Ten odcinek jest bardziej filozoficzny. Poruszam, moim zdaniem ważną, albo najważniejsza kwestię. Czym jest miłość. Kilka osób czyta opowiadanie, ale nikt nie komentuje. Czytacie, żeby czytać? Nikt nie ma żadnych przemyśleń? Zgadza się ze mną? Nie zgadza się z moimi poglądami? Moim zdaniem świat od tysiącleci tak wyglada, bo ludzie nie maja pojecia czym jest miłość. Gdyby wiedzieli nie byłoby łez, cierpienia i krwi. Ciągle maja szanse poznania i z uporem to odrzycają.
Alex nie uważała się za religijną osobę, czasami tylko chodziła do kościoła, nie po to, by uczestniczyć w mszy, bardziej, ponieważ lubiła chłód nawet w gorący dzień w gmachu kościoła. Zastanawiała się nad jednym. Kochała kobietę. Jak to możliwe, że Bóg nie tylko to zaakceptował, to jeszcze dał jej tyle darów. Odnośnie do Sarah czuła, że ta musi odkryć to w samej sobie. Miała pewność, że Sarah to ma, tylko musi to zobaczyć. A teraz coś dobrego i ciepłego prowadziło z nią monolog. Bo ona nie miała pytań. Ani co do siebie, ani co do Sarah. Miała pełnie. Mówiła coś lub pytała Sarah, ale wiedziała, że to nie jest z niej. Do tej chwili nie rozumiała w pełni, że wszystko się zazębiało i wzajemnie tłumaczyło. Alex do chwili poznania Sarah nie miała łatwego życia. Jednak w jej doświadczeniach nie było naprawdę okropnych przeżyć. Ojciec nigdy nie ukrzywdził jej osobiście. Alex czuła, że był człowiekiem słabym, a strata syna tylko pogłębia jego nieszczęście. Blondynka miała pewność, że nigdy do nikogo nie miała nienawiści. A kiedy zaczęła to dokładnie analizować w tej chwili, odkryła, że zawsze wszystkich kochała. Zarówno tych, którzy okazali jej trochę dobra, jak i tych, którzy byli dla niej trochę mniej mili. Kiedy przeszła szybko tę analizę, znalazła się w miejscu, które ją do tej pory niosło. Czuła, że siedzi na krześle, tu w hotelu, ale jednocześnie jest wszędzie. Poza tym obserwowała. Siebie i wszystko w koło. Była w miłości i była miłością. Wiedziała, że nie jest jej źródłem, ale czuła pełne połączenie. Przez jej wnętrze, którego teraz nie potrafiła określić, przechodziły różne obrazy i słowa. Większość dotyczyła jej, ale potem widziała i czuła, rzeczy, które z pewnością widziała pierwszy raz. Ponieważ do tej pory pozwalała się prowadzić, nadal to robiła. Czuła w tym rozkosz. Czuła się tak, że gdyby mogła, określiłaby to tak. Niosę cię, jesteś ze mną zjednoczona i jesteś mną. Powiem ci więcej o mnie, bo przyjmiesz to i zrozumiesz. Mam rozkosz o tym ci mówić, a ty masz rozkosz to sobie uświadamiać. Ja daję wszystko, co mam. Jestem źródłem wszystkiego i sam nie potrafię ogarnąć, wszystkiego co posiadam, chociaż wiem wszystko. Jestem stały i zmienny. Ci, którzy mówią, że mnie znają, są w błędzie. Skoro ja sam nie znam siebie, jak oni mogą mówić, że mnie znają? I nauczają innych:
Jeśli chcesz się uświęcić, wylej nieczystości z kielicha, bo nie potrafisz napełnić pełnego. A skoro naczynie jest pełne nieczystości, nie może już przyjąć niczego, a jeśliby nie było pełne całkowicie, to co by zmieniła, odrobina słodkiego nektaru. Nadal całość byłaby nieczystością. Mawiają. Usuń nieczystości, oczyść kielich i napełnij go nektarem, a wówczas dojdziesz do doskonałości. Ci, którzy tak sądzą, nie udoskonalili się w miłości. Po pierwsze nie wiedzą, czym jest kielich, a jeśli nawet mają jego świadomość, automatycznie się ograniczają. Muszą, uświadomić sobie najpierw czym jest kielich i pozbyć się go również, ale muszą to zrobić zgoła inaczej niż z pozbyciem się nieczystości. A jeśli sądzą, że są gotowi uczyć, muszą wiedzieć co zrobić z tą wiedzą. Muszą wiedzieć, co jest tą wiedzą. Muszą wiedzieć, skąd ta wiedza pochodzi. Jeśli uwierzą, że to jest ich wiedza, głoszą tylko kłamstwo. Inną sprawą jest gdzie głosić tę wiedzę. Oczywiście, jeśli wiedzą, że nie pochodzi ona od nich. Bo wszystko jest indywidualne.
