Szukając szczęścia 4

Szukając szczęścia 4Minął miesiąc. Pani od biologii stwierdziła, że jestem cudowną uczennicą i wkrótce ta wieść rozniosła się w szkole. Klasa niezbyt za mną przepadała. Na szczęście zawsze mogłam porozmawiać z Julitą lub Wojtkiem. Patryk unikał mnie, więc  ja też nie naciskałam. Czasami zdarzało mi się przyłapywać go na gapieniu się na mnie. Myślałam, że nadal tak będzie aż pewnego dnia wszystko potoczyło się w zupełnie nieoczekiwanym kierunku.
      Uczyłam się matematyki przed salą. Na dzisiaj zapowiedziany był sprawdzian. Usłyszałam  oddech i poczułam jak ktoś przyciąga ku sobie moją talię. Silne ramiona otoczyły moje ciało. Spojrzałam zdumiona ponad mój podręcznik. Przede mną stał wysoki brunet z którym przyjaźni się Patryk.
- Czego chcesz?- prychnęłam próbując się wyrwać. Zabrał m książkę i spytał ironicznie:
- Wkuwasz?
- Wybacz, możesz nie zrozumieć, więc nie przegrzej sobie mózgu. Ale tego chyba nie posiadasz?- na moje słowa przycisnął mnie mocniej.
- Uwierz mi, jestem tak inteligentny, by zauważyć jak się bujasz w Patryku. Ale on uważa cię tylko za kolejną przekąskę.
Złapał moją dłoń i położył ją sobie na ramieniu.
- Nie wydaje mi się.- zabrałam ją szybko. Rozejrzałam się – nie chciałam by ktoś zobaczył tą scenę.
- Chcesz być jego? Ja przynajmniej traktuję dziewczyny z szacunkiem…
W niewiadomy sposób Patryk pojawił się na korytarzu, zaś kiedy nas zobaczył,  przecisnął się między nami.
- Stary, co ty odwalasz? Rozmawialiśmy o tym.
- O tym czyli o mnie?- spytałam zdenerwowana. – Co o mnie mówiliście?
Brunet wzruszyła ramionami i odszedł. Patryk się odwrócił, dlatego złapałam go za rękę.
- Hej! Odpowiadaj!
- Co?- burknął, lecz się odwrócił.
- Ty już wiesz co…- był wściekły.
- Porozmawiamy po szkole – warknął, wyrwał rękę i odszedł w stronę, którą znikł brunet.
- Hejka!- powitała mnie rozpromieniona Julita. Spóźniona usiadła obok mnie.
- Dlaczego jesteś taka radosna?- wyszeptałam, gdy pani się odwróciła.
- Och, wiesz… w piątek jest impreza u Julki. To ta – wskazała na jasnowłosą dziewczynę  w ławce naprzeciw nas.
- Jeszcze dwa dni… Nie ma co się podniecać…- mruknęłam.
- Wiem, na poprzedniej nie byłaś. Ale teraz ciebie też zaprosi. Będą Anka z Adrianem ( wiesz, tym z b), Ola z Wojtkiem ( nie, nie moim!), Mati z Adą ( ona ma taką ładną siostrę!), Jasiek, Patrycja, Marcin, Patryk, no i oczywiście ja z Wojtkiem!- skończyła wyliczać zadowolona.
- Patryk?- powtórzyłam bezwiednie.
- Tak, a bo co?- spytała podejrzliwie.
- Po prostu…umówiliśmy się po szkole… - powiedziałam cicho.
Kilka osób spojrzało w naszą stroną. Chłopak siedzący obok Patryka trącił go lekko w ramię, coś szepnął i dołączyli się do gapiów.
- Umówiliście się?! Kiedy? Gdzie?- spytała podekscytowana.
- Po szkole…- zdałam sobie sprawę z trudności pytań.- Ale gdzie, to nie wiem…
- Nie wiesz gdzie?- spytała zdziwiona.
- No niezbyt…- zarumieniłam się.
- To mamy problem… Ale on na pewno ci powie…- uśmiechnęła się pocieszająco.
- Mam nadzieję.
      Po ostatniej lekcji ociągałam się przed wyjściem ze szkoły. Zaszłam na parter, ściągnęłam plecak i weszłam do biblioteki. Obok jednego z regałów,  na podłodze czytