DOOM-Piekło na ziemi część 7

Maszerował przez długi czas wzdłuż autostrady. Szedł pasem prowadzącym do miasta, bo był w miarę pusty. Wszystkie samochody a raczej ich wraki były na tym drugim pasie. Widział jeszcze we wrakach szczątki ludzkie. Nie można było jednak ich zidentyfikować. Komunikator dalej milczał nie było słychać odzewu od niedawno poznanych żołnierzy. Miał jeszcze resztki nadziei, że przeżyli. Wiedział, że prawdopodobnie to burza szalejąca nad miastem powodowała te zakłócenia. Zapadał zmrok. Ciemność komplikowała wiele spraw. Między innymi zombie, które napotykał stawały się szybsze jednak ta komplikacja tyczyła się tylko standardowych zombie. Kolejną upierdliwą rzeczą było to, że coraz ciężej mu się oddycha. Nie oznaczało to katorżniczego duszenia się jednak albo atmosfera była cięższa albo coś stało się w kombinezonie. Postanowił, że zajmie się tą usterką, kiedy tylko wykona zadanie. Kolejny raz miał resztkę amunicji. Dwa magazynki do karabinu maszynowego. Inny karabin tym razem plazmowy połamał na głowie drugiego Behemota. Zanotował, że to właśnie Behemoty są jak na razie najwyżsi w hierarchii demonów. Zaraz po nich były tamte rogate bestie, które dowodziły impami i zombie. Najpewniej byli wyżsi dowódcy jednak chwilowo nie chciał ich spotykać. Podajnik w biodrze wskazywał dwadzieścia naboi do strzelby. Postanowił jakoś ją nazwać, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Technicznie powinien już się znaleźć na terenie wiejskim jednak bardziej było to martwe pole. Gdzieniegdzie leżały deski i kamienie. Miały nadpalone ślady. Nie zwiastowało to dobrze. Zauważył jedną chatkę i postanowił się do niej udać. Nie spał od początku inwazji był już zmordowany, więc włączył system automatycznego nakierowywania. Otworzył oczy dopiero, gdy potknął się o płot. Ta nieuwaga będzie go kosztować kolejne starcie. Tym razem zauważył coś w stylu jednego z pancerzy bojowych Federacji. Wyglądały na najlżejszy możliwy model. Tak przynajmniej prezentował się od strony pleców. Stwór się odwrócił. Okazało się, że to był pusty pancerz, z którego wystawały liczne naroślą. Zamiast jednej ręki była ogromna masa mięsna. Zamiast głowy było pojedyncze oko. Prawdopodobnie atak nastąpił tak szybko, że obrońcy nie zdążyli nawet założyć kombinezonów, więc demoniczne siły znalazły dla niego zastosowanie. Opętany. To była pierwsza myśl przychodząca do głowy. Właśnie się odwrócił słysząc hałas. Widząc żołnierza demon włączył latarkę wbudowaną w kombinezon by go lepiej widzieć. ‘’Wycelował’’ do niego z mięsnej ręki. Otworzyła się ona na cztery części ujawniając lufę na środku. Zamiast standardowego pocisku poleciała wiązka lasera. Nie zdążył się od uchylić. Trafiła go w pierś zostawiając trwały ślad. Nie przebiło to jednak pancerza, ale uszkodziło krytycznie pierwszą warstwę ochronną. Demon prowadził ostrzał dalej. Strzelał pojedynczymi wiązkami. Drzewo, które trafił stanęło w płomieniach. Dzięki zwiększonemu refleksowi skutecznie unikał kolejnych promieni śmierci. Udało mu się w końcu zastrzelić jednak potrzebował do tego większą liczbę nabojów niż trzeba. Strzelba miała to do siebie, że była średnio skuteczna na dalsze dystanse. Demon upadając wystrzelił w powietrze wiązkę światła podobną do sygnalizatorów wojskowych. Komandos szybko wprowadził do organizmu stymulanty bojowe by otrząsnąć się. Po chwili zaczęli przybywać kolejni Opętani. Wyglądało na to, że ich zdaniem było prowadzenie eksterminacji ludności na terenach wiejskich. Niektórzy z nich potrafili strzelać ogniem ciągłym uwalniając śmiercionośny promień lasera. Przez dobry kwadrans niebo było skutecznie rozświetlane przez niegroźne ze strony obserwatora czerwone promienie. Kiedy wszystko ustało żołnierz złapał się za hełm. Okazało się, że jedna z wiązek trafiła go i strąciła wbudowaną w kask latarkę. Nie odnotował większych strat. Znalazł w końcu odpowiednie miejsce. Wszedł do salonu jednej chatki i aktywował nadajnik wklepując kod zmiany lokalizacji bazy. Wiedział, że pocisk jest w drodze jednak ocalił przynajmniej kilka istnień. Chciał zająć się problemem oddychania, więc zdjął hełm. Pierwszą rzeczą po zdjęciu kasku była ekstremalna woń rozkładających się ciał. Okazało się, że filtry przewodzące powietrze były ekstremalnie zapchane. Brud można było wyciągać ręką. Po dokładnych oględzinach hełmu nałożył go ponownie. Problemy z niedrożnością zniknęły. Sprawdził powstałe uszkodzenia. Przepalona dziura w pierwszej warstwie na lewej piersi. Jeden uszkodzony tłok na części udowej. Prawdopodobnie pierwsza rysa na wizjerze. To był całkiem niezły wynik jak na tyle konfrontacji z samym piekłem. Postanowił położyć się spać. Poszedł do sypialni. Okazało się, że to było mieszkanie jakiegoś małżeństwa. Mieli dziecko a przynajmniej tak wynikało ze zdjęć. Położył się na łóżku. Widok, który zastał z łóżka był depresyjny. Właśnie tam leżeli spopieleni posiadacze mieszkania. Kobieta trzymała w rękach dziecko. Był zbyt zmęczony by o tym myśleć zasnął po minucie. Obudził się i wyszedł na dwór zauważył na niebie zbliżający się obiekt. Wiedział, że to jest właśnie ten pocisk. Koniec był już blisko

BlackBazyl

opublikował opowiadanie w kategorii science fiction, użył 924 słów i 5484 znaków.

1 komentarz

 
  • chaaandelier

    Zdradzisz mi ile jeszcze części przewidujesz? ;)

    17 maj 2016

  • BlackBazyl

    @chaaandelier Z cztery maks sześć ;) Skąd to pytanie jeżeli można wiedzieć? :)

    17 maj 2016

  • chaaandelier

    @BlackBazyl Z czystej ciekawości. ;) Dodajesz tak często części to zastanawiałam się ile jeszcze przewidujesz.

    17 maj 2016

  • BlackBazyl

    @chaaandelier No już tak zdradzając zbliżam się wielkimi krokami do kulminacji. Jeżeli wena przy mnie zostanie i będę dodawał po dwie części dziennie to skończę pojutrze ;)

    17 maj 2016

  • chaaandelier

    @BlackBazyl No to nie mogę się doczekać wielkiego finału. ;)

    17 maj 2016

  • BlackBazyl

    @chaaandelier I taki będzie ;) a teraz przepraszam muszę zrobić przerwe od
    internetow milego dnia i wieczorku ;)

    17 maj 2016

  • chaaandelier

    @BlackBazyl Nawzajem. ;)

    17 maj 2016