Jeśli mają dać wodę, nie do picia. Wodę czystą, lecz z odrobiną gliny lub czynników organicznych. Co z nią uczynią? Jeśli zaniosą to jako dar dla króla, w najlepszym razie skończy się to dla nich chłostą. Jeśli ofiarują ją drzewu, to drzewo przyjmie ten dar. Przefiltruje pokarm, a wodę da do korzeni. I nawet w tym prostym przykładzie są poziomy zrozumienia. Jeśli uczynią to z serca, nie muszą wiedzieć wszystkiego. Kim jest drzewo? Co jest koroną liści, a co korzeniami? Czy korona jest dla korzeni, czy korzenie dla konarów i liści?
Jeśli masz, złote denary do ofiarowania idź do króla i ofiaruj to jemu. A przyjmie cię z honorem. Nie próbuj złota ofiarować drzewu, bo jest to dla niego bezcelowe. A jeśli ktoś niegodziwy dostrzeże twoją ofiarę, może zechcieć ją odebrać. Przyjdzie w nocy i wykopuje złoto. A może uszkodzić korzenie i wówczas drzewo może uschnąć. Nie dawaj też drogocennych rzeczy tym, którzy tego nie docenią. I nie dotyczy to drogocenności w sensie, tylko materialnym. Mogą to być słowa lub czyny.
Inni uczą o miłości. Wiedzą co nią jest. Mówią o miłości bezwarunkowej jako o doskonałej i największej. A jest to dopiero podstawa, bo wszystko inne, w prawdzie miłością nie jest. Są i tacy, którzy potępiają lub w najlepszym razie krytykują miłość pomiędzy jedną płcią. Jeżeli motorem i jedyną wartością jest przyjemność, czyż nie jest to samo, jeśli robią to ludzie o różnych płciach?
A cóż robią ci, którzy nie powołują się na mnie? Nauczają, że macie prawo, że jesteście wolni. Że możecie, czynić co tylko chcecie. I efekty tych nauk widoczne są po upływie dwóch pokoleń. Dobre wartości zanikają. Niszczycie nie tylko swoje ciała, ale głównie swoją duchowość. Nie duszę, bo większość nawet nie wie o jej istnieniu, a inni określają niewłaściwie. Przykład idzie z góry. Władcy samowładni nie dbają o poddanych. Kłamią i mamią masy. Dbają jedynie o chwilowe zadowolenie i materialne wartości, które istnieją, ale są nietrwałe. Wszystkie fałszywe prawdy przynoszą zły plon. Rodziny są skłócone, grupy społeczne i narody mają się w nienawiści.
