Wszystko co oczywiste z czasem zamienia się w tajemnice. W intrydze uczucia nie grają żadnej roli. Są bez wartości. Z czasem wypalają się jak nasze serca po męczącej walce, licząc na nowe lepsze jutro[....]
Z czasem uświadomilam sobie, że przyszłość jest piękna póki jest nieznana. Jest rodzajem tajemnicy, której nie da się przewidzieć. To coś wspaniałego! Rodzaj rzeczy wyczekiwanej w czasie próby dla osób [...] właśnie takich jak ja! Z przemyśleń wyrwały mnie realia. Ja i moja przyjacółka. To w tamtej chwili było najważniejsze! Spojrzałam na nią, starając się wyczytać cokolwiek z jej twarzy, gestów. Wszystko poszło na marne. Była niczym bryła lodu. A jej oczy? One były dopełnieniem bezdennej pustki na dnie otchłani nicości i zapomnienia. Coś było zdecydowanie nie tak!
-Caitlyn?-spytała, starając się opanować nerwy, które w tamtej chwili sięgały szczytu.
Brunetka podeszła do przyjaciółki, stając z nią twarzą w twarz. Niczym bokser przed walką, jednak ta nawet nie drgneła.-O co do pieprzonej cholery tutaj chodzi? No mów co się tutaj dzieje!-wykrzyczała wszystkie swoje uczucia, skrywane przez ostatnie miesiące. Nie tak wyobrażała sobie zaczynać nowy rok. Na pewno nie w ten sposób!
-Ja nie chciałam, ja[...] bo oni [...] mnie zmusili!-szlochała, a jej łzy bezwarunkowo upadały na drewnianą podłogę.
Uczucia płaczącej przyjaciółki nie przedstawi żaden dramat czy katastrofa. Caitlyn padła na ziemie, zakrywając twarz dłońmi. Zdezorientowana i lekko poirytowana Alice, kucneła przy niej, podnosząc jej głowe do góry. Chciała ponownie zobaczyć jej oczy, w których ukryta powinna być cała prawda.
-To ja Cię wydałam!-oznajmiła cicho, jednak płacz nie ustawał. Nasilał się, z każdą sekunką, podwyższając absurd i paranoje.
Pamiętam, że to był czas, kiedy brunetka pierwszy raz naprawdę wybuchła. Nie pozostało już nic z tej małej grzecznej ułożonej dziewczynki. W jej oczach panował gniew, a wizja zaginionej siostry tylko potęgowała w niej chęć zemsty. Alice wzieła głęboki oddech, patrząc na osobe, która była jej bliska. No właśnie była! Wszystko przemineło w jednej chwili. Zdrady się nie wybacza, Nie takiej!
Podeszła do niej bliżej, patrząc na nią z litotością, jednak to trwało dosłownie chwile. Brunetka jednym gestem odpłaciła się ex przyjaciółce, za oszustwo. Spoliczkowała ją! Wielki siniec, widniał na twarzy zdezorientowanej zdrajczyni.
-Ale wiesz co?-Zaczeła mówić pewnie. - Zasłużyłaś sobie na wszystko, co dostałaś! Jesteś zwykłą szmatą! Serio myślałaś, że ktoś taki jak Matt Cię pokocha ?! Jesteś załosna!-role się odwróciły i nic nie było już takie jak przedtem.
Tymi słowami rozpętała się kolejna wojna a Alice? Znalazła nowego wroga. Osobe bliską a jednocześnie tak daleką. Caitlyn zerwała się z miejsca, łapiąc byłą nastolatkę za nadgarstki, które kiedyś wypełnione były krwią i ranami, które nigdy się w pełni nie zagoją, dostarczając przy tym dziewczynie kolejną dawkę bólu. Za co i za jaką cene? To wiedziała tylko Cait.
-Oni tu już jadą. Wiesz doskonale, że nie masz szans! Al, poddaj się z nimi i tak nie wygrasz-dodała, ciągnąc osłabioną brunetkę, w stronę czerwonej kanapy. Jednak ta znalazła w sobie resztki siły, by móc się bronić.
