W sercu Śnieżki (tom 3) - Rozdział 2

W klubie jest głośno i tłoczno. Obie te rzeczy powinny zdjąć ciężar z moich barków, bo nienawidzę miejsc publicznych. Parę dni temu minął dopiero rok od mojego wyjścia z więzienia, więc miałem wystarczająco dużo czasu, aby przyzwyczaić się do ludzi. Kiedyś tłumy mi nie przeszkadzały, ale wtedy nie miałem przylepionej łatki więźnia, a przez najbliższych kumpli – łatki zdrajcy.

Udaję, że jakoś się bawię. Bruno nie spuszcza ze mnie wzroku, pewnie czekając, aż narkotyk zacznie działać. Jestem zaskoczony, bo czuję się dobrze. Wątpię, aby ten stan potrwał długo, dlatego przygotowuję się na najgorsze. Z własnego doświadczenia wiem, że narkotyki, na których działanie się najdłużej czeka, potrafią całkiem nieźle sponiewierać człowieka. Jeśli dożyję rana, to z pewnością będę bliski wyrzygania swoich wszystkich narządów wewnętrznych.

Podchodzę do baru i niechętnie zamawiam piwo. Nie za bardzo chcę mieszać alkohol z narkotykami, ale czuję się coraz gorzej. Wspomnienia uderzają we mnie z każdej strony i nie dają spokoju. Powinienem mieć pretensje do samego siebie, bo to ja podejmowałem chujowe decyzje i to ja doprowadziłem się do miejsca, w którym teraz jestem. Pochylam głowę i biorę głęboki wdech, bo przecież nie będę publicznie się nad sobą użalał. Jeszcze brakuje, aby Bruno zauważył ten mój zjazd emocjonalny.

– Hej!

Ignoruję to przywitanie, bo z góry zakładam, że nie jest do mnie. Nagle czuję dotyk na ramieniu. Obracam głowę i najpierw patrzę na drobną dłoń, a dopiero potem spoglądam na młodą dziewczynę, która przygląda mi się z uśmiechem. Jest ładna. Ma długie brązowe włosy i drobną twarz. Lustruję ją spojrzeniem z góry na dół. Cała jest drobna. Coś przewraca się w moim żołądku.

Dziewczyna idealnie wpisuje się w mój dawny ulubiony typ.

– Hej – burczę. – Nie jestem zainteresowany – dodaję, odbierając od barmana swoje piwo.

– Tak szybko mnie odprawiasz? – pyta smutno nieznajoma, chociaż jej błękitne oczy zdradzają podekscytowanie.

Nie cierpię takich zagrywek.

– Szkoda twojego czasu.

– Obserwuję cię odkąd tu przyszedłeś – mówi, olewając moje wcześniejsze słowa. – Wpadłeś mi w oko, ale sądziłam, że ktoś taki jak ty nie będzie długo sam, a jednak się pomyliłam. – Uśmiecha się kokieteryjnie. – Nie powiem, jestem zadowolona, że żadna inna mnie nie ubiegła. Dlatego do ciebie podeszłam.

– Niepotrzebnie.

– Masz za sobą kiepski dzień? – pyta, podpierając głowę na dłoni. Wpatruje się we mnie z zainteresowaniem. – Nie wyglądasz na szczęśliwego człowieka.

– Bo nie jestem szczęśliwym człowiekiem.

– Dlaczego?

– Kiepskie życie – odburkuję, obracając butelkę w dłoniach.

– Jestem świetną pocieszycielką.

Przymykam powieki, bo laska jest trudna do zbycia. Daję jej tyle sygnałów, a ona nie odpuszcza. Może potrafiłaby uwieść dawnego mnie, ale na pewno nie obecną wersję.

– Naprawdę tracisz czas, bo nie potrzebuję żadnego pocieszenia. Zresztą, nie zamierzam tu za długo zabawić. – Wyciągam komórkę z kieszeni spodni i odblokowuję ekran. – Lepiej znajdź sobie innego faceta, który odprowadzi cię do domu.

– Ta szczerość ma mnie odstraszyć?

