Czysty układ. 6.

Czysty układ. 6.Siedzę na parapecie mojego okna i patrzę na niebo pełne ciemnych chmur. Obserwuję każdy ruch kropel na szybie, na ich wędrówkę, jak przecierają ścieżki dla innych. Nie wiem kiedy ostatnio się tak zachowywałam. Mimo tego, że powinnam być szczęśliwa, czuję jakiś niedosyt. Wciąż pozostaje w głębi mej duszy jakiś żal. Ból, który nie daje o sobie zapomnieć nawet na chwilę. Czy to już ten moment, z którego nie da się wycofać? Ktoś kto daje Ci szczęście, będzie dla ciebie ważny. Nie ważne, ile bólu ci przy tym daje. Ale przecież nie zakochałam się w nim na zabój, by teraz nie mieć odwrotu. Myślę o nim, ale już coraz mniej. Najgorzej jest w pracy. Gdy wiem, że go zobaczę, że musze z nim zamienić kilka słów, jak muszę udawać, że jest wszystko w porządku. Udaję, że to już jest zamknięta ścieżka, droga bez powrotu, do której wyrzuciłam klucz. Nie znajdę go, chociaż bym chciała. Jednak w głębi siebie wiem, że istnieje wiele sposobów otwarcia zamka, bez pomocy klucza. Ale tego nie chcę. Nie chcę niszczyć życia sobie, jemu i całej reszcie. Dziecku ojca nie zabiorę, nie odbiorę mu możliwości szczęśliwego dzieciństwa.
Żeni się. Może to i dobrze. Ta sytuacja pokazała mi, że źle trafiłam. Źle ulokowałam swoje uczucia i przegrałam. To już nie istotne. Nie chcę do tego wracać, nie chcę robić sobie zbędnych nadziei. Zaraz. Czy ja właśnie w tym momencie nie powinnam przestać o tym wszystkim rozmyślać? Oh. To już za wiele. Zbyt dużo się stało, zbyt długo trwało. Stanowczo za długo i muszę znosić teraz tego konsekwencje. No cóż. Taki mój los.  
Zastanawiam się czy nie powinnam zadzwonić do Richie’go.  Okręcam telefon w dłoni, jak na karuzeli. Boję się, ale czego? Przecież on przynajmniej jest szczery i otwarty. Nie podał na wstępie naszej znajomości, że to będzie tylko miłość fizyczna. Nie zaciągnął mnie na pierwszej randce do łóżka, nie był nachalny. Wręcz przeciwnie. Nie miał zamiaru jeszcze iść w tym kierunku. To mnie cieszyło i nawet zaskoczyło. Pierwsza, druga ok. Ale potem? Przecież musiał nadejść ten czas, a ja go znalazłam. Przyznaję, że chyba by do tego nie doszło, gdyby nie fakt, że czułam się wykorzystana i zostawiona w najgorszym dla mnie momencie. Musiałam coś zrobić. Doskonale to wyszło. Jestem zadowolona. Obaj dawali mi niesamowitą rozkosz cielesną. Nie wiem jak to możliwe. Jeden mnie pociąga, wystarczy gdy spojrzy na mnie wzrokiem pełnym pożądania a ja już jestem cała mokra. A drugi? Mimo, że nie czuję tego, to seks z nim jest również rzeczą o której nie da się zapomnieć. Jego morskie spojrzenie przeszywające mnie dogłębnie, sprawia że tonę, każda część mojego ciała rozpływa się, jak śnieg na wiosnę. Nie mam wyboru. Decyzje podjęłam bez namysłu, bo nie ma nad czym myśleć. Stive jest zajęty, a ja i tak wiem, że jak by było inaczej, nic by się nie zmieniło.  
Wpatrywałam się w ciemny ekran komórki, w której odbijała się moja twarz. Włosy niedbale związane w kok, brak jakiego kol wiek makijażu. Poczwara. Kosmetyczka gdyby mnie zobaczyła, ganiała by mnie przez pół miasta z krzyżem i czosnkiem. Nie mam ochoty nawet położyć maseczki. Zadzwonię do niego. Jeżeli zgodzi się na spotkanie, zrobię się na bóstwo. Oby tylko odebrał.
Cholera. Mój telefon jak na złość się rozładował, a ja nawet nie wiem jak długo jest wyłączony. Klnąc pod nosem na mój porządek w szufladzie, ktoś zadzwonił do drzwi. Nawet nie przeglądnęłam się w lustrze. Otworzyłam a w nich ujrzałam wielki czerwony bukiet róż.
-Cześć.- Zza kwiatów wyłoniła się promiennie uśmiechnięta twarz mojego faceta.- Nie mogłem się do Ciebie dodzwonić. Chciałem się spotkać, więc jestem.- Zaczął niepewnie, jakby bał się mojej reakcji.
-Nie uwierzysz, ale ja też.- Przysłoniłam dłonią twarz, by jak najwięcej schować przed jego wzrokiem.- Rozładował się mój telefon. Wejdź.- Uchyliłam bardziej drzwi i gestem reki, zaprosiłam go do środka.- Usiądź w salonie i zaczekaj moment, musze się ogarnąć.- Nie zważając na jego protesty, wpadłam do łazienki i zrobiłam szybki makijaż. Po Kilku minutach siedziałam już razem z nim w salonie.- Dziękuję za prezent. Sprawiłeś mi niesamowita radość.
-O to właśnie chodziło.- Uśmiechnął się, ukazując swoje perłowo białe ząbki. – Nie byłem pewien czy jesteś w domu, ale widząc Cię w oknie, nie miałem już żadnych wątpliwości.- Jego dźwięczny głos gładził moje bębenki tak, że chciałam go ciągle  
słuchać.

