Spojrzała na chłopaka podającego leki. Był brunetem o zielonych oczach. Wyglądał na wesołego gościa, ale jak, to mówią "pozory mylą". Przyglądał się dziewczynie, czekając na jej ruch. Ona z kolei nie zamierzała nic brać. Tym bardziej od nieznajomej osoby. Nawet, jeśli nie wydawał się być taki zły.
-Ejj...Słyszysz mnie. Musisz, wziąć leki- chłopak podaj jej tabletkę w dłonie i szklankę wody.
Brunetka stała jak sparaliżowana, przyglądając się chłopakowi. Miał ten sam tatuaż co Matt. W tym samym miejscu. Na lewej dłoni. Tatuaż przedstawiał coś po chińsku.
Cholera czemu ja nie znam chińskiego ? Alice kombinuj, coś tu jest nie tak. Musisz uciec...Uciec jak najszybciej. Chyba wpadam w paranoje.
Dziewczyna zaczęła szybko oddychać, jej źrenice się powiększyły, a jej twarz zrobiła się bledsza niczym kreda. Chłopak spojrzał nie pewnie na dziewczynę. Jego zielone, pełne nienawiści oczy nagle się zmieniły. Można było w nich dostrzec iskrę współczucia.
Od, kiedy bandziory ma uczucia ? Coś tu jest nie tak...
Alice stała, patrząc na chłopaka, który...starał się ją, uspokoić. Chłopak lekko masował delikatne jej ramiona. Po czym podał leki i szklankę wody.
-To Ci dobrze zrobi. Zaufaj mi! Jesteś tu dla swojego dobra. Kiedyś wszystko zrozumiesz, ale jeszcze nie dzisiaj.-grzecznie wykonała polecenie, a on bez słowa wyszedł. Tak przynajmniej myślał...
Rozejrzała się wokoło, po czym szybkim ruchem wypluła kolorowe tabletki na podłogę. Szybko podniosła je i wrzuciła pod czarny materac, który... miał dziury. Szczyt luksusu, prawda? Brunetka zaśmiała się pod nosem i szepnęła sama do siebie.
Dla mojego dobra, tak? Już wy mnie popamiętacie. Jeszcze nie wiem jak, ale coś wymyśle. Na pewno.
Spojrzała za siebie. Okna przybite kratami. Tak, to takie oryginalne. Szybkim ruchem przysunęła stolik pod okna i wyjrzała przez kraty. Za oknem był...las. Miliony drzew i zero życia. Jak w najgorszym horrorze.
Co do cholery jest z nimi nie, tak ? Zdążyli mnie zabrać, ale nie mogli znaleźć normalnego miejsca, bo po co? Faceci to idioci.
Zeszła ze stoliczka, wzięła go w ręce, odwracając się zobaczyła jego. Ten sam człowiek, którego widziała pięć minut temu. Brunet znowu wszedł do jej "pokoju", sprawdzając, czy wszystko z nią w porządku.
-Ja tylko chciałam...no...ym.... po wyglądać-odparła bez zastanowienia, drapiąc się po głowie.
Brunet szedł w stronę brunetki, aż stanęli twarzą w twarz. Oko w oko. Chłopak patrzył dziewczynie w oczy, ale jego twarz nie przedstawiała żadnych emocji. Jakby ktoś podmienił tego chłopaka, którego widziała przed chwilą i zostawił jakiegoś wstrętnego klona. Człowieka wypranego z emocji. Przynajmniej jego twarz i ruchy, to mówiły.
-Po wyglądać? ty serio masz mnie za jakiegoś zasranego idiotę?-wydarł się dziewczynie prosto w twarz.
Jego oczy ściemniały, a ręce zaciśnięte były w pieść. Gotowe do walki, ale w imię czego? Honoru? Co mu, to da, że przywali dziewczynie, jaką bedzie mieć satysfakcje? Chłopak zrobił krok do tyłu i przywalił z całej siły w materac, z której wypadła mała tabletka. Zdezorientowany, ale nadal zdenerwowany chłopak, spojrzał na dziewczynę, po czym wolnym krokiem, podszedł do materaca, odsuwając go.
Jezu...Ja zginę. On mnie zabije. Posieka na kawałki albo zgwałci. Moment, kto, by chciał zgwałcić kogoś takiego jak ja? Zdecydowanie za dużo filmów się naoglądałam. Tak, to nie możliwe.
Podniósł wszystkie tabletki, zacisnął je w pieść, po czym szybkim krokiem szedł w stronę dziewczyny, która z każdym wykonanym przez bruneta ruchem, robiła krok w tył. Do czasu, kiedy dziewczyna nie dotarła do... ściany. Alice nerwowo przełknęła ślinę, zastanawiając się, jak od niego uciec.W jej głowie rodziło się dużo pomysłów jak ucieczka przez okno, ale kraty wszystko uniemożliwiały. Najchętniej wskoczyłaby pod łóżko i udawała, że nic się nie stało. Jest kolejne "ale" łóżka nie ma ! Jest tylko ten zasrany materac...
Nerwowo przełknęła ślinę, a on przywarł ją do ściany.
-Mogę Cię zabić, jak będziesz spała, zdajesz sobie z tego sprawę?-uśmiechnął się szyderczo, patrząc dziewczynie w oczy.Widział w nich przerażenie, a to nakręcało go jeszcze bardziej
-Podobn...yhh...Podobno chcesz mi pomóc tak mówiłeś pięć minut temu.Skoro kłamałeś skąd mam mieć pewność, że teraz też nie kłamiesz? Możesz okazać się słaby i nie bić dziewczyn, a może, po prostu jesteś pierdolnięty-chłopak, przycisnął ją mocniej do ściany, a ona poczuła ogromny ból w okolicach ramion nie potrafiła się wydostać z jego"pułapki".
Chwile później dotarł do niej sens wypowiedzianych słów.
Skąd ta nagła odwaga? Może z głupoty? Może, po prostu przypływa adrenaliny zrobił swoje, kto wie? Jedno jest pewne. To nie skończy się dobrze...
-Nie zauważyłaś tego, że sama prowokujesz? Będziesz brać leki, to nic ci się nie stanie. Chc...-nie dane było mu skończyć, bo dziewczyna, wtrąciła swoje trzy grosze
-Chcecie mi pomóc.Bla..bla...bla.Słyszałam, to już wiesz, póki, co to ty mnie trzymasz przy zasranej ścianie, w jakimś cholernym pokoju, co wygląda jak jedno wielkie gówno-odpowiedziała, a po jej policzku spłynęła jedna słona łza.
On nie odpowiadając dziewczynie, poczuł dzwonek powiadomienia. Bez czekania na reakcje dziewczyny.Wziął ją na ręce, trzymając przy tym w stalowym uścisku jej nadgarstki. Pociągnął w stronę białych drzwi. Pierwszy raz mogła się przyjrzeć temu miejscu. Jej pokój był "biedny" w porównaniu do tego, co znajdywało się tutaj. Ściany wymalowane były w odcienie złota ze srebrnymi dodatkami, na których w ramkach oprawione były...pieniądze? Tak, to były banknoty.
Oni naprawdę nie mają, na co pieniędzy wydawać, żeby je oprawiać?
Mężczyzna stojący obok drzwi, wpisał kod, a drzwi się otworzyły.chłopak wepchnął brunetke do środka, przekręcając kilka zamków...
Dodaj komentarz