzuca, ceni sobie niezależność.

Zatraca się w tych pokazach, a jeszcze bardziej w randkach z bogatymi facetami którym niesamowicie imponuje je mogą ją mieć za darmo...  
Gdy są w Kolorado, robi swoje transmisje z górskich hoteli, ustawia tak kamerke aby zimowa panorama była w tle. W międzyczasie jej aktualny kochanek pływa w geotermalnym basenie albo rozmawia ze swoją sekretarką.

Potem jadą we dwoje wagonikiem górskiej kolejki i Mary Lou w trakcie rozmowy wkłada mu dłoń do kieszeni narciarskich spodni, tak spontanicznie i nagle, zaczyna mu szeptać sprośności do ucha, po chwili rozpina mu te spodnie ale mają szelki, zatem facet wstaje, a ona mruczy jak kotka , leciutko łapie ząbkami jego penisa przez ubranie i po chwili zachłannie ściska mu krocze, tarmosi i wreszcie ściąga spodnie z majtkami i zaczyna namiętnie mu obciągać, bawi się jego fujarką,  trzepie go szybko, potem zwalnia tempo i znowu ssą, a za oknami wagonika oświetlone stoki i żółta kula księżyca...

Uwielbia zaskakiwać i czuć się pożądaną. Układa scenariusze swojego życia, czuje się artystką, aktorką w teatrze swego życia ?  

*****

Jest wrzesień, diamenty w jej smartfonie lśnią w porannym słońcu gdy ładowarka słoneczna dobija go szybko do setki na parapecie. W ogrodzie bawią się dzieci sąsiadów i baraszkują psy. Wyciąga z szafki kilkanaście par obuwia.

Mary Lou nie lubi tych modnych butów, woli sportowe. Ale dziś ma spotkanie z łowcą talentów z kalifornijskiej agencji artystycznej. W eleganckiej kawiarni nudnego Topeka.  Ta "biznes randka"  jest wynikiem rozległych kontaktów Ryana, jej ostatniego kochanka.  Będę sławną - uśmiecha się ostatni raz do olśniewająco pięknej a jednocześnie tak naturalnej dziewczyny w lustrze...jeszcze nie wie że to w ogóle ostatni raz !

Mary Lou zbiega po schodach z drugiego piętra, wychodzi przed budynek i po chwili jest już na jednej z głównych ulic Topeki. Słomkowy kapelusz, ciemne okulary ukrywają jej twarz ale nie urodę... Ale to miasto dało jej sukces, a teraz takie ciuchy zapewnią trochę anonimowości.

Idzie szybkim krokiem, szybko sprężyście, udają że nie widzi grubych smutnych dziewczyn które wychodzą o tej porze ze swoich biur i palą nerwowo papierosy , rozmawiając także nerwowo ze swoimi równie beznadziejnymi koleżankami.

Mija kilku bezdomnych opartych o mur budynku i słyszy : Ty, jaka podobna do tej dupy z netu ! Kiedyś w domu noclegowym doładowałem komórkę i oglądałem ją, no mówię Ci laska jak z innej planety, zero silikonu, a cycki bajka po prostu ! Ta panienka na pewno jest w siódmym niebie że ktoś ją pomyli z , jakże jej było, Mary Lou ?

Tylko imię mam prawdziwe w tym biznesie  - uśmiecha się wyrozumiale Mary Lou  i przyśpiesza tempa. Do kawiarni zostało może trzysta kroków. Tyle dzieli ją od sławy w mainstreamie ? Albo chociaż zostanie gwiazdką Insta i będzie dawać porady o seksie czy modzie tysiącom dziewczyn ? Z czasem i tak ktoś w Hollywood ją odkryje. Ma jeszcze tyle czasu...

****

James Spaldofino jest bardzo niewyspany. Jako że w niemym zachwycie kolejny raz gapił się na to jej fantastyczne ciało do trzeciej nad ranem, to zwlókł się ze swojejgo wygodnego łóżka dopiero po dziewiątej. A wieczorem nażarł się dużo makaronu z sycylijskiego take away, potem szybko zrezygnował z tutoriala na YT  w którym facet w jego wieku o wyrzeźbionej sylwetce przekonywał go że osiągnie taki sam efekt poprzez kalistenike, chwilę przeglądał coś na stronie randkowej i spoconymi palcami kolejny raz kliknął w ulubionych Onlyf...  
tam "czekała na niego" Ona, Mary Lou , może lubi włoską pizzę na grubym cieście ?

