Dialog

Dialog-W końcu przyszłaś!- rzuciła z nutką zniecierpliwienia w głosie, popijając czekoladowe cappuccino. Patrzyła na mnie z ukosa, czekając zapewne na moje głupie tłumaczenie się ze spóźnienia.

-Przepraszam…- zaczęłam, siadając przy stoliku, naprzeciw towarzyszki.  

-Dobra, już, dobra- machnęła niedbale ręką, ponownie delektując się obłędnym smakiem napoju.- Siadaj i opowiadaj, dawno się nie widziałyśmy. Jesteś głodna? Chcesz coś do picia?- zasypywała mnie pytaniami, trzepocząc rzęsami. Tyle potrafiła, dopiero uczyła się, jak zwrócić na siebie uwagę, będąc szarą myszką.
     Do naszego stolika podszedł kelner. Podał mi menu, lecz nawet go nie otworzyłam. Już wtedy miałam świadomość tego, że szybko pożałowałabym jakiegokolwiek zjedzonego dania, nawet jeśli byłoby to najlepsze spaghetti, jakie w życiu jadłam. Doskonale wiedziałam, po co znowu się spotkałyśmy.  

-Herbatę owocową, poproszę. Jakąś mocną, lubię wyraziste smaki- powiedziałam po chwili, widząc zniecierpliwioną, zmęczoną twarz kelnera. Przyjąwszy zamówienie, zniknął szybciej niż się pojawił.  

-Więc? Jak leci?- rozsiadła się wygodnie w miękkim fotelu, jakby była w luksusowym kinie i czekała na seans stulecia.  

-Wszystko po staremu…- odparłam, patrząc na nią beznamiętnie. Zawsze tak było: zaczynało się od pustego spojrzenia, a kończyło na tłuczeniu szklanek i głośnej awanturze. Byłyśmy w tym coraz lepsze. Pieprzona znajomość… Też mi koleżanka!- Ładnie wyglądasz…- starałam się załagodzić nadchodzący konflikt.

-Hmmm… Czego nie można powiedzieć o tobie- uśmiechnęła się perfidnie, poprawiając fryzurę. Włosy zawsze były spięte w warkoczyki. Kiedy miała sześć lat, sięgały jej zaledwie do ramion. Powód wizyty u fryzjera? Matka miała dość ciągłych krzyków podczas rozczesywania tych wstrętnych kołtunów. Jednak na pierwszą komunię dziewczynka koniecznie chciała mieć loki i od tamtej pory praktycznie nie ścinała włosów. Każdy ich jej zazdrościł.- Boli cię to jeszcze?- spytała, krzywiąc buzię na znak ogromnego zdziwienia, że jeszcze nie pociekły mi łzy.

-Już znacznie mniej- odparłam, wzruszając ramionami.

-Dobra, przepraszam. Ja zawsze jestem miła dla ludzi. Pomocna, uczciwa, dobroczynna… I co z tego, skoro oni mają to gdzieś i tylko mnie rozstawiają po kątach?- wypiła haustem ostatni łyk cappuccino. Jej lojalności i hojności faktycznie nie mogłam zaprzeczyć.- Smaczne- podsumowała, ukazując zęby w nieidealnym uśmiechu. „Ale ta sucz cię zniszczyła… Ciota, nie dentystka”- rzuciłam w myślach, siląc się na spokój. Mimo wszystko, towarzyszka była ładna. Od kilku lat zazdrościłam jej figury, pomimo że była płaska jak deska. „Jeszcze może zdąży się poprawić tu i tam… I że ja w to jeszcze wierzę!”- parsknęłam śmiechem, zdając sobie sprawę z moich głupich, niewypowiedzianych myśli.

-Co? Wiem, że tobie nie smakuje. Jesteś starsza ode mnie i pewnie walisz wódę co wieczór, bo nie jesteś w stanie żyć sama… Ile ty masz lat?- ocknęła się.

-Czy wiek jest ważny? I nie… Nie piję alkoholu- zaprzeczyłam oburzona jej słowami.

-Odezwała się pani filozof!- zadrwiła- A przecież rozmawiałyśmy niedawno o tym, co było czterysta lat temu. Ojciec wbijał ci do pokoju, oświadczał ci, że twoim mężem będzie ziom starszy o pięćdziesiąt lat od ciebie, a ślub za tydzień. I co? Ty byłaś wielce oburzona i obrażona wtedy, pamiętasz? „Jak tak można?! To niedopuszczalne! Dobrze, że dziś tak nie mamy w tym kraju!” Ojojoj- pokręciła głową. Okropnie irytował mnie jej dziecinny, piskliwy głos. Lubiłam dzieci, więc nie chciałam jej uderzyć. Była taka chudziutka… Zapewne połamałabym ją jednym ciosem. Kiedyś tata zobaczył jej zdjęcie z rodzinnego ogniska i powiedział, że wygląda, jakby nie jadła nic przez dobry miesiąc. To nic. I tak byłam cholernie zazdrosna. I nadal jestem…

-Możemy o tym nie gadać?

-O twoim chłopaku?

-To może porozmawiamy o twoim?- nie wytrzymałam jej irytujących wybryków.

-Tamto…- straciła pewność siebie- to było nic… Takie tam, dwa lata dziecinnego zauroczenia. Głupie pytania, chodzenie po wiśniowych sadach, drewniane huśtawki, ładny pies, jego pokój dzielony z bratem, w którym byłam może raz… W dodatku w momencie, w którym nie chciałam tam być.

-Dlaczego nie uciekłaś?

-Bo jestem tchórzem. Stałam i tylko patrzyłam, jak się przede mną popisywał. Był mi wtedy całkowicie obojętny.  

-A nienawiść?... Kiedy przyszła?

-Gdy musiałam opowiedzieć o nim tej szmacie…- w jej oczach pojawiły się łzy- Ja nie potrafię, dobrze wiesz, dlaczego mnie męczysz?! Mam cię dość! Wynoś się, jesteś okropna!- krzyknęła, ale ludzie wokół zdawali się tego w ogóle nie słyszeć. Ta napięta atmosfera spowodowała, że nawet nie dopytywała, kiedy w końcu dostanę ulubioną herbatę. Nie chciałam jej pić. Nie miałam na nią najmniejszej ochoty.

-Uspokój się- chwyciłam jej chude ramię- Dobrze wiem, jak bardzo cię to boli, ale będzie lepiej- dziewczynka pokiwała głową ze zrozumieniem. Wiedziała, że miałam wtedy rację. Otarła łzy, uśmiechając się lekko.- Czasem chcę zniknąć, ale mama mówi, że to głupota, wiesz?...- załkała ponownie.

-Wiem, ja też to słyszałam- załamał mi się głos.- Pamiętaj, będzie lepiej.

-A co z twoją miłością? Masz kogoś?

-Chcesz znać prawdę?

-Bardzo- spojrzała na mnie swymi załzawionymi, czerwonymi oczyma. Nigdy nie były jakieś zabójczo ładne, uwagę zwracały zawsze te okropne, fioletowe sińce. Przytuliłam ją mocno. Rzadko to robiłam. W tym uścisku poczułam wszystkie jej żebra. Ale młoda nigdy nie miała anoreksji, za to zawsze ważyła mniej niż powinna. Genetyka.

-Nie- rzuciłam bezlitośnie w stronę dziewczynki. Zrobiło jej się żal jeszcze bardziej.- Ktoś ci pomaga? Oprócz rodziców? Może ktoś w szkole?

-Ta, jakaś tam katechetka, wychowawczyni i pan od angielskiego… Może raz w życiu poczułam się dzięki nim silniejsza, gdy stanęli w mojej obronie. A tak… wszyscy mają mnie gdzieś.  

-Zemsta to najgorsza rzecz, o jakiej możesz teraz myśleć.

-Tak?...- zerknęła na mnie, nie rozumiejąc mojego podejścia.

-Kiedyś zrozumiesz. Jeszcze znajdziesz prawdziwą przyjaciółkę- uniosłam kąciki ust do góry, by dodać jej otuchy.

-Dzięki- pokiwała głową ze zrozumieniem, jakby nagle ją oświeciło. Zawsze była mądra, tylko… leniwa.

-Ja ci bardzo zazdroszczę, wiesz?...

-Tak, płaczesz z tego powodu minimum raz w miesiącu- zaśmiała się, powracając jak bumerang do irytującego tonu głosu.

-Wiem… Ale myślisz, że nie mam ku temu powodów?

-Myślę, że masz, lecz dobrze się uczysz i masz spory potencjał do zostania ‘kimś więcej’.  

-Nie sądzę.

-Przecież chwalą cię w liceum, technikum, czy tam na studiach… Ile masz… Ach, wiek nie gra roli. Ty! Masz ostatnio fazę na stare, polskie filmy, nie? Opowiadałaś mi niedawno… I co sądzisz o tych aktorach? Są szczęśliwi, że robią to, co kochają?

