Czysty układ. 10. KONIEC

Czysty układ. 10. KONIECMoje oczy nie mogły skończyć produkować łez. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, jak mam wyjaśnić całą tą sytuację, by mnie źle nie zrozumiano. Nie chciałam być w tamtym momencie niczyim wrogiem, prócz Stiva oczywiście. Czułam w sobie potrzebę, by przerwać to co może się źle skończyć.
-Nie mogę tak po prostu zniszczyć życia mojej siostrze!- Czułam jego palce coraz mocniej wbijające się w moje ramiona. Próbował zrozumieć to, że mogłam się źle poczuć, ale nie to, że w ciągu kilku sekund nie znając kompletnie nikogo, kazałam mu nie dopuścić do ceremonii.- Jen!- potrząsnął mnie, chcąc wydobyć chociaż odrobinę z tego co siedzi mi w głowie.- O co chodzi!
-Błagam.- mój głos łamał się, -wyjaśnię ci wszystko tylko zrób coś..- Mimo tego, że bałam się, że może mi nie uwierzyć postanowiłam mu wszystko powiedzieć. Nie teraz, nie od razu wszystko.- To on mnie zgwałcił..- Wyrzuciłam to z siebie. Wyplułam z ust jak coś co nigdy nie powinno się w nich znaleźć. Byłam brudna. Moja dusza była aż ciężka od tego, co na niej leżało, a co najważniejsze, bałam się, że przez to co ukrywam, stracę coś cennego.- uwierz mi..- nie wiedziałam jak mam interpretować jego spojrzenie. Było pełne nienawiści ale nie wiem do kogo było kierowane. Do mnie? Mimo, że jeszcze dziś rano mnie całował i szeptał jaka jestem ważna? Do jego szwagra, że okazał się draniem? Puścił mnie w zaczął dreptać swoją ścieżkę przede mną. Jego dłonie mimo że lekko drżały, zaciskał je w pięści. Od czasu do czasu przeczesywał rekami włosy, zastanawiając się co dalej.- Nie odsuwaj się ode mnie..
Zatrzymał się, jakby to co dopiero powiedziałam jakoś miało na niego wpłynąć. Lekko tylko odwrócił głowę, wcale na mnie nie patrząc. Nie miałam pojęcia czy mi uwierzy czy nie. Wiem tylko, że jeżeli on nic nie zdziała, to zrobię z siebie nawet kretynkę, a nie pozwolę by Lola przekreśliła sobie tym przyszłość. Wiem, że zasługuje na więcej niż takiego drania. Najbardziej się boję, że mi w nic nie uwierzą, nie dadzą wyjaśnić a moje starania spełzną na niczym. A ja naprawdę nie mam złych zamiarów. Tylko czy to komuś da do myślenia? Czy ktokolwiek będzie wstanie dać wiarę temu co powiem? Wątpię, ale wierzę, że coś ich tknie, i nie zapomną tego. Wierzę, że mają jakieś wątpliwości do niego i zaświeci im się lampka nad głową.

