GALIB
-Maia skarbie, podejdź. - wyciągnąłem rękę do małej brunetki. Podeszła z lekkim uśmiechem na twarzy i usiadła mi na kolanach - Jutro czeka cię ważny dzień, w końcu spotkasz się z mamusią. Ona w końcu cię odzyska a ja dużo na tym zyskam. - postawiłem ją na podłodze i złapałem za rączkę. Zaprowadziłem ją do pokoju i kazałem jednej ze służek zająć się nią.
MARK
Zacząłem poszukiwania. Nikt jej nie widział, kamery na całym osiedlu zostały wyłączone na około godzinę przed i po porwaniu. Powiadomiłem cały zespół, detektywów i osoby, które napewno mi pomogą. Sam siedzę i grzebię w zapisach z kamer jakbym miał coś znaleźć.
Gdyby kłopotów było mało w całą sytuację zamieszała się policja, chociaż co się dziwić zginęło 46 osób z ochrony. Jednak stosunkowo do strat wroga jest to ogrom ludzi, moi ludzie zabili jedynie 5 osób a jedną od razu zawieźli do szpitala i jest wielka szansa, że coś z niego wyciągniemy. Jednak gdy umrze będę w czarnej dupie. Muszę podpisać umowę z nową mafią tym razem Rosyjską, potrzebuję więcej broni i ludzi ale nie teraz, muszę znaleźć pieniądze na odprawę dla poprzedniej.
-Czego! - krzyknąłem do słuchawki telefonu.
-Mark, człowiek ze szpitala przeżył operację.
-Gdy tylko można będzie go wypisać przywieź go do mnie, a teraz nie zwracaj mi dupy.
-Nie znajdziesz nic w tych nagraniach, wszystko sprawdziłem.
-Zajmij się swoją robotą. - odłożyłem telefon i wróciłem do kamer. Wiem, że nic nie znajdę ale muszę odnaleźć Evie.
CARL
-Są już?
-W tych papierach nie ma nic, sam Pan zobaczy. - podał mi kartki. Rzeczywiście nie było tu nic czym mógłbym szantarzować Marka.
-Czyli trzeba użyć pierworodnej myśli.
-Może Evie nie będzie zła, że używasz jej jako karty przetargowej. Kiedyś lubiła jak się o nią walczyło. - popatrzyłem na niego morderczym wzrokiem. Czasami pozwala sobie na za dużo. - Przepraszam.
-Troszkę za późno ugryzłeś się w język. Siadaj, chce żebyś był przy rozmowie. - usiadł zgodnie z rozkazem.
-Carl. Powiedz, że już wracasz.
-Zamknij się, teraz ja mówię. Mam Evie...
-Ty sukinsynie! Gadaj gdzie jesteś.
-Ej, ej, ej... Jak liczyłeś na odpowiedź to sie przeliczyłeś. Oddam Ci ją pod jednym warunkiem.
-Czego chcesz?
-Twojej firmy. Masz czas do jutra, o osiemnastej w moim klubie. Przyjdź z ludźmi lub policją a wpierdole w ciebie cały magazynek. Powiem tak, nie masz innego wyjścia. Żonka czeka na męża, dziecko na ojca.
-Dziecko?
-Do zobaczenia. - rozłączyłem się z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Nie oddasz jej mu prawda?
-Oczywiście, że nie. Trzeba go obskubać ze wszystkiego co ma.
-Za co?
-Bo oszalałem z miłości. Wyjdź już, mam dobry humor a zaczynasz mnie wkurwiać. - wstał i wyszedł a ja rozsiadłem się w fotelu.
Evie w końcu będzie moja.
Dość szybko przyznałem się, że Evie jest u mnie. Nie wiem czy dobrze zrobiłem ale już jest po fakcie. Za chwilę Galib przyprowadzi Maie, którą zajmie się Luca. To dziecko to cudowny klucz do serca Evie.
Wstałem i wyszedłem z gabinetu, chce jak najszybciej powiedzieć Evie że Maia żyje.
Gdy stałem przy drzwiach mojej sypialni delikatnie zapukałem, słysząc jej cichy głos znalazłem się po drugiej stronie drzwi.
-Czego chcesz? - powiedziała zachrypniętym głosem, widać było że płakała.
-Twój ojciec zaraz przywiezie twoją córkę. - słysząc to zamarła i patrzyła na mnie wytrzeszczonymi oczami. - Ale nie oddam ci jej od tak.
-Powiedz co mam zrobić. - wstała z łóżka i podeszła do mnie. Podniosłem rękę i zabrałem kosmyk włosów z jej twarzy zakładając go za ucho, kciukiem otarłem mokry policzek i zbliżyłem się na tyle blisko że bez wachania mógłbym zaatakować jej usta. Evie lekko się spięła i spojrzała mi w oczy.
-Wyjdź za mnie Evie.
***
Wiem, że krótkie ale mam "kryzys twórczy". Przez święta będę pisać ale nie wiem czy coś wrzucę tutaj. W każdym razie... Wesołych Świąt Wielkanocnych dziubki.
Materiał znajduje się w poczekalni. Prosimy o łapkę i komentarz.
Dodaj komentarz