-Nie wszyscy wybrali sobie…- urwałam, bo przerwała mi z pretensją w głosie, jakby była najmądrzejsza:

-Tak, wiem, nie musisz mi mówić tysiąc razy, że na tym świecie są ludzie, którzy sami nie wybrali sobie zawodu, przez co są nieszczęśliwi.

-I ja skończę, jako niespełniona życiowo, kobieta. Będę gniła nad papierami do końca życia, użerając się z dzieciakami w szkole. O jakiej karierze mi tu pieprzysz?

-Wiesz, zawsze chciałam być piosenkarką. Ty też. Nic z tego nie będzie?

-A jak myślisz?- prychnęłam głośnym śmiechem.- Co z tym kinem?- muzyka to był drażliwy temat. Zawsze mi na niej zależało, ale nigdy nie będę miała szansy pokazać się światu. Może kiedyś wydam książkę. Może. Kiedyś.

-Te aktorki… Ładne są. Może kiedyś będę wyglądać, jak one…- spojrzała na mnie z politowaniem.- A może jednak i nie…- wywróciła oczyma, tracąc wszelkie nadzieje na figurę i wzrost modelki.

-No, ładne…- westchnęłam. Uderzyła w najczulszy punkt.- Sama prosisz mnie, bym miała dla ciebie litość, a teraz odpłacasz mi się tym samym. Przestań!- z przyzwyczajenia chciałam wyjść i zamknąć się w swoim pokoju, kompletnie zapominając, że jesteśmy w restauracji.  

-Wiesz, kto ci to wszystko wbił do głowy?- spytała młodziutka dziewczyna, znowu roniąc łzy. Miała nawet ochotę zapalić, tak jak kiedyś, gdy była siedmiolatką. Nie potrafiła palić. Ukrywanie grzechów też wychodziło jej słabo, bo ojciec szybko zorientował się, że córka pali i zakończył zabawę, dając głośne kazanie. Skończyła z tytoniem raz na zawsze.  

-Wiem, nie musisz mi powtarzać, ale może kiedyś będzie dobrze!- wrzasnęłam, czując totalną bezsilność. Zerwałam się z krzesła, zasłaniając mokrą od łez twarz roztrzęsionymi, przemarzniętymi dłońmi. Po raz pięćsetny od kilku lat ponownie wpadłam w histerię i nie potrafiłam zachować spokoju. Umiałam się tylko usprawiedliwiać tym, że jestem chora, na co niepotrzebne są mi żadne badania. Po prostu to wiedziałam. Można przecież udawać, że jest się szczęśliwym i wyobrażać sobie, że życie wygląda kompletnie inaczej… Że ja wyglądam zjawiskowo, jestem pewna siebie, nie zwracam uwagi na to, co myślą inni… Można siebie okłamywać, patrząc w lustro i na zdjęcia. Można zbić szkło i porwać papier. Nie można skończyć z przeszłością…

-Co byś mi powiedziała?...- spytała trzynastolatka, podnosząc na mnie załzawione oczy. Zdjęłam okulary, by otrzeć łzy spływające po mojej roztrzęsionej twarzy. Patrzyłyśmy na siebie, płacząc razem, oddychając tym samym zatrutym powietrzem, czując tę samą wściekłość i głupią nadzieję na lepsze jutro. A więc były elementy, które nas łączyły- obydwie byłyśmy zagubione, zrozpaczone i pozornie silne.  

-Kiedy?...- chlipnęłam cicho.

-Kilka lat temu.

-„Bądź ostrożna i nie przejmuj się nimi”- rzuciłam, zostawiając ją samą w tamtym szarym fotelu. Miałam wyrzuty sumienia, że dziewczynka ponownie musi zadowolić się samotnością. Wiedziałam jednak, że tak będzie dla niej najlepiej- musi jeszcze trochę pobyć sama, by poznać przyjaciela, prawdziwy sens życia i odetchnąć głęboko.  
      
