Szukając szczęścia 6

Szukając szczęścia 6Założyłam sukienkę. Tak jak poprzednio ramiączka opinały mą skórę niby  wijące się węże. Cieliste rajstopy podkreślały moją bladość. Szpilki były naprawdę niebrzydkie – czarne z małymi turkusowymi kokardkami. Włosy upięłam w ciasny kok. Jednakże niesforne kosmyki powychodziły koło uszu. Efekt był naprawdę zdumiewający.
      Weszłam dziesięć minut po czasie. Jedynym źródłem światła był kinkiet włączony w przedpokoju .  Musiałam więc wytężyć wzrok.  
      Impreza już się rozkręcała. W rogu parę osób grało w butelkę, a na środku tańczyło kilka ładnych dziewczyn. Jedną z nich była Julia machająca do mnie. Gestem pokazała  miejsce obok, abym i ja zatańczyła. Pokręciłam przecząco głową bo w moją stronę szła Julita. Opisany ubiór wyglądał bardzo ponętnie. Gdy kręciła biodrami idąc, chłopcy wlepiali w nią spojrzenia. Jeden z bardziej odważnych klepnął ją w pośladek. Ona wysoko uniosła głowę.
- Palant! – wygięła komicznie usta.- Julia doprosiła parę osób.- rzekła.  
      Parę? Rozejrzałam się niepewnie, niezbyt pojmując. W pomieszczeniu było co najmniej trzydzieści!
- Zauważyłam.- oświadczyłam dosyć chłodno.
- Świetnie… To co robimy? Będziesz tak stać?
- Nie zamierzałam…
- To chodźmy się bawić!- pociągnęła mnie na parkiet i zaczęła wirować. Kilka osób zaczęła jej się przyglądać. Usłyszałam zduszony śmiech. Muszę szybko ją ściągnąć!
- Gdzie Wojtek? – spytałam szybko.
- Gdy mnie zobaczył, stwierdził, że musi ochłonąć i poszedł do łazienki. – wzruszyła ramionami. Tańczyła dalej niewzruszona.
- Ja chyba też muszę…- powiedziałam z otwartymi ustami. Patrzyłam na prosto do nas kierującego się Patryka.
      Włosy miał w nieładzie, a wyglądało to tak męsko. Założył czarną koszulę i dżinsy. Dziewczyny nie mogły go zignorować. Wyglądał  naprawdę przystojnie.
- Hej. – wyszeptał mi do ucha. Na dźwięk jego głosu moje ciało przeszły dreszcze. Julita gdzieś zniknęła.
- Hej…- mruknęłam, czując jego wargi na moim czole. Ciarki nie ustąpiły.
- Idziemy się zabawić?- spytał łapiąc mnie w tali.  
      Skinęłam głową. Zaprowadził mnie na środek pomieszczenia. Leciał wolny kawałek.  Kręciliśmy się śmiejąc się i nie spuszczając się  z oka. Tańcząc zauważyłam Julię, rozmawiającą z jakimś przystojnym chłopakiem. Za to plan Julity wypalił po kilku minutach. Wypadli z Wojtkiem z toalety poczochrani, ale szczęśliwi.  Zaczęłam jej nawet zazdrościć – wie jak to jest pierwszy raz ze swoim chłopakiem. Ale gdy przypomniało mi się ile ona jest z Wojtkiem,  a ja z Patrykiem – rozum wrócił mi do głowy.
- Idziemy się napić?- dobiegł mnie szept chłopaka. Mruknęłam potwierdzająco.  
      Zaprowadził mnie do ogrodu za domem. Siedzieliśmy na drewnianej ławeczce. Było nam tak gorąco po tańcu, że nie założyliśmy kurtek. Sączyliśmy napoje patrząc na księżyc i na gwiazdy.
- Fajna impreza, prawda?- spytał, przysuwając się do mnie.
-  Fajna, fajna…- spojrzałam na niego. Siedzieliśmy chwilę w ciszy. Chłopak rzucił zmieszany:
- Czy teraz już mi wierzysz?
- Dlaczego miałabym ci nie wierzyć?
Zaczerwienił się lekko.
- Słuchaj, ja na poważnie… Ta szkoła nie jest bezpieczna!
      Trochę mnie zaskoczył tematem, który poruszył.
- Nie… gadasz jakieś głupoty… - wyszeptałam kierując wzrok na gwiazdy.
- Nie gadam głupot! Tu nie są za dobrzy ludzie… Nawet na tej imprezie… jest kilku takich…- zacisnął pięści.
- Czemu ty chcesz ją zniszczyć? Tak dobrze się bawiliśmy…
- Mer…
- Mer?- spytałam zdębiała.
- Tak… no… Pamiętasz Merci? Dziękuję twoim rodzicom, że nauczyli mnie kochać…
- Niezbyt… cię pojmuję… - pokręciłam zdumiona głową.
- Merci, Aimer… Mer i Mer… Skoro Merci znaczy dziękuję, a Aimer kochać…
- Aa… już rozumiem… - poczułam zakłopotanie.
On zrobił się strasznie czerwony na twarzy i wydukał:
- Musisz się przepisać do innej szkoły…
Wstałam gwałtownie wściekła na chłopaka.
- Dlaczego?! Cały czas to mówisz! Ale jakie są powody?!
- Nasza pani dyrektor… ma dziwne poczucie humoru…  
- Tylko dlatego?- prychnęłam. Usiadłam zmieszana.
- Niedługo będzie wyjazd… Ona też pojedzie… naprawdę może stać ci się coś złego… Te wyjazdy to istna patologia… Ona zmusza niektórych uczniów aby nas szpiegowali… mnie też chciała… - odwrócił smętnie głowę.
- Zrobiła ci coś?- wybełkotałam strwożona.  
- Tak… ale gorsze rzeczy robi dziewczynom…  
- Ale oni…- wskazałam głową na dom.- nie wyglądają na przerażonych…
- Niektórzy są po jej stronie… Parę osób myśli, że uda im się wywinąć z tego wyjazdu…
- Ale to chyba proste?
- Ona… mówi rodzicom takie rzeczy… To na pewno nie jest tak jak ci się wydaje…
- Wiesz kto… stoi po jej stronie…- przełknęłam ślinę.
      Wstał z ławki. Podeszłam do niego i chwyciłam jego dłonie.
- Oni… nie mówią… Mam pewne podejrzenia, ale nie chcę ich oczerniać.
- Słuchaj… przecież można powiedzieć dorosłym… policji…
- Oni nie wierzą… myślisz, że nie próbowałem? Ona gada im takie głupoty…  
- Ale oni nam ufają!  
     Patryk spojrzał na mnie z namysłem.
- To… nie jest normalna szkoła… Ono jest dla innych nastolatków…
- Sądzisz, że jestem niesprawna umysłowo?! –  ryknęłam na niego wzburzona.
- Nie! To szkoła… dla ludzi po silnym urazie… psychicznym… na przykład…
- Wiem, że straciłam rodziców! Ale zwykle z tym idzie się do lekarzy! – zamyśliłam się. – Ale czemu chodzisz tu ty? Julita, Julia?  
- Byłem przy śmierci babci… Rodzice podejrzewali mnie o morderstwo…
- Przecież… ty nigdy byś tego nie zrobił, prawda?- ujęłam jego twarz z nadzieją.
-Nigdy… Ale skoro mi wierzysz… Wypisz się! Przekonaj ciotkę!  
- A ty? Jeśli nie odejdziesz, ja też nie… - z moich oczu popłynęły łzy. Kto by się spodziewał takiego obrotu imprezy?
- Mer, kochana… Gdy tylko wydostaniesz się z tej szkoły… ucieknę…
- Nie mogę zostawić dziewczyn.  
- Jeśli są mądre same uciekną…
- A czemu ty wcześniej nie uciekłeś?- spytałam podejrzliwie.
- Mer, kochanie to nie jest miejsce i czas na taką rozmowę…
- Sam wybrałeś! –  krzyknęłam wkurzona. Czy to nie on rozpoczął tą rozmowę ?
- Powiem ci kiedy indziej… - mruknął.
- Ty… chamie!- wyrwało mi się. – Mów i to natychmiast!
      Niewzruszony Patryk ponownie usiadł na ławeczce i  wypił ze szklanki, która wcześniej spoczywała obok krzaków.
- Kochanie, opowiem ci kiedy indziej… - machnął ręką.
      Chwilę później oznajmił, że idzie po sok i zniknął za domem.  
      Usiadłam zdziwiona obrotem sprawy. Uspokój się, powiedziałam sobie. Skora to szkoła nie jest normalna to dlaczego Julita mi o tym nie powiedziała? Niezbyt mogłam ( a może nie chciałam ) uwierzyć w wersję Patryka. Przecież mamy dwudziesty pierwszy wiek! Ta sytuacja wydawała mi się nieprawdopodobna…  Bo przecież nie jest możliwe, żeby taka osoba prowadziła szkołę… Jeszcze te wyjazdy… Byłam ciekawa co się na nich działo, co ta dyrektorka zrobiła Patrykowi?
      Gdy tak myślałam o tej przedziwnej sytuacji, zdałam sobie sprawę, że już dawno powinien wrócić. Ktoś poruszył się w ogrodzie. Uświadomiłam sobie, że nie jestem w nim sama…
  
