Na pewno masz w życiu taką osobę, której pragniesz dać wszystko. Tą najważniejszą, za którą możesz oddać życie. Za której szczęście możesz nawet zginąć.
Poranek w moim domu – Ona szykuje się do pracy, ja zbieram się do szkoły. Ewa jedzie do pracy, haruje cały miesiąc, potem kasę oddaje do banku, powoli spłacając kredyt. Nic z tego nie ma. Czasem mało jest na rachunki, na marzenia – jeszcze mniej.
- To do wieczora! – Siostra żegna się i wychodzi.
Ja też biorę plecak i wychodzę do szkoły. Jednak nie docieram do celu. A raczej docieram, ale z mega opóźnieniem. Pewna sytuacja, która ma miejsce w drodze do szkoły, przewraca moje życie o 180 stopni.
- E, dzieciak – Słyszę przechodząc koło wąskiej i ciemnej uliczki między budynkami.
Postać, w ciemności widać tylko sylwetkę pokazuje gestem, żebym tam podszedł.
Wzruszam ramionami i zamierzam iść dalej. Nie zauważyłem, kiedy za mną stanęło 3 gości.
-Kazał ci podejść – powiedział któryś w sposób, że natychmiast spełniłem "prośbę”.
-Czego chcecie? – zapytałem, kiedy stałem już w ciemności otoczony tymi ludźmi.
- Pomożesz nam – powiedział ten, który mnie zawołał. Teraz zobaczyłem, że miał na sobie kaptur i palił papierosa.
- A mogę odmówić? – Chyba znam odpowiedź.
- Ha! – powiedział kpiąco i chuchnął mi w twarz dymem.
W tym momencie jeden z jego koleżków przyłożył mi broń do głowy.
- Zapytaj jeszcze raz – powiedział.
- Dobra, nie było pytania.
- Gdyby system edukacji w naszym kraju uczył tak szybko… - zaśmiał się chłopak w kapturze i przybił piątkę z jednym ze swoich ziomków.
- Dobra, do rzeczy – pociągnął nosem – Wiesz, co to jest? – powiedział i pokazał mi torebkę z jakimś białym proszkiem w środku.
- Domyślam się – odpowiedziałem.
- Młody, jednorazowa akcja i już nigdy nas nie zobaczysz. Staniesz tam na rogu, poczekasz na pewną dziewczynę, dasz jej to, a kasę przekażesz nam. Proste?
- Jak drut.
Podeszliśmy pod budynek na drugiej stronie ulicy. Zapytałem czego sami nie mogą tego zrobić.
- Nas już tu znają. A ty tu tylko przejazdem. Znikniesz z tej branży tak szybko, jak my z twojego życia. A jak zawalisz to najpierw cię porządnie skopie, że będziesz błagał o śmierć. A wtedy cię nie zabije. Jeśli umrzesz sam, będziesz to robił dłużej i z większym bólem.
Chciałem puścić pawia, ale było za późno. Miałem robotę do wykonania.
Siadłem na schodach i czekałem na dziewczynę, która rzuci hasło "Masz ogień?”. To był znak, że to jej mam dać towar.
Długo na nią czekałem. Normalnie, to by mnie już dawno tam nie było. Nie chciałbym czekać 20 minut na laskę, której i tak nie znam.
Ale nie mogłem zrezygnować. Jeden fałszywy ruch i kulka w łeb. Bez tłumaczeń i przeprosin. Nie sprawdzasz się, nie żyjesz. Proste.
Dziewczyna ( ubrana jak prostytutka, nic dziwnego że bierze ) przyszła, wzięła torebkę, dała hajs i zniknęła. Mnie zgarnęli samochodem. Odjechaliśmy kawałek.
- Kasa - Chłopak za kierownicą wyciągną rękę po pieniądze.
Przeliczył i po chwili wręczył mi 20 złotych.
- Dzięki za pomoc. Mam dziś dobre serce.
-Żartujesz?! - Otworzyłem szeroko oczy.
- Nie podniecaj się, my mamy więcej na głowę - Zgasił mnie.
-Drogi towar, co? - zapytałem śmiejąc się.
