Rodzina cz 2

Słyszał głosy wokół siebie i jakieś pikanie. Wolno otworzył ciężkie powieki. Zobaczył nad sobą biały sufit i mocne jasne lampy. Przeniósł wzrok na pikające urządzenie. Aparatura medyczna. Dopiero teraz zrozumiał, że jest w szpitalu. Ale dlaczego się tu znalazł? Przymknął oczy i zaczął myśleć. Oderwane obrazy zaczęły się łączyć w całość. Poranne zamieszanie… sprzątanie garażu...spadająca skrzynka… ból…. i ciemność. Nagle w głowie niczym błyskawica błysnęła mignęła mu jeszcze jedna myśl. Miał dzisiaj bardzo ważne spotkanie w sprawie pracy. Rozejrzał się szybko dookoła. Kiedy spróbował usiąść poczuł ostry ból w lewym boku. Wciągnął gwałtownie ale powietrze jego cierpienie tylko się zwiększyło. Ostrożnie położył się z powrotem.
- Dobrze, że odzyskał pan przytomność- usłyszał młody głęboki głos- Jak się Pan czuje?
- Boli mnie w lewym boku-poskarżył się spoglądając na młodego, ciemnowłosego lekarza w okularach.
- Ma pan złamane żebra i nieco potłuczoną głowę ale poza tym żadnych innych urazów.
- Długo będziecie mnie tu trzymać?- spytał szybko.  
- Dwa dni na obserwacji ale po powrocie do domu będzie musiał pan dużo odpoczywać. Żebra muszą się prawidłowo zrosnąć.
Jarek westchnął z utrapieniem, miał tyle do zrobienia. Lekarz odszedł a zamiast niego podeszła pielęgniarka i podała mu lek przeciwbólowy. Spojrzała na niego z zainteresowaniem i uśmiechnęła się lekko ale nic nie powiedziała. Mężczyzna sięgnął po telefon i już miał wybrać numer do siostry gdy nagle usłyszał skrzypienie drzwi. Zobaczył wysoką, szczupłą kobietę. Odgarnęła długie, kręcone blond włosy w których zaczynały już świtać, gęsto srebrne nitki. W ręku miała torbę.
- Masz zdolności telepatyczne?- uśmiechnął się Jarek- Właśnie miałem do Ciebie zadzwonić żebyś przywiozła mi kilka rzeczy.
- Tak dobrze cię znam, że rozumiemy się bez słów- odparła i usiadła na krześle obok łóżka- Jak się czujesz?
- Lepiej dostałem leki przeciwbólowe. Co właściwie się stało?
- Skrzynka zsunęła się z półki i cię przygniotła, upadając uderzyłeś głową w podłogę.
- Krystian na pewno był przerażony….- szepnął przejęty.
- Tak przybiegł do domu cały blady, dobrze, że wróciłam z pracy. Poszłam do garażu, wezwałam karetkę, Krystian zdjął skrzynkę i opatrzył rany. Jak cię zobaczyłam na tej podłodze… we krwi ach...-westchnęła cicho, w oczach stanęły jej łzy.
- Na szczęście jest już wszystko dobrze i nic poważnego mi się nie stało-odrzekł spokojnym, cichym głosem, ciepło patrząc na siostrę. delikatnie ujmując jej dłoń. Zawsze była dla niego podporą w trudnych chwilach. Mógł na nią liczyć.
- Co robią dzieciaki?
- Zadzwoniłam po Karinę. Wróciła do domu, aczkolwiek niechętnie i się nimi zajęła. Oczywiście Adrian, Malwina i Karol chcieli koniecznie jechać ale nie pozwoliłam im. Teraz należy ci się trochę wypoczynku. Przyjadę z nimi jutro.  
- Dobrze, że ty się tym wszystkim zajmiesz. Nie będę się tak martwił
Kobieta uśmiechnęła się ciepło i z miłością spojrzała na brata.  
- Nie musisz się o nic martwić.
Jarek westchnął cicho i lekko pokręcił głową. Coś go trapiło.
- Wiesz nie podoba mi się to, że Karina ma chłopaka-wyznał w końcu- Spotykają się już tyle czasu a ani razu nie przyprowadziła go do domu. Jak wraca też za dużo nie rozmawia o nim ani o tym jak spędzili czas tylko od razu zamyka się w swoim pokoju. Martwię się że będą z tego tylko kłopoty.
- Cóż-odpowiedziała przechylając lekko głowę na bok- Jest już dorosła i zrozumiałe jest to, że nie chce już mówić nam o wszystkim a szczególnie tobie. Rozmowa o chłopaku z własnym ojcem nie jest łatwa.
- No tak rozumiem - odparł niecierpliwie- ale żeby chociaż raz przyprowadziła go do domu, przedstawiła a tu nic.  
- Obawia się, że go nie zaakceptujemy. Bądź spokojny. Myślę, że możemy spróbować zaufać Karinie.
- Ech… ja mam poważne wątpliwości co to tego- mruknął niemalże ze złością- Ona ma jeszcze pstro w głowie!
- Rozumiem twoje obawy ale przecież my też byliśmy młodzi- powiedziała spokojnie.
- Tak ale kiedyś było inaczej. Wszystko rozwijało się powoli, spokojnie. Ludzie przestrzegali jeszcze jakiś zasad moralnych. A teraz…  
- Zgodzę się z tym, że kiedyś do miłości i związku było inne podejście… ale niestety czasy się zmieniają i nic na to nie poradzimy. A poza tym ty też spotykałeś się z Ewą po kryjomu i…-urwała widząc smutek w oczach brata.
- Przepraszam-szepnęła i opuściła głowę.
- Nie masz za co- odszepnął wpatrując się w sufit.
- Będę już szła- powiedziała i podniosła się z krzesła.
- Marta o której jutro będziecie?- spytał otrząsając się ze smutku.
- Ok 10.00. Trzymaj się. Do jutra.
- Pa
Rozległ się cichy trzask drzwi i Jarek został sam. W szpitalu zrobiło się cicho zbliżał się wieczór. W oddali słychać było ciche rozmowy, dźwięk wózków, którymi pielęgniarki rozwoziły lekarstwa, stukot butów. Jarek przymknął oczy i zapadł w sen.

Amina

opublikowała opowiadanie w kategorii inne i dramaty, użyła 977 słów i 5223 znaków.

Dodaj komentarz