Czemu ludzie nie widzą, że są tym samym. Mają tą samą czerwoną krew i oddychają tym samym powietrzem. Niszczą własną planetę, która żywi ich jak matka. Oczywiście nie należy do nich, ale oni tak sądzą. Szukają innych istot poza nią. Wydaja złoto na rzeczy bezcelowe. Nie widzą, że życie jest w innych formach. Ponieważ w swoim zadufaniu sądzą, że jedyna forma to ta, którą oni postrzegają. Nie wiedzą, że ja Jestem. Jak i nie wiedzą, że oni są. A wśród tych, którzy twierdzą, że mnie poznali, są tacy, którzy twierdzą, że są mi równi. Gdyby to im wystarczyło! Ta siła, która im pozwala, w to wierzyć pcha ich dalej. Już nie wystarczy im być mi równym. Chcą być więksi. I w końcu idąc tą drogą, muszą upaść. Jest i mała garstka, która szuka mnie w pokorze serca. Choćby poznali wiedzę od innych, w końcu znajdą ją w sobie. I jeśli wzniosą się w prawdziwym poznaniu i nie zatrzymają, zachłystując się darami, jakie posiądą. Idą dalej. Mimo że są mi bardzo bliscy, nie pragną ucałować moich ust, są w pełni szczęśliwi, całując moje stopy. I nie dbają o to, czy moje stopy są czyste, czy zakurzone. A jeśli nie dane im jest nawet dotknąć moich stóp, zadowala ich odcisk moich stóp na drodze, lub po prostu pył, który spadł z moich sandałów. Czyż nie utulę ich jak matka dziecię? Właśnie tych pocałują moje usta. Ty moja duszo wiesz, że kocham was wszystkich i jestem przyjacielem każdej duszy. Bo nie ma w tym kwestii, kogo kocham bardziej. Bo jestem sprawiedliwy. Jest tylko kwestia, jak wy kochacie mnie. Mówię wy, bo ja wiem, że wasze prawdziwe ja, kocha mnie prawdziwie. Bo jedyne co musicie uczynić to nie szukać mnie. Musicie odkryć, kim jestem. W każdym z was jest cała wiedza, którą ja posiadam. W rodzaju, a nie w ilości. A jeśli zobaczycie, kim jesteście, poznacie i mnie. I wasza radość dojdzie kresu. A kiedy dojdzie, przekroczy wszelkie poznanie. A kiedy i to przekroczycie, poznacie, że to ja jestem, który daje. Zawsze daje. I tylko jedno. To, czym jestem. Miłość. To ja jestem Miłością, której sam nawet nie potrafię określić, a jej podstawą jest właśnie to, co nazywacie miłością bezwarunkową.
Alex nie miała poczucia czasu. To wszystko mogło trwać sekundę lub milion lat.
Kiedy Sarah otworzyła drzwi łazienki, wiedziała. Nie czuła niczego kiedy się myła. Raczej nie pamiętała, o czym myślała. Natomiast, odczuła, że gąbka znikła. Również ona znikła i znikła Alex.
Spojrzała na złotowłosą i szepnęła.
– Ten ocean nie nazywa się Alex! On jest i nie ma nic poza nim. Nie potrafię i nie próbuję go nazwać.
Alex wiedziała, że to ta chwila. I kiedy ta chwila przyszła poczuła, że to jest zawsze. Bez początku i końca. Bez narodzin i śmierci. Miała ciało, ale ona była większa niż ciało. Była i Alex i z nią było podobnie. A jednocześnie były obie i były jednością, jednak nadal w materii. I miały zadania do wykonania.
–Dziękuję, za suknię i wszystko inne – powiedziała Alex. Chcesz zobaczyć obraz?
–Tak.
Czy to nie jest dziwne? Wszystko w nas pragnie manifestować radość, ale zachowujemy spokój. Wiemy, że wszystko, co jest związane z materią, ma przemijające znaczenie, a jednak pełnimy nasze zadania, jakby nic nie zaszło. Tao, nirwana, oświecenie, wyższa świadomość. Jest to dla nas tak samo ważne, jak to, że rośnie trawa i że za oknem śpiewa ptak.
Podeszła do płótna. Obraz przedstawiał Sarah. Grała na wiolonczeli. Była naga, ale całkowicie zakryta. Siedziała na łące, a w oddali rozpościerał się ocean. Ktoś z boku będzie sądził, że jest to ocean, lecz zarówno Sarah, jak i Alex wiedziały, że to Ten ocean. I zarówno Sarah, jej instrument, kwiaty i cała reszta jest tylko jego manifestacją. Czarne, wpadające w granat włosy okrywały dokładnie jej piersi. Pole porastały różne kwiaty, lecz pole zdawało się wtapiać w ciało, Sarah. Krzewy czerwonych róż oplatały jej dłonie i uda i w prawdzie, gdyby Sarah miałaby suknię na sobie, ta nie okryłaby jej ciała lepiej. Wkoło jej głowy latały motyle. Paź królowej, monarcha, jak i kilka mniejszych błękitnych motylków. Największym artyzmem obrazu były złote promienie, wychodzące z serca Sarah. Były tam i dawały ciepło jak promienie słońca, a przecież nie były widoczne na płótnie. Z lewej strony głowy Sarah, na lekko zachmurzonym niebie, przez pierzaste obłoki prześwitywało słońce. Jego promienie dawały jeszcze ciepło, ale nie o takiej mocy, jak koło południa. Stało już blisko horyzontu, ale jeszcze godzina i skryje się za tafla wody.
