Zgubione marzenia cz. 5

Zgubione marzenia cz. 5-Marcin, poczekaj! Kim ona jest?- Ada próbowała porozmawiać z narzeczonym o zaistniałej, niezrozumianej dla niej sytuacji.
    Mężczyzna jednak szedł przed siebie szybkim krokiem, nie zwracając uwagi na słowa narzeczonej. Milczał przez całą drogę do domu. Pędził przez pasy, nie patrząc, czy na drodze jeżdżą jakiekolwiek środki transportu. Wtedy nie miało to dla niego znaczenia. Cały czas trzymał dłoń Ady w silnym uścisku.  
-Powiesz mi, czy sama mam się dowiedzieć?- dziewczyna powoli traciła cierpliwość.- Co cię tak zezłościło?
    Mężczyzna z trudem powstrzymywał się od wrzasków. Było po północy, znajdowali się w środku miasta, więc nie chciał wszystkich budzić i tym samym, zdenerwować. Wystarczyło mu to, co zdarzyło się przed chwilą. Wyszedł na wymarzony, wspólny wieczór z ukochaną, by odpocząć i oderwać się od rzeczywistości. Nie sądził, że Oliwia znajdzie się również tam, w barze. Akurat w tym samym, do którego przyszli oni. We dwoje. Razem. Mimo tego, że blondynka widziała narzeczoną Marcina, i tak próbowała zainteresować kolegę z pracy swoją osobą. To totalnie zniszczyło nastrój dwudziestodziewięciolatka, który od razu po beznadziejnym teatrzyku Oliwii, wyszedł z narzeczoną z baru, nie mogąc dłużej przebywać w tym samym pomieszczeniu z tą pustą lalą.  
    W głębokim zamyśleniu, Marcin nawet nie zauważył, że prawie wpadł pod samochód.
-Ogarnij się, Marcin!- Ada chwyciła narzeczonego za ramiona i mocno nim potrząsnęła.- Brałeś coś?
-Nie.- z jego ust padła krótka, beznamiętna odpowiedź. Spojrzał w lewo i w prawo, a gdy się upewnił, że nie jedzie żaden samochód, przeszedł razem z ukochaną na drugą stronę.  
    Przeszli jeszcze kilkanaście metrów i dotarli do domu. Mężczyzna szybko wyjął klucze. Było ich tam pięć, w zależności od tego, gdzie chcieli się dostać. A to od domu, a to od garażu. Zdenerwowany oddał Adzie klucze, mówiąc, że nie chce mu się szukać tego odpowiedniego. Wszystkie były prawie identyczne, a że było ciemno, mało było widać. To dodatkowy problem, który tylko dolał oliwy do ognia. Rudowłosa dziewczyna otworzyła drzwi i weszli do domu.
    Marcin rzucił niedbale ich jesienne kurtki na jedną z półek w przedpokoju, szybko zdjął buty, odstawiając je nierówno na środku pomieszczenia i poszedł do salonu, gdzie padł ociężale na kanapę. Leniwym ruchem ręki wymacał pilot od telewizora i włączył urządzenie. Beznadziejne reklamy przewijały się przed jego oczyma. Nudy. Żadnego dobrego horroru ani komedii, która być może poprawiłaby mu humor.
-Kochanie- Ada usiadła obok narzeczonego. Przytuliła się do niego i spojrzała mu porozumiewawczo w oczy. Nie dawała za wygraną.
-Nie mam ochoty o tym gadać.- burknął pod nosem, wzruszając ramionami.
-Chcę tylko wiedzieć, skąd się znacie.
-Oskarżasz mnie o coś?
-Powiedziałam coś takiego? Nie. Nie pleć głupot- zaśmiała się cicho.- Mnie też zdenerwowała, ale ty jesteś wzburzony, żeby nie mówić gorzej.
-Bo ją znam.  
-Skąd?
-Z pracy. Zawsze się tak zachowuje. Nie wierz jej. Nie miała się, czym zachwycać. Nie gadam z nią na spokojnie, unikam, a jeśli już się mnie uczepi, klnę jak szewc.  
-Jeśli jeszcze raz stanie nam na drodze do szczęścia, będzie miała ze mną do czynienia- powiedziała Ada śmiertelnie poważnie, głosem mrożącym krew w żyłach. Marcin spojrzał na nią z lekkim uśmiechem na twarzy. Wyraźnie poczuł ulgę. Kamień z serca- pomyślał, wypuszczając nagromadzone z nerwów powietrze. Zawsze tak robił, gdy się stresował- wdech, wydech, wdech, wydech.  
    Tylko, czy miał czym się stresować? Oczywiście, że nie. Nie miał nic na sumieniu, żył w zgodzie z samym sobą, zaczął nowe życie, podejmował wyzwania, pragnął żyć w spokoju z narzeczoną, stworzyć szczęśliwą, wymarzoną rodzinę. Gdy był nastolatkiem, nie miał dziewczyny. Nie myślał o tym, jak dobrze byłoby mieć jakąś kobietę u boku i móc być z nią do końca życia. Ada pojawiła się nagle. Od razu wiedział, że to ona zostanie jego żoną i będą razem szczęśliwi. Nie czytając żadnych romansideł, poradników miłosnych, historii nastolatków, związanych z miłością, zaczął walczyć o Adę własnymi sposobami. Bardziej ambitnymi niż słynny podryw na kasztana. Udało mu się. Prosty eksperyment zdał egzamin. Wystarczyło spędzać z nią więcej czasu. Razem chodzili do kina, odrabiali prace domowe, spotykali się w restauracji.  
    Ta miłość przetrwała wiele burz, sześć lat w rozłące, bez czułych słów i dotyków. Byli razem szczęśliwi, czuli się bezpiecznie i wiedzieli, że mogą na siebie liczyć. Jednak teraz mieli świadomość tego, że w życiu nie ma lekko. Przykre wydarzenia wiele razy postawiły ich związek na krawędzi. Wystarczył jeden nieostrożny ruch i ich zaręczyny, piękne chwile spędzone razem, stałyby się przeszłością.