     Można zbić szkło i porwać papier…

     Wpatrywałam się w zdjęcie oprawione brązową ramką. Dziewczynka cały czas patrzyła na mnie pozornie śmiejącymi się oczyma i usiłowała zrobić ładny uśmiech do zdjęcia, bo tak wypadało. Im dłużej na nią patrzyłam, tym większe ukłucie w sercu czułam. Wypełniła mnie zazdrość, ból i rozpacz. W przypływie chwilowej odwagi rzuciłam zdjęciem o ścianę. Dopadłam do fotografii i porwałam ją na strzępy, nie chcąc dłużej patrzeć na nastolatkę, zarazem dobrze wiedząc o tym, że ona również nie darzyła mnie sympatią.  
      Zajrzałam do półki w poszukiwaniu teczki, w której chowam swoje smutki. Znalazłam ją. Była na wierzchu. Nic dziwnego, często po nią sięgam. Szczególną uwagę zawsze przyciągał ten szary album ze stokrotką na okładce. Za każdym razem, gdy go otwieram, czuję dziwny niepokój, ale i ciepło w sercu. Patrzę na siebie i nie wierzę, że żyję. „Zamiast dziękować za każdy dzień, płaczesz i szalejesz z głupich powodów”- skarciłam się ponownie. Który to już raz? Pięćsetny?...  
     Sięgnęłam głębiej i wyjęłam kolejne zdjęcia. Dno dna. Moja stara klasa. „Dno dna”- powtarzałam, sama nie wiedząc, czemu znów jestem wściekła: przez nich, czy moje kolejne złe emocje, które ponownie brały nade mną górę. „Czas i was się pozbyć”- pociągnęłam nosem, niszcząc kolejny papier. Kawałki tęczowo-szarej fotografii opadły powoli na zimną podłogę.  

     Można zbić szkło i porwać papier.  

     Nie można skończyć z przeszłością…



<3   <3   <3   <3   <3  

Kochani!

Mam nadzieję, że wszyscy jesteście zdrowi i wytrzymujecie obecną, trudną sytuację.  
Tekst powstał z potrzeby serca. Daję go Wam, bo być może komuś pomoże, ktoś się nudzi i chce sobie poczytać, wyciszyć się, odizolować... Jest wiele powodów, dla których sięgamy po lekturę. Niezależnie od powodu, mam nadzieję, że tekst przypadł Wam do gustu ;) Z niezmiennie ogromną od blisko trzech lat, przyjemnością, przeczytam Wasze komentarze :)  

Całuski :kiss:

Duygu

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat, użyła 2273 słów i 12542 znaków, zaktualizowała 11 lut 2022.

4 komentarze

 
  • kaszmir

    Rozmowa z samym sobą jest najtrudniejsza. Bilans strat i zysków? Niespelnione marzenia i niedokończone kroki. Waga życiowa i szala przechylająca sie na boki, ślepa jak Temida nie potrafi odgraniczyć zła od dobra. Przyjaciółka mieszkajaca w tobie jest bezwzgledna i czasem zadaje ból.  
    Można siebie okłamywać, patrząc w lustro i na zdjęcia. Można zbić szkło i porwać papier. Nie można skończyć z przeszłością… jak dobrze, że jesteśmy.
    Pozdrawiam

    31 maj 2020

  • Duygu

    @kaszmir To prawda. Bardzo trudno być ze sobą szczerym i spojrzeć głębiej, spojrzeć w przeszłość... Najważniejsze to zaprzyjaźnić się ze swoim starym 'ja' i nowym sobą, by siebie pokochać i być szczęśliwym.  
    Dziękuję i pozdrawiam :)

    31 maj 2020

  • agnes1709

    A co do obecnej sytuacji, to że tak ładnie powiem - kurwicy już dostaję :sciana:

    7 kwi 2020

  • Duygu

    @agnes1709 Całkowicie się z Tobą zgadzam  :|   :help:

    7 kwi 2020

  • agnes1709

    @KontoUsunięte Nie używam brzydkich słów, damie nie przystoi:D

    7 kwi 2020

  • agnes1709

    Smuty, smuty, smuty... w to mi graj. Czemu lubię smuty, skoro 90% wdechu i wydechu mija w towarzystwie znakomitego (durnowatego, a wręcz debilnego) humoru? Ale to nic, ten typ tak ma.:D Łapka jak zawsze i wiecej smutów:rotfl:

    7 kwi 2020

  • Duygu

    @agnes1709 Smuty, bo takie życie, a więc, spokojnie- smutów nie zabraknie  :D  Też je lubię. Mają taki swój klimat... :przytul:

    7 kwi 2020

  • Somebody

    To już TRZY lata...? Ależ to zleciało. Zawsze miło cię czytać, masz taką rzadką wrażliwość, która bardzo mnie fascynuje w każdym tekście twojego autorstwa. Ten nie jest wyjątkiem. Śliczny, subtelny, twój  <3

    7 kwi 2020

  • Duygu

    @Somebody Tak, w sierpniu będą już trzy lata!  <3  Szybko, prawda  :run:  Dziękuję ślicznie za piękne słowa, słońce  :przytul:  Wiele dla mnie znaczą  <3

    7 kwi 2020