– Widzę promienie z serca, a przecież ich nie ma. Czy ja tak odczuwam, ponieważ istnieję w miłości?
– Skoro je widzisz i czujesz, są tam. Nie tylko ty je odkryłaś. Nie jest to dla wszystkich, ale ci, którzy mają chociaż trochę ciepła i dobroci w sobie, zobaczą je i poczują.
– Usiądź ze mną Alex, umiłowana. Za chwilę wyjmę torcik i szampan. Ja wiem, że to wszystko nie jest godne tego dzieła. A znowu sam obraz nie jest godny twojej miłości do mnie.
– Czy wiesz, gdzie kończy się twoja miłość, a zaczyna moja?
– Nie można tego stwierdzić.
– Dobrze wiesz. Dałaś sobie rade z pragnieniem.
– Tak, to jest i nie jest. Ma znaczenie i nie ma.
– Możemy to zrobić.
– I nie musimy.
– To bardzo ważne i bez znaczenia.
– Tak jakby było i jak by trwało ciągle.
– Czy już wiesz, czemu tak się stało?
–Wiem i potrafiłabym podobnie. Rozkosz jest tylko manifestacja ciała.
– Bez tego, w czym pływamy, nie ma nawet sensu.
– Tak Aniołku, ale nie powiesz o tym nikomu, chyba że będzie bliski poznania. Inni nie pojmą. Mówienie im o tym jest stratą.
– Teraz już wiesz, że Samuel zrozumie.
– Tak Alex. I wiem, że nie będziesz go prosić, on sam poprosi ciebie.
– Ale wiesz, że to nie koniec. To dopiero początek przygody.
– Tak. I będziemy działać, jak długo będziemy w materii.
– Jutro pojadę odwiedzić matkę, bo nie wiem kiedy ją znów zobaczę.
– Powiesz jej?
– Tak.
– Ale ona nie pojmie.
–Teraz nie, ale ziarenko miłości jest niezniszczalne. Wszystko zależy od niej jaki plon przyniesie.
– Mimo, że wiesz, co powie, powiesz jej. Ty nigdy nie miałaś do niej żalu, że była wobec ciebie nie taka jak powinna.
– Już ci mówiłam, ona nadal kocha ojca. Może jej się wydaje, że kocha, lecz na ten czas to jest nią. Ona zrozumie. Serce żony ustąpi, sercu matki.
– Kiedy się kąpałam, czułam, jak mi tłumaczysz.
– Wiesz, że to nie ja.
– Tak, ale również i ty.
– Tak, masz rację.
– Świat tego nie pojmie. Oni pragną kłamstw. Zrozumieją opacznie, ale kiedy będziemy trwać w prawdzie, zaczną się odsuwać.
– Nie obawiasz się, że utracisz popularność?
– Nawet jeśli. Kiedy byłam po te rzeczy, pomyślałam, że do tej pory, nie żyłam. Tylko gra, koncerty, ćwiczenia, wyjazdy, kontrakty. Wszyscy mnie lubili, bo wiedzieli, że mam dla nich chwilkę. Chcieli mnie zatrzymać, chociaż na moment.
– Ale wiesz, że to, co jest, trzeba pielęgnować. Jak kwiat. Będziemy upadać.
– I się podnosić. Ułuda będzie nadal próbować, dopóki będziemy w ciałach.
– Dlatego ja potrzebuję ciebie, a ty mnie. Bo mamy się wspomagać.
– Czy naprawdę potrzebujemy ślubu, przecież wiesz, że będę ci wierna, a ty mi.
– Wiesz czemu – Alex uśmiechnęła się figlarnie.
– Przecież to już nie ma znaczenia.
– Sarah Longridge brudas, leniuch a teraz jeszcze kłamczuch.
– A nie da się jakoś, tak troszkę...
– Nie da rady. Kiedyś byłam u spowiedzi i ksiądz mówił, że to straszny grzech, tak bez ślubu. Nie, żebym chciała albo kiedykolwiek miała myśl o tym. Tylko pytałam.
– A dał ci rozgrzeszenie, prawda? Chociaż co ty Aniołku mogłaś nabroić.
– Wylałam ojca wino do zlewu, jak był pijany.
–Księdzu?
– Nie, tacie.