____________________________________

Mam szczerą nadzieję, że opowiadanie się podoba.  
Mam pewne pytanie. Czy chcielibyście poznać mój blog? Planuję dodać kawałek jego kawałek byście mogli stwierdzić czy chcecie go czytać. Serdecznie zapraszam.
PS. I’m Potterhead.

czekoladoweciacho

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1381 słów i 7695 znaków.

5 komentarzy

 
  • juliq07

    Będziesz kontynuowała to opowiadanie?

    11 mar 2016

  • czekoladoweciacho

    @juliq07 Właśnie piszę kolejną część :)

    12 mar 2016

  • juliq07

    @czekoladoweciacho to super <3

    12 mar 2016

  • czekoladoweciacho

    @juliq07  <3

    12 mar 2016

  • Ksiezniczka25

    Fajne! Pisz dalej, kiedy kolejna

    6 lut 2016

  • jaaa

    Nwm czy tylko ja to zauważyłam, ale każe dobrze zapowiadające się opowiadanie kończy się ty, iż albo zostaje zawieszone, albo autor ma wszystkich w d***e

    5 sty 2016

  • czekoladoweciacho

    @jaaa Próbuję się zabrać do pisania.

    13 sty 2016

  • Olciiak

    Kiedy następny?

    1 gru 2015

  • Malineczka2208

    Ojj co za tajemnice ;) W Dalszym ciągu zapowiada się świetnie;* Więc czekam na kolejną część,ale nie pośpieszam ;) weny i miłego Dnia życzę ;) :*

    29 lis 2015