Stirlitz zobaczył jak banda wyrostków
Stirlitz zobaczył jak banda wyrostków pompuje kota benzyną. Kot wyrwał się, przebiegł kilka metrów i upadł.  
 - Widocznie benzyna się skończyła - pomyślał Stirlitz.
Stirlitz zobaczył jak banda wyrostków pompuje kota benzyną. Kot wyrwał się, przebiegł kilka metrów i upadł.  
 - Widocznie benzyna się skończyła - pomyślał Stirlitz.
Stirlitz umówił sie na spotkanie z tajnym współpracownikiem w polskiej kadrze piłkarskiej. Umówili sie w ciemnym zaułku Berlina, gdzie nikt ich nie zauważy, jak spiskują. Była cicha, bezksiężycowa noc. Stirlitz obawiał sie, ze gestapo ich usłyszy i słusznie. Cisze nocna przerwał głuchy stukot drewna o bruk.  
 Musiał uciekać. Nadchodził Rasiak.
Stirlitz ukradkiem karmił niemieckie dzieci.  
 Od ukradka dzieci puchły i umierały.
Naprzeciw Stirlitza szły trzy umalowane kobiety.  
 - Kur.y - pomyślał Stirlitz.  
 - Pułkownik Isajew - pomyślały prostytutki.
Stirlitz na popijawie u Müllera mocno przeholował. Następnego dnia, żeby rozwiać wątpliwości, wchodzi do gabinetu Müllera i pyta: 
- Słuchajcie, czy domyśliliście się po wczorajszym, że jestem sowieckim agentem? 
- Nie - przyznał Müller.  
Stirlitz odetchnął z ulgą.
W kawiarni "Elefant" Stirlitz miał się spotkać z łącznikiem. Nie ustalono niestety żadnego znaku rozpoznawczego.  
 Na szczęście łącznikowi zwisały spod marynarki szelki spadochronu.
Gdy Stirlitz szedł korytarzem, oczom jego ukazało się ogłoszenie o czynie społecznym.  
 - Wpadłem - pomyślał. Skierował się w kierunku gabinetu Mullera.  
 - Gratuluje poczucia humoru - powiedział - Tak jestem agentem sowieckim!  
 - Dobra, dobra Stirlitz... Odmaszerować!  
 Po chwili Muller wykręcił numer Kaltenbrunerra.  
 - Czego to nie wymyśli nasz poczciwy Stirlitz, rzekł ze śmiechem - żeby się wykręcić od roboty...
Stirlitz zaatakował z nienacka. Znienacko bronił się tak jak umiał. A Umiał to też był nie lada zawodnik...
Stirlitz szedł ulicą, kiedy z tyłu rozległy się strzały i tupot podkutych butów.  
 - To koniec - pomyślał Stirlitz wkładając rękę do prawej kieszeni spodni.  
 Tak, to był koniec. Pistolet nosił w lewej.
Stirlitz ustalił spotkanie z łącznikiem z centrali w Cafe Elefant w Berlinie. W umówiony dzień niedbałym krokiem wszedł do lokalu, usiadł przy stoliku i zamówił wódkę.  
- Nie ma wódki - odpowiedział kelner.  
- W takim razie poproszę wino - ponowił Stirlitz.  
- Wina też nie ma.  
- A piwo jest? - zapytał podejrzliwie Stirlitz.  
- Piwa niestety też nie ma - odrzekł skonsternowany kelner.  
"Widocznie łącznik z Moskwy przybył dzień wcześniej... " domyślił się Stirlitz.
Stirlitz spacerował po dachu kancelarii Rzeszy. Nagle poślizgnął się, upadł i tylko cudem zahaczył o wystający gzyms, unikając upadku z dużej wysokości. Następnego dnia cud posiniał i obrzękł.
Mueller wiedział, że Rosjanie, zamieszawszy cukier, zostawiają łyżkę w szklance z herbatą. Chcąc sprawdzić Stirlitza, zaprosił go na herbatę. Stirlitz wsypał cukier do szklanki, zamieszał, wyjął łyżeczkę, położył ją na spodeczku, po czym pokazał Muellerowi język.