-Chcemy zarobić - Otworzył drzwi z mojej strony - A teraz spadaj i zapomnij co się stało, ok. ?
- Pytanie retoryczne? - Znowu się zaśmiałem.
-Wypad! - Wypchnęli mnie z auta i odjechali.
Wiedziałem, co zrobić z zarobionymi pieniędzmi.
Poszedłem do szkoły i zwierzyłem się z przygody mojemu kumplowi Maćkowi.
- A czy nie powiedział ci żeby trzymać gębę na kłodkę?
-Tak, ale ty chyba nic nie wiesz, co nie?
- Masz to jak w banku - potwierdził przyjaciel. - Ale jesteś moim kumplem, co jak coś pójdzie nie tak?
-Damy rade. Mam plan, gdzie zabrać Ewę.
Po szkole wróciłem do mieszkania.
- Ewa, idziemy na McWrapa - powiedziałem, kiedy oboje byliśmy już w domu. Wrapy z McDonals’s. Dla mnie i dla niej, najlepsze rze4czy z barów szybkiej obsługi, jaka można zjeść.
- Gdzie znalazłeś pieniądze? - zapytała, kiedy wracaliśmy do domu.
- Leżały… koło szkoły na chodniku.
- Aha, na chodniku - Było ślisko, bacznie obserwowała ulicę i nie zwracała zbytniej uwagi na moją twarz. Mogłem kłamać, nie zauważyłaby.
Wieczorem przeglądała Allegro i znalazła fajną bluzę. Koszt : 60 zł. Wiele razy mówiłem, że coś jej kupię, że będzie miała wszystko. Teraz miałem plan i mogłem to powiedzieć serio.
- Jutro ci ją kupię - Przysiadłem się i patrzyłem jak ogląda te ubrania. Chciałaby wiele, widać to po jej oczach. Ale w obecnej sytuacji nie może sobie na to pozwolić. Ale ja jej to dam.
- Śnij dalej - powiedziała, dalej nie wierząc w to co mówię. Jutro będzie inaczej śpiewać. Dzisiaj jest smutnym, czarną wroną. Jutro, będzie słowikiem lub skowronkiem cieszącym się życiem.
Nazajutrz szedłem do szkoły ta sama trasa co wczoraj i miałem nadzieje natchnąć się na tych bandziorów. Spotkałem ich.
- Jak to chcesz pomóc? - zapytał ten, co wczoraj palił ( jak się potem dowiedziałem, na imię mu było Kamil)
Patrzył na mnie i się śmiał.
- Potrzebna mi kasa, i chce dla ciebie pracować - Chyba kiedyś tego pożałuje.
- On nie jest bankomatem - powiedział jego kolega. Kamil uciszył go, i zastanowił się chwile.
- Ale nie możesz zrezygnować - Postawił warunek
-Spoko
- I robisz co ci każe - Kamil ma zasady.
- Jasne. A ty rzucisz palenie?
- Nie mów mi co mam robić. Od tego ja tu jestem! - wrzasnął
- Sory - odpowiedziałem ze skruchą.
-Jutro pod mostem, tym dużym koło fabryki butów - Przybił ze mną żółwika i poszedł.
W domu powiedziałem Ewie:
- Będziesz najszczęśliwsza kobietą na świecie.
Wtuliła się we mnie. Usnęliśmy razem na kanapie.
Spotkanie z Kamilem, godzina 14.
- Jakby co, to nic nie wiesz? - Szturchnął mnie w ramie.
- Ok.
Razem z jego kumplami wsiedliśmy do samochodu. Siedziałem na tylnym siedzeniu, kiedy usłyszałem hałas.
- Kamil, tylnie koło nam nie odpadnie, bo coś się tłucze z tyłu?
- To nie koło - zaśmiał się i wymienił kumplowskie gesty z współpasażerem z przodu.
- Nie chce wiedzieć? - Lekko się uśmiechnąłem zadając pytanie retoryczne.
- Grzeczny chłopiec - Jechaliśmy dalej, aż do skraju lasu. Tam zatrzymaliśmy się. Chłopaki otworzyli bagażnik.
Kiedy zobaczyłem co było źródłem hałasu krzyknąłem:
- Co my tu robimy?!
Kamil zatkał mi usta ręką
- Chcesz żeby nas znaleźli? Daleko od miasta, ale ktoś się tu może kręcić. Będziesz cicho?
Pokiwałem głową.
Puścił mnie.
Z bagażnika wyjęli związanego mężczyznę z workiem na głowie.
- Już nie jest mi potrzebny. Poza tym łamał moje zasady, czego nie nienawidzę. To też do ciebie, taka uwaga na przyszłość - wskazał mnie palcem, a potem rzucił mi ważący z tonę plecak z "ekwipunkiem”. Poszliśmy lasem.
Doszliśmy na polane oddaloną dość duży kawał od ulicy. Rzucili tego faceta na kolana. Kamil powiedział do niego:
- Lubię cie, dlatego zrobię to szybko. Bez zbędnych formalności - Wycelował w niego. Wtuliłem się w drzewo, nie chciałem na to patrzeć.
Padł strzał. Ciało powoli osunęło się na ziemie.
- Łopata! - To do mnie.
- I kop.
- Ja? - Zdziwiłem się. Tylko po to tu przyjechałem?
- A co myślałeś? Że to wycieczka krajoznawcza? Kop ten dół, bo nie mam czasu!
Zrobiłem co kazał. Oczywiście musiałem mu obiecać że nic nie powiem, i wróciłem do domu z 50 złotymi. Z całymi moimi oszczędnościami, było mnie stać na bluzę dla Ewy.
- A to? Takie sumy nie leżą na chodniku. - Zaczęła być podejrzliwa.
- To dla ciebie. Kup sobie tą bluzę. - Zmieniałem temat.
- Skąd masz te pieniądze?
- Zarobiłem.
-Jak? Gdzie?
- U kolegi. Namalowałem mu grafitti w pokoju.
- Nie mogę z tobą. Ale dzięki - Uśmiechnęła się i odpaliła laptopa, by kupić sobie wymarzony ciuch.
Po kilku miesiącach pracy za tak małe sumy miałem ochotę na coś większego. I pilnie potrzebowałem pieniędzy. Rachunek a prąd. 1200 Polskich złotych. Beznadzieja.
Poszedłem do Kamila do domu.
- Skąd ja ci wytrzasnę taka kasę?! Ostatnio i mi się nie przelewa. Nie ma zleceń. Nade mną jest jeszcze ktoś, kto płaci mi za wykonane zadania. A ja część oddaje tobie jak mi pomagasz.
- To od kogo mam pożyczyć?
- Nie wiem. Nic ci nie wymyśle.
Wyszedłem i popędziłem do domu. Potrzebowałem skupienia. Kupowałem Ewie ciuchy, biżuterie, a teraz nie mam kasy na rachunek.
Ale głowa na karku to podstawa. Kiedyś byliśmy z Kamilem pod budynkiem, gdzie przekazuje kasę tym "z góry”. Zostawia ja w ściśle określonym miejscu, a oni potem odbierają. Wiem, gdzie to jest i wiem, że kasa jutro tam będzie. Niby mówi, że nie ma, ale dla nich zawsze ma. Jutro ten Cash będzie mój. Tylko trzeba zorganizować coś, żeby uciec z kraju. I będzie trzeba wszystko powiedzieć Ewie. I tak źle, i tak niedobrze.
- Jasne, załatwię to. Chcesz vana czy co? - Maciek ma kontakty z wieloma ludźmi, zuch chłopak. I kumpel, jakiego ze świeca szuka.
- Cos szybkiego. I niech to wypali, bo będziesz mnie z chodnika zbierać. - Sprawy dogadane. Teraz, trzeba to zrobić. Jutro zaczynamy nowe Zycie. Kamil płci im niezłe sumy, więc życie będzie tęczowe, kiedy stąd wyjedziemy.
Ewie wszystko powiem, kiedy będziemy już wyjeżdżać. Nie chce jej na razie denerwować.