*

Spędziliśmy ze sobą kilka godzin. Mój wisielczy humor znikł, nie pozostawiając po sobie ani śladu. Sama jego obecność sprawiła, że w moim małym świecie rozpogodziło się, świeciło słońce, a mi było z tym wspaniale. Piliśmy wino i oglądaliśmy jakiś film, raz po raz przerywając sobie jakimiś uwagami odnośnie gry aktorów, czy nawet tekstów. Jego ręka spoczywała od dłuższego czasu na moim ramieniu, od czasu do czasu głaskając mnie po nim. Czułam się tak beztrosko, to było tak naturalne. Śmiejąc się z tego jak naśladował głównego bohatera oparłam głowę na jego torsie. Momentalnie poczułam jak mięśnie jego ciała się napinają, jak wstrzymał oddech. Odstawił kieliszki na ławę i dotknął dłonią mojego policzka. Głaskał kciukiem skórę mojej twarzy. Patrzyłam na jego twarz, która w tym momencie była poważna. Uśmiechnęłam się delikatnie i złączyłam nasze dłonie.
-Na co czekasz?- Powiedziałam a zaraz po tym na swoich wargach poczułam jego. Składał delikatne pocałunki na mojej twarzy. Zaczął od czoła muskał każdy kawałek mojego policzka i nosa. Na sekundę się zatrzymał i spojrzał na mnie wzrokiem pełnym miłości? Nie, to zbyt wcześnie, musiało mi się przewidzieć. Może to było coś na kształt uwielbienia? Możliwe. Teraz obie jego dłonie objęły moją buzię i przywarły do ust. Cierpki smak, jaki pozostał jeszcze po winie, rozchodził się po moim podniebieniu. Język szukał zawzięcie swojego partnera by móc poczuć jego smak.
To zbyt wiele. We mnie aż wrze. Krew buzuje, jak woda w czajniku. Jeszcze chwila a zacznę parować. Podoba mi się w jaki sposób mnie całuje. Jaki jest delikatny, czuły, ile uczucia wkłada w każdy swój ruch. Moje ręce zagłębiły się w jego bujnej czuprynie mierzwiąc każdy fragment jego idealnie ułożonej fryzury. Nasze usta niemalże chcą połknąć się nawzajem, a nasze ciała, niecierpliwie poruszają się na kanapie. Moje drżące z podniecenia palce, zaczęły rozpinać guziki jego aksamitnej, idealnie wyprasowanej koszuli. Nie pozostawał mi dłużny. Moje spragnione pieszczot ciało, z ulgą witało każde muśnięcie jego palców na skórze. Całował moją szyję tak, że chwilę później leżałam już pod nim. Sięgnęłam dłońmi miedzy nogi i starałam się pozbyć paska jego spodni. Chwilę później reszta naszej garderoby leżała porozrzucana na podłodze mojego salonu. Językiem zniżał się niebezpiecznie do piersi. Zachęcały go do skosztowania, wręcz błagały o chwilę uwagi. Jedną ręką delikatnie gładził pierś, a na drugiej rozpoczął wędrówkę językiem, celowo omijając twardy już sutek. Dyszałam coraz bardziej. Gdy koniuszkiem języka przejechał po sterczącej już części, po ciele przeszedł dreszcz rozkoszy kumulując się między nogami. Drapałam pazurkami jego plecy, zjeżdżając co chwile na krzyże i pośladki. Byłam gotowa, a czując twardość ocierająca się o moją muszelkę, byłam