– O, to zrobiłaś dobrą rzecz!
– To było jego wino, nie powinnam. Ostatecznie nie dał mi rozgrzeszenia.
– A czemu?
– Bo nie chciałam pocałować tego fioletowego paseczka.
– Nie byłam nigdy w kościele katolickim i nie bardzo wiem, o czym mówisz.
– O to dużo straciłaś, niektóre są piękne. Podobno w Europie są najpiękniejsze.
– Tak, teraz sobie przypomniałam, grałam w jednym. Chyba we Włoszech. Było chłodno, nawet w upalny dzień. Aniołku z tym ślubem to lipa, prawda? Bóg nigdy tego nie kazał. My jesteśmy tej samej płci.
– Tak, ślub jest dla świata, ale ma to jeszcze ukryty cel, tylko dla ciebie.
– Okej. Co tam z twoim obrazem?
– Mam już szkic.
– Jutro będziesz malować, kiedy wrócimy z twoich ćwiczeń?
– Jutro mamy dużo spraw. Będę grała do południa, a potem odwiedzimy twoją mamę.
– To będziesz miała więcej pracy. Jak ty mogłaś do czegoś dojść. Wciąż szukasz, wykrętu jak masz coś zrobić i tylko jedno ci w głowie.
– Aniołku, nie w głowie, a w sercu.
– Już ty dobrze wiesz, gdzie to jest.
– A kupisz mi pierścionek i obrączki dla nas?
– Właśnie myślę jak to zrobić, może Samuel mnie przyjmie jako doradcę.
– Może ci pożyczy na mały procent.
– Żadnych pożyczek, w Wal marcie też mi chcieli dać jakąś kartę kredytową. Najpierw naobiecuję, a potem płać procenty od długu.
– Ja tylko się posługuję kartą, bardzo wygodnie.
– Dobrze Sarah, ja się nie piszę. Stawiam na Samuela.
– Ale on ma zasady, nie faworyzuje rodziny.
– A Clark?
– Zdolny i pracowity, zasłużył.
– Mam wyczucie rynku.
– Od kiedy?
–Od czasu jak cię poznałam. Znamy się mniej niż tydzień, a już mam na sobie ciuchy za tysiąc dolców.
– Abigal, uprzedzam cię!
– Już przed ślubem krzyczysz, to co będzie potem? Będziesz mnie tłuc jak Philip, mamę?
– Twój tata ma na imię Philip?
– Tak.
– Przepraszam cię Aniołku, tak mi się podniosło głos, ale mnie prowokujesz.
– Ja cię kocham. A nawet jeśli cię drażnię to w jakimś dobrym celu.
– To jaki dobry cel miałaś, mówiąc to?
– Powiem ci jutro.
Sarah założyła ubranie. Miała pośród swoich ciuszków, jasną sukienkę z lnu. Alex poszła w kierunku lodówki. Wyjęła mus i szampan. Kiedy wracała z zakupów, wstąpiła do restauracji i pożyczyła dwa talerzyki, dwa małe widelce i dwa kieliszki do szampana. Ciągle się dziwiła, że ludzie są dla niej tacy uprzejmi.
– Pięknie ci w tej sukience.
– Tak, komplecik jest również piękny. Jak wiedziałaś, że chciałabym mieć coś takiego. Czułaś?
– Widziałam, jak patrzyłaś. Umiałam rozpoznać, kiedy patrzyłaś na mnie, a kiedy na to, co mam na sobie.
– Masz gust, panienko Longridge. Nigdy nie miałam na sobie czegoś tak pięknego. A pończochy mam na sobie pierwszy raz.
– Żebym nie wiem, co kupiła, to i tak żadne ubranie nie dorównuje piękności twojego ciała. A to, chociaż jest cudne, nie może mierzyć się z twoją wewnętrzną pięknością.
Alex podeszła do Sarah i pocałowała ją w policzek.
–Dziękuję – szepnęła.
Alex jakby odebrała jej myśl i dodała.
– Gdybym pocałowała twoje usta... to bym chciała więcej.
– Pojęłam coś i mam, a właściwie mamy. Gdybyś powiedziała to wcześniej, pewnie bym miała wątpliwości co do tego. Bo przecież mówiłaś mi, że pragnienie ciała jest niewłaściwe. Teraz wiem. Ty mnie pragnęłaś od początku, ale to wypływało z miłości, a nie na odwrót. I ja mam to teraz, tak jak ty to masz. Rozumiem.
Usiadły i zaczęły jeść torcik. Sarah otworzyła szampan. Był chłodny. Smakował troszkę inaczej niż ten, który piła z Randy. Nie miała już w swojej istocie chęci porównań. Stwierdziła fakt. Siedziały bez słów.
– A teraz umyć ząbki i spać. Jesteśmy obie umyte – powiedziała Alex.
– Ale jeszcze coś zostało, nie takie drogie, ale specjalnie dla ciebie.
– Pamiętam, malinki. Pokarmisz mnie?
– Właśnie tak chciałam.
– To zrób to.
Sarah umyła owoce i zaczęła karmić Alex. Ostatnią malinkę umieściła między wargami ust. Alex się tylko uśmiechnęła i delikatnie wyjęła ją swoimi ustami.
— Aniołku, bardzo cię kocham.
– Ja ciebie również.
– Bardzo chciałabym zobaczyć cię w tym kompleciku.
Alex nic nie powiedziała, tylko zdjęła sukienkę. Wyglądała świetnie. Sarah zastanawiała się, czy Alex lepiej wygląda w tym, czy raczej, kiedy jest nago. Podeszła do Alex i pocałowała jej usta. Poczuła, że przestała się zmagać. Poszły umyć ząbki.
– Idziemy spać, mam nadzieję, że to jasne – powiedziała Alex z lekkim uśmiechem.
– Tak, Aniołku. Śpisz dzisiaj w piżamce?
– Mogę bez.
– Lubię twoje ciało, jest takie piękne.
– Ciekawe co powiesz, za sześćdziesiąt lat.
– To samo. Alex, kochanie. Teraz jest inaczej. Wiesz, tak jak i ja, że możemy się kochać, lecz nie musimy.
– Tak. Wiem to. Śpijmy już.
– Poczekaj kochanie. Tylko jedno pytanie. Bardzo głębokie. I czuję, że wiem. Pytam, bo chce wiedzieć, że mam rację.
– Dobrze, zapytaj.
– Pomiędzy mężczyznami to nie mogłoby zaistnieć w takiej czystej formie. Wiesz, chodzi mi o to, że mówimy o naszych ciałach, kochaniu się i temu podobne.
– Tak, masz rację. Oni są inni. My jesteśmy ,,do”. Przyjaźń może istnieć pomiędzy nimi, pragnienie ciała, nie. On są inni. Dla nich byłoby to nieczyste. Dla nas też, jeśliby nie było w nas miłości. Wiesz, o jakiej miłości mówię.
– Dokładnie to czuję. Dobranoc.
Sarah pocałował delikatnie policzek Alex i po chwili zasnęła.
Znowu zapomniała nastawić alarmu. To nic dziwnego, naprawdę mnie kocha, pomyślała Alex.
Miłość ja usypiała. Wiedziała, że to samo czuła Sarah. W czasie żartów ani przez chwilę nie traciły poczucia stanu, w jakim przebywały. Alex zwinęła się jak dziecko i wtuliła w Sarah.
*
Promienie jutrzenki zaczęły tańczyć na ścianach pokoju. Sarah obudził się pierwsza.
– Och, jaka jest śliczna. Mój aniołek. Tym razem ja wstanę i zrobię dla nas śniadanie, pewnie się ucieszy.
Przez krótką chwilę pomyślała o dzisiejszym spotkaniu z jej matką. Nie wiedziała, czy Alex będzie chciała rozmawiać sama, czy pozwoli jej być blisko. Podświadomie wolałaby być z nią. Nie rozważała, czemu tak preferuje. Wiedziała, że Alex da sobie radę, ale gdyby potrzebowała wsparcia, będzie obok. Nie wzięła kąpieli, umyła tylko zęby no i oczywiście załatwiła swoją potrzebę. Przypomniała sobie swoje pytanie. Istotnie, ona rozumiała to całkowicie. Zdawała sobie sprawę, że ktoś z boku, a nawet bliski, mógłby myśleć, że one są jak inne dwie kobiety. To były pozory. W końcu Sarah miała pewność, że one dwie nie są naśladowczyniami poetki Safony. Sarah wiedziała, bo wiedza, która ja wypełniała była pełna. Nie myślała o mężczyznach, bo wiedziała, że z nimi jest inaczej. Myślała o kobietach. Jest możliwe, że kobieta może kochać drugą kobietę. Może kochać ją bez pragnienia fizycznego. Jeśli ją pragnie fizycznie i jednocześnie kocha uczuciowa, to tego nie mogła się nauczyć, wybrać lub tak zdecydować. Taka osoba musiała się już z tym urodzić.
