Wiolonczela miłości cz 4

Chodźmy, trochę nam zajmie wybranie farb i wszystkiego, co potrzebujemy.
– Potrzebujemy?
– Ja też pragnę cię namalować.
– Och! Czy też mam pozować nago?
– Oczywiście! Jak mogłabym inaczej? Alex. Chcę cię zapytać. Normalnie tak nie rozmawiam. Z nikim. Dobrze się ze mną czujesz?
Alex popatrzyła na nią wnikliwie.
– Nie miałam wiele miłych chwil do tej pory, ale jeśliby dodać wszystkie, to sekunda z tobą to przewyższa.
Sarah przytuliła czule Alex.
– Ja czuję to samo, chociaż miałam tysiące miłych chwil.
Alex zaczęła wybierać. A Sarah dostrzegła, że dziewczyna wybiera najtańsze.
– Alex!
– Co się stało?
– Poczekaj mamy jeszcze dużo spraw do załatwienia. Malujesz akwarelami i olejnymi?
– Tak, dam radę.
Sarah podeszła do lady.
– Proszę dwa komplety do malowania. Ołówki, kredki, akwarele i olejne. Najlepsze jakie macie. Palety, pędzle. Proszę mi powiedzieć, ile będzie kosztować. Zostawię mój telefon i adres hotelu. Proszę to dostarczyć jutro. Oczywiście doliczcie koszt dostawy i napiwek dla kierowcy.
Alex zobaczyła jaką wartość Sarah płaci i musiała się przytrzymać blatu.
– Boże, to mnóstwo pieniędzy.
– Nie mówmy o tym. To zaowocuje, wierz mi.
– Czemu tak mówisz?
– Daję moje obie dłonie w zastaw, że tak będzie.
– Skoro grasz, to pewnie są warte.
Alex się roześmiała.
– Musisz się częściej śmiać. Jesteś jeszcze piękniejsza.
– Czuję się onieśmielona.
– Nie mówię niczego, co nie jest prawdą. Czy chciałabyś mieszkać ze mną?
– Jasne, to byłoby cudowne, ale ja nie mam forsy. Należymy do innych światów.
Teraz Sarah popatrzyła na anielską twarz Alex.
– Znam cię mniej niż trzy godziny. Chociaż czuję inaczej. Daj mi rękę. To na wypadek jakbyś chciała uciec. A tego nie chcę. Jeśliby nie byłoby innego wyboru, zostawiłabym wszystko, co mam i robię, aby być z tobą, ale jeśli zgodzisz się być ze mną w moim świecie, będę szczęśliwa.
Alex dokładnie usłyszała, co mówi Sarah. Gdyby nie to, że Sarah ją trzymała, z pewnością by upadła.
– To nie może być prawda, chociaż bym chciała.
– To jest prawda – szepnęła Sarah.
Alex nic nie mówiła. Patrzyła cały czas prosto w oczy Sarah.
– Pójdziemy na obiad, pewnie jesteś głodna.
– Staram się nie jeść dużo, ale prawdę mówiąc, jestem głodna, jak długo pamiętam.
Powiedziała to i położyła dłonie na ustach.
– Przepraszam – szepnęła.
– Alex, proszę cię, nie przepraszaj. To ja powinnam cię przeprosić.
– Ty, za co?
– Za to, że cię nie spotkałam wcześniej.
Sarah zapłaciła i wyszły. Znowu zadzwoniła po taksówkę.
– Proszę nas zawieść do dobrej restauracji. Jest pan z Indii, to może zna pan jakąś dobrą, hinduską restaurację?
– Tak, znam dobrą i jest nie daleko – odrzekł kierowca.
Po kwadransie były na miejscu.
– Wybierz, co chcesz – powiedziała Sarah.
Sarah zaczekała, aż Alex zamówi.
– Dla mnie to samo. Proszę o dodatkowe chapati. Deser zamówimy potem.
– Nie jesz mięsa, Sarah?
–Tak. Od kilku lat. Widzę, że też zamówiłaś bez mięsa.
– Czasami jem, ale jakbym miała wybór, to bym nie jadła.
– Rozumiem. Co myślisz, abyś pojechała ze mną do Salem?
– Byłoby cudownie, ale już mówiłam, że...
– Pojedziemy do ciebie po ten certyfikat urodzin. Paszport załatwimy za kilka dni.
– To pewnie potrwa dłużej, lecz jak ja ci to wszystko oddam?
– Alex, proszę cię!
– A jak ty byś się czuła na moim miejscu?
– Pewnie podobnie. Mam tylko jedno pytanie. Ufasz mi?
– Całkowicie. Czuję, że jesteś w tym wszystkim szczera. Tylko co na to twoi rodzice. Jesteś pewnie w moim wieku albo troszkę starsza.
– Za kilka miesięcy skończę dwadzieścia jeden, a ty?
– Mam dziewiętnaście i cztery miesiące.
Jadły bez słów. Alex była z pewnością głodna, ale jadła bardzo subtelnie. Sarah poprosiła kelnerkę, żeby zamówiła dla nich deser. Alex zamówiła lody, ciasto z jabłkiem i sok z mango. Posiedziały chwilkę i Sarah znowu zamówiła taksówkę.
– Pojedziemy do ciebie po te dokumenty.
– Sarah jesteś całkowicie pewna, że tego chcesz?
– Jeśli tylko ty chcesz, tak.
Dojechały. Alex nie mieszkała daleko od budynku muzeum. Sarah spodziewała się, że Alex nie mieszka w luksusie, jednak co zobaczyła, przekroczyło jej oczekiwania. Nikogo nie było w domu.
– Mama pracuje?
– Tak, jest kelnerką. Mamy szczęście, że ojca nie ma. Jeśli jest, to przeważnie pijany.
– Nie zrobił ci nigdy krzywdy?
– Dzięki Bogu. Ostatni zaczął bić mamę. To znaczy, ją uderzył i parę razy popchnął.
– Czemu się nie wyprowadzicie?
– Ona go nadal kocha. To się pogorszyło po śmierci brata.
– A co się stało z bratem, jeśli mogę zapytać?
– Jerry bawił się na ulicy. Potrącił go samochód. Mama prosiła, żeby bawił się na naszym terenie. Poszła na kilka minut do domu. Jerry wybiegł na ulicę...
Ojciec jej zarzucał, że to jej wina...
Alex obtarła dyskretnie łzy.
– Czasami chodziłam do kościoła, jak już miałam dość. Obiecałam, że zapytam Boga, czemu tak się stało, ze mną. Widocznie nie miałam dość cierpliwości.
Sarah dokładnie zrozumiała, co jej przyjaciółka miała na myśli. Alex zaczęła szukać dokumentów w szufladzie.
– Mogę zobaczyć twój pokój.
– Och, tam jest bałagan.
– Na pewno nie, pewnie ci chodzi o rysunki, które są na ścianach.
– Ty jesteś wróżką, czy co? Mogłam się domyślić, przecież mieszkasz w Salem.
Sarah na wyczucie poszła do pokoju Alex. Przeczucie jej nie zawiodło. Alex miała wielki talent, jeśli nie była wręcz genialna.
– Ktoś cię uczył?
– Bardzo krótko. Nie miałam na lekcje. Ten gość chciał, bym mu zapłaciła w inny sposób. Obrzydliwość.
– Tak, żyjemy w świecie macho. Alex, możesz zabrać kilka swoich rysunków?
– Ty wybierz sama.
– Mnie się podobają wszystkie, chcę, byś ty wybrała.
Alex położyła lekko pożółkły papier na stole. Weszła do pokoju. Po chwili wróciła z kilkunastoma szkicami.
– Mam ten papier. Napiszę do mamy, że będę z tobą, dobrze?
– Jasne.
Sarah starała się nie myśleć, jak można egzystować bez telefonu, internetu i samochodu. Miała pewność, że mama Alex go również nie posiada. Oczywiście nie chciała pytać. Gafa z telefonem komórkowym wystarczyła.
– Wiesz co Sarah, myślę, że wezmę coś na zmianę i bieliznę.
– Jasne, dobra myśl.
Po kilku minutach były gotowe. Sarah rzuciła okiem na kartkę. Zauważyła serduszko i kilka słów.
W taksówce Sarah zadzwoniła do swojego agenta.
– Witaj Loyd. Przepraszam, że dzwonię po godzinach. Proszę cię o pomoc. Jak dalece będziesz mógł. Równolegle będę prosiła ojca. To dla mnie bardzo ważne.
Loyd coś musiał powiedzieć, lecz Alex nie słyszała.
– Nie. Prawdopodobnie zostanę, aż wszystko będzie załatwione.
.....
– Tak, ma wspaniały dźwięk. Prawdopodobnie pożyczę z teatru muzycznego.
.....
– Bardzo. Jeszcze raz dziękuję i przepraszam.
....
– Dla ciebie też.
Dojechały do hotelu.
– Przepraszam cię, Alex. Wciąż jestem na telefonie. Zadzwonię tylko do teatru muzycznego i do rodziców. A potem już będę miała czas tylko dla ciebie.
– Och, jest OK. To ja cię przepraszam, że masz kłopot przeze mnie.
Weszły na górę, bo przed wejściem do wind stało kilkanaście osób.
– To tylko drugie piętro.
– Och to nic, przywykłam dużo chodzić.
Sarah otworzyła drzwi kartą magnetyczną. Zadzwoniła do obsługi hotelu. Zamówiła po dwie kanapki i soki.
– Jak będziesz głodna, to zejdziemy do restauracji.
– Och, ten obiad był wspaniały. Myślę, że kanapki wystarczą.
– Zadzwonię do taty i mamy. To już ostatni telefon.
Alex nie mogła pojąć czemu Sarah się jej tłumaczy.
– Mogę się wykąpać, czuję się spocona i zakurzona.
– Jasne, są na pewno dwa ręczniki i szlafroki.
Po chwili usłyszała szum prysznica. Wystukała numer ojca.
– Cześć tato, jesteś jeszcze w pracy?
– Nie, jestem już od kilku minut w domu. Porozmawiamy, a potem dam ci mamę.
– Doskonale, tak właśnie planowałam.
– Co się stało, że zostałaś. Sądziliśmy, że wrócisz wieczorem.
– Tak. Stało się coś wyjątkowego. Bardzo chcę cię prosić, abyś wykorzystał wszystkie swoje wpływy. Chodzi o jak najszybsze załatwienie paszportu dla pewnej osoby. Muszę zostać w Kanadzie, aż to będzie załatwione.  
– Wiem, że jesteś rozsądna, ale jestem lekko zaszokowany.
– Zaufaj mi, to wyjątkowa osoba.
– Długo go znasz?
– To jest dziewczyna. Ma rok mniej niż ja. Nie mogę dłużej mówić. Jest ze mną. A teraz bierze kąpiel.
– Córeczko nie za bardzo rozumiem.
– Wytłumaczę. Proszę cię, załatw to. I daj mamę. Pa. Kocham.
Sam oddał słuchawkę Lindzie.
– Hej mamusiu.
– Co tam kochanie, słyszałam, że jeszcze zostaniesz kilka dni. Będziesz miała szanse grać?
– Tak. Loyd mi pomoże zdobyć salę i instrument.
– Czy dobrze słyszałam, bo ojciec przełączył na głośnik. Przyjedziesz z kimś?
– Tak. Dlatego prosiłam tatę, by mi pomógł załatwić dla niej paszport. Zostanę do tego czasu.
– Co to za dziewczyna? Musi być pewnie wyjątkowa, skoro to robisz.
– Tak mamusiu. Muszę kończyć. Alex bierze kąpiel i dlatego mogłam mówić. Całuję i kocham. Zadzwonię jutro.
Wyłączyła komórkę.
– Jak się czujesz?
– Och, to cudownie się umyć.
Alex ubrana była w biały szlafrok.
– Rozmawiałam z tatą i mamą. Mam nadzieję, że ojciec pomoże mi, by twój paszport był gotowy za trzy dni.
– W poniedziałek? Urzędy nie pracują w weekendy.
– Wiesz, ile trwa zrobienie paszportu? Kilka minut. Jest biurokracja. No i po jedenastym września wszystko się zmieniło.
– Tak. Rozumiesz, chyba że jestem ciągle w szoku. A mam mały kłopot. Zapomniałam wziąć piżamy. A nie czułabym się dobrze spać tylko w bieliźnie.
– Tak, tu jest jedno łóżko. Prześpię się na fotelu, a jutro zamienię pokój.
– Och nie o to chodzi. Spałam kilka razy z koleżanką. Mam taką miłą ciepłą piżamkę. Czuje się w niej ... dobrze.
– Rozumiem, masz w niej poczucie bezpieczeństwa i komfortu.
– Tak, to chyba ma podłoże psychiczne.
– Alex. Zjemy coś, a potem pójdę ci coś kupić.
– Mogę iść z tobą.
– Jeśli bardzo chcesz, ale może jesteś trochę zmęczona?
– Fizycznie nie, ale wciąż nie mogę pojąć, że...
– Powiesz, jak zjemy. Pewnie, że chciałabym iść z tobą, ale może mi się uda kupić coś na dole. Widziałam mały sklepik.
Alex już miała powiedzieć, że tu jest drogo, ale zawczasu się powstrzymała.
Po małej chwili młody człowiek przyniósł jedzenie. Sarah dała mu dziesięć dolarów.
– Bardzo jest pani hojna. Pracuję do północy. Jestem do usług.
– Bardzo miły chłopak – powiedziała Sarah.
– Dałaś mu tyle, ile ja zarabiam w Wal Mart przez godzinę. Och zupełnie zapomniałam, ja jutro pracuję. Cholera.
– Alex, możesz zostawić tę pracę?
– Oddaję mamie prawie osiem setek. Płacę rent i jedzenie.
– Powiedziałaś, że mama pracuje.
– Tak, ale pewnie daje tacie.
– Nie uważasz, że to nie w porządku?
– Tak, ale kiedy powiedziałam, że nie będę płacić, to kazała mi się wynieść.
Sarah odwróciła głowę. Obtarła łzę.
– Posłuchaj. Tylko z twoich słów wyczułam, że masz talent. Kiedy zobaczyłam twoje rysunki, przekonałam się, że masz ogromny talent. Zaufaj mi. Masz delikatną duszę, dobre serce. Zasługujesz na coś lepszego. Powiedziałam ci wcześniej, że daje moje dwie dłonie w zastaw. Wiesz, na ile są ubezpieczone?
– Nie mam pojęcia. Dziesięć tysięcy?
– Pięć.
– No to się trochę pomyliłam.
– Milionów.
– Co, milionów? Co takiego?
– Kochanie. Grałam koncert w Seattle na Stradivariusie za 6.5 miliona dolarów. To taka cena umowna. Różne osoby zapłaciły ponad 50 tysięcy, za dwa dni treningu i dwie i pół godziny koncertu. Po koncercie podpisałam kontrakt z Sony na jeden rok, na sumę 16 milionów. Oczywiście nie dostanę więcej niż połowę. Proszę cię, zadzwoń do pracy, że rezygnujesz. Jeśli się nie uda, w co nie wierzę, dam ci wynagrodzenie roku pracy i oczywiście nadal będę ci pomagać, ale jak powiedziałam, wiem, że się uda.
– Ale co ma się udać?
– Będziesz sławna. Masz talent, a ja i moja rodzina ma znajomości. Mają znajomych, którzy zapłacą tysiące dolarów za twoje obrazy.
– Mówisz poważnie. Jak w ogóle wiesz, że umiem malować?
– Ty naszkicowałaś twoje obrazy bez pomocy. Gdybym ja tak malowała, zostawiłabym wiolonczelę. No może grałabym dla siebie. Zaufaj mi!
– Ufam ci. Jesteś dobra.
Alex pocałowała policzek Sarah
– Daj mi swoją komórkę, zadzwonię do nich - powiedziała Alex.
Zadzwoniła. Na jej nieszczęście odebrała jedna z menadżerek, która nie przepadała za blondynką. Z powodów dla Alex... nieokreślonych.
– Dobry wieczór pani Stuart, tu Alex Abigal. Chciałam zawiadomić, że się zwalniam.
Nastąpiła chwila milczenia.
– Co ty sobie myślisz, że możesz tak się zwolnić! Zrobiliśmy ci łaskę, że dostałaś tę pracę. Musisz pracować dwa tygodnie, inaczej napiszę ci taką opinię, że będziesz na ulicy. Chociaż już jesteś tego blisko, jak słyszałam.
– Pani Stuart...
Sarah wyjęła komórkę z rąk rozstrzępionej Alex.
– Posłuchaj suko. Za chwilę dostaniesz fax. Jak śmiesz tak dołować dobrą dziewczynę! Wstydziłabyś się. Mój ojciec nazywa się Samuel Longridge i ma dobre układy z właścicielami Walmartu. Lepiej zastanów się chwilę, zanim powiesz słowo. Alex ma prawo się zwolnić. A ty nie śmiej jej straszyć. Na jej ostatnim czeku chcę widzieć twoje osobiste przeprosiny.
Sarah rozłączyła połączenie.
– Przepraszam cię, że się uniosłam. Muszę zadzwonić do brata. Ta Stuart dostanie za dziesięć minut fax. Nie pozwolę nikomu tak się do ciebie zwracać. Będę cię bronić, póki sama nie będziesz umiała.
Sarah wystukała szybko numer swoimi długimi palcami.
– Hej Clark, tu Sarah. Zadzwoń do księgowego. Potrzebuję, żebyś wysłał fax do Walmartu w Vancouver, w fili gdzie pracuje menadżerka Stuart. Jane Stuart. Niech Steve znajdzie powiązania z jej zwierzchnikami i niech wstrząśnie jej tyłkiem.
– Ale co się stało, siostro?
– Próba zastraszenia, nadużycia w stosunku do podwładnych. Steve wie co zrobić. Tylko to jest na wczoraj. Do piętnastu minut.
– Czy chodzi o dziewczynę?
– Tak, braciszku.
– Musi być wyjątkowa.
– Tak, jest wyjątkowa. I będę walczyć z każdym, kto będzie chciał ją skrzywdzić. Bez wyjątku.
– OK, siostra już się robi.
Clark wiedział jak załatwiać sprawy. Szczególnie dla Sarah.
Po dwunastu minutach na biurku Jane Stuart znalazł się wydruk faxu. Jane nie miała dobrego wieczoru. Dwa dni potem sama dopilnowała, żeby doliczono wszystkie nadgodziny na czeku dla Alex. Dołączyła osobiste przeprosiny. Od tej pory wszyscy pracownicy dostrzegli w niej dużą zmianę. W końcu zaczęto ją lubić.
Zaraz po skończonej rozmowie z Clarkiem, Sarah przytuliła Alex.
– Poczekaj chwilkę. Powinnam wrócić za dwadzieścia minut.
– Sarah? Naprawdę będziesz mnie bronić?
– Tak, ale pewnie nie będę musiała. Poza słowną perswazją dobrze kopię. Nie mogę używać rąk ze zrozumiałych względów. Pokażę ci kilka zdjęć z treningu. Pa
Alex usiadła na kanapie.
– To mnie przerasta.
Położyła głowę na poduszce i po chwili ...zasnęła.
Sarah otworzyła drzwi. Nie była zadowolona. Zajęło jej dwadzieścia jeden minut. I to dlatego, że były dwie piękne piżamki. Jedna z bawełny druga z jedwabiu. Obie piękne. Sarah nie mogła się zdecydować i wzięła dwie. Zapłaciła prawie czterysta dwadzieścia dolarów. Z jedwabiu kosztowała ponad trzysta dolarów. Brunetka miała pewność, że Alex je polubi. Przed samymi drzwiami pomyślała o czymś i to nią wstrząsnęło.
– Czy to możliwe, że ona jest tą wybraną. Przecież to dziewczyna. Chyba jej nie kocham, to za szybko.
Lecz kiedy zobaczyła ją na kanapie, nie miała złudzeń, że ją kocha.
– Chyba to prawda – szepnęła do siebie.
Alex spała jak zając pod miedzą. Otworzyła oczy.
– Och, musiałam się zdrzemnąć. Za wiele wrażeń.
– Jutro będzie lepiej. Dostaniemy farby i będziemy malować. W pokoju lub na powietrzu. A wcześniej trochę pogram.
– Sądzisz, że się da załatwić tę salę i instrument.
– Tak, zawsze mogę wypożyczyć. Wiesz, ja się staram od siebie, a ludzie mi pomagają. I nie zawsze robią to tylko dla pieniędzy.
– Pewnie cię kochają. Bo trudno cię nie kochać.
– Tak, pewnie masz rację. Ale teraz najbardziej zależy mi na jednym sercu.
– Masz chłopaka, domyślałam się.
Alex powiedziała to z cudnym uśmiechem w oczach.
– Nie, nie mam. To ktoś inny.
Sarah posmutniała.
Alex podeszła do niej.
– Wiem, tylko żartowałam. To serce należy do ciebie, już pewnie od czasu jak patrzyłyśmy na ten obraz. Nie rozumiem. Nie za bardzo przepadałam za chłopakami, ale nie sądziłam, że zakocham się w dziewczynie.
– Alex, słyszałaś, co mówiłam, zanim weszłam?
– Nie musiałam. Twoje serce to mówi, twoje oczy i twoje dłonie za 5 M. Ale dla mnie wszystko osobno i razem nie ma ceny.
Alex delikatnie pocałowała jej usta.
– Zobacz, co ci kupiłam. Mam nadzieję, że polubisz. A Clark przekazał mi, że Stuart dostała fax. Pewnie nie będzie dziś w nocy spała zbyt dobrze.
– Wiesz, może ona tylko chciała pokazać, jaka jest ważna.
– Może. Ale to powinno  ją czegoś nauczyć.
– Suka. Nie sądziłam, że to przejdzie przez twoje usta.
Alex zaczęła się serdecznie śmiać.
– Naprawdę jesteś taka piękna, kiedy się śmiejesz. Twoim naturalnym stan jest radość, a nie cierpienie. Mam nadzieję, że już będziesz szczęśliwa.
– A co jeśli przestanę cię kochać i pokocham inną osobę?
– Ważne, żebyś była szczęśliwa – powiedziała poważnie Sarah.
– Sarah ty musisz wiedzieć, kiedy żartuję. Mam dużą wyobraźnię, ale nie potrafię zobaczyć tego, co powiedziałam.
Sarah rozpakowała piżamki.
– Och, są śliczne. Możesz być zła, ale od teraz wszystko, co otrzymam od ciebie, odwzajemniam podwójnie. No na razie nie mam, ale mówisz, że będę zarabiać. I wiesz co? Wierzę ci.
– Przymierzysz?
– Ok. Najpierw tą wrzosową, to chyba jedwab.
– Tak. Sama lubię jedwab. Teraz ciężko dostać. Przeważnie wszystko poliester. A ten jest z Indii.
– A ta druga, różowa, też śliczna.
Alex poszła do łazienki. Po chwili wyszła.
– Jak ulał – powiedziała Sarah.
– Śliczna, teraz przymierzę tą bawełnianą.
Po chwili wróciła w różowej.
– Też pięknie w niej wyglądasz. W obu ci dobrze. Nie mogłam się zdecydować i kupiłam dwie.
– Mogę spać dziś w tej z jedwabiu?
– Czemu pytasz, są twoje.
– Pytam, bo chcę wiedzieć, że to akceptujesz.
– Tak. Możesz spać w tej z jedwabiu.
– A ty masz też piżamkę?
– Ja przeważnie śpię nago, jednak dzisiaj coś założę.
– Nie musisz. Mnie to nie przeszkadza. To znaczy, nie chcę o tym mówić, bo się zaplącze.
– No, ale zaczęłaś, to powiedz.
– Prawdę mówiąc, wolałabym.
– Wolałabyś co?
– No wiesz co.
– Nie wiem, powiedz.
Alex zaróżowiła się na buzi.
– No, żebyś spała bez.
– Alex!
– Ty jesteś szczera, a ja nie mogę?
– Złapałam cię. Teraz ty się nie poznałaś na żarcie. A co mi chcesz powiedzieć bardzo szczerze?
Alex patrzyła na nią.
– Jak tu zacząć. Trochę się zraziłam do męskiej rasy, lecz nie jestem lesbijką. Nie całowałam się z nikim. Do dzisiaj nie myślałam, że mogę się zakochać. A już na pewno w dziewczynie. Zakochać się to jedno, a pragnąć to drugie. A może i nie. W każdym razie cię pragnę, ale obiecałam sobię nie zrobić tego do czasu aż nie będę mogła wytrzymać. Co prawda nie wiele mi brakuje.
– Alex!
–Teraz ty się dałaś nabrać. A ty?
– Co ja?
– Sarah! Mów.
– Okej, całowałam się z Randy. Opowiem ci wszystko.

Sapphire77

opublikował opowiadanie w kategorii miłość i erotyczne, użył 3534 słów i 20283 znaków.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.