
Zbudziłam się w środku nocy. Usłyszałam kroki nad sobą. Pewnie wrócili. Wyłączyłam szumiący telewizor i powolnym krokiem podreptałam po chodach na piętro sypialni. Przebrałam się w piżamę i położyłam na łóżku obok Stefana. Jednak sen do mnie nie przychodził. Miałam wrażenie, że jestem obserwowana. Ktoś, albo coś mnie obserwowało. Niespokojne uczucie towarzyszyło mi jeszcze trochę czasu, gdy niespodziewanie Morfeusz otoczył mnie swymi ramionami…
Następnego dnia rano obudził mnie krzyk. Dziecięcy pisk. Wstałam szybko i zbiegłam po schodach do kuchni, gdzie zobaczyłam Małgosię i Karola, którzy stali nad szczątkami talerza.
- Co wy łobuzy już tutaj robicie?! – zapytałam ze złością, a jednocześnie spokojem.
- No… My chcieliśmy zrobić sobie śniadanie… - zaczęła Małgosia
- I niechcący upuściłem talerz… - dokończył ze skruchą w głosie Karolek. Sapnęłam z irytacją, jednak podeszłam do dzieci i poczochrałam je przyjaźnie po głowie.
- A gdzie są rodzice? – zapytałam. Spojrzeli po sobie i umilkli w niesłychanej ciszy. Po chwili odezwała się Małgosia:
- Mama, tata i dziadek odprowadzili nas bardzo późno do domu i poszli jeszcze na dwór.
- To znaczy, że nie wrócili na noc?! – zawołałam. Dzieci pokręciły przecząco główkami. Posadziłam ich przy stole, zamiotłam resztki talerza i zrobiłam śniadanie. Coś było nie tak. Skoro nie wrócili na noc, to znaczy… Kto leżał w moim łóżku?! Nie, nikt. Tylko mi się przywidziało. Tak. To na pewno to. Ale… Dlaczego oni nie wrócili na noc? I gdzie teraz są? Poszłam z dziećmi do ich pokoju i pomogłam się ubrać. Jednak poczułam to dziwne uczucie towarzyszące mi cały wczorajszy wieczór. Rozejrzałam się po pokoju. Mój wzrok przyciągnęła lalka leżąca na nocnym stoliku obok łóżka Małgosi. Była bardzo ładną lalką – porcelanowa, różowa sukieneczka, kapelusik i torebeczka pod kolor, balerinki i burza kręconych, blond włosów. Jedyne co nie pasowało mi w tej lalce, to uśmiech. Przerażający, wręcz odrażający.
- Małgosiu, skąd masz tę lalkę? – spytałam dziewczynkę. Ta tylko wzruszyła ramionami.
- Jak się obudziłam, to ona już leżała na stoliku. – powiedziała Gosia biorąc lalkę do swojej małej rączki.
- Dzieci ja idę po… rodziców i dziadka. Bawcie się grzecznie.
- Dobrze babciu! – krzyknęły dzieci. Zeszłam po schodach i wyszłam z domu na świeże, poranne powietrze, przesycone wilgocią. Ciemne chmury krążyły niebezpiecznie nad lasem. Spojrzałam jeszcze raz na domek i weszłam w plątaninę krzaków i drzew…
~~parę godzin później~~
Weszłam na polankę przed domem, gdy niebo przecięła jasna błyskawica. Wbiegłam na ganek i otworzyłam drzwi. Było dość późno, a w kuchni przeraźliwy bałagan – dzieci na pewno robiły sobie kolację. Posprzątałam bałagan i poszłam na górę do sypialni dzieci. Usłyszałam dziwne dźwięki dochodzące zza drzwi. Chciałam je otworzyć, jednakże były zamknięte.
