Zgubione marzenia cz. 6

Zgubione marzenia cz. 6Ada wpatrywała się w wiadomość od nieznanej osoby, czując jak szalenie mocno bije jej serce. Oddychała głęboko, jakby ktoś odbierał jej resztki sił i powietrza. Momentami kręciło jej się w głowie. Myślała, że dostanie zawału. Próbowała zmusić swój mózg do myślenia, by mieć jakikolwiek trop, jakąś podpowiedź, lecz nie wiedziała, kto mógł to napisać. Nie była w stanie wytworzyć żadnych potrzebnych informacji. W głowie ciągle miała tylko to jedno zdanie: „Nie pisz do Marcina. On ci nie pomoże.” Nagle dostała zaćmienia umysłu. Jeszcze kilka minut temu miała ochotę zabić tego człowieka, a teraz drżała, widząc tę krótką wiadomość. Beznadziejny, nieoryginalny dźwięk dostarczonej wiadomości wciąż dźwięczał w jej głowie.  
    Minęło dziesięć minut. Ani rozmówca, ani nadawca nie napisali do siebie żadnego słowa. Choćby jednego. Być może to pomogłoby rudowłosej dziewczynie w znalezieniu tej osoby. Jej ciało przeszyły nieprzyjemne, zimne dreszcze, gdy pomyślała, że być może w ogóle tego kogoś nie zna, nigdy go nie widziała, nie słyszała o jego istnieniu. Co chwila powtarzała sprawdzoną metodę na uspokojenie, która przedawkowana, przestała działać. Wdech-wydech. A niech to!  
    Dwudziestoośmiolatka drżącymi rękoma powoli wybrała numer do narzeczonego. Już miała się połączyć, gdy nagle… zadzwonił dzwonek do drzwi. Serce podskoczyło jej do gardła. Modliła się o kolejne sekundy życia. Na nogach jak z waty podeszła do drzwi… Odetchnęła z ulgą, gdy zobaczyła, kto przyszedł.
-Ada!- zawołała Eliza z tym swoim czarującym uśmiechem. Dziewczyna miała zęby, jak te panie z reklam- lśniące, białe, zdrowe i piękne. Do pozazdroszczenia.- Trochę się ochłodziło.- stwierdziła, zdejmując szybko skórzaną, starą kurtkę i płaskie buty. Eliza nigdy nie przywiązywała uwagi do ubioru. Rzadko wymieniała garderobę.  
-Co cię sprowadza?- Ada próbowała ukryć strach, zmuszając się do uśmiechu i opanowując drżenie rąk.  
-Jak to? Chciałam się dowiedzieć, co u was. Marcin w domu?- spytała podekscytowana, głodna newsów tygodnia.  
-Nie. Jest w pracy- odparła beznamiętnym tonem, głośno przełykając ślinę. Zaprosiła przyjaciółkę do salonu. Eliza przeczesała krótkie blond włosy i usiadła przy stole.  
-Muszę pójść do fryzjera z tymi pasemkami- zaczęła przyglądać się uważniej swoim różowo-białym włosom.- Nic nie pomaga. A to wszystko przez tę pogodę! I wieje, i pada, i praży. Patrz, co ja mam na głowie!
    Ada w totalnym milczeniu słuchała przyjaciółki, nie przestając myśleć o tajemniczych wiadomościach. Ani trochę się nie uspokoiła. Może poczuła się troszkę pewniej, gdy wiedziała, że nie jest sama w domu. Ale… tylko ciut lepiej.  
    Dwudziestoośmiolatka postawiła na stole dwa kubki gorącej herbaty i kilka rodzajów ciasta.  