Wykorzystała swój spryt i moment nie uwagi. Uderzyła łokciem w brzuch dziewczyny, uciekając przy tym w strone łazienki. Zamki w drzwiach, to coś, co ratowało jej życie przez te kilka najbliższych sekund. Zabawne, że taki mały czas moze Cię ocalić! Zabarykadowana w pomieszczeniu poczuła zapach dymu. Coś się paliło? W łazience? To nie możliwe! Zapach dymu nikotynowego dotarł do jej nozdzy, drażniąc ją przy tym. Nienawidziła tego zapachu, Jednak tu nie tylko o zapach chodziło [...] Zaklneła pod nosem, przypominając sobie ostatnie tygodnie, a nawet miesiące ucieczki przed Ryan'em. Zawsze gdzie pojawiały się papierosy. Tam był on! Nastolatka odsuneła się od drzwi, łacząc wszystkie fakty w głowie. Dranie od początku wiedzieli, że ta spróbuje ją ocalić. Bolało, to naprawdę bolało!
-Co ona kurwa tam robi? Mieliście kurwa ją pilnować! Pamiętacie co mówił Ryan? Ona jest zbyt cenna! Stawka jest zbyt wielka!-mówił szybko, niczym zawodowy raper, wypuszczając ze swoich płuc kolejne portcje dymu papierosowego. Ironią było to, że nie dał po sobie niczego poznać. Żadnego zdenerwowania ani zmartwienia. To było godne podziwu lub pewny rodzaj przekleństwa. Zainteresowana całą rozmową nastolatką, podeszła bliżej do drzwi, nasłuchując całą rozmowe. Niewiele z tego rozumiała, jednak każdy trop był przydatny do odkrycia prawdy. O tym wszystkim co wydarzyło się w ciągu tych ostatnich tygodni. Nagle zapanowała cisza. Żadnych głosów, szeptów, walenia w drzwi. Eksperci by, to nazwali reakcją zerową. Przełkneła nerwowo śline, starając się uspokoić. W tamtej chwili słyszała przyspieszone bicie własnego serca. To nie mogło skończyć się dobrze. Plan przewidywał ucieczke a nie smierć z rąk debili, którzy nie potrafią wyważać drzwi. Smutne, prawda?
-Już po mnie. Umrę młodo. Nie będę mogła mieć dzieci ani rodziny. Nigdy nie odnajdę siostry i nie adoptuje szczeniaczka, nazywając go Rambo-nastolatka mówiła jak nakręcona. Nie miała chwili wytchnienia, a sama myśl, że Ryan stał za drzwi budziła w niej odraze. Był jakieś plusy. Jeśli, by ją zemdliło obok niej stała toaleta.
Przerażona brunetka patrzyła w osłupieniu jak wydała wyrok na siebie przyjeżdzając tutaj.
-Moje pieprzone dobre serce mnie kiedyś zabije! I na co mi teraz twoje dobre rady mamusiu ?! To nie może się tak skonczyć po prostu nie może-złapała się za głowę. Czuła, że ciężar całego świata spadł właśnie na nią. Ciężar jej świata. Wiedziała, że została sama.
Klamka ponownie się poruszyła. Majstrowali coś przy zamku, to było widać gołym okiem. Odpadła jedna z czterech śrubek mocujących klamkę. Pozostała jedna możliwa opcja ratunku. Banalna, prosta, a zarazem niebezpieczna i cholernie ryzykowna. Chwila wachania przesądziła sprawę, jednak huk dochodzący zza drzwi, utwierdził ją w przekonaniu, że tak łatwo się nie podda. Tylko czy ten plan nie jest z góry skierowany na porażke ?
-Dziękuje Ci Boże, że to nie mój dom-westchneła ciężko, rozglądając się w około.-No to do dzieła!
Dodaj komentarz