Często jest tak, że los przynosi nam takie niespodzianki, których byśmy się w życiu nie spodziewali. One nas łamią, ale też często podnoszą na duchu, dzięki nim uczymy się życia, które wciąż trwa tak długo jak my jesteśmy. Stanęli naprzeciwko siebie twarzą w twarz. Dziewczyna czuła, że żołądek podchodzi jej do gardła, ale nie mogła pokazać strachu. Nie teraz i nie przy nim. Chłopak ubrany był w czarne jeansy i białą bluzę z wielkim czarnym napisem Fuck Everything i czapkę z daszkiem. Brunetka widząc nadruk zachichotała pod nosem, spuszczając głowę na dół. W tym momencie nawet czarne air-maxy chłopaka wydawały się być ciekawsze, niż rozmowa z nim. Nie pewna tego, co się stanie za moment ponownie spojrzała na górę, prosto w brązowe niczym czekolada oczy Matta. Za każdym razem, gdy w nie patrzyła czuła dokładnie to samo, co w dniu, gdy go pierwszy raz spotkała w parku. Był to zwykły dzień, o niezwykłym zakończeniu. Ta dwójka poznała się przez zwierzęta, a dokładniej jego suczkę Molly i jej beagle'a Sam'a. Wszystko się potoczyło dość szybko, z czasem stali się nie rozłączni. Do czasu pewnej nocy, która zmieniła całe jej życie.
"Zapach dymu, alkoholu rozciągał się po klubowej sali. Tłum spoconych i pijanych ludzi, wypełniających pomieszczenie. W oddali stał on. Brunet w czarnych okularach, ciemnej koszuli i podartych jeansach, które dodawały mu uroku. Jego uśmiech nie schodził z twarzy. Zadowolona brunetka na widok swojego chłopaka zrobiła kilka kroków bliżej, by minutę później stanąć i przekonać się, że jej serce zostanie złamane na miliony maleńkich kawałeczków. Obok niego stała wysoka, szczupła blondynka, o kręconych włosach. Ubrana była w skąpy strój, który odsłaniał większość części ciała kobiety. Z wyglądu była od niego z dwa może trzy razy starsza. Nietrzeźwy brązowooki objął kobietę, a następnie złapał ją za tyłek, by zacząć ją namiętnie całować. Oszołomiona brunetka patrzyła na "złodziejkę chłopaków" i "zdrajce" jednak oni nic sobie z tego nie robili. Przepełniona negatywnymi uczuciami, zdradzona dziewczyna pobiegła do baru z trunkami, zabierając jeden mężczyźnie, który właśnie zamierzał go wypić. Pełna gniewu i żalu podbiegła do chłopaka wylewając na niego drinka.
-Życzę wam szczęścia-wydusiła przez zęby po czym, resztę napoju wylała na blondynkę. Szybkim krokiem wyszła z budynku, nie odwracając się nawet, na moment. Wsiadła w pierwszą taksówkę, znajdującą się pod klubem "Vegas" po czym odjechała do domu."
-Cześć słońce-krzyknął uśmiechnięty Matt. Dziewczyna słysząc te słowa, skierowała się w zupełnie innym kierunku, jednak chłopak był szybszy i nie dawał tak łatwo za wygraną. Dogonił dziewczynę, zagradzając jej drogę.
-Odczep się-krzyknęła na pół ulicy, a oczy przechodniów, skierowane zostały na tą dwójkę.
-Wiem, że mnie kochasz maleńka, ale może kulturalniej, co?-spytał sarkastycznie. W dziewczynie na słowo "maleńka" zaczęło się coś gotować w środku. Podniosła rękę, była gotowa go spoliczkować, ale on znał ją za dobrze. Złapał jej rękę, gdy podniosła ją do góry. Przyciągnął ją do siebie i szepnął na ucho-Powinnaś być wdzięczna za ten hotelik szmato. Dzięki mnie nie wylądowałaś na ulicy.
Alice spojrzała na chłopaka. Jego brązowe kiedyś oczy przybrały dziwną barwne. Wyglądał na zdenerwowanego, ale na jego twarzy wciąż widniał uśmiech.
-Pamiętaj. Mogę załatwić Ciebie na milion sposobów. Ciebie i twoją siostrę-wyszeptał cicho, patrząc na dziewczynę. Dziewczyna spojrzała na betonowy chodnik.
-"Siostrę?"-wyszeptała sama do siebie. Próbując zrozumieć sens słów, wypowiedzianych przez chłopaka.-Ona żyje. Madison. Na pewno nic nie jest.-po policzku dziewczyny, spłynęła pojedyncza łza. Gdy ta rozejrzała się w około tłum nieznajomych osób obserwował całą akcję. Ją to nie obchodziło. Wiedziała, że nie spocznie, póki jej nie odzyska. Całej i zdrowej. To dopiero początek walki.
Podniosła głowę do góry. Piękna, słoneczna pogoda. Niebo bezchmurne.
"Czego by tu więcej chcieć od życia? A tak...powrotu siostry"
Dziewczyna ruszyła przed siebie. Wyjęła pognieciona kartkę z kieszeni. Spojrzała na jej tekst. To nie była ta sama kartka, którą dostała od recepcjonistki. Był to list z jednego z urzędów. Trzęsącymi rękoma otworzyła list, śledząc literkę po literce.
"Do pani Alison Jamie Moore.
Uprzejmie pragniemy donieść, że jedno z członków pańskiej rodzinny panna Madison Moore, uległa poważnemu wypadkowi samochodowemu. Na skutek ciężkich ran. Nie przeżyła."
Brunetka upuściła kartkę z listem, schowała ręce w dłonie i zaczęła szlochać. Jednak w jej głowie przypomniała się jej scena, z jej byłym.
-Zaraz zaraz. Skoro Matt mówił, że się zemści, to nie możliwe, żeby on to zrobił tak szybko, chyba, że to ukartował-szepnęła sama sobie, analizując w głowie każde wypowiedziane przez niego słowo.
Po chwili podniosła leżącą na ziemi kopertę listu. Spojrzała na adres i datę wysłania
" 24 Listopada 2013 r. Wall Street 241 b "
Dziewczyna zaczepiła przechodnia. Mężczyznę, ubranego w długi czarny płaszcz, ciemne okulary i jasny kapelusz w kratkę.
-Przepraszam. Mógłby mi pan powiedzieć, jaką datę dzisiaj mamy?-spytała grzecznie, starając się zrobić jak najlepsze wrażenie. Skutecznie.
-25 Listopada. Dziewczyno, niedługo święta-uśmiechnął się, robiąc krok przed siebie, jednak dziewczyna go znowu zatrzymała. -A powie mi pan jak mam dojść na...-spojrzała w kartkę czytając adres-Wall Street 241 b?
-Prosto, do końca tej uliczki i na prawo.
-Dziękuję-odparła wesoło dziewczyna, tuląc nieznanego jej mężczyznę, który się zarumienił, po czym ruszyła we wskazaną jej drogę.
Weszła do budynku, rozejrzała się w około. Pusty hall wypełniony roślinami. Ściany pomalowane były na morelowy kolor, któremu urokowi starości dodawały stare deski.
-Witam w centrum miasta. W czym mogę pomóc?-spytała starsza kobieta, siedząca za biurkiem.
-Dzień Dobry, bo ja dostałam list, w którym...-zaczęła mówić, ale poczuła w powietrzu dziwny zapach. Jedyne, co widziała później to narastającą ciemność.
Dodaj komentarz