Rodzina cz 9

Po wspólnie spędzonych wakacjach wiedzieliśmy już, że chcemy być razem. Na zawsze. Postanowiliśmy, że ślub weźmiemy po tym jak Ewa skończy studia. Uchodziliśmy za jedną z najbardziej zakochanych par. Pobraliśmy się latem 1995 roku. Po ślubie zamieszkaliśmy u rodziców Ewy. Dwa lata później urodziła się Karina. Było nam ciężko. Ewa pracowała w urzędzie ale po urodzeniu córki musiała zrezygnować. Zajmowała się dzieckiem i dodatkowo pomagała rodzicom na wsi. Ja jeszcze studiowałem, później przeniosłem się na tryb zaoczny i zacząłem pracować. Kiedy ukończyłem studia dostałem posadę w szkole. Po kilku latach wzięliśmy kredyt i kupiliśmy mieszkanie. Niestety okazało się, że budynek jest tylko częściowo wyremontowany. Spłacaliśmy kredyt i powoli remontowaliśmy nasz dom. Zajęło nam to kilka lat. W międzyczasie urodził się Krystian. Czas płynął. Powoli układaliśmy nasze wspólne życie. Oczywiście nie obyło się bez kłótni, sprzeczek i pogodzeń jak to w rodzinie. Urodzili się Malwina i Karol. Gdy dwa lata później przyszedł na świat Adrian kupiłem większy samochód ale niestety źle zainwestowałam pieniądze. Po zakupie okazało się, że auto wymaga gruntownego remontu. Na szczęście dzięki pomocy znajomych udało mi się kupić inny samochód a poprzedni sprzedałem na złom. Trzy lata po urodzeniu Adriana, Ewa wróciła do pracy a moja siostra przyjechała aby pomóc nam w opiece nad dziećmi. Wszystko zaczęło się układać, oboje pracowaliśmy, mieliśmy własny dom, samochód, spokojnie spłacaliśmy kredyt. Niestety nasze szczęście nie trwało zbyt długo….

Kwiecień 2012 roku.

Właśnie skończyłem ostatnią lekcję z moją klasą wychowawczą. Byłem zmęczony a czekała mnie jeszcze rada pedagogiczna. Moją uwagę przykuł stos papierów, który miałem w torbie. Nosiłem go już kilka dni. Wyjąłem jedną kartkę. Kartkówka 3b. Jutro mam z nimi zajęcia i będę musiał sprawdzić te prace jeszcze dziś. Schowałem kartkę i udałem się do pokoju nauczycielskiego gdzie za jakieś pół godziny miała zacząć się rada.
Do domu wróciłem gdzieś około 18.00.
- Cześć kochanie co tak długo?- spytała Ewa mieszając coś w garnku.
- Miałem radę pedagogiczną a później musiałem jeszcze załatwić dwie sprawy na mieście-odpowiedziałem i pocałowałem ją w policzek- Pomidorowa?
- Twoja ulubiona-odpowiedziała.
- A to co?-zapytałem i podniosłem folię aluminiową, która coś skrywała. Moim oczom ukazało się wyśmienite ciasto czekoladowe, pokrojone na kawałki. Już miałem wziąć jeden z nich kiedy Ewa uderzyła mnie lekko w dłoń.
- Zostaw to łasuchu. To na jutro, będziemy mieć gości- odpowiedziała i z powrotem przykryła ciasto folią
- A kogo to będą gościć nasze skromne progi?
- Ciocię Grażynę.
- O to miło dawno u nas nie była.
- Jedzie do jakiegoś sanatorium i po drodze wpadnie do nas.
- Zawsze dowiemy się czegoś nowego o twojej rodzinie- powiedziałem i usiadłem przy stole.
- O to na pewno- odpowiedziała Ewa nalewając zupę. Oboje wiedzieliśmy, że ciotka Grażyna lubi wiedzieć wszystko o wszystkich.
- Jak Ci minął dzień w pracy?-zapytała stawiając talerz z zupą.
- Ciężko było. Dzisiaj dwóch moich wychowanków znów wszczęło bójkę na korytarzu. Już nie wiem co mam z nimi robić. Jak tak dalej pójdzie to zostaną wyrzuceni ze szkoły. Dodatkowo jeszcze zaczęliśmy realizować jakiś projekt i mam masę papierów do wypełnienia. A jak u Ciebie?
- Nie najgorzej. Dzisiaj było dość dużo papierkowej roboty dodatkowo Milena znów zaczęła mnie zaczepiać. Mam jej już dość. Zwolniłam się dzisiaj trochę wcześniej bo bolała mnie głowa.
- Znowu?-zapytałem i spojrzałem na nią z niepokojem-Ostatnio coraz częściej się to zdarza. Powinnaś pójść do lekarza.
- Daj spokój-machnęła ręką- W pracy teraz sporo się dzieje to pewnie przez stres.
- Uważam, że nie powinnaś tego bagatelizować- dodałem ale wiedziałem że Ewa i tak mnie nie posłucha- A teraz jak się czujesz?
- Dobrze. Jest wszystko w porządku.  
- Gdzie są dzieciaki?
- Adrian śpi, Malwina i Karol są na urodzinach u Maji. Niedługo będę musiała po nich pójść. Krystian jest u kolegi a Karina poszła do koleżanki uczyć się na sprawdzian z geografii.
- Hmm..rozumiem. Schowaj to ciasto za nim wrócą bo nie doczeka przyjazdu ciotki.
- Masz rację- powiedziała i wsunęła ciasto do głęboko do zamrażalnika-Tam go chyba nie znajdą.
Minęło dwa tygodnie. W tym czasie Ewa kilka razy zwolniła się z pracy z powodu bólu głowy a przez dwa dni nie poszła w ogóle. Usilnie namawiałem ją na wizytę u lekarza. Moja siostra także ale na nic. Była uparta jak osioł. Nie wiedziałem jak mam przemówić jej do rozsądku. I w końcu nadszedł ten dzień….. dzień, który zrujnował całe nasze życie. To był 25 kwietnia 2012 roku. Wyszedłem wtedy wcześniej z pracy bo z jakiegoś powodu mieliśmy krótsze zajęcia. Kiedy Ewa wróciła byłem już w domu.
- Dzisiaj tak wcześnie wróciłeś?-zapytała zdziwiona.
- Tak. Dzisiaj skończyliśmy trochę wcześniej- powiedziałem i przypatrzyłem się jej uważnie. Była bardzo blada.
- Co się dzieje? Znowu Cię boli?-zapytałem.
- Tak. W pracy wzięłam już dwie tabletki ale nie pomagają.
- Zawiozę Cię do lekarza albo na pogotowie.
- Nie… nie…. trzeba-powiedziała wolno i chwyciła się mocniej blatu a po chwili osunęła się na ziemię.
- Ewa!- krzyknąłem i ukląkłem przy niej- Ewa słyszysz mnie?-próbowałem ją ocucić ale nic to nie dawało. Natychmiast wezwałem pogotowie.

Amina

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat i inne, użyła 1060 słów i 5674 znaków, zaktualizowała 19 lis 2019. Tagi: #rodzina #dom

Dodaj komentarz