  Makaron z białej mąki ? Eee? Taka laska pewnie wpieprza jakieś lajtowe niskokaloryczne żarcie - kopnął walające się po podłodze puste puszki po ulubionym piwie.

Dla niej bym schudł - uśmiechnął się do swoich myśli , a ważył 120 przy 185 cm wzrostu...  

Z lekkim kacem podniósł się wreszcie, szybki prysznic, kilka łyków gorącej kawy, biała bułka z dżemem i wreszcie wytoczył się przed budynek.  
Jego wielki stary Dodge Ram wyglądał całkiem nieźle. Wczorajsza ulewa zmyła zaskorupiały bród z karoserii, ale nie poradziła sobia z rdzą na progach.

James powoli otworzył drzwiczki jakby delektował się tym, potem wrzucił swoje obfite ciało na siedzenie kierowcy, w końcu ułożył się na nim w miarę wygodnie i przekręcił stacyjkę , wielki pojazd zadygotał chwilę...James lubił te momenty niepewności ale wiedział że można na ten wóz liczyć. I faktycznie po kilku sekundach silnik zapalił. Chwilę podłubał przy radiu, znalazł jakąś rockową stację i ruszył.

Jesteś już prawie pełnoletni - poklepał kierownicę prawie czule - ale trzymasz się, z takim przodem to mogę staranować niedźwiedzia na alaskanskiej autostradzie - nigdy tam nie był, ale czasem oglądał National geographic.

Suszyło go nieco, ale to nic w porównaniu z widokiem nagiego biustu Mary Lou, ile by dał aby zobaczyć ją kiedyś z bliska...
Wjechał już prawie do centrum miasta. James rozkręcał się, lubił tak rano się przejechać, bo potem przecież spędzi pół dnia w tym nudnym sklepie z akumulatorami na końcu miasta. Czekają już na niego rękawice lepkie od smaru, i nudny szef z którym trzeba rozmawiać o Lakersach...

Zapikała komórka , nie mógł się powstrzymać i stojąc na swiatlach zerknął : nowy content z Only ! Mary Lou wyglądało jeszcze piękniej niż zwykle, uśmiechała się słodko, wypinała ten cudowny tyłeczek, drażniła swoje sutki i patrzyła prosto w obiektyw, eh żeby tak kiedyc zobaczyć taka piękność w realu...

Wspaniałego dnia, ślicznotko - zamruczał do siebie James i z wyraźnym żalem rzucił telefon na fotel pasażera. Skupił się na lawirowaniu  w ulicznym ruchu, to było prawie jak medytacja, tyle się teraz mówi o uwaznosci, byciu tu i teraz mindfulness, a ja - obdarzył telefon tęsknym spojrzeniem - muszę być teraz skupiony i nie mogę myśleć o Tobie laseczko...

Jakaś nastolatka przebiegła mu drogę, zahamował ostro z piskiem, telefon poleciał do przodu, trzask i spadł na dywanik po stronie pasażera : nie powinnaś być o tej porze w szkole ? Krzyknął na nią, ale był i tak w dobrym humorze.

Kolejne światła, kilka skrzyżowań i jedzie na odwodnice, spóźni się chwilę ale szef będzie dziś dopiero od południa. No to luzik..zwolnił i próbował prawą ręką wymacać telefon który w międzyczasie wjechał pod fotel. FAAAK... wreszcie następne światła, wyłuskał smartfona spod fotela pasażera.
Ekran był popękany, no stuknął przy tym hamowaniu ! Trzeba będzie wymienić, podobno to niedobra energia mieć taki stłuczony ekran.

Trzymał telefon w prawej dłoni, ściskając jednocześnie kierownicę. Skręcił machinalnie w jakąś boczną ulicę, a komórka znowu pik pik  : Mary Lou, rozpieszczasz mnie - mruknął , czując rosnące podniecenie na myśl o tej dziewczynie.  
Znowu na główną, jest ta kwiaciarnia, kiedyś tam był i zamienił kilka słów z właścicielką, narzekała na Trumpa "że dała się na niego nabrać", a przecież wszyscy politycy grają do jednej bramki. Pokiwał sam do sioebie głową i na kolejnych światłach odblokował popękany ekran aby rzucić okiem na buzię biust i muszelkę Mary Lou, była w doskonałej formie..