    Kiedy Adę obudził nagły, głośny dźwięk budzika, Marcin był już w pracy. Wstał niechętnie, ociągając się i zastanawiając, czy naprawdę musi iść do tej piekielnej restauracji, w której spotka i przyjaciół, ale też i Oliwię. Ta jedna osoba sprawiała, że uśmiech znikał z jego twarzy, a dobry nastrój umierał w jednej sekundzie, jak od pstryknięcia palcem.  
    Rudowłosa kobieta włączyła telefon i zobaczyła wiadomość od narzeczonego. Jak zawsze życzył jej miłego dnia i przesłał całusy. Odpisała mu tradycyjnie i wstała, by nie spóźnić się do pracy. Szefowa udusiłaby ją własnymi rękami, gdyby nie stawiła się na odpowiednią godzinę.  
    Ada nie lubiła się spieszyć. Powoli przyrządziła sobie małe śniadanie, zjadła, patrząc zaspanymi oczyma za okno i wypiła małą kawę. Kiedy wzięła prysznic i umyła zęby miała już tylko pół godziny. Szybko ubrała się w luźne ubrania i wyszła z domu. Jak zwykle napotkała ciekawskie spojrzenia sąsiadów, którzy udawali, że w ogóle nie patrzą na nią z zainteresowaniem. „Gdzie wczoraj byli? Dlaczego tak późno wrócili? Co robili?” i więcej tego typu pytań.  
    Rudowłosa dziewczyna spóźniła się pięć minut. To wystarczyło szefowej. Od razu wysłała ją na kasę. Rano kolejka była ogromna. Każdy klient przyjechał po świeże bułki, chleb i coś na obiad. Ada po godzinie przekładania zakupów i wydawania pieniędzy miała dosyć. Była niewyspana, kręciło jej się w głowie i mdliło ją. Miała ochotę urwać się z pracy i wrócić do domu.
-Idziesz zapalić?- spytała Iga, jej dobra przyjaciółka. Uśmiechnęła się zachęcająco.
-Rzuciłam- odparła Ada z bladym uśmiechem na twarzy.  
-Coś ty?- wytrzeszczyła na nią oczy, ciągnąc ją za rękę, widząc, że nie ma kolejki. Wyszły przed sklep, chowając się za wieżami pustych kartonów.- A czego?
-Dla własnego zdrowia.- odparła, patrząc przed siebie.
-Źle wyglądasz. Chcesz kawy?
-Nie, dzięki. Rano piłam.
-Chcesz i o czymś powiedzieć?- spytała za uśmiechem na twarzy dziewczyna, wypuszczając dym papierosowy z ust.  
-Ada! Kasa czeka!- jedna z pracowniczek sklepu zawołała dziewczynę, dysząc ze zmęczenia.- Co się tak chowacie?
-Paliłam. Ada rzuciła i tylko mi towarzyszyła.- odpowiedziała beznamiętnym tonem przyjaciółka rudowłosej dziewczyny. Poprawiła krótkie, farbowane na jasny blond włosy, spaliła papierosa i wróciły do sklepu.
    Było po południe, gdy Ada powoli zbierała się do domu. Upewniła się, że wzięła wszystkie swoje rzeczy, pożegnała się z koleżankami i wyszła. Wsiadła do samochodu i zaczęła wracać do domu. Jadąc, dostała kilka telefonów. Numer nieznany- nie odbieram- taka jej główna zasada. Po co ma rozmawiać z kimś, kto oferuje jej nieważne dla niej rzeczy?  
    Ada wróciła do domu, zdjęła buty i kurtkę, po czym w pośpiechu poszła gotować obiad. Znowu zadzwonił telefon. „Och, dlaczego oni wszyscy są tacy nachalni?”- pomyślała zdenerwowana, ignorując numer. Po kilku minutach znowu zadzwonił. Dziewczynie podniosło się ciśnienie. Niedbale rzuciła łyżkę na blat kuchenny i odebrała. Cisza. Jak ją mogą takie telefony denerwować!
-Halo?- odezwała się jako pierwsza. Po tych słowach rozmówca się rozłączył. Ada przeklęła pod nosem i wróciła do pracy.  
    Wrzuciła makaron do garnka i usłyszała sygnał SMS.  
-Marcin!- zaśmiała się sama do siebie. Zawsze reagowała tak na jego wiadomości. Ale… nie tym razem… Nieznajomy numer, ten sam, który do niej wydzwaniał, wysłał jej wiadomość o treści:
  
„Ada?”

    Dziewczyna głośno przełknęła ślinę, nie wiedząc, co robić. Serce tłukło jej w piersi jak szalone, miała wrażenie, że dostanie zawału. Mocno zakręciło jej się w głowie. Na nogach jak z waty podeszła do stołu i powoli, drżącymi rękoma odsunęła krzesło. Usiadła, cały czas wpatrując się w tę krótką wiadomość. Oszalała. Patrzyła w ekran, jak zahipnotyzowana. Nie wiedziała, czy ma odpisać. A jeśli już odpowiedzieć, to co? Na pewno nie „tak”! Głęboko wciągnęła powietrze, by trochę się uspokoić. Rozejrzała się wokół siebie, mając wrażenie, że ktoś ją obserwuje. Odłożyła telefon, gasząc pulpit. To nie załatwiło sprawy. Tajemnicza osoba nie dostawszy odpowiedzi, napisała:

„Nie pisz do Marcina. On ci nie pomoże.”  


**********************

Tadam! :) Dzisiaj jestem szybciej i część wyszła trochę dłuższa. Mam nadzieję, że się Wam podoba :)  Dziękuję za wszystkie łapki i komentarze! Do następnej części, kochani! Buzi! :*

Duygu

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat i miłosne, użyła 1738 słów i 9639 znaków.

1 komentarz

 
  • Somebody

    Ooo, jaki suspens na końcu. Brawo, uwielbiam tajemnice, a tu takową wyczuwam  :przytul:

    12 wrz 2018

  • Duygu

    @Somebody Cieszę się, że Ci się podoba <3  Trochę tajemnicy w tym jest...  :ninja:   :przytul:

    12 wrz 2018