Dziecko wychowane w takim ,,duchu” może myśleć, że to jest naturalne, ale to nigdy nie będzie pracować. Winą świata nie jest, że to akceptuje. Winą jest, że to napędza. Kłamie. Coś jest naturalne albo nie jest. Nie chodzi o to, co jest normalne. Bo normalne jest, to co robi większość. To wynika z definicji słowa. Wśród idiotów człowiek ,,normalny” jest nienormalny. Sarah zrozumiała. Kochała i pragnęła Alex. Mimo to nie była i nigdy nie stanie się lesbijką. Podobnie Alex. I to, że inni będą tak myśleć, nie miało dla Sarah żadnego znaczenia. Alex miała racje. Miłości nie można porównać z pożądaniem. Orgazmu z pasją. W naturalnych warunkach olej nie zmiesza się z wodą. Czyste nigdy nie będzie brudne. Zmuszanie jest zawsze niewłaściwe. Nawet zmuszanie do dobra. Dlatego Bóg tego nie robi. Wszystko jest super proste. Dziecko może to pojąć. Szczególnie dziecko. Chyba że zacznie oglądać telewizję. Chodzić do szkoły lub słuchać rodziców. Nie doskonałych, którzy mówią, że źle jest kłamać. I dziecko im wierzy. Do momentu, aż raz zobaczy, że oni kłamią. Nawet w dobrej wierze. Koniec. Cała nauka do śmieci. I w tej sekundzie Sarah pomyślała o dziecku. Że mogłaby adaptować. Gdyby była sama. Nie zrobi tego, będąc z Alex. Później o tym zapomniała. Wiedziała, że wszystko się zmieniło. Jej cały światopogląd, odczucia i oczekiwania. Poprzednio jej życie było dopięte do ostatniego guzika. Planowała każdy dzień, mimo to miała dodatkowe alternatywy. Dopiero kiedy poznała Alex, zaczęła wstawać później. Do tej pory rozpoczynała dzień o szóstej trzydzieści. Myła się i biegała około pół godziny. Sprawdzała wiadomości z poprzedniego dnia i odpowiadała na większość. Przeznaczała na to kwadrans. Potem śniadanie. Resztę dnia wypełniała gra. Wieczorem uczyła się. W zależności od planu zajmowała się naukami ścisłymi, ekonomią, psychologią. Miała dwa razy w tygodniu treningi taekwondo. W wolnych chwilach malowała lub przyrządzała nowe potrawy, lub desery. Robiła to sama lub z Lindą. A teraz? Kiedy poznała Alex, od razu poczuła, z nią wieź.
Najpierw chciała jej pomóc i zaczęła to wprowadzać w życie. Równolegle pokochała ją, zakochała się i zaczęła pragnąć. Alex bardzo jej pomogła tym nadzwyczajnym doświadczeniem. Od tego momentu pragnienie fizycznego kontaktu nadal istniało, ale niejako znajdowało się pod kontrolą. Teraz była w miłości i była miłością. Ich rozmowy były specjalną grą, bo obie doskonale sobie zdawały sprawę, że mogłyby nic nie mówić i to nie zmieniłoby niczego. Już nie musiała się kontrolować. Niektórzy ludzie, kiedy jak sądzą, dochodzą do wysokiego poziomu duchowego, twierdzą, że mogą robić wszystko. Tylko jest to prawdziwe, o ile nie robią tego. Bez obrazy. Człowiek głupi może zrobić coś mądrego. Niestety nie dostrzeże tego. Człowiek mądry mógłby zrobić coś głupiego, ale nie uczyni tego. Oczywiście jest to przykład hipotetyczny. Nikt nie jest całkowicie mądry i nikt nie jest całkowicie głupi. Tak w prawdzie, każdy ma szanse poprawić siebie. Nie innych. Problem polega na tym, że większość chce poprawiać innych, a nie siebie. Jeszcze gorzej sprawa się ma, jeśli dotyczy Najwyższego. Mówią: Bóg powiedział to i to. Dobrze. Jestem bogobojny, będę egzekwował, to co On powiedział. I zaczyna się dramat i tragiczne skutki. Nie wierzysz? Poczytaj historię kobiety przyłapanej na cudzołóstwie. Co chcieli zrobić prawi, a co im powiedział Jezus.
Rozmyślała o tym, a bardziej medytowała stan szczególnego uczucia, jakie teraz posiadała. Właściwie nie posiadała. Była nim. A dokładniej, jest nim. Bo tak w prawdzie wszystko, co ma początek, ma i koniec. I trwa to do momentu, aż człowiek zada sobie pytanie. Kim jestem. I jeśli zechce, znajdzie odpowiedź. I wówczas wie, że wszystko jest zawsze. Jest. I dlatego Sarah miała pewność, że jest to trwałe i niewzruszone. Ponieważ TO i JEST, to samo. Wszystko jest jednym. Ponieważ Wszystko, TO, JEST, jest tym samym. Miała podzielną uwagę i świadomość wszystkiego na zewnątrz. Sarah wiedziała, że nie ma nic w środku, ani na zewnątrz. Ona wiedziała.
1 komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.
Hart
Pojęcie miłości jest naprawdę trudnym zadaniem to filozofia naszej egzystencji tu i teraz. Głębia Twoich rozważań jest tu bardzo istotna i dlatego ten tekst tak bardzo mnie wciąga, jak ten ocean.😊 Czekam na więcej👍🏻
Sapphire77
@Hart Bardzo dziękuję. Jeżeli czytasz od początku, wiesz że oryginalnie utwór nazwałem Zmaganie. Dotyczy oczywiście pragnienia ciała. Obie tego chcą, chociaż wygląda, że Sarah bardziej. Alex jest prowadzona przez siłę o ponad naturalnych zdolnościach. Ona sądzi, że jest to Bóg. Bóg zasadniczo jest przeciwny wszystkiemu co jest przeciwne naturze. Bóg nienawidzi również hybryd. Wiekszość katolików, a jest to największa grupa wierzących w Polsce odrzuca koncepcje Boga, który nienawidzi. W tym utworze chcè pokazać, że Bóg nie jest taki zero- jedynkowy. Alex tłumaczy Sarah , że to pomièdzy nimi jest przez Niego akceptowane, natomias mièdzy mężczyznami by nie było. Najważniejszą pracę jaką wykonuje Alex jest przekonanie Sarah by wyzbyła się pragnienia ciała. Koncepcja buddyjska( odmienna od chrzescijańskiej) twierdzi, że źródłem wszelkiego pragnienia jest pragnienie. Czegokolwiek. Jeżeli ktoś czyta I sądzi, że Alex jest wolna od pragnienia kontaktu fizycznego z Sarah jest w całkowitym błędzie. Alex coś wie I tego nie może powiedzić swojej czarnowłosej wybrance. Czt rzeczywiście Bog moglby tak? Pewnie nie. Jeżeli ta conceptual jest dla Ciebie interesująca, co Bóg może a co nie, zapraszam do utworu Nie jesteś taki jak on, prawda? Bo jest tylko o tym. Niestety lat kilka to publikowałem pod tytułem Recall I nikt nie zrozumiał. To świadczy, że albo ja źle napisałem lub napisałem dla niewłaściwych osób. Niektórzy posądzili mnie, o utwór o charakterze incest.
Cóż pozory mylą i o tym przekonał się jeż schodząc ze szczotki. Dziękuję za wnikliwy komentarz. Lubię aktywnych czytelników
Hart
@Sapphire77 A ja lubię konkretnie wypowiadać się wtedy kiedy mnie coś tak bardzo zainspiruje, lubię definiować uczucia nie tylko w swetrze erotycznej ale również duchowej, chyba to mam w genach chodź do takich wniosków doszedłem bardzo późno. Cóż człowiek dochodzi do czegoś i uczy się całe swoje życie. I to jest w nas piękne
Sapphire77
@Hart Tak. Uczymy się całe życie. Szkoda, że ludzkość mimo tego stoi w miejscu. Wciąż wojny. Gdyby nikt nie chciał robić złych rzeczy, byłoby prawie dobrze. Bo zawsze jest śmierć.