Dark years of my life 8

To zamknęło dziewczynie usta. Rozmyślała chwilę po czym spytała. Jej głos się łamał co usłyszeli wszyscy.
- Jak… jak to moim nowym ojcem? - Mężczyzna podał jej rękę zanim dokończyła pytanie.
- Artur Shanley - powiedział posyłając Alice serdeczny uśmiech. Wyglądał na człowieka dobrodusznego w przeciwieństwie do pozostałych.
-Ale ja nadal nie rozumiem - Dziewczyna rozłożyła ręce.
Artur myślał chwilę jakby zastanawiał się czy to dobry moment na wyjaśnienie Alice sprawy.

- Mam się tobą opiekować, jakbym był twoim ojcem - powiedział. Słuchała w skupieniu.
- Ten debil to twój brat - skinął głową w kierunku obrażonego Ryana który tylko parsknął z niezadowoleniem.
Zamyśliła się na chwilę.
- Ale dlaczego mi to robicie? - zapytała z desperacją w głosie.
Ryan i Artur spojrzeli na siebie. Minęła jakaś minuta zanim ich oczy się dogadały i jeden z nich przemówił.
- Wiesz tyle ile musisz wiedzieć.
-Wow, fajna odpowiedź. Dałeś mi niezły powód żebym z wami została - powiedziała z dużą dawką sarkazmu.
- I tak nie masz dokąd pójść - Ryan lekko się uśmiechnął czując że ma władzę nad tą wyszczekaną suką.
- I nie byłabyś taka głupia - dopowiedział Artur a Alice od razu zobaczyła go w innym świetle.
-Tak? To patrz - Zbuntowana nastolatka wstała i zaczęła iść w kierunku drzwi pewnym krokiem. Siedzący na kanapie spojrzeli na siebie odruchowo nie wierząc że naprawdę to zrobiła.
Dochodziła do drzwi. Nawet przed sobą nie przyznała że się boi. Zgrywała odważną.
- Koniec tego - powiedział Ryan sam do siebie i wstał by zrobić porządek z Alice.
Wyczuła że się zdenerwował i że to będzie bolało. Jednak już dotknęła dźwigni u dołu metalowych drzwi. Pociągnięcie jej powinno je otworzyć.
Gdyby nie były zamknięte.
W jednym momencie pozorna odwaga i pewność siebie zniknęły jak jej dawne życie. Z lekko otwartymi ustami wyczuła ostatni wdech, ostatnią łzę w oku. Potem poczuła uderzenie w głowę. Została tylko ciemność która ją otaczała.
Nie wiedziała ile minęło czasu. Kiedy ciemność stała się mniejsza, rozpoznała miejsce. Leżała na tym samym materacu na którym obudziła się ostatnio. Nawet nie zauważyła że jej policzki są mokre. Musiała płakać przez sen. Kiedy podnosiła lekko głowę czuła ból w okolicy szyi i z tyłu głowy.
Była słaba. Zmęczona. Dała radę usiąść na materacu, oprzeć się o ścianę. Wpatrywała się w skute kajdankami dłonie. Przerażona zdała sobie sprawę ze swojego położenia. W tym momencie była niczym. Tylko dziewczyną którą mogliby bezkarnie zgwałcić. Nie stawiałaby oporu, była bezsilna.
Zapłakała cicho. Jej stare życie… kiedyś wydawało się gównem z którego chciała uciec. Myśli samobójcze dręczyły ją po nocach. Lecz teraz, teraz dopiero jest w gównie - właśnie zdała sobie z tego sprawę.
Przez chwilę chciała żeby ją zabili. Była sama, bez siostry i rodziny. Pieprzyć te głupoty które wygadywał ten szaleniec Ryan! Pogodziła się z tym że ich nie ma. Fakt, nigdy nie widziała grobów. Mogli zaginąć. Ale przecież po tylu latach by wrócili wiedząc że czeka. Nie chciała być już tu sama.
-Oni nie żyją, Alice - powiedziała cicho przez łzy. Gdyby mogli ją stąd zabrać, do Nieba czy do domu, modliłaby się o to.
Opuściła głowę, położyła na kolanach, zamknęła oczy i wyciszyła myśli. Była sama w obcym pokoju. Nie chciała tu zostawać, tym bardziej z obcymi, dziwnymi i popierdolonymi chłopakami.
Co ciekawe drzwi właśnie otworzyły się z hukiem. Diabła przywiało.
Ryan… ten sam który wyciągnął ją z samochodu. Znowu był wściekły. Puls od razu jej przyśpieszył choć nie był pewnie tak szybki jak chłopaka. Alice zastygła, sparaliżowana strachem.
Ubrany w ciemne dżinsy i taką samą koszulkę szybkim krokiem zbliżał się do niej. Trwało to mniej niż 3 sekundy odkąd drzwi kłapnęły do momentu kiedy jego silna pięść pociągnęła dziewczynę.
Alice krzyczała, on nie słuchał. Sunęła pośladkami po betonowej zimnej podłodze będąc szarpaną przez Ryana. Nie odzywał się, chciał żeby bała się jak nigdy dotąd. Ze skrępowanymi rękami nawet nie mogła się bronić.
- Puść mnie skurwysynu! - krzyknęła kiedy przekraczali prób. Ryana zamachnął się i spodem dłoni uderzył z dużą siłą w policzek dziewczyny. Ta tylko jęknęła, tylko tyle mogła zrobić choć piekło ją w miejscu uderzenia. Zamilkła chcąc zapłakać jeszcze raz. Nie mogła, cały czas sunęła w stronę drzwi do Sali w której już była.
Ryan pchnął drzwi które otworzyły się z łatwością. Śliskie i zimne płytki… Alice czuła je na swoich biodrach. Kiedy już omiotła wzrokiem pomieszczenie zobaczyła siedzącego na łóżku chłopaka. Tego wytatuowanego który wcześniej mierzył do niej z pistoletu.
Dziewczyna została potraktowana jak śmieć. Rzucona pod metalową szafkę i zostawiona choć zalała łzami swoje ubranie. Nie obchodził ich jej strach, uśmiechali się pod nosem.
Ryan oparł się o ścianę i zostawił inicjatywę drugiemu szaleńcowi. Chłopak spojrzał na brunetkę.
- Co ty znowu odpierdoliłaś? - zapytał obojętnie.
Alice kuliła się pod szafką trzymając się za bolący Polik.
-Chce… chce stąd wyjść. Chce swoje dawne ży…życie - powiedziała jak małe dziecko błagające mame o cukierka. Płakała tez jak dziecko.
Była gotowa być posłuszną.
Obaj się zaśmiali. Blondyn podszedł do niej powoli, paraliżując ją strachem o to co zrobi. On tylko kucnął. Skupił wzrok na jej załzawionych oczach.

- Teraz to jest twoje życie - powiedział powoli po czym uśmiechnął się diabolicznie.

EdD

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat, użyła 1083 słów i 5779 znaków.

3 komentarze

 
  • EdD

    Dziękuje :-) Nastepną częśç pisze koleżanka. Jedną ona, jedną ja i tak to działa. Jeszcze nie wiem kiedy opublikujemy ale czekajcie :-)

    21 paź 2014

  • EWA

    Czekam na kolejne Części.

    19 paź 2014

  • Cam

    Troche zagmatwane.. Ale ciekawe.. Wciagnelo mnie , czekam na kolejne czesci

    19 paź 2014