Po krótkiej wymianie zdań zeszłyśmy w czwórkę na kolację. Zajęłyśmy jeden ze stolików i poczekałyśmy, aż reszta osób uczestniczących w kolonii zbierze się na stołówce. Gdy to nastąpiło, do naszego stolika podano naleśniki z serem. Nie będę ściemniać, kocham naleśniki pod każdą postacią, więc z radością zjadłam przydzielony mi posiłek.
-Boże, najadłam się jak wieloryb jakiś, weź tu teraz w tym stanie załóż strój kąpielowy- westchnęłam łapiąc się za brzuch, na co moje towarzyszki zaczęły się śmiać
-Marysia, co jak co ale twojej figury o może pozazdrościć niejedna laska na tym wyjeździe- powiedziała Kinga, a mi zrobiło się bardzo miło, mimo że na co dzień uważałam się za raczej przeciętną osobę pod względem figury i posiadałam mnóstwo kompleksów.
Po zjedzonym posiłku zebrałam naczynia każdej z nas, ponieważ ustaliłyśmy dyżury i zaniosłam na wyznaczone miejsce.
Jakie było moje zdziwienie, kiedy ktoś nagle zaczął krzyczeć moje imię. Nie zwróciłam na to na początku uwagi, gdyż zapewne nie byłam jedyną Marysią na tej kolonii. Poczułam jednak, że ktoś lekko szturcha mnie w ramię. Uniosłam wzrok i oniemiałam z wrażenia.
-Jezu święty, chyba żart jakiś?? to nie możesz być ty!- krzyknęłam patrząc na sprawcę mojego zdumienia
- No wiesz, jeszcze mnie tak nie nazywają, ale miło mi, że tak uważasz- zaśmiał się w głos Łukasz i wziął mnie w swoje ramiona mocno otulając.
Nie mogłam uwierzyć, że stał przede mną ten sam człowiek, z którym dzieliłam tak wiele wspomnień z przeszłości. Jako dzieci mieszkaliśmy na tej samej wsi, codziennie spotykaliśmy się i chodziliśmy na wspólne spacery lub bawiliśmy się. Pewnego dnia przyszedł do mnie z wielkim płaczem, że to koniec naszej przyjaźni, że musi wyjechać z rodzicami za granicę. Miałam wtedy 9 lat, tak samo jak on. Pamiętam, że strasznie zniosłam stratę mojego najbliższego przyjaciela. Nie widzieliśmy się osiem lat, aż do teraz. Razem mamy 17 lat, a on staje przede mną, patrzy się na mnie, a ja nie wiem co powiedzieć. Nie wiem, czy to na prawdę on. Jak to możliwe, że jest na tej samej kolonii?!
- Co ty tu robisz?-spytałam odsuwając się od niego
-Przyjechałem 4 miesiące temu do Polski. Moim rodzicom się stęskniło za naszym krajem. Mieliśmy sporo trudności, ale w końcu się udało i oto jestem - uśmiechnął się szeroko
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Cię widzę- odwzajemniłam jego uśmiech
Po tej wymianie zdań wymieniliśmy się numerami pokojów, po czym każdy się tam udał. Czekały już tam na mnie dziewczyny
- Kto to był?? - zapytała zaciekawiona Nasta
- To Łukasz, mój najlepszy przyjaciel z dzieciństwa - odpowiedziałam im w skrócie całą naszą historię. Aż łza zakręciła mi się w oku
-Jejku zazdroszczę Ci i współczuję. Też bym chciała mieć taką bliską osobę - powiedziała Natala, kiedy skończyłam opowiadać
-Też sobie zazdroszczę - uśmiechnęłam się do niej - ale dobra, koniec tego dobrego. Czas się rozpakować.
Po dłuższym czasie uporałyśmy się z bagażami. Była już 23:30. Postanowiłyśmy się po kolei kąpać. Ustaliłyśmy więc kolejność i po godzinnej szamotaninie leżałyśmy już każda w swoim łóżku. Zasnęłam z uśmiechem na ustach z ciekawością co los ześle mi na następne dni.
Kochani, jestem w trakcie poprawiania tego opowiadania. Napisałam je kiedyś i jakoś tak zostało niepoprawione bez ładu i składu. Mam nadzieję, że po poprawkach będzie wam się lepiej czytać i oczekuję na rady od was Możecie też podsyłać mi prywatnie pomysły na kontynuację losów moich bohaterów
Dodaj komentarz