Godzina 16. Pustostan na obrzeżach miasta. Kamil jest, zostawia pieniądze, i już idzie. Teraz mam jakieś 2 minuty, żeby zabrać kasę i uciec na bezpieczna odległość. Maciek z kolegą maja zabrać Ewę i zgarnąć mnie na wylotówce z miasta. Potem lotnisko i bye bye Polska.
Nagle dostaje telefon
- Ewy jest w pracy. Wszystko zgodnie z planem - Maciek pokrzyżował mi plany.
- Bierzemy ją w drodze powrotnej. Śpiesz się. Nie masz nitro, ale włącz i gazem tutaj!
Byłem zdenerwowany : tysiące myśli w głowie, wszystko musi być dopięte na ostatni guzik. Pot leje się z czoła, ale nic. Do dzieła.
Szybkim ale cichym krokiem pędzę do walizki z forsą. Biorę ją pod rękę i biegnę w długą. Prosta ulica, za sobą rozpoznaje vana, który ma mnie zabrać. Maciek się postarał.
Wskakuje do środka
- Hejka. Bak pełny? Nieźle się spisałeś! - nie mam ochoty na gratulacje czy uściski. Musimy szybko zabrać Ewę, nie mamy za dużo czasu.
I w tym momencie cały plan się wali. Dostaje sms od Kamila :
" U r dead”
Przyśpieszamy, ale nim dojechaliśmy do miasta, w środku pustkowia złapali nas. Kamil i jego ludzie ( dużo ich, nie wiem gdzie on znalazł tylu ludzi do pomocy, ale mniejsza o to. I tak jestem trupem ) jadą zajmując całą ulice, maja broń, a my nie. Otaczają nas.
- Chyba to koniec - Mowie do Maćka obserwując horyzont. Pochylam głowę, chce mi się płakać. Ale wychodzę z busa. Kamil robi to samo. Kilka jego ludzi popycha mnie na środek kręgu, który utworzył się z samochodów. A kilku innych zabrało pieniądze z naszego vana.
- Wiesz - zaczął - Trochę się różnimy. Ja nigdy bym nie porwał się z motyką na słońce w tak durny sposób jak ty.
Milczę.
- Coś ty sobie myślał?! - klepie się w głowę - Chciałeś niby z kraju nawiać, tak?!
Dalej milczę.
- Odpowiadaj, dobrze ci radze - powiedział, nie mogąc znieść mojego milczenia.
- Tak, chciałem nawiać z kraju, ok. ?!! - Nie wytrzymałem. Jednak solidny Kamilowy cios w twarz przerwał ten wybuch agresji.
Wyjął broń i wycelował we mnie.
Teraz, już nie było o czym mówić. Pozwolił odjechać mojemu koledze. A ze mną sprawę załatwił dość szybko. Jeden strzał, i tak to się skończyło. Ewa… chyba da sobie rade. Nie dość…. Że ludzie Kamila nie zabrali całej kasy.
W vanie był mały schowek. Tam zmieściłem kilkadziesiąt tysięcy. Nie jest to wielka suma, ale na pewno pomoże Ewie.
A taki list dałem Maćkowi, na wypadek gdybym zginął, a on cudem uszedł z życiem, żeby dał go Ewie.
" Cześć Skarbie
Na pewno zastanawiasz się gdzie jestem. Jeśli to czytasz, to znaczy, że zginałem. Ale mam dla ciebie prezent, który Maciek ci przekazał. Korzystaj mądrze. Specjalnie dla ciebie zająłem się praca i zarabianiem na twoje marzenia. Ale to nie była zwykła praca.
Pomagałem jednemu bandziorowi. Płacił mi kilka dych za zlecenie. Te pieniądze, rzekomo znalezione na chodniku, to był mój pierwszy raz. Przepraszam za kłamstwo. Po prostu chciałem, żebyś była szczęśliwa. Żebyś była najszczęśliwsza na świecie. Mam nadzieje, że ułożysz sobie życie. Zawsze będę przy tobie. Nic nie rozdzieli nas. Kocham cie. Przepraszam.
Dominik”
Zapewniłem jej życie w dostatku, ale chyba straciła coś cenniejszego. Zawsze przy niej będę. Nie pozwolę, żeby stała się jej krzywda. Love 4ever EdD
Dodaj komentarz