- Małgosia? Karolek? Otwórzcie mi drzwi…! – zawołałam z niepokojem. Hałas trwał w najlepsze, a drzwi nie ustępowały. – Dzieci?! Otwórzcie natychmiast! Słyszycie?! – krzyknęłam. Spojrzałam przez dziurkę od klucza. Przede mną rozciągał się widok żywcem z horroru. Podłoga pełna krwi. Małgosia leżąca w tej kałuży. Nie miała oczu, ani zębów. Twarz wykrzywił bezzębny, przerażający uśmiech. W drobnej rączce trzymała zakrwawiony nóż. Była naga. Jej brzuch był przecięty od mostka, aż po podbrzusze. Nad nią klęczał Karol. Ręce miał po łokcie umazane krwią. Z pustego oczodołu leciała strużka ciemnoczerwonej krwi. Nie miał jednego kła. Co chwilę zanurzał rękę w swojej siostrze, wyciągał narząd i wkładał do ust przeżuwając dokładnie każdy kęs. Lalka siedząca na stoliku nocnym uśmiechała się jeszcze szerzej. Jej porcelanowa twarzyczka popękała ukazując przerażające, gnijące wnętrze. W tym momencie wnuczek spojrzał centralnie w moją stronę. Krzyknęłam i przerażona odskoczyłam od drzwi. Otworzyły się z hukiem. Zobaczyłam mojego kochanego wnuczka całego umazanego we krwi. Z kącika ust zwisał kawałek mięsa, a z brody kapała ciepła, ciemna krew. Odruchowo cofnęłam się. Niestety niefortunnym zrządzeniem losu były wybudowane tu schody. Straciłam równowagę i spadłam. Był to bolesny upadek. Nie mogłam wstać, jednak czując zbliżające się niebezpieczeństwo zerwałam się na równe nogi. Moje ciało przeszył ogromny ból z kości ramiennej. Musi być złamana. Wybiegłam z domu i nie zatrzymując się ani na chwilę weszłam do mrocznego lasu. Miejsce, które wydawało mi się domem było miejscem zbrodni, poplamione krwią człowieczą, ale dlaczego Karolek…? Z zamyślenia wyrwał mnie trzask łamanej za mną gałęzi. Jest coraz bliżej. Odwróciłam się bez zatrzymywania i przewróciłam o wystający korzeń uderzając głową w głaz. Mroczki zamigotały mi przed oczami. Dotknęłam pulsującego miejsca na głowie. Krew. Chciałam się podnieść, jednak cień skoczył na mnie przygważdżając mnie swoim ciężarem. Ile ten bachor waży? Jednak zanim zdążyłam cokolwiek zrobić wgryzł się w moją rękę. Krzyknęłam z bólu i próbowałam zrzucić go z pleców. Na próżno. Strach mnie całkowicie sparaliżował. Wnuczek najspokojniej na świecie jadł moją rękę, gdy zobaczyłam JĄ. Porcelanową lalkę z pokoju dzieci. Cała była zgnita. Nigdzie nie było widać jej dawnej urody.
- Dlaczego? – szepnęłam przez łzy do Karolka. Chłopiec przestał mnie konsumować i pociągnął za włosy. Krzyknęłam.
- Ona mi kazała… - powiedział i z całej siły uderzył moją głową o głaz. Krew przysłoniła mi prawe oko, jednak nadal byłam świadoma wszystkiego. Resztkami sił zrzuciłam dziecko ze mnie i ruszyłam pędem przez las co rusz potykając się o wystające korzenie i kamienie. Wbiegłam na drogę pośrodku lasu. Odwróciłam się słysząc sapanie głodnego potwora. Oddychałam ciężko, serce biło mi jak oszalałe. Krew lała się wszędzie, a moje prawe oko zostało całkowicie zalepione ciepłą cieczą. Nagły błysk światła oślepił mnie. Później już tylko usłyszałam trąbienie klaksonu i silne uderzenie w lewy bok. Ból był niemiłosierny. Ostatnie co zobaczyłam, to wnuczek pochylający się nade mną. Moje lewe oko zostało brutalnie wyrwane. Moim ciałem wstrząsały dreszcze. Byłam sparaliżowana. Wnuczek obgryzł moją rękę chyba do kości. Leżałam zdana na bożą łaskę.
- Zdrowaś Maryjo łaskiś… - ostry nóż wbił się głęboko w moje gardło. Umilkłam. Chłopiec dalej jadł mnie bez skrupułów. Poobgryzał moje kończyny. Rozdarł ubranie i naciął skórę od mostka, aż po podbrzusze – zupełnie jak Małgosię. Co jest ze mną nie tak? Powinnam być już dawno martwa. Dlaczego wciąż żyję? Karolek zaczął od wątroby. Przeżuwał ją powoli, delektując się każdym kęsem. Powoli zaczynałam tracić przytomność. Chciałam krzyknąć:
"- Zabij mnie! No już! Na co czekasz?!” ale nie mogłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Jedyne co mogłam robić to czekać na śmierć, która nieubłaganie zbliżała się do mnie. Bóg się nade mną zmiłował. Poczułam, że duch ulatuje ze mnie, umierałam. Koniec męczarni. Karolek wyrwał mi serce…
***
Nie mam pojęcia pod jaką kategorię wstawiać tego typu opowiadania... I jak wrażenia? ![]()
8 komentarzy
mag12e
To jest super !!
Cam
O kurcze... Dzisiaj to ja kurde nie zasne juz
Anonimowy anonim
Takiego zakończenia się nie spodziewałem
Insane
Świetne! Kocham takie opowiadania, a to już na pewno było mistrzowskie. To miłe natknąć się na coś takiego, na tej stronie. Świetnie prowadzone słowa, wbiłam wzrok w tekst i nie mogłam oczu oderwać!
Coori
Lubię to! nawet bardzo
)
PseudoPisarz
Ach... ta lalka. Ostatnio wszystkie opowiadania (horrory) jakie czytałem miały zawarty wątek z lalką XD. No, a opowiadanie jest super. :-D
Gabi14
Rodzice i dziadek, hmm... Dowiecie się z następnych(nej) części
Shruikan
Fajne opowiadanie, ale co się właściwie stało z rodzicami tych dzieciaków?