-Och, a cóż to za gospodyni?- zażartowała Eliza, patrząc na Adę znad okularów o ładnych, czarnych oprawkach. Dziewczyna nie odpowiedziała.- Co ci jest?- blondynka zauważyła, że coś jest nie tak z jej przyjaciółką.
-Nie wiem… Eliza, nie wiem…- jęknęła bezsilnie rudowłosa dziewczyna, powoli siadając na krześle. Przetarła oczy i sięgnęła po telefon. Pokazała jej wiadomość.  
-Kto to jest?- spytała dziewczyna, przecierając okulary. Nie wierzyła w to, co widzi. Brak odpowiedzi na zadane pytanie. Cisza. Kompletna. Aż dźwięczało w uszach. -Ada, kto to? Ktoś ci grozi! Zna twoje imię, twój numer telefonu.
-Nie wiem. Nie mam tego numeru- do oczu napłynęły jej łzy.- Dzwonił kilka razy, a gdy już odebrałam, nic nie powiedział. Potem dostałam to- nerwowo rzuciła telefon na podłogę.
-Musisz z tym pójść na policję.  
-Nie.
-Pojadę z tobą. Nie zostawię cię z tym samej.  
-Nie!- krzyknęła bezsilnie Ada, ocierając łzy, spływające po policzkach.
-Twoje życie jest zagrożone, kobieto! Napisał, że nikt ci nie pomoże. Być może cię śledzi, próbuje cię porwać albo coś gorszego. Obudź się!- Eliza próbowała przekonać przyjaciółkę. Bezskutecznie. Roztrzęsiona dziewczyna protestowała.  
-Dlaczego każdy chce wszystko zepsuć? Wczoraj było to samo!
-O co chodzi? To trwa od wczoraj?
    Ada nagle dostała olśnienia. No, tak…! Wszystkie sceny z wczorajszego wieczoru w barze mignęły jej przed oczami. Nie dostrzegała jednak najważniejszego… Ale przynajmniej miał trop…
-Byłam z Marcinem w barze. Spotkaliśmy jakąś dziewczynę, która z nim pracuje. Ale… Marcin powiedział, żeby się nią nie przejmować.- rudowłosa dziewczyna szybko porzuciła wszelkie poszlaki i domysły.  
-Może warto ją sprawdzić?- Eliza nie dawała za wygraną. Patrzyła poważnie na zamyśloną i przerażoną twarz przyjaciółki.
-Skąd miałaby mój numer?
-Przepraszam, ale ten ktoś, kto napisał, na pewno cię nie zna. To nie żart na prima aprilis. Bądźmy poważni!  
-Po co miałaby do mnie pisać?
-Może chce skończyć z waszym związkiem i odebrać ci narzeczonego, hmm? Jesteś taka ślepa, czy tylko udajesz? Wyglądała na pustą lalę? Rozmawiała z Marcinem? Zachowywała się jak… A niech mnie!- Eliza nigdy nie przeklinała. Zawsze ucinała zdanie w połowie, gdy już miała użyć wulgaryzmu.
-Tak.- to była najlepsza odpowiedź na wszystkie zadane przez Elizę pytania.  
-Widzisz. Pracują razem. Może o czymś nie wiesz.
-Posądzasz Marcina…
-On taki nie jest- Eliza przerwała Adzie łagodnym tonem.- Znacie się już tyle lat i planujecie wspólną przyszłość. Daj biedakowi spokój i weź sprawy w swoje ręce. Zajmij się tą dziunią.  
-Skąd mam wiedzieć, że to ona?  
-Nawet jeśli to nie ona, czas zacząć działać. Zadziałała ci wczoraj na nerwy, zobaczyła, że to się sprawdza, więc będzie kontynuować!  
-Co mam robić?
-Pojedź do tej restauracji od czasu do czasu, jak będziesz miała chwilę. Poobserwuj ją, nie daj jej luzu i wolności. W końcu się odczepi. Potem zobaczymy, co dalej.  
-Jesteś bezwzględna- Adzie udało się chwilę pośmiać. Tylko krótką chwilę…


    Marcin wrócił do domu po godzinie 20:00. Nie dawał znaków, jakie wskazywałyby na to, że coś złego miało miejsce w pracy. Dzisiejszego dnia przemyślał wiele spraw i stwierdził, że teraz nie jest najlepszy czas na zmartwienia i skakanie sobie do gardeł. Kochał swoją narzeczoną, chciał porozmawiać z nią na spokojnie przez te zaledwie kilka godzin, gdy ją widział. Nie miał świadomości tego, co działo się podczas jego nieobecności w domu. Nie domyślał się, że coś grozi jego ukochanej, bo siłowała się na spokój i dobrze grała, nie chcąc wyrzucić z siebie tego na starcie.  
    Stwierdziła, że lepiej będzie załatwić to po cichu. Nawet nie wiedziała, kto do niej napisał. „Dopóki dam sobie radę sama, Marcin nie będzie mi potrzebny”- powiedziała w czasie rozmowy z Elizą. Jej przyjaciółka wzdychała ciężko, nie rozumiejąc decyzji rudowłosej dziewczyny. Jednak Ada wiedziała, że Marcin byłby gotowy znaleźć tę osobę i zabić ją bez wahania. Nie chciała kolejnych problemów i niemiłej atmosfery. Pragnęła spokoju.  
-Aduś, wszystko ok.?- spytał czule dwudziestodziewięciolatek, widząc, że jego przyszła żona jest nieobecna. Myślami była gdzie indziej. Ta straszna wiadomość, tajemnicza osoba i nieznany numer nie dawały jej spokoju. Próbowała powiązać fakty z wczorajszego wieczoru. Być może mały szczegół uszedł jej uwadze? Ten mały element układanki, który uzupełniłby puzzle i dał jasny obraz… Nic z tego. Zero. Nie mogła się skupić. Cały czas się denerwowała.
-Tak, jest ok.- odparła po chwili namysłu Ada, wahając się mocno. Z jednej strony chciała mu powiedzieć, z drugiej- bała się, jak zareaguje. Miała mu tyle do powiedzenia!...
-Nad czym się tak mocno zastanawiasz?
-Nieważne. Miałam ciężki dzień… w pracy- dokończyła przyciszonym, niepewnym głosem.  
-Ja również.
-Tak? A co się działo?- nagle jakby się ożywiła. Powoli zaczęła nabierać podejrzeń… Oliwia jej się nie podobała.
-Jak myślisz?- to pytanie wzbudziło w niej szaleńczą chęć zamordowania tej dziewczyny.  
-Znowu? To już nie do wytrzymania! Głowa mi pęka!
-Nie denerwuj się. Powiedziałem ci, że nie ma czym. Kocham tylko ciebie- chwycił jej zimną dłoń. Ada uśmiechnęła się lekko, czując przypływ ciepła i miłości bijącej od narzeczonego.  
-Wiem. Nie musisz mi mówić. Chodzi mi o… twoje zdrowie. Ona cię wykończy psychicznie. Żyjesz przez nią w stresie. Już wczoraj dobrze ją poznałam. Wiem, na co ją stać. Widać to w oczach.  
-Wczoraj nie byłaś na nią aż tak zła.
-Bo…- ugryzła się w język i zaczęła się głęboko zastanawiać nad wyjaśnieniem tej trudnej sytuacji. Jak to powiedzieć, żeby zabrzmiało wiarygodnie i wyjątkowo dobitnie?...- Jestem trochę zazdrosna. Każda kobieta tak ma. Poza tym…- zamyśliła się ponownie- takie jak ona działają mi na nerwy. Widziałeś, jak wyglądała?
-Taki ma styl- prychnął śmiechem.- Głupota. Nie robi to na mnie innego wrażenia. Możesz być pewna- Marcin przytulił Adę i delikatnie ucałował w czoło. Dziewczyna westchnęła ciężko. Wiedziała, że tej nocy nie zmruży oka…


****************
Witajcie!  

Kochani, ostatnio rozwaliliście system! 9 łap w górę pod jedną częścią to mój rekord! A w sumie, to… nasz :)

Dziękuję! Kocham Was!  :*

Duygu

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat i miłosne, użyła 1718 słów i 9488 znaków.

1 komentarz

 
  • Somebody

    Super, kochana  <3 Ciekawe, jak dalej rozwiniesz tę sytuację. Przy okazji życzę podbijania kolejnych łapkowych rekordów  :przytul:

    26 wrz 2018

  • Duygu

    @Somebody Dziękuję bardzo  <3  Myślę, że Was zaskoczę...  ;) Dziękuję za Twoje wsparcie  :przytul:

    26 wrz 2018