pewna, że on też. Chciałam go poczuć w sobie, Chciałam by mnie wypełnił. Złapałam go za tyłek i przyciągnęłam go bliżej. On jedynie się roześmiał w zagłębienie mojej szyi. Powiew jego oddechu wywołała u mnie falę gęsiej skórki i większej rządzy. Sięgnął dłonią między uda dotykając mojego skarbu. Zataczał okręgi, rozsmarowując to, co już zdążyło ze mnie wypłynąć. Co chwilkę zahaczał o mój nabrzmiały guziczek. Przy każdym jego ruchu wyginałam błagalnie swoje ciało. Prowokował mnie. Rozpalał. Traciłam panowanie nad ruchami i gdy przestawał mnie dotykać, prowokacyjnie ocierałam się o niego coraz bardziej. Przejechałam językiem po suchych wargach a zaraz potem poczułam jak się we mnie wbija. Rozpiera mnie, naciąga, wkłada klucz do zamka. Z mojego gardła wydobył się krzyk. Nie z bólu, a z rozkoszy, którą wywołała obecność penisa w mojej jaskini. Powoli poruszał się we mnie jęcząc z zadowolenia. Jego ręce ugniatały moje pośladki. Z każdym kolejnym ruchem wypełniała mnie błogość i niemiłosierne gorąco. Niekontrolowane krzyki i jęki wzmogły jego ruchy. Coraz szybciej i mocniej wkładał swojego penisa w moją dziurkę. Jego jadra odbijały się rytmicznie od mojej dupci tworząc cudowną melodię. Mlaśnięcia były coraz częstsze. Każdy mięsień w środku zaczął się napinać, zaciskając się na członku penetrującym moje wnętrze. Biała plama przed oczami stawała się większa i większa. Richie zwolnił czując jak pulsuje każdy fragment cipki. To wystarczyło, by dotarł na szczyt. Wygiął się i wstrzymał oddech strzelając w nią ze swojego karabinu. Był tak zmęczony, że opadł na mokre ciało Swojej kochanki. Objęłam go w pasie i przytuliłam mocniej.
-Dziękuję- Szepnęłam. Leżeliśmy tak, słuchając przyśpieszonego rytmu naszych serc i próbowaliśmy unormować nasze oddechy. Tego mi brakowało. Tej prostoty. Zwykłych gestów. Uczucia, że ktoś przy mnie jest.
-Może prysznic?- mrucząc Ugryzł mnie w ramie, wywołując uśmiech na mojej zmęczonej twarzy. Jęknęłam zadowolona, i poczułam jak się unoszę. Oplotłam go nogami w pasie i nadzy zmierzaliśmy do łazienki.

___

Cześć! Przepraszam Was, ale w moim życiu teraz dużo się dzieje, i nie jestem w stanie pisać i wstawiać tak często części jak wcześniej. Nie wiem kiedy pojawi się kolejna, ale mam nadzieje, że poczekacie :) Pozdrawiam, Meggi :)

Meggi

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 1893 słów i 10159 znaków.

4 komentarze

 
  • Użytkownik Meggi

    Wiem, ze jest krotki. Pisalam w pospiechu, wiec mozliwe tez że sa  bledy, za ktore przeprasam.

    21 sie 2014

  • Użytkownik Revolution

    Niech ona bd z stivem :p

    20 sie 2014

  • Użytkownik Alexa

    Szkoda, że taki krótki :c Ale nadrobiłaś tym, że był boski *.*

    20 sie 2014

  • Użytkownik Coori

    OŁ jeaaaa ;) Super, kochana <3

    20 sie 2014