***

- Och, to Ty !! Mogę selfie z Tobą ? Już wchodziła na pasy, ale stanęła prawie w miejscu - podchodził do niej jakiś student, pryszczaty, nieśmiały, zachwycony że ją spotkał, cholera jednak mój "kamuflarz" nie działa. Postanowiła sobie zakpić z chłopaka - nie wiem kogo Ci przypominam, ale ja jestem porządną dziewczyną, naprawdę pomyliłeś mnie z jakąś lalą z Insta albo modelką porno ? Chłopak z niedowierzaniem pokręcił głową : to nie Ty ?

To ja, ale ona to nie ja ! Bye...udała znudzony wyraz twarzy. Ach, ta popularność... moja uroda po prostu jest nie do ukrycia.

Chłopak jeszcze coś do niej mówił, czerwone światło już mrugało zatem Mary Lou po prostu popatrzyła na niego z pogardą i odwróciła piękną główkę pokazując mu język. Tamten odsunął się i nadal stał z niedowierzaniem gapiąc się na tą zjawiskową dziewczynę. ( Kilku przechodniów zatrzymało się, jacyś młodzi mężczyźni obserwowali tą sytuację, może też mnie poznali ? )

Wreszcie z wyraźnym rozczarowaniem w oczach zrobił krok do tyłu, przy czym potknął się i ledwo złapał rownowagę.

Mary Lou parsknęła śmiechem. Odwróciła głowę od tego gamonia : wreszcie zielone ! I dynamicznie wkroczyła na pasy. W międzyczasie włącza player w smartfonie, zakłada na uszy swoje high endowe słuchawki i chyba przez to nie dostrzega starego pickupa który jedzie z przeciwka.  
Kiwa głową rytmicznie w takt muzyki. "It's the last day of the rest of your life" lalalala...

****

James zbliżał się do świateł, jeszcze miał zielone. Chyba za szybko ?
Komórka znowu zapikała, nie mógł się powstrzymać i dzielił uwagę to na drogę to na popękany ekran.
Po pasach szła szybko młoda bardzo urodziwa dziewczyna. Nie widzi go czy co ? Kogoś mu przypominała...zaskoczony przeniósł wzrok na telefon : z ekranu patrzyła na niego Mary Lou i to Ona szła po pasach ?  
James był jak w transie, telefon wypadł mu z ręki , szarpnął się aby go złapać ale było już za późno  - smartfon zaklinował się się pod pedałem hamulca...przedziwnym trafem ląduje tam też jego metalowy bidon którzy brał na trekingi jeszcze w czasach gdy lubił outdoor, pamięta reklamę że materiał prawie niezniszczalny  i teraz ta przeklęta butelka...  
po chwili słychać trzask obudowy smartfona ale butelka utkwiła pod pedałem a on szarpie się przez mili sekundy i przenosi wreszcie wzrok na drogę tylko że tych sekund  w międzyczasie minęło z pięć co najmniej  :

ale wtedy już jest za późno, bo na pasach przed sobą widzi twarz tej samej dziewczyny która właśnie oglądał w telefonie. Blisko, za blisko !
Ona dopiero go zauważyła, przez moment stoi jak sparaliżowana, potem próbuje uskoczyć ale wcześniej James rozpaczliwie odbija kierownicę, niestety w tą samą stronę i sekundę później zderzak jego Dodge uderza dziewczynę w pasie,
ta odskakuje jak szmaciana lalka i leci pod koła dużej furgonetki nadjeżdżającej znad przeciwka, tamten kierowca nawet nie zdążył hamować, robi unik - w głowie Jamesa ta scena zwalnia jak stop klatki filmu, ciało dziewczyny spada na jezdnię i wtedy z potwornym piskiem hamulców najeżdża na nią jadący za furgonetką szkolny autobus, na szczęście pusty...

Nie na szczęście dla Mary Lou, rzecz jasna, albo tego co z niej zostało ? Wszystko nagle ucicha , James zatrzymuje się dopiero po kilkudziesięciu metrach na ręcznym, wyskakuje i biegnie, w międzyczasie dwaj kierowcy wysiadają i też biegną a  wraz z nimi ludzie stojący na chodniku, ruch uliczny zatrzymuje się jak na komendę.

James dobiega do zmiażdżonego ciała Mary Lou, cała jest tylko głową, jej piękne loki rozsypane na asfalcie i tyle krwi...te włosy...  
Kuca z niedowierzaniem , kręci głową , obok kierowca furgonetki coś krzyczy do niego, wyciąga komórkę i dzwoni na pogotowie.