Patrzyłam jak Richie odchodzi ode mnie. Jak jego dłonie nadal są ściśnięte w szczelne pięści, jak emanowała z niego złość. Obrał kierunek, którym był Kościół. Miałam nadzieję, że postąpi tak jak powinien, jednak gdy przystanął na schodach i odwrócił się, spoglądając w moim kierunku, byłam pewna, że uznał to za jakiś pieprzony żart. Widziałam, mimo że był daleko, jak w jego oczach tliła się nadzieja, że to nie była prawda. Widziałam żal wylewający się stamtąd strumieniami. Straciłam nadzieję, że będzie dobrze, poniosłam wewnętrzną porażkę. W momencie, gdy zniknął za drzwiami budynku, opadłam z sił. Nie widziałam sensu, by tam iść, bo wiem, że skoro on mi nie uwierzył, to nie uwierzy mi nikt. Idąc przed siebie, starałam się nie myśleć jak po raz kolejny źle ulokowałam uczucia. Byłam w kropce. Miałam ochotę zniknąć. Wyjechać. Do nikąd, tam, gdzie nikt mnie nie zna, gdzie mogłabym zacząć wszystko od początku. Właśnie teraz przyszedł ten czas. Nadeszła chwila, która pomoże mi zapomnieć, przeżyć i żyć dalej.
Moje myśli przerwał chaos, który rozgrywał się nieopodal. Przetarłam oczy, na które już ledwo patrzyłam. Opuchnięte od płaczu, przesłonięte wodospadem łez, skutecznie zapobiegały dobrej widoczności. Jednak gdy usłyszałam znajome głosy, wiedziałam co się święci.
-Jen!- Usłyszałam okrzyk ulgi wydobywający się z ust chłopaka.- Musisz..
-Zamknij się!- Przerwała mu Lola. Domyśliłam się, że jest zła, wręcz wściekła, a jej głos tylko mnie w tym utwierdził.- Czy chociaż ty-zwróciła się do mnie i o dziwo starała się mówić, troszkę łagodniejszym głosem- mogłabyś mi powiedzieć co się dzieję?- Mówiąc to nachyliła się w moim kierunku gestykulując rękami.- Co jest takiego ważnego, że w dniu mojego własnego ślubu, - dźwięk jaki z siebie wydawała, stawał się z każdym słowem coraz to mocniejszy i bardziej zdenerwowany- muszę odejść sprzed ołtarza na jakieś pogaduchy? Powariowaliście?- Richard patrzył to na nią to na mnie i czekał aż się cokolwiek wyjaśni. Miał nadzieje, że coś powiem, lecz widząc mój stan, podjął się tego sam.
-Siostra, przepraszam, - złapał ją za ramię, ciągle patrząc na mnie- jest coś co musisz wiedzieć, niczym weźmiesz ten cały ślub.-Mówiąc to przewrócił oczami.
-Niby co do jasnej cholery!?- Jej cierpliwość się kończyła.- Może ona tez jest z nim w ciąży? To chciałeś mi powiedzieć?- Osłupiałam. Moje serce na kilka chwil przestało bić. Na moment poczułam się, jakbym oglądała jakiś porypany serial w telewizji, że ja w tym nie uczestniczę. A co śmieszniejsze, uświadomiłam sobie, że to co powiedziała mogłoby być prawdą.
-O czym Ty mówisz?- Nie wiedziałam o czym ona mówi, czemu snuła takie domysły. Przecież nigdy nie było takiej sytuacji, z której mogła by cokolwiek sobie dopowiedzieć.- Posłuchaj Lola, ja nie chcę byś popełniła błąd..
-Jaki błąd?- Przerwała mi, a w jej oczach widziałam obrzydzenie dla mojej osoby. Miała mnie dość, i z pewnością zdążyła znienawidzić, że zepsułam jej najważniejszy dzień.- Dowiem się czegoś wreszcie czy będę nadal patrzyła na twoją rozmazaną buźkę?- Złe emocje aż buzowały w jej wnętrzu, chociaż nie było tego widać, ja wiedziałam że tak jest. Nigdy nie widziałam nikogo tak na co dzień miłego, kto był oazą spokoju, by nagle zmienił się o 360stopni. Nie podobało mi się to, chociażby na jej stan, a to zachowanie pasowało do niej jak balon do igły.- Jeśli nie, to wybaczcie, wracam tam, gdzie powinnam być.- Już podnosiła poły sukni do góry, by przy powrocie jej nie pobrudzić, gdy pomyślałam, że lepszej okazji nie będzie.
-Stój!- Podniosłam się z ławki, na której siedziałam. Potrzebowałam kopa, by zrobić ten krok. Bałam się i to bardzo. Szukałam wsparcia, jakiegokolwiek, bym mogła poczuć się lepiej i wtedy zauważyłam ciepłe spojrzenie Richiego. Patrzył z taką czułością. Gdy wyciągnął do mnie rękę, byłam pewna, że on mi wierzy, że takim gestem chce mnie wesprzeć na duchu.- Wiem, że możesz mi nie uwierzyć, -podniosłam lekko rękę, by przerwać jej to co zamierzała zrobić. Jej lekko rozwarte usta złączyły się, a ja stwierdziłam że mogę kontynuować.- Zepsułam Ci coś, czego nie powinnam. Jednak mam powód.- ścisnęłam mocniej dłoń chłopaka, by odnaleźć więcej siły na to wyznanie.- Stive nie jest Ciebie wart.
-Zamknij pysk dziwko!- Nie wiadomo skąd, obok pojawił się główny bohater naszej rozmowy. Zrobiło mi się słabo, jednak gdy zorientowałam się, że uścisk na mojej ręce słabnie, próbowałam powstrzymać wszelkimi siłami mojego faceta przed popełnieniem jakiegoś głupstwa.- No co, szwagierek? Jesteś aż tak słaby, że panienka zdołała Cię przytrzymać?- Pod dłońmi czułam jak jego mięśnie się napinają, jak walczy ze sobą, by mnie nie odsunąć i przywalić temu kretynowi. Patrzyłam w jego oczy, jak z każdą chwilą ciemniały, a w wyobraźni widziałam mocno zaciśnięte, przygotowane do ataku pięści.
-Możesz się przymknąć?- Lola Wymierzyła mu wściekłe spojrzenie. Miała dość, chciała to wyjaśnić i mieć już to z głowy.- Co miałaś na myśli?- Zwróciła się teraz w moją stronę i z lekko przechyloną głową, oczekiwała aż skończę swoją wypowiedź.
-On.. On mnie zgwałcił..- Na samo wspomnienie tego wieczoru poczułam się słaba, ale nie miałam zamiaru się poddać.
-Kłamie suka!- Już nie miałam możliwości zapobiec temu co się wydarzyło potem. Richie jak strzała wystrzelił w jego kierunku. Tamten nie zdążył się zorientować co się stało a już leżał na ziemi. Klęcząc na jednym kolanie raz po raz dawał ciosy z prawej ręki. Nie byłam wstanie ruszyć się z miejsca, przerwać ten samosąd. Cieszyłam się, że tak zareagował, że stanął w mojej obronie. Dopiero widząc jak siostra próbuje go odciągnąć, zareagowałam i starałam się jej pomóc.- I co to wszystko?- Wysyczał w jego kierunku, prowokując do kolejnego ataku. Zaśmiał się widząc przy nadgarstku krew, po przetarciu dłonią okolic ust. Nie było mi go żal, nawet w tym stanie, gdzie krew ciekła mu z nosa i kącika warg.- Słońce, - zwrócił się do narzeczonej- To jakaś bujda, nie słuchaj tej wariatki..
-Posłuchaj mnie.- Zwróciłam się, nie marnując czasu. Widziałam jak na niego patrzyła, jak mu współczuła i wzrokowo przepraszała za zachowanie brata. Byłam pewna, że nie wierzy mi, a jemu. –Spotykałam się z nim, niczym poznałam twojego brata.- Mimo tego że nie patrzyłam w tamtym kierunku, czułam zdezorientowane spojrzenie Richarda. Trzymałam jego dłoń mocno, by nawet na chwilę się nie odsunął.- Nie wiedziałam, że będzie miał dziecko, że ma ciebie.- Nie zważałam na za protesty tego skurwiela, który wstawał powoli z ziemi. Starałam się, by Lola patrzyła na mnie, skupiła się na moich słowach, a nie na obecności ”ukochanego”.- Nasza znajomość nie polegała na pójściu na kawę czy kina. My się spotykaliśmy głównie dla przyjemności.- Wypowiadając te ostatnie słowa, zraniłam człowieka. Odwróciłam się i patrzyłam jak nasze dłonie rozchodzą się w przeciwne strony. Nie musiałam patrzeć w jego stronę, a już wiedziałam że zrezygnował, nie bardzo wiedząc co się dzieje. Dla niego było jasne. Sama się pisałam na seks. Byłam laską na zawołanie. O Matulu, czy to naprawdę aż tak wygląda?
-I co?- Patrzyła na mnie, jakby ją to nie obchodziło.- Sama chciałaś, a teraz nie mów, że cię zgwałcił.- Moje oczy zrobiły się jak pięciozłotówki. Ona go jeszcze broni?
-To nie tak!- Chciałam się bronić. Przecież nie chciałam w oczach chłopaka, w którym się zakochałam być postrzegana jako panna lekkich obyczajów czy coś w tym stylu.- To miał być taki związek bez zobowiązań. Kilka razy w miesiącu, gdy zajdzie nam taka potrzeba. Ale gdy poznałam kogoś innego, - spojrzałam teraz w jego oczy, przepełnione bólem i rezygnacją- zakończyłam to. Przynajmniej próbowałam, bo było ciężko. Nie dawał mi spokoju, ciągle dzwonił i pisał.. Miałam dość.- Ręce nadal mi się lekko trzęsły. Miałam gwarancję, że wyglądam żałośnie. W pięknym stroju, rozmazana na twarzy z ciągle cieknącymi po policzkach łzami.- Tego dnia, mieliśmy się spotkać, pamiętasz?- To pytanie skierowałam chodzącego w kółko Richarda. Przystanął i z założonymi rękoma na piersi patrzył na mnie obojętnym wzrokiem.- Od południa się dobijał, wrzeszczał, a jak na złość, nie było nawet sąsiadów!
-W końcu mu otworzyłaś..- jego beznamiętny ton spowodował, że w moje serce wbiło się miliony Igiel, dając mi niewyobrażalny ból.
-Nie!- nie miały dla mnie znaczenia obecność kilkunastu zainteresowanych par oczu, ciągle obserwujących niecodzienną sytuację. Nie przejmowałam się tym jak wyglądam. Miałam tylko nadzieję, że Go nie stracę.- Kiedyś dałam mu klucze, tak ot dla zabawy.- Podciągnęłam nosem, by złapać w płuca nową dawkę tlenu.- Wtedy o tym zapomniałam a on to wykorzystał.- Przerwałam na moment zamykając powieki, powstrzymując kolejną lawinę łez.- Gdy się mu przeciwstawiałam, nie chciałam dać za wygraną, związał mnie i wykorzystał.- Ukryłam twarz w dłoniach i odczekałam chwilkę.- Powiedziałam wszystko co miałam w planie.- Popatrzyłam teraz po kolei na każdego z nich, chwilę dłużej wpatrując się w osobę, dla której przepadłam.- Nie chciałam, byś wyszła za mąż za tego..-miałam ochotę splunąć w jego stronę, jednak w ostatniej chwili się powstrzymałam- drania. Jeżeli mu wybaczysz, będę pod wrażeniem, że nie lękasz się tego co cię czeka. Musiałam ci pokazać, że nie jest święty, a zarówno Ty jak i Twoje dziecko zasługujecie na lepsze życie.- Nie miałam nic więcej do powiedzenia.  
Nie odwracając się za siebie, zaczęłam kierować się do domu. Nie wiedziałam jak się dalej potoczy to co zepsułam. Nie chciałam tego wiedzieć. Najbardziej miałam żal do faceta, z którym wiązałam nadzieje. Nie uwierzył mi. Dał się podpuścić i nie znając całej historii a tylko jej część, zrezygnował. Zostawił mnie bez słowa, nie pozwolił sobie niczego wyjaśnić. Nie potrafiłam a nawet nie miałam na tyle czasu i energii a może nawet i motywacji, by przekonać go do siebie. Powiedziałam im to co uważałam za stosowne i odpowiednie nie zagłębiając się bardziej w szczegóły bo i po co? Nie chciałam się bardziej pogrążyć w ich oczach. Ale przecież czy to naprawdę cos złego taki związek? Przecież teraz co trzecia para tak się zachowuje. Nie od razu rodzi się miłość, nie od razu mamy to co chcemy. Jest dwudziesty pierwszy wiek i to teraz jest normalne. Chociaż nie w tym przypadku..

*

Cisza. Od ponad dwóch tygodni nie zmieniło się nic co mogło by wpłynąć na moją decyzję. Nie miałam żadnych wieści od Richarda. Nie próbował się ze mną skontaktować a ja nie miałam odwagi by zrobić to jako pierwsza. Wstydziłam się, bałam odrzucenia i tego co mógł mi powiedzieć. Stwierdziłam, że tak miało być. Po raz kolejny życie mocno kopnęło mnie w dupę, a ja nie chce tego znowu. Postanowiłam wyjechać do Anglii zacząć wszystko od nowa. Z właścicielem mieszkania załatwiłam już wszystkie niezbędne dokumenty, które podpisałam. Wypowiedzenie zaniosłam wczoraj do restauracji i ledwo co to zrobiłam, dostałam niezły opieprz. Wszystkie dziewczyny łącznie z moim szefem, bardzo żałowali i próbowali wpłynąć jeszcze na moją decyzję. Fakt, że przez ten rok bardzo się z żyliśmy i przywiązaliśmy do siebie, miało znaczenie ale nic już nie zmienię. Miałam wrażenie, że to była dla mnie szansa, by zapomnieć o przeszłości, zakopać przykre wspomnienia. Bilet kupiłam na jutrzejszy lot, z czego jestem bardzo zadowolona, iż nie byłam nastawiona, że będzie jeszcze dostępne jakieś miejsce. Spakowana, otworzyłam czerwone wino i usiadłam przed telewizorem, by spędzić w tych czterech kątach ostatnie godziny..

**

-Proszę zapiąć pasy, za kilka chwil zaczniemy lądowanie.- Do moich uszu, dotarły słowa stewardesy, skutecznie przerywając mi błogi sen. Nawet nie wiem kiedy minął ten lot, i to chodziło. Spoglądnęłam za okno, odsuwając przy tym kotarę, którą posłużyłam się zaraz po zajęciu swojego miejsca. Lekkie chmurki przysłaniały widoczność a co najważniejsze promienie słońca, które dawały od siebie maksymalnie dużo ciepła. Delikatne turbulencje, będące nieodstępną częścią każdego lotu dały mi znać, że właśnie zacznie się moje nowe życie. Życie w miejscu gdzie nikt mnie nie zna, nie osądzi, nie pała do mnie nienawiścią. Liczyłam w duchu na dobry start w pracy, mimo tego, że jakimś cudem dostałam ją przy pomocy Marc'a. Byłam mu wdzięczna za pomoc i prosiłam o dyskrecje, co do miejsca mojego pobytu. Zacisnęłam mocniej dłonie na podłokietnikach, może nie ze strachu przed jakimś mocniejszym uderzeniem a z nerwów przed tym co nie czeka. Nie wiem jak sobie ze wszystkim teraz poradzę. Po chwili gdy się ustabilizował ruch, odpięlam pasy i zabierając ze sobą mój podręczny bagaż, udałam się na schodki prowadzące na zewnątrz. Omijałam grupki ludzi czule się witających, zachodzących się płaczem ze szczęścia, a ja, bez najmniejszego entuzjazmu, wertowałam wzrokowo taśmę z walizami. Szukając swojego bagażu miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Postanowiłam to zignorowac, bo i po co miałam sobie zaprzątać czymkolwiek glowę? Lotnisko małe choć przytulne, robiło na mnie dobre wrażenie. Nie chciałam się dużo rozglądać, bo nie było taakiej potrzeby, skoro będę tu częstym gościem. Pognałam na postoj taksówek. Stąd, to znaczy z Birmingham mialam nie daleko do domu. Conventry leży ok 20 kilometrów od miejsca gdzie wylądowałam, i mimo, że moje miasteczko ma swoje lotnisko, nie żałowałam, że nie miałam tam bezpośredniego kursu.  
Na parkingu przed samochodem, doznałam szoku. Stanęłam jak wryta.Jak to możliwe, że On tu jest? Ktoś mnie musiał zdradzić..
-Co tutaj robisz? - zapytałam prosto, nie siląc się nawet na jakiekolwiek przywitanie.- Mark Ci powiedział gdzie jestem?
-To nie ważne kto. - Patrzył na mnie, a we mnie budziła się tęsknota szczelnie skrywana za jego osobą.- Przepraszam, że zachowałem się nie tak jak powinienem. Bardzo tego żałuję.- W jego oczach widziałam skruchę, a ja mimo moich postanowień, nie potrafiłam się na niego złościć. Nie chciałam go usprawiedliwiać, ale po części rozumialam go, i domyślałam się, co czuł po moim wyznaniu.- Wiem, że nie tak powinno to wyglądać ale Chcę być z tobą i nawet jeśli mnie teraz odrzucisz, wiedz, że nie odpuszczę i będę walczył.- Nie mialam pojęcia co zrobić. Przecież miałam zacząć nowy etap, beż żadnych elementów z przeszłości, ale czy miłość nie powinna pozostać przy mnie? Mój lekki uśmiech zdradzil moje myśli i już po chwili byłam zamknięta w jego ramionach. Wciągając jego zapach już snułam plany, jakie mi wyobraźnia podpowiadała, w jaki sposób będziemy się dzisiaj kochać...  

__________

Cześć! Przepraszam za zwłokę, ale mam dobre wytłumaczenie. Wychodziłam za mąż i nie mogłam znaleść czasu by cokolwiek napisać. Ta część jest nieco dłuższa ale nie ma w niej nic z erotyki, za co przepraszam. Kolejne historie (jednorazowe) będą już dodawane częściej. Pozdrawiam, Meggi.

Meggi

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 3476 słów i 18260 znaków.

9 komentarzy

 
  • Użytkownik czytelniczka

    w takim razie czekam na jakąś kolejną część ;)

    1 paź 2014

  • Użytkownik Meggi

    Dziekuje!

    25 wrz 2014

  • Użytkownik gabi

    Warto bylo Tyle Czekac! Boska Czesc!

    24 wrz 2014

  • Użytkownik Meggi

    Ciesze sie ze zaskoczylam ;) o to chodzilo by nie bylo przewidywalne..

    24 wrz 2014

  • Użytkownik Alexa

    No i dobrze, że Rich :D Chociaż na początku głosowałam na... no tego pierwszego xd (kurde zawsze zapominam jak ma ma imię, a jestem zbyt leniwa by to sprawdzić xD) Szkoda tylko, że zrobiłaś z niego takiego dupka ;.; Przecież na początku było z nim wszystko idealnie a na końcu zwrot akcji :C No szkoda, ale dobrze że historia ma miłe zakończenie dla głównej bohaterki :)

    24 wrz 2014

  • Użytkownik Meggi

    Tak. Chociaz.. kto wie czy nie napisze kolejnej czesci?
    Kiedys..

    24 wrz 2014

  • Użytkownik czytelniczka

    czyli jednak Rich..

    24 wrz 2014

  • Użytkownik Meggi

    Dziekuje cam!

    24 wrz 2014

  • Użytkownik Cam

    No to Meggi gratulacje co do ślubu :) co do opowiadania szkoda, że to już koniec :)

    23 wrz 2014