Siadam bokiem na krześle barowym i wpatruję się w nią z zaskoczeniem.

– Co mam ci powiedzieć, abyś odwróciła się i odeszła? – pytam chamsko.

– Wcale nie chcę nigdzie iść – odpowiada, unosząc kącik ust.

Przez chwilę gapię się na czerwień jej warg. Dosłownie przez głupie kilka sekund widzą je na moim kutasie i wtedy zdaję sobie sprawę, że to gówno, które dał mi Bruno, zaczyna działać.

– Nie będę cię zabawiał.

Wywraca oczami.

– Pewnie flirtować również nie zamierzasz? – kpi. – Widzę, jak na mnie patrzysz. – Przejeżdża językiem po dolnej wardze. – Podobam ci się, więc z czym masz problem?

Odwracam wzrok i skupiam go na butelce. Opróżniam ją od razu, a potem zamawiam kolejne piwo.

– Ile musisz jeszcze wypić, żebyś stał się milszy?

Kręcę głową z niedowierzaniem.

– Nie kręć głową, tylko odpowiedz – nalega. – Jestem pewna, że potrafisz być czarujący. Wysil się trochę.

– Po co? – mruczę pod nosem.

– Żebym chciała spędzić z tobą czas.

– Ja nie chcę.

Wygina usta i grozi mi drobnym palcem, co jest zabawne, bo zgniótłbym jej drobne ciało jednym uściskiem.

– Nie kłam – mówi. – Mama nigdy ci nie mówiła, że kłamstwo ma krótkie nogi?

Spinam się na wzmiankę o matce. Zaciskam zęby, a dziewczyna otwiera szeroko oczy. Prostuje się na stołku i odchrząkuje.

– Przepraszam – szepcze, ale nie odchodzi. Spuszcza wzrok na moje ręce. Chwyta mnie za nadgarstek, zanim zdążam zareagować. – Masz bardzo dużo tatuaży.

Dotyk jej drobnych palców jest nawet przyjemny. Traktuje mnie jak szkło, które pod lekkim naciskiem mogłoby pęknąć. Jestem od niej przynajmniej dwa razy większy, a jednak to ja jestem uznany za kruchego. Mogę chyba się z tym zgodzić, bo jestem w rozsypce i niewiele mi potrzeba, aby całkowicie się rozpaść.

– Nie ma w nich nic fascynującego – odzywam się, gdy dziewczyna zbyt długo im się przygląda.

– Zero imion byłych dziewczyn? – pyta rozbawiona.

Prycham.

– Okrągłe zero.

Opuszcza ramiona i spogląda mi w oczy.

– Nie chcesz poznać mojego imienia?

– Chcesz, bym sobie je wytatuował? – rzucam kpiąco.

Przekrzywia głowę na bok.

– Sara.

Milczę, więc marszczy nos w śmieszny sposób.

– A ty? – burczy zniecierpliwiona. – Chyba masz jakieś imię?

– Marcin – odpowiadam niechętnie i opróżniam do połowy butelkę piwa. – Ciekawość zaspokojona?

– Jeszcze nie. – Uśmiecha się słodko, co powinno mnie wkurzyć, ale ostatecznie imponuje, bo dziewczyna jest twardą zawodniczką. – Te tatuaże coś znaczą? – pyta, przesuwając dłonią po całej długości mojej ręki, aż po samo ramię.

To cholernie przyjemne. Jej podryw nie jest subtelny, ale dotyk jak najbardziej, dlatego pozwalam jej przekroczyć granicę. Ostatni raz w ten sposób dotykała mnie Ola. Zachwycała się całym moim ciałem – za wyjątkiem nadgarstka, na którym wytatuowałem sobie znak nieskończoności. Nie chciała go nawet dotykać. Ale Sara dotyka go, obrysowuje palcem i marszczy brwi.

– Nie pasuje do pozostałych – zauważa.

– Bo nie miał pasować.

– Co oznacza?

– Nieskończoność.

Sara wywraca oczami i gapi się na mnie jak na idiotę.

