DOOM-Piekło na ziemi Część 3

Drzwi centrali były solidnie zamknięte. Nie było innej opcji niż dostać się siłą. Bił pięściami i rzeczami z korytarza. Jednak stal wzmacniana nie ustępowała. Trzeba było zmienić taktykę. Szukał gaśnic, od czasu do czasu rozwalając głowę kilku zombie. Ułożył je wszystkie pod drzwiami. Włożył między nie granat i już miał ciągnąć za zawleczkę i uciekać kiedy usłyszał głos z intercomu. Głos był przerażony i zbytnio nie wiedział co robić. Drzwi się otworzyły. W środku była tylko jedna osoba. Reszta już nie żyła, jednak nie z powodu ingerencji demonicznych sił. Większość popełniła samobójstwo strzelając sobie w głowę. Inni mieli popodcinane żyły. Okazało się że jedynym ocalałym był jeden z techników odpowiedzialnych za dział z eksperymentami. Tłumaczył że nie wiedział co się stało. Ta odpowiedź nie wystarczała. Złapał go za koszulę i szybkim ruchem położył na stole. Miał już go zacząć okładać, jednak naukowiec zaczął mówić. Atak który nastąpił nie był w wyniku ingerencji naukowców. Faktem było to że to usprawiedliwienie przedłużyło jego żywot o kilka chwil. Te wszystkie maszkary pochłaniające placówkę były z innego wymiaru. Dokładnie rzecz biorąc z piekła. Podczas eksperymentów na Marsie pojawiła się wyrwa wymiarowa pochłaniająca powierzchnię planety. To samo stało się na Ziemi tyle że na znacznie większą skalę. Prawdopodobnie ta anomalia jest wielkości całego Nowego Jorku. Potem krzyknął coś w stylu przeprosin boga. Wyjął pistolet z kabury żołnierza i strzelił sobie prosto w skroń. Odrzucił jego ciało. Musiał się wydostać. Przeszedł do komputerów. Znalazł odpowiednie kody i je wklepał do stacji kontrolnej. Wszystkie drzwi w placówce stały otworem. Wiedział że nie może się udać do wyjścia bez amunicji. Zbawieniem okazała się ukryta komora w pomieszczeniu. Otworzył ją ze swoją gracją wyrywając kilka płytek na ścianie. Nie chciał się bawić w szukanie ukrytych przycisków. Jego oczom ukazał się cały arsenał. Było tam wszystko. Od strzelb po najcięższe karabiny maszynowe. Jednak jego uwagę przykuła dwururka. Miała specjalną amunicję. Jedna łuska była dwa razy większa od normalnego pocisku shotgunowego. Wiedział jaka to jest siła. Otworzył podajnik w biodrze. Zapakował tam całą planszę naboi. Zabrał ze sobą jeszcze karabin maszynowy i kilka granatów. Ruszył w stronę wyjścia będąc obładowanym amunicją aż po głowę. Nie zatrzymywał się strzelając w biegu. Nie musiał martwić się o odrzut broni. Wzmocniona motoryka rąk w stu procentach panowała nad bronią. Od czasu do czasu jednak musiał się zatrzymać. Szczególnie uciążliwe było to że im bliżej wyjścia było ich coraz więcej. Już w jednej trzeciej trasy stracił większość amunicji zabranej ze sobą. Co prawda uzupełniał ją przy najbliższych rozgromionych posterunkach. Nie widział nikogo żywego. Jedynie trupy walające się dziesiątkami. Niektórzy próbowali się bronić. Słowem klucz było próbowali. Najbardziej zastanawiające było to jak duża placówka jest. Wyjście z niej zajęło by mu trzy dni. Trzy dni ciągłej walki o przeżycie. Miał już się nad tym zastanowić czy po prostu się nie poddać jednak znalazł inne zajęcie. Połamał jakiemuś demonowi nogi. Patrzył jak śmiesznie się czołga. Zmiażdżył mu jeszcze ręce na dokładkę i pokazał ubliżający gest. Koniec przystanku, pomyślał. W tym momencie retrospekcja się urwała. Reszta historii to już formalność. Biegł przez zniszczone miasto. Wręcz czuł hordę w powietrzu. W obecnym stanie jednak nic nie może zdziałać. Kwestią czasu było to zanim go rozszarpią. Nie mógł nawet konkurować siłą ognia z tymi wielkimi demonem, a co mówić z hordą pomniejszych demonów. Zbrojownia była niedaleko. Oczom ukazała się mu nie zbrojownia a wielki budynek policyjny. Wokół były barykady które zdobiły dziesiątki wręcz setki wszelkiej maści demony i okazjonalnie ciała obrońców na nich. Przekroczył przez próg. Oczom ukazała mu się garstka wycieńczonych żołnierzy. Nie brakowało co prawda im amunicji ale woli do walki. Dowiedział się od nich że bronią się tu trzeci dzień. Mieli za zadanie uratować ludność cywilną jednak nikomu nie udało się nawet dotrzeć. Chcieli przeczekać jednak cały czas nękały ich demony. Jednak wsparcie nie przychodziło. Stracili kontakt ze wszystkimi bazami. Prawdopodobnie byli jedynymi ocalałymi w wielo milionowym mieście. Sierżant Cole przywódca tego obozu chciał się wydostać jednak wyjście poza próg tej fortyfikacji oznaczała pewną śmierć. Postanowili się bronić ile będzie trzeba. Dowiedział się że właśnie nadciągała kolejna fala demonów. Obrońcy uraczyli go pełnym dostępem do zbrojowni. Postanowił im pomóc odeprzeć kolejny atak.

BlackBazyl

opublikował opowiadanie w kategorii science fiction, użył 858 słów i 4954 znaków, zaktualizował 15 maj 2016.

1 komentarz

 
  • chaaandelier

    Z każdą częścią jest ciekawiej. :) Gra musi być świetna.  :D

    16 maj 2016

  • BlackBazyl

    @chaaandelier W sumie to jest historia taka zbaczająca poza główny kanon fabularny ale no każdy Doom jest świetny ;)

    16 maj 2016