Dark years of my life 5

Przerażona brunetka, próbowała otworzyć drzwi. Na próżno. Zrobiła kilka kroków do tyłu, po czym rozejrzała się wokoło. Była sama w sali, która do zdumienia przypominała lekarską.  
Ściany wymalowane na biało, łóżko z pasami, niczym ze szpitala psychiatrycznego, a obok niej drewniana szafka, w której znajdowały się przeróżne pigułki, opakowania od tabletek, jakieś syropy, zastrzyki i jakiś pilot. Dziewczyna wzięła go w ręce, przyglądając się mu uważnie. Mały czarny przyrząd z dużą ilością czerwonych przycisków, niczym od telewizora.
-Odłóż to, ale to już !-usłyszała szorstki głos za sobą, wykonała grzecznie polecenie, odwróciła się, spoglądając na osobę przed nią.
To znowu był ten blondyn. Ubrany był w ten sam elegancki strój. Wyglądał na zdenerwowanego. Posłał dziewczynie srogie spojrzenie, wskazując palcem na łóżko. Dziewczyna przełknęła ślinę, czekając na następny ruch mężczyzny. Cała ta sytuacja przypominała grę w szachy. Problem w tym, że to ona była pionkiem, a on graczem. Mężczyzna wyjął z kieszeni czarny, mały pistolet, po czym odłożył go na stolik obok.  
-Czemu nie bierzesz leków?-spytał, siadając na krześle na przeciwko dziewczyny. Ona milczała. Ta sytuacja zaczęła ją powoli przytłaczać, jednak on nie dawał za wygraną.-Spojrzał na pistolet i westchnął, spoglądając na dziewczynę.-Najchętniej bym cię zastrzelił i torturował, dopóki byś nie zdechła, ale do jasnej cholery obiecałem, a ja zawsze dotrzymuje słowa maleńka
-Nie jestem maleńka, a ty możesz mnie wypuścić. Nic wam nie zrobiłam, nawet was nie znam, a leków nie będę brać. Jestem zdrowa, serio.
-Każdy o zdrowych zmysłach, załamał, by się po takim wypadku.-odpowiedział, przyglądając się rozmówczyni.
-A co ty kurwa psycholog jakiś jesteś?-krzyknęła i szła w stronę drzwi, gdy usłyszała dźwięk naładowanej broni.-I co zastrzelisz mnie?
-Siadaj, bo potrzebny bedzie lekarz, a z tego co zdążyłaś zauważyć nikt cię nie uratuje-nadal celował w dziewczynę, która grzecznie wykonała polecenie, klnąc pod nosem na oczach nieznajomego, gdy do pokoju wszedł brunet.
Świetnie! Siedzę z dwoma psychopatami w jednym pokoju z zamkniętymi drzwiami i oknami. W jakimś domku przy lesie. Po prostu idealne spotkanie.  
- Ryan, słuchaj zawieziecie ją z chłopakami tam gdzie Ci mówiłem. Pilnujcie jej, rozumiesz?-odparł, spoglądając na bruneta-Pamiętajcie, że ona musi jeść. Dbajcie o nią, bo skopie wam tyłki-powiedział, patrząc na brunetkę, która patrzyła zdezorientowana, na rozmawiającą dwójkę. Brunet tylko kiwnął dłonią, a blondyn schował broń, spojrzał ze współczuciem na dziewczynę, po czym wyszedł z sali.
Bedzie boleć. Muszę uciec. Oni są stuknięci. Drzwi są zamknięte. A chuj z nimi. Są za daleko. Może okno. Kurwa okna mają kraty
Brunet wyciągnął z szafki małą czerwoną szmatkę, podszedł do dziewczyny i szepnął, patrząc w przerażone oczy Alice.
-Spokojnie to nie bedzie bolało.-złapał brunetkę, za ręce, jednak ta go kopnęła. Chłopak uderzył uciekinierkę, z taką siłą, że brązowooka spadła prosto na pokrytą białymi kafelkami podłogę. Ryan usiadł na dziewczynie.
-Ja nigdy się nie poddaje. Pamiętaj o tym-odparł, przykładając szmatkę do ust nastolatki, która minute później już spała...

EdD

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat, użyła 601 słów i 3417 znaków.

Dodaj komentarz