Materiał znajduje się w poczekalni. Prosimy o łapkę i komentarz.

Za krokiem krok....(z Cleo) #3

Za krokiem krok....(z Cleo) #3Robert:  
Czy dobrze odczytuje w tym wspomnienie po „Tańcu z gwiazdami?’
Cleo:
Aż takich wygibasów to tam nie oczekuję. Ale miło wspominam ten program, pozdrawiam Janka i zachęcam wszystkich, którzy dostali zaproszenie, by z tego skorzystali.
Robert:
Maciej Stuhr powiedział, że z miłą chęcią, ale jak zobaczył swoich kolegów z browarkiem przy emisji odcinka i niewybredne komentarze na temat koordynacji, co niektórych uczestników to odeszła mu ochota.
Cleo:
Nie dajmy się zwariować. Jakby tak patrzeć przez aspekt widza, to musiałabym zrezygnować praktycznie z każdej nowości, w której dopiero raczkuję.  
Robert:
Nie przejmujesz się opinią ludzi?
Cleo:
Aż nadto, ale to nieuniknione, gdy dostąpiłeś zaszczytu podeptania (uniesione dłonie by pokazać cudzysłów) czerwonego dywanu, stajesz pod obstrzałem. Musisz się z tym pogodzić i spróbować by to nie miało wpływu na twoje życie.  
Robert:
Po tej wypowiedzi wnioskuję, że nie jesteś chyba zainteresowana staniem na ściance w blasku fleszy?
Cleo:
Wolę kameralne spotkania, takie jak to teraz. Zdarza mi się często wychodzić z domu w bluzie z kapturem i czapeczce z daszkiem, by stać się jedną z wielu, usiąść bądź pospacerować po plantach jak człowiek. To dla ciebie może wydać się śmieszne, ale takie chwile są mi czasem bardzo potrzebne. Abym przez moment nikogo nie absorbowała swoją osobą, nie czuła spojrzeń, nie była oceniana.
Robert:
W takim programie jak „ Taniec z gwiazdami” trudno nie być ocenianym?
Cleo:  
To, co innego, tam miałam coś pokazać, zaprezentować. Godziłam się na to, byłam nastawiona na ocenę swego temperamentu w tańcu. I nie żałuję, bo mimo wielu godzin wręcz monotonnego poprawiania układu doświadczyłam czegoś cennego. Przez wiele lat musiałam się rozpychać łokciami, walczyć o swoje marzenia muzyczne. Mając brata i chcąc być obok trzeba było być jak jego koledzy trochę taka chłopczycą.  
A tam na sali treningowej po kilku dniach zapomniałam o muzyce, a poddałam się partnerowi w tańcu, nie musząc nic dawać od siebie. Wystarczyło za nim podążyć, to on decydował, odpowiadał, ja korzystałam z chwili.  
Robert:  
Kobieta i spolegliwość, to oksymoron.
 
Cleo:
Łapiesz mnie za słówka, nie ładnie. Chodziło mi bardziej o sferę zawodową.
Robert:
W związku nigdy by to nie przeszło?
Cleo:
Nie, czemu. Jak byłby kreatywny, zaciekawiłby mnie jego sposób bycia, podejścia do codzienności,
to niech prowadzi. Ja zawsze znajdę sobie trochę przestrzeni by się realizować a później do niego wrócić z jeszcze większą ciekawością i zapałem (śmiech)
Robert:
Patrząc na ciebie mam wrażenie, ze jesteś osobą bardzo szczęśliwą, bo to, że spełnioną to nie musze pytać.
Cleo:
Moim marzeniem jest ciągle mieć motywację, czyli nie obudzić się z myślą, że już mi nic nie jest potrzebne do szczęścia. I tak jest, wciąż eksperymentuję, szukam, pozwalam innym by mi pokazywali kolejne aranżacje, połączenia brzmień, gatunków. To, jeśli chodzi o muzykę, ale podobnie jest z projektowaniem strojów, tu wiele zależy od muzyki, to ona mnie inspiruje i mówiąc kolokwialnie nakłada na manekiny kreacje zdobione nutami.  
Dlatego nie uznaję słowa spełniona, ono nie należy do mojego słownika.
Robert:
A co z życiem osobistym, czy ktoś nadąża i idzie za tobą, krok za krokiem?
Cleo:  
Nie wiem, bo nie mam czasu się oglądać za siebie. (śmiech)
Robert:
Mam wrażenie, że nie dzielisz się ze mną pewnymi informacjami w tym delikatnym aspekcie.
Cleo:
Przykro mi, że odniosłeś takie wrażenie. Ale jak sam zauważyłeś jest to delikatny temat.
Robert:  
Czytelnicy będą szukać między wierszami.
Cleo:  
Z całym szacunkiem, ale czytelnicy zawsze wiedzą lepiej niż sami zainteresowani.
Ale dobrze, by nie poszła fama o mej niedostępności, to zaznaczę, że nie bronię się przed uczuciem, mam jednak już swoje lata i nie chce gloryfikować pewnych momentów ponad coś, czym jeszcze nie są. Zabrzmiało patetycznie, ale wierzę, że wszystkie osoby, które przeżyły rozczarowanie partnerami przytakną mej ostrożności.  
Robert:
Jednak nie jesteś tak przebojowa.
Cleo:
W tym wypadku zalecałabym nawet wstrzemięźliwość, cokolwiek to dla nas znaczy. Mam wrażenie, że dziś nadużywa się słowa kocham, zbyt szybko pozwalamy sobie na pewne deklaracje, tym samym robimy nadzieję, którą niestety często po kilku miesiącach przekreślamy. A to najgorsze, co możemy zafundować zaangażowanej już osobie.
Robert:  
Powiało przeszłością, nie do końca przyjemną, wiec nie będę drążył tematu.    
Nasuwa mi się jednak pytanie o teledysk do piosenki - " Wolę być".
Czy ten klimat lat 40- tych, był odpowiedzią na nasze czasy.

Cleo:  
Poniekąd jesteś bliski prawdy.  
Miałam taki właśnie przesyt, bezpośredniości, pośpiechu, poznawania
w 15 minut. Pytań na które nie mogłam odpowiedzieć dogłębnie
bo albo zadawano kolejne lub czułam powierzchowne zainteresowanie.
Wtedy to w nocy do poduszki włączyłam kanał z filmami retro.
I jak popatrzyłam na te kobiety z lisami wokół szyi, w kapeluszach za woalkami,
które jeśli nawet nie były damami, to udawały tak perfekcyjnie, że nawet ich
stukot obcasika kojarzył się z czymś wytwornym.
I ci mężczyźni! ( wznosi oczy i ręce do góry)
W dwuczęściowych garniturach, kapeluszach ala Panama, którzy z taką atencją  
podchodzili do tych kobiet. Nie przechwalali się, nie popisywali mięśniami,  
infantylnymi dowcipami, które ich tylko chyba bawią. A słuchali, autentycznie pozwalali
tej kobiecie na wypowiedzenie tego, co chciała powiedzieć.
Bo tak naprawdę najpiękniejsze w tych czasach było to, że większość  była
do wyczytania między wierszami.
To było urocze, taka subtelna rozmowa z nutką tajemniczości.
Poznawanie przez domysły, odsłanianie po kawałku.  

Robert:
Czy dobrze sądzę, że to chodziło za Tobą i było kwestią czasu a w zasadzie
takiego przemęczenia materiału?
Innymi słowy, ten dzień, ten nastrój i wreszcie klasyk filmowy przelały czarę  
goryczy i sięgnęłaś w tę noc za notatnik i napisałaś ten tekst i z wizualizowałaś
sobie teledysk.
Cleo:
Na pewno to było bodźcem, chyba  dojrzałam do takiego pokazania
siebie, do wyciągnięcia na światło dzienne swoich pragnień, marzeń.
Pokazania, że oprócz tej zwariowanej, roztańczonej  Cleo, jest jeszcze
sentymentalna, wręcza liryczna Asia. Która potrzebuje  po prostu zamknąć się
w swoich czterech ścianach, popijając herbatkę z cytrynką, wtulona w męskie
ramię. Która chce zaznać intymności, takiej tajemniczości, nawet lekkiej
niepewności, co ten mężczyzna o mnie myśli.
Wystarczy mi cisza i pewność, że ktoś poczeka na słowa, kiedy będę na nie
gotowa o ciele nie wspomnę.

Robert:
Nie sposób nie przytoczyć tu Sanah, która swoimi kreacjami z tamtego okresu
zrobiła zamieszanie na scenie muzycznej.
  
Cleo:
Pojawia się młoda dziewczyna i nie epatuje ciałem w obcisłych lateksowych
strojach, nie pokazuje wdzięków w kusych strojach a swoimi tekstami wzbudza  
szacunek i nawet najwięksi prześmiewcy nie odważą się pod jej postami na kpiny.

Robert:
Czy sugerujesz, że ten image ukierunkował jej sukces?

Cleo:
To byłoby krzywdzące stwierdzenie, ponieważ jej twórczość i talent muzyczny
same się bronią. Ale nie bezpodstawne będzie tu dodać, że do takiego klimatu, tej  
liryczności ten styl, wkomponował się idealnie.
No nie wyobrażam sobie by mogła zaśpiewać  - "Pora roku zła" - w obcisłych leginsach  
z pępkiem na wierzchu i prześwitującym przez bluzeczkę czerwonym stanikiem.

Robert:
No niestety, dalej oceniamy powierzchownie i jak widzimy takie kobiety,
to raczej sądzimy, że doszły na scenę przez to, że mają ciało.
Miejmy nadzieję, że takich oceniających w mediach będzie  coraz mniej i
nie będą wpisywać swoich komentarzy pod piosenkami.

Cleo:
Bywa i tak. Pocieszam się, że trzeba przejść przez kanalie by trafić na człowieka. To nie moje, to jakiś filozof doszedł do takiej prawdy. Z którą notabene poniekąd się zgadzam.

Robert:
W czasie studiów wyjechałaś na kilka miesięcy do Paryża.
Cleo:
Dokładnie na pół roku. Ale jeśli myślisz, że będę ochy i achy, to się zawiedziesz.
Robert:
No to dopiero teraz mnie zaciekawiłaś.
Cleo:
Pierwsze tygodnie, to szał, poczułam się jak mała dziewczynka w sklepie z papużkami, czy lunaparku. Wszystko było jak z bajki, nie widziałam lepszego miejsca na ziemi. Jednak po trzech miesiącach byłam przytłoczona tą metropolią.....

milegodnia

opublikował opowiadanie w kategorii obyczajowe, użył 1483 słów i 8645 znaków, zaktualizował 12 mar 2022.

Dodaj komentarz