– Przecież wiem – mówi z wyrzutem. – Co oznacza dla ciebie?

– Miłość do dziewczyny, która już nie jest moja.

Unosi wysoko brwi.

– Mówiłeś, że nie wytatuowałeś sobie imion byłych dziewczyn – rzuca oskarżycielsko.

– To nie jest imię.

– Ale jest związane z imieniem konkretnej dziewczyny, prawda? – drąży. – Dlaczego nie jest już twoja?

Nie podoba mi się ten szereg pytań, ale decyduję się na brutalną szczerość. Wciąż liczę, że Sara zsunie się ze stołka i odejdzie. Powinna to zrobić kilku minut temu, bo naprawdę traci czas. Nie będę pytał o nią, jej zainteresowania, upodobania. Nie zamierzam jej zabawiać ani flirtować. Gdyby tylko chciała, już siedziałaby na kolanach innego typa, który z pewnością nie potrafiłby utrzymać rąk przy sobie.

– Bo ma innego faceta.

– Uuu – buczy. – Przykra sprawa.

Kręcę głową, bo nie wygląda na zasmuconą.

Co ta dziewczyna musi jeszcze usłyszeć, aby dać sobie spokój?

– Prawda jest taka, że nie jestem zainteresowany innymi dziewczynami, bo wciąż ją kocham.

– Kochasz naprawdę czy to tylko sentyment?

Zamyślam się na chwilę.

Nie potrafię odpowiedzieć jednoznacznie na to pytanie. Moje wspomnienia mieszają się z rzeczywistością, w której Wiktoria jest inna i tak bardzo nie moja, że to aż boli. Planuje przyszłość z innym mężczyzną. Nie tęskni za mną, a już na pewno mnie nie kocha. Skoro nie ma wzajemności, to czy mogę ją jeszcze kochać? Czy jednostronna miłość wystarczy, aby utrzymywać uczucie przy życiu?

– Ziemia do Marcina – mówi Sara, machając mi drobną dłonią przed oczami. – Gdzie odpłynąłeś myślami?

– Do niej.

– Nieprzepracowana historia – szepcze pod nosem.

Ściągam brwi.

– Słucham?

– Masz nadzieję, że ona wróci – mówi bardziej do siebie niż do mnie. – Nie pogodziłeś się z jej odejściem.

Próbuję przywołać wspomnienie związane z odejściem Wiki, ale widzę tylko jej drobne ciało znikające w ramionach innych mężczyzn. Chciała mi pokazać, że mnie nie chce. Już wtedy powinienem odpuścić. Zakochana osoba nie rani w ten sposób drugiej.

Kurwa, co się ze mną dzieje?

– Dobrze się czujesz? – pyta zaniepokojona Sara, dotykając moich nadgarstków.

Dociera do mnie, że ukrywam twarz w dłoniach.

Bruno, kurwa, co za gówno mi dałeś?

– Tak – odpowiadam drżącym głosem i opuszczam ręce wzdłuż tułowia. – Powinnaś już iść.

Ale Sara dalej siedzi na stołku i patrzy na mnie z dziwnym wyrazem twarzy. Chcę zapytać jej wprost, czy taki pokiereszowany emocjonalnie facet jest dla niej bardziej atrakcyjny? Bo z jakiego innego powodu nie odeszła po mojej pierwszej wypowiedzi?

– Nigdzie nie pójdę.

Przechylam butelkę i piję, aż jest pusta. Zamawiam kolejną, potem jeszcze jedną... Obrazy zaczynają tańczyć przed moimi oczami. Nie potrafię skupić się na niczym. Ledwo siedzę na stołku, bo świat wokół wiruje. Śliczna twarz Sary wiruje razem z otoczeniem.

Serce uderza w mojej piersi jak szalone.

Może to narkotyki połączone z alkoholem. A może chodzi o rany, które otworzyłem, żeby zniechęcić do siebie dziewczynę – jedną z wielu.