Spandolfino ściąga kurtkę i przykrywa ciało dziewczyny. Płacze, wstaje i siada. Po kilku minutach w oddali słychać policyjna syrenę i karetkę.

****

Twarz faceta z szeroko otwartymi oczami za szybą dużego pickupa to był ostatni świadomy obraz który zarejestrowały jej oczy. Strach eksplodował z jej głowie prawie równo z potwornym bólem, potem była już tylko ciemność...

Obok siebie widzi po chwili jakieś światełka, i słyszy okropne szeleszczące głosy : jakby małe chochliki fruwają obok niej, mają koszmarnie brzydkie twarze, coś jak wiedźmy z bajek dla dzieci, wskazują na nią krzywymi sękatymi paluchami, latają wokół jak natrętne komary, są ich całe roje i nie sposób się od nich odpędzić... wołają charkoczącymi głosami, wydają się z siebie okropne dźwięki, brrr ! Próbuje się od nich odgonić, ale nic to nie daje, są coraz bliżej,  próbują ją podrapać tymi paznokciami wyglądającymi jak szpony albo tylko chcą nastraszyć , czuje bardzo złe, gęste emocje a ich potworne gęby otaczają ją ze wszystkich stron...  

Czuła coraz większy strach, ale przynajmniej żadnego bólu już nie było, co się z nią stało, gdzie jest, co to za wstrętne istoty, dlaczego...wtedy znowu zobaczyła scenę wypadku, trzy auta , dwie smugi opon na asfalcie, jakby z lotu drona, i jakieś martwe ciało , zakrwawione , tylko głowa i długie włosy jeszcze coś przypominały. Kolejne auta podjechały, a reszta stała jak zamrożona, postacie z noszami podbiegły do tego ciała, kto to jest...to ja ?  
Rozpacz, niedowierzanie, gdzie moja uroda ??

Zaczęła unosić się, a ten facet którego twarz widziała przez szybę jego auta siedział z głową w dłoniach, łzy ciekły mu po policzkach, chciała mu powiedzieć hej ja żyję, ale nie mogła tego zrobić, unosiła się coraz szybciej w , końcu była już z kilkaset metrów nad Topeka i stanem Kansas tego wrześniowego dnia i ludzkie postacie stały się już tylko punktami.

Znowu zapadła ciemność, i znowu w oddali pojawiło się Światło, tym razem ciepłe. Mimo że jest w potwornym szoku i  gęsty lepki strach jest wokół jej nadal, ale przy sobie czuje jakąś Obecność. Już nie ma wokół niej szkaradnych potworków. Od razu  chce się przesuwać w  stronę tego Światła... Na końcu tunelu jest jakieś duże pomieszczenie, przypomina amfiteatr albo aulę uniwersytecką. Czuje się zasysaną do niego.

Przed sobą widzi wielki ekran , na prawie całą szerokość ściany z ciemnego połyskliwego kamienia. Ekran jest podzielony na dziesiątki mniejszych... Na każdym sceny z jej życia. Obok siebie czuje ciągle tą Obecność. Jest neutralna, a nawet przyjazna.  

c.d.n.

2. Daniela i Lukas  są kochającym się małżeństwem po trzydziestce. Bezdzietni.. Mają dom z widokiem na cudne alpy, blisko Kraińskiej Hory, po jej rodzicach. Kilkunastoletni niemiecki samochód.  

Ale w małym malowniczym słowiańskim lecz ułożonym prawie na austriacką modłę kraju nie ma wiele pracy ani perspektyw dla technika laboratoryjnego... który nie dokończył studiów medycznych i zaliczył dwuletnie studium.
Znajduje w końcu ofertę, wyjeżdża że Słowenii do pracy na platformie wiertniczą na morzu norweskim. Pierwsza "zmiana" to prawie trzy miesiące... potem miesiąc przerwy.

Ostatni weekend spędzają nad Adriatykiem, na uroczym słoweńskim wybrzeżu, jest wrzesień, pogoda dopisuje.

c.d.n  

Historia kilku  osób, kobiety i mężczyźni nie tylko z różnych miast ale i krajów, którzy giną, umierają o tej samej godzinie i dnia...żadne z nich nie znało się wcześniej i właściwie to jedyne co ich łączy.
Bo ich pobyt w bardo/astralu i los różni się bardzo zasadniczo...

jeden z moich scenariuszy ; brudnopis.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto