Czysty układ. 9.

Czysty układ. 9.Wreszcie coś zaczynało mi się układać. Przestałam zadręczać się przeszłością, starałam się nie myśleć wstecz. A jeżeli tylko wpadałam w jakieś otępienie z tego powodu, zaraz zdarzało się coś, dzięki czemu zmartwienia znikały jak po zdmuchnięciu zapałki. I chociaż dym się jeszcze ulatniał, to wyrzucałam to za siebie. Co się stało to się nie odstanie. Być może ja to musiałam przeżyć, by dowiedzieć się, że to nie było mi pisane. Każdy popełnia błędy i na ich bazie się uczy, więc może teraz moja kolej. Wiem, że drugi raz nie wejdę do tej samej rzeki, mimo, że chciało by się zbudować tamę, by chociaż na moment zatrzymać jej bieg, i spotkać się znowu. Ale wiem, że to bez sensu. Zresztą, nie chcę. Teraz jest mi wyśmienicie. Spokój, którego bardzo potrzebowałam i zainteresowania z drugiej strony. Banalne, wiadomo. Ale każdy, nawet zagorzały kawaler, będzie tego potrzebował. Na każdego przyjdzie czas. Nawet i pod koniec życia.  

Teraz leżąc po upojnej nocy, marzę, by nic się już więcej nie zmieniło. Uwielbiam takie chwile, gdzie wiem, że nawet taki seks, najzwyklejszy, da mi tyle szczęścia. Każdy dotyk, wprawia mnie w obłęd. Minimalne muśnięcie dłoni, nie budzi we mnie odrazy, a rosnące pożądanie. To wszystko o czym marzyłam ziściło się, a ja się z tego powodu cieszę.
-No obudziła się panienka.- Aksamity głos, który wydobył się z ust, przystojnego osobnika wyrwał mnie z rozmyślań.- Śniadanie jest już na stole od pół godziny.- Nie odzywałam się. Jedynie to ciągle patrzyłam na jego seksowne ciało. Jak z włosów, które nieudolnie przeciera ręcznikiem, kilka kropel kapie na jego ramię, jak spływa po tym umięśnionym ciele. Jak z pod przepasanego ręcznika wokół bioder wystaje fragment wygolonego do perfekcji intymnego miejsca. – Nie patrz tak na mnie, jak byś właśnie o czymś myślała..- Uniosłam jedną brew do góry i przygryzłam prowokująco wargę. Patrzyłam w jego oczy i widziałam jak się zmaga sam ze sobą. Jak wodzi palącym z pożądania wzrokiem po moim odsłaniającym się powoli ciele.- Jen, błagam, nie dręcz mnie.- Starał się mówić dosadnie, ale nie bardzo mu to wychodziło. Jego podniecenie było coraz bardziej widoczne pod ręcznikiem, a ja napawałam się tym widokiem, czując mrowienie między udami.- Mała..
Do południa dzień minął jak strzała. Najpierw śniadanie, późne, rzecz jasna a po nim wzięłam długą relaksującą kąpiel. Richard zadbał o to, by było miło a napięcie spadło ze mnie jak kamień zaraz po zrzuceniu z siebie śliskiego szlafroczka. Miał rację, że Ogromna wanna wypełniona po brzegi pachnącą pianą z dodatkiem kilku płatków róż, podziała na mnie kojąco. Tyle tylko, że czułam się odprężona. Moje ciało nie potrzebowało uwolnienia, ale mimo to, sprawił mi tym przyjemność. Cieszyłam się, że podjęłam odpowiednia decyzję w kwestii przełamania lodów i poszłam z nim do łóżka. Był delikatny, nawet za bardzo. Bał się mnie dotykać, jakby owładnął go strach przed zrobieniem mi krzywdy. Byłam mu wdzięczna, że był ostrożny, nie robił wszystkiego na siłę, a stopniowo przełamywał opór. Czy on naprawdę się we mnie zakochał?
Wieczorem chcieliśmy wyjść z domu. Padło na spacer, więc już po kilku chwilach oboje byliśmy gotowi do wyjścia. Postanowiłam nie ubierać na siebie zbyt dużo, ponieważ pora roku jest dość obfita i daje od siebie ile tylko może. Postawiłam na zwiewną sukienkę do kolan i baleriny, a na ręce zarzuciłam cienki sweterek. Richie za to miał na sobie jak zwykle koszulę, z tym wyjątkiem, że był to bardziej sportowy styl. Nawet w tym przypadku wyglądał zabójczo i z pewnością wystarczyło by jedno spojrzenie, jeden ruch a wokół niego pojawił by się tłum szalejących na jego punkcie lasek, błagających o najmniejszą uwagę. Byłam dumna, idąc z nim pod rękę. Szłam z podniesioną głową niczym lew, starając się pokazać, że to ja jestem góra, bo to właśnie mnie wybrał, by w ten właśnie sposób spędzać czas. Skręciliśmy w głąb parku, gdzie praktycznie nie było można spotkać już nikogo. Spojrzałam pytająco chłopaka, lecz on tylko się tajemniczo uśmiechnął i podążał dalej. Byłam ciekawa co wymyślił, jednak wolałam nie pytać, bo miałam pewność, że nie uzyskam żadnej odpowiedzi. W pewnej chwili, zeszliśmy ze ścieżki i zrobiliśmy kilka kroków w prawo, lewo, aż wreszcie tracąc rachubę, doszliśmy do celu. Miejsce było cudowne. Wiedziałam, że przez park przepływa rzeka, ale nie miałam pojęcia, że znajdują się tutaj takie miejsca jak to. Wszystko na około było obrośnięte krzewami, co poniekąd wyjaśniło mi dlaczego nikt tu nie przebywa. Z reguły jak ktoś czegoś nie widzi, to twierdzi, że to coś nie istnieje. Zielony trawnik na niewielki wzgórzu był przystrzyżony, więc ktoś tu musi zaglądać. Zachodzące słońce odbijało się od ruchomej tafli wody, mieniąc się we wszystkich kolorach tęczy tworząc niesamowitą poświatę. Cały urok tego miasta znajdował się w tym właśnie miejscu, gdzie nie słychać już ptaków, które zasypiają w swoich gniazdach, pusząc się na kulkę. Tu Nie dochodzą odgłosy zgiełku ulicznego, lecz słychać jedynie szum wody i czasem chlapnięcie, gdy ryba podskoczy. Stałam tam taka zauroczona. Oczarowana tym pięknem, prostotą, którą zwykle można odnaleźć w zakamarkach małych miejscowości oddalonych od wielkich miast. Richard podszedł i Objął mnie w pasie, przytulając się do pleców.  
-Tu jest na prawdę pięknie.- Czułam się jak w jakimś filmie romantycznym, gdzie chłopak próbując zdobyć dziewczynę, pogrywa takimi sposobami. Jednak byłam pewna, że tu chodziło o coś innego. O zyskanie pewnego zaufania, o potwierdzenie tego, że mu na mnie zależy i chce mi pomóc w zapomnieniu.- Skąd znasz to miejsce?- Zapytałam, ciekawa czy wcześniej zabierał tu kogoś innego.
- Kiedyś mój kolega na żarty wyrzucił mi telefon w krzaki.- Położył głowę na moim ramieniu, przyciągając mnie do siebie bliżej.- Szukając go, natrafiłem na ten krajobraz.- Patrzyliśmy oboje, jak słońce jest coraz niżej, chowając się za horyzont.- Nikomu się nie przyznałem, że o nim wiem. Dopiero Tobie. Dzisiaj.
Odwróciłam się na pięcie i spojrzałam na jego przymrużone spojrzenie. Wyglądał tak męsko. Patrzył na mnie z pod tych długich ciemnych rzęs, pochłaniając nimi każdy szczegół mojej twarzy. Jego kilkudniowy zarost był dla mnie jak afrodyzjak. Uwielbiałam czuć jak mnie nią lekko drapie po ciele. Dostarcza mi w ten sposób tyle przyjemności. Zerknęłam w stronę jego ust, które były lekko rozchylone, jakby czekały, wręcz prosiły o zbliżenie. Przełknęłam ślinę, czując suchość w ustach. Przysunęłam się bliżej pragnąc jak najszybciej skosztować tego, co skrywają. Opuściłam swoje wargi na jego, delikatnie nimi muskając. Były takie aksamitne, takie delikatne, że mój apetyt rósł w miarę jedzenia. Wciągnęłam powietrze do płuc a moje ręce oplotłam wokół jego szyi zagłębiając palce w gęstych włosach. Po chwili pocałunek w momencie stał się bardziej pikantny a nasze języki niemal że zaczęły się plątać. Jego dłonie rozcierały moje plecy, niepewnie schodząc w dół po kręgosłupie. Gdy dotarły do pośladków, jego palce zacisnęły się na każdym z nich. Z mojego gardła wydobyło się westchnienie, oczekując tego od dawna. Chłopak opuścił nas na zimną już ziemię. Leżałam na nim delikatnie podpierając się rekami, by móc w każdej chwili zmienić pozycję. Nogi ustawiłam tak, by jego dolna partia ciała, od pasa w dół znalazła się pode mną. Sama jego obecność, zapach działał na mnie jak płachta na byka. Nie zaprotestowałam, kiedy wolnymi ruchami w końcu dotarł pod materiał sukienki. Lekko, szorstkimi opuszkami palców wędrował po mojej nagiej skórze. Jeździł w górę i w dół, a ja co raz to bardziej wyczuwałam jego podniecenie w okolicach brzucha. Całowaliśmy się wolniej, dotykaliśmy się, poznawaliśmy nasze ciała na nowo. Podczas pocałunków Richie patrzył na moją twarz, szukając choć odrobiny wahania, bądź cokolwiek, co mogło by mu pomóc w rozpoznaniu uczuć do niego. Uniosłam się, ciągle siedząc na nim okrakiem. Sukienka podniosła się na tyle, że klamra od paska dotykała mnie przez majteczki. Zimny metal przeszywał mnie do głębi. Sięgnęłam do jego koszuli i każdy guzik rozpinałam i odsłaniałam kolejne partie tego apetycznego ciała. Patrzył na mnie, jak bym tylko ja istniała, a w jego oczach widziałam odbicie kobiety, którą pożądał. Gładziłam jego tors, rozkoszując się każdym wyrzeźbionym mięśniem, każdym włoskiem otaczającym jego brodawki. Niczym sięgnęłam do jego rozporka, bałam się, że ktoś może nas tu nakryć. Podglądać, ale te myśli zupełnie wyleciały mi z głowy dzięki sprawnemu ściągnięciu ze mnie sukienki. Nie myślałam już o niczym innym jak o zatraceniu się w nim. Pragnęłam kochać się z nim tu, natychmiast. Rozsunęłam rozporek nabrzmiały do granic możliwości i gdybym się przyjrzała, to mogłabym przysiąc, że nici przy nim pękały w szwach. Wzięłam go do ręki i rozcierałam sprawdzając czy jest już wystarczająco gotowy. Zeszłam z niego i pochyliłam się nad tym okazem. Najpierw delikatnie ściągnęłam kapturek by mogła mi się ukazać soczysta główka. Nie czekałam dłużej. Miałam ochotę wziąć go głęboko w usta, dając przy tym rozkosz mojemu facetowi. Językiem zataczałam delikatnie kółeczka wokół delikatnego rozcięcia na jego czubku. Zlizywałam każdą kroplę, która zdążyła się już pojawić. Złapałam dłonią u jego nasady i zaczęłam nią ruszać dostosowując je do ruchów głową. Poruszałam ustami w górę i w dół, coraz szybciej, od czasu do czasu zwalniając, by zaraz znów przyśpieszyć. Gdy zaczęłam ssać jego twardziela, wiedziałam, że długo nie wytrzyma. Zwinnym ruchem podciągnął mnie do góry i ułożył na starannie rozłożonej na trawie koszuli. Sam rozpiął mi stanik, uwalniając z niego spragnione dotyku piersi. Rzucił go na bok i pochylając się, zaczął językiem kosztować moją skórę. Całował całą drogę od ucha po szyję i dochodząc do piersi. Złapał je obie w ręce i przyglądał się raz jednej i zerkając na drugą, zastanawiając się od której zacząć. Trwało to może ze dwie sekundy, a wydawało mi się wiecznością. Oczekiwałam na każda pieszczotę i potrzebowałam spełnienia. Jego usta zacisnęły się po kolei na każdym sutku. Lizał je, ssał i przygryzał doprowadzając mnie na skraj przepaści. Wiłam się pod nim niczym lwica, próbująca wyrwać się z zamknięcia. Jęczałam coraz głośniej a do moich uszu nie docierało nic. Jakby wszystko wokół zamarło, a w mej głowie słyszałam jedynie przyśpieszone bicie serca. Po moim ciele jeden po drugim przechodziły fale prądu, a lekki wiaterek, odwiedzający każdy zakątek parku, muskał moje zwilżone nabrzmiałe sutki wywołując na całym ciele gęsia skórkę. Ale apogeum osiągnęłam w momencie, gdy jego usta dotknęły mojego wrażliwego guziczka. Wtedy już przestałam panować nad emocjami. Krzyki były coraz głośniejsze, ale miałam gdzieś, że ktoś może usłyszeć. Jego palce sprawdzały wejście do mojej groty, wsuwając się kawałek po kawałku do środka.. Po kilku ruchach wyciągnął palce unosząc je do góry i pokazując jak świecą się od mojego śluzu. Złapałam głębszy oddech i przejęłam inicjatywę. Obróciłam nas tak, że znów znalazł się w pozycji leżącej a ja pochylając się nad nim szukałam jego ust. Złapałam dłonią penisa i naprowadziłam go na moją szparkę. Wstrzymałam oddech opuszczając się na tego olbrzyma, bojąc się, że rozerwie mnie od środka, mimo, że już wcześniej nic takiego się nie zdarzyło. Rozciągał moją pochwę, a ona pochłaniała go w całości. Czułam w środku każdą żyłkę otaczającą jego członka. Każdy mięsień otulał go jak pierzynką. Z mojego gardła wydobyło się westchnienie ulgi gdy wszedł cały. Richard Złapał mnie za biodra i uniósł troszkę do góry. Wbijał się we mnie unosząc pośladki do góry najpierw powoli, z czasem nadając coraz szybsze tempo. Wreszcie zaczęłam sama nabijać się na niego doprowadzając nas na szczyt. Gorąco jakie oblewało nasze ciała, było nie do wytrzymania. Wokół nas unosił się zapach dzikiego seksu, a skóra błyszczała w blasku księżyca zroszona potem.. Sapanie nie miało końca, a my traciliśmy panowanie nad ciałami. Czułam narastające ciśnienie w moim wnętrzu. W chwili gdy Chłopak złapał mnie za piersi skaczące niczym piłeczki, Widoczność przesłoniła mi biała, gęsta mgła. Znajdowałam się u bram nieba i chciałam tam pozostać jak najdłużej. Pochwa kurczowo zaciskała się na penisie przyjmując w głąb każdą kroplę słonego nektaru.. Poczułam lekkie drgawki, dochodzące z ciała chłopaka. Osiągnął cel swojej podróży krzycząc moje imię. Jego oczy były szczelnie zamknięte a pięści zaciśnięte. Byłam pewna, że przechodzi to równie mocno jak ja przed chwilą. Serce waliło mi tak mocno, jakby za sekundę miało wyskoczyć z klatki piersiowej. Ciężko było mi złapać i uspokoić oddech, a w dodatku w moim gardle aż piszczało z braku nawilżenia. Niemiłosiernie chciało mi się pić, ale wiedziałam, że teraz nie przyniosę sobie w żaden sposób ulgi. Chwilkę później leżałam, pociągnięta w dół przez faceta. Byłam pewna, że po jego gorącej skórze właśnie spływa jego pyszny sok zmieszany z moim…

*

-Skarbie pośpiesz się.-Ponaglałam go, bo już byliśmy praktycznie spóźnieni. Nie chciałam pojawić się na końcu i być w centrum uwagi. Nie lubiłam tego. –Powinniśmy już wyjść!- Stałam przy drzwiach trzymając już jakiś czas za klamkę. Co chwile zerkałam na wiszące przy wejściu lustro. Było perfekcyjnie. Sukienka koloru brzoskwiniowego pięknie podkreślała moją lekko opaloną skórę, a dekolt uwydatniał mój największy atut. Z powodu ciepła panującego na zewnątrz nie ubierałam pończoch, lecz same szpilki, cudnie komponujące się do całości. Włosy lekko pofalowałam, ponieważ nie lubiłam mieć tony lakieru we włosach, tylko po to by przez całą noc nie naruszył się ani jeden kosmyk.- Już?- Krzyknęłam już zniecierpliwiona. A podobno to kobiety są zawsze niewyrobione.
-Tak tak. Już idziemy!- Wyszedł z łazienki ubrany w ciemno granatowy garnitur, dopasowany do jego sylwetki. Patrząc na niego, aż czułam nadmierną produkcje śliny w ustach. Aby się nie rozpraszać, odwróciłam się i wyszliśmy z mieszkania. Przed wejściem do Kościoła miałam dziwne przeczucie. Byłam zestresowana i taka jakbym czegoś się bała. Może obawiałam się tylko przed spotkaniem i poznaniem kilku osób z jego rodziny? Słysząc grany marsz, weszliśmy do środka. Nie rozglądając się, zajęliśmy miejsce. Już po chwili zaczęłam żałować, że tu przyszłam. Gdy tylko ujrzałam Pana Młodego, serce mi przestało bić. Jego oczy skupiły się na mojej osobie, a ja czułam jak się duszę, jak nie mogę złapać powietrza. Siedzący obok Richie, w momencie zauważył, że coś jest nie tak. Złapał mnie za rękę i wyprowadził na zewnątrz. Mijając po drodze Pannę Młodą rozpoznałam, zawsze uśmiechniętą Lolę. Teraz wszystko do mnie doszło. Do moich oczu zaczęły napływać łzy. Nie wiedziałam co zrobić, czy mam zatrzymać ta dziewczynę i zapobiec temu. Nie zasługuje na to by cierpieć przy jego boku.
-Jen.-Brat najważniejszej osoby w tym dniu, próbował wyciągnąć ze mnie jaką kol wiek informację.- Co się dzieje?- Nie mogłam wydusić ani słowa. Tępo wpatrywałam się w wystraszone oczy chłopaka.- Cała się trzęsiesz!
-Rich..- szepnęłam resztkami tchu.-Nie dopuść do tego ślubu. Błagam..

__

Cześć! Przepraszam, że tak długo czekacie na części, ale nie mam kiedy pisać! :( Naprawdę staram się jakoś zagospodarować troszkę czasu, lecz jedynie zdążę zapisać kilka zdań i już muszę lecieć. Nie wiem kiedy będzie kolejna i zarazem ostatnia część tej serii, ale postaram się coś wyskrobać w niedzielę.  

Oczywiście Zapraszam do pozostawiania opinii:)
pozdrawiam gorąco! Meggi

Meggi

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 3126 słów i 16612 znaków.

7 komentarzy

 
  • Użytkownik Meggi

    W tym tygodniu sie pojawi

    23 wrz 2014

  • Użytkownik noba

    Kiedy nastepna czesc? ;>

    22 wrz 2014

  • Użytkownik gabi

    Pisz szybkoo! ;)

    15 wrz 2014

  • Użytkownik Tuśka

    Zaglądam tu codziennie i nie mogę się doczekać :-)

    10 wrz 2014

  • Użytkownik lula

    nie moge doczekac sie kolejnej czesci

    5 wrz 2014

  • Użytkownik Meggi

    Sama jeszcze nie wiem jak to zakoncze, bo mam zbyt duzo ponyslow. Moglabym  ciagnac jeszcze to opowiadanie, ale postanowilam wczesniej skonczyc i nie torturowac was czekaniem ;)

    5 wrz 2014

  • Użytkownik czytelniczka

    cholernie ciekawa jestem następnej (szkoda że ostatniej) część..co się wydarzy i jak to się potoczy...

    4 wrz 2014