Czuję na wargach miękkie usta i mam wrażenie, że wspomnienia z przeszłości żyją. Mam na kolanach ciepłe, drobne ciało. Dotykam go, a moje rany się zasklepiają. Wplatam palce w krótkie włosy i odchylam głowę, żeby odsłonić smukłą szyję.

– Marcin – słyszę jęk.

Zaciskam powieki, bo to chyba sen. Sen, z którego nie chcę się wybudzić.

Skupiam się na miękkiej skórze, która pokrywa się gęsią skórką pod wpływem mojego dotyku. Moje uszy wypełniają podniecające jęki.

Nagle zmienia się sceneria. Leżę na plecach na czymś miękkim. Drobne ciało siedzi na mnie i ociera się o wypchane spodnie. Mruczę coś pod nosem. Przeszkadzają nam ubrania. Chcę ją poprosić o ściągnięcie, ale wtedy z moich ust wypada jej imię.

– Ola.



Otwieram oczy i od razu je zamykam. Głowa mnie napierdala. Jebane gówno. Jestem wściekły, że nie potrafiłem postawić się temu dupkowi. Wziąłem coś niewiadomego pochodzenia, bo co? Nie chciałem go wkurwić? Może nie powinienem też pić tylu piw i... Staram się odtworzyć poprzedni wieczór, ale bezskutecznie. Przez mgliste wspomnienia przewija się śliczna twarz jakieś dziewczyny. Słyszę jej głos. Czuję dotyk, ale nic więcej nie pamiętam.

– Żyjesz? – słyszę obok siebie.

Gwałtownie otwieram oczy i obracam głowę. Ignoruję ból. Skupiam się na ślicznej twarzy, która pasuje do moich wspomnień. Mam ochotę zapytać ją, kim jest, do cholery, ale powstrzymuję się. Już wystarczająco zjebałem, skoro zaciągnąłem przypadkową dziewczynę do swojego łóżka. Nie zamierzałem się z nikim pieprzyć.

To przez Bruna. Ja pierdolę.

– Słyszysz? – Dziewczyna unosi się na łokciu i patrzy na mnie z wyrzutem. – Mógłbyś się chociaż odezwać, wiesz?

– Wybacz, ja...

– Co? Nie pamiętasz mojego imienia? – drwi, przytulając kołdrę do piersi.

Przecieram twarz dłonią i wzdycham.

– Przepraszam...

Prycha, a potem przewraca oczami.

– Wow! Chociaż potrafisz przeprosić.

Powoli siadam na łóżku i robię co mogę, aby przypomnieć sobie cokolwiek. Muszę to zrobić. Chcę zasypać pytaniami tę dziewczynę, ale odpuszczam.

– Skoro nie pamiętasz mojego imienia, to chociaż powiesz mi, kim jest Ola?

Podnoszę głowę i gapię się na dziewczynę, która stoi przed łóżkiem w wymiętej sukience. Widzę zarys sutków i przełykam z trudem ślinę, bo na pewno musiałem się z nią pieprzyć. Boże.

– Ola? – powtarzam wolno.

– Tak, Ola – mówi z naciskiem. – Spodziewałabym się tej całej Wiktorii, ale nie. Zaskoczyłeś mnie. – Ma dziwny wyraz twarzy. – Powiedziałeś, że za nią tęskniłeś.

Kręcą głową, chociaż nie powinienem tego robić, bo ból jest nie do zniesienia. Chcę sobie przypomnieć jakąkolwiek Olę i nagle zamieram. Moje mięśnie sztywnieją, a w umyśle pojawia się delikatny zarys twarzy.

Kurwa, nie. Nie zrobiłem tego.

– Kim ona jest? Też twoją byłą?

Po co jej to wiedzieć?

– Nieważne – zbywam ją.

Dziewczyna zakłada ręce na piersiach i wpatruje się we mnie wyczekująco.

– Uprawialiśmy seks, a ty nazwałeś mnie imieniem innej dziewczyny – mówi urażona. – Powiedz mi prawdę, a potem wyjdę stąd i uwierz mi, nigdy więcej nie zobaczysz mnie na oczy.

Wzdycham ciężko i... milczę.

– Boże, ale z ciebie dupek – syczy, schylając się po bieliznę. – Jestem naiwna, bo tyle razy powtarzałeś, że tracę czas, a ja... – Bierze głęboki wdech. – A ja myślałam, że jesteś zupełnie innym facetem.

Nie tylko ona jest mną rozczarowana – ja sobą również.

Obserwuję, jak zbiera swoje rzeczy i wychodzi. Spodziewałem się głośnego trzaśnięcia drzwiami, adekwatnego do mojego przewinienia. Opadam na łóżku i krzywię się, bo głowa daje o sobie znać. Co z tego, że leży na miękkiej poduszce, skoro nafaszerowałem się wczoraj takim syfem, że pewnie będę zdychał cały dzień.

Powoli obracam głowę i gapię się na puste miejsce, na którym jeszcze kilka minut temu leżała dziewczyna. Jestem ciekaw, czy w nocy byłem dupkiem i skupiłem się tylko na zaspokojeniu swoich potrzeb, czy może obudziłem w sobie dżentelmena i zadbałem również o nią. Nie pamiętam jej imienia. Unoszę rękę i wtedy mnie olśniewa.

– Sara – mówię pod nosem, przypominając sobie urywek rozmowy o moich tatuażach.

Ale jest już za późno.



Nie mogę patrzeć na Bruna. Muszę gryźć się po języku, żeby nie zjebać go za to gówno, które kazał mi wziąć.

– Jak się czujesz? – pyta.

– Umierałem cały dzień – burczę.

– Chciałem ci powiedzieć, żebyś nie mieszał z piwem, ale... – przerywa i uśmiecha się głupkowato. – Na twoim ramieniu uwiesiła się pewna panna i nie chciałem ci przeszkadzać.

– Nie byłem zainteresowany.

– Ale i tak ją przeleciałeś.

Zgrzytam zębami. Przez Sarę otworzyłem stare rany, a potem jeszcze nazwałem ją imieniem innej laski. Wiedziała o Wiktorii, bo chyba jej coś powiedziałem. Chciałem, aby sobie odpuściła i odeszła, ale ona była nieugięta. Ale nie użyłem imienia Wiki. Tylko Oli.

Boże.

– Nic nie pamiętam, więc...

– Nic? – Bruno wchodzi mi w słowo. – Nie podzielisz się szczegółami? Nie powiesz, w jaki pozycjach ją pieprzyłeś? Była ciasna?

Gapię się na niego jak na skończonego idiotę.

– Nie pamiętam – odpowiadam spokojnie, ledwo panując nad głosem.

– Dawno nikogo nie przeleciałeś, więc nie uwierzę w te brednie.

Kręcę głową, bo naprawdę mam dość.

– Uprawiliśmy seks i tyle. – Wzruszam ramieniem. – Nie mam nic więcej do dodania.

Bruno krzyżuje ramiona i opiera się plecami o lodówkę. Jedno spojrzenie na jego twarz wystarczy, aby wiedzieć, że jest wkurwiony. Morduje mnie wzrokiem, więc staram się wyglądać na niewzruszonego. Nie mogę okazać strachu, bo będę całkowicie skreślony. Nie mogę też się wychylić, bo też będę skreślony. Kurwa. Nie ma wyjścia z tej sytuacji.

– Kiedyś byłeś bardziej wylewny – wytyka mnie. – Nie robiłeś z seksu takiego tematu tabu.

Nie wiem, co mam powiedzieć, więc decyduję się na szczerość.

– Nie jestem już tym samym facetem co kiedyś.

– I właśnie w tym tkwi problem – burczy. – Nie jesteś sobą. – Prycha. – Nie jesteś sobą, odkąd ją poznałeś. Od początku wiedziałem, że wszystko się przez nią zjebie. Była pierwszą dziewczyną, do której nie pozwoliłeś mi się zbliżyć. Twierdziłeś, że ją kochasz, dlatego się nie wpieprzałem i...

– Nie wpieprzałeś się? – przerywam mu, wykrzywiając twarz w grymasie obrzydzenia. – Chciałeś ją przelecieć za moimi plecami! Czy tak robią przyjaciele?! – Celuję w niego palcem. – Podobno nimi byliśmy, prawda? To dlaczego składałeś jej niemoralne propozycje?

– Bo chciałem odzyskać przyjaciela, do kurwy nędzy! – wydziera się, rozkładając szeroko ramiona.

Potrząsam głową.

– Dalej nim byłem – bronię się. – Nigdy nie przekreśliłbym przyjaźni z powodu dziewczyny.

– Ale to zrobiłeś! – odkrzykuje Bruno, machając energicznie rękami. – Twój świat kręcił się wokół niej. I co dostałeś w zamian?

Milczę.

– Co dostałeś w zamian?! – powtarza głośniej.

Opiera się dłońmi o stół i wychyla w moją stronę. Światło lampy oświetla jego lewy profil. Widzę wkurwienie pomieszane z żalem w błyszczącej tęczówce. Sam musiał coś brać przed przyjściem tutaj. Nawet on nie potrafi rozmawiać ze mną na trzeźwo.

Kręcę głową.

– W porządku, kurwa. – Ściąga groźnie brwi. – Skoro tak mocno cię kochała, to dlaczego pieprzyła się z innymi? Skoro byłeś dla niej najważniejszy, to dlaczego sprzedała cię glinom? Mógłbyś zgnić w pierdolonym więzieniu, a ją by to obeszło, bo uciekła jak pieprzony tchórz. A co zrobiła po latach? – Zaśmiał się szyderczo. – Zafundowała ci powtórkę z rozrywki. Nie mrugnęła okiem, gdy spuszczałeś w kiblu mój towar. Znała konsekwencje. Wiedziała, co zrobię, gdy się dowiem. – Pauzuje na chwilę, pewnie dla większego efektu, bo za mało mi dojebał. – Ale miała cię w dupie. Wolała pół-trupa, który jedną nogą był już w grobie. A ty dalej stoisz po jej stronie!

– Nic nie rozumiesz!

– Tu nie ma nic do rozumienia! – przekrzykuje mnie. – Spierdoliła ci życie!

Nie chcę się z nim zgodzić, ale wiem, że nie mogę przegiąć. Miał mnie w garści. Zadarłem z nim dwa razy, trzeciego pewnie już nie przeżyję. Muszę jakoś załagodzić sytuację, tylko nie wiem jak. Mogłem przyjmować ciosy w milczeniu – na pewno wyszedłbym na tym lepiej.

Teraz moje milczenie daje odwrotny skutek. Widzę to w niezadowolonym wyrazie twarzy Bruna. Obserwuje mnie lodowatym spojrzeniem. Szare tęczówki przypominają twardy beton. Kiedyś było w nich więcej emocji i życia.

Nagle opuszcza ramiona i cofa się w stronę drzwi.

– Tyle lat za kratkami, a ty się dalej niczego nie nauczyłeś – mówi, a w jego głosie słychać rozczarowanie. – Idę, bo zaraz ci po prostu wpierdolę, jeśli to mogłoby wybić ci z głowy tę dziwkę – wypluwa z siebie, a potem wychodzi.

Przytrzymuję się krzesła, bo ledwo stoję na nogach. Wiem, że Bruno specjalnie zafundował mi wycieczkę w przeszłość, abym się pozbierał. Wystarczy tylko oddzielić stare życie grubą kreską i ruszyć do przodu.

Nie podoba mi się rzeczywistość, w której utknąłem. Gdy patrzę w przyszłość, widzę ciemność. Nie wiem, co mam ze sobą począć, w którą stronę iść. Nie chcę sprzedawać dragów do samej grobowej deski – tego jestem pewien.

Opuszczam nisko głowę i przypominam sobie poranną rozmowę z Sarą.

Nie będę w stanie stworzyć normalnego związku, skoro jestem naznaczony miłością do jednej kobiety.

Chcę żyć, ale, kurwa, nie pamiętam już życia bez niej.

elorence

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i obyczajowe, użyła 3311 słów i 19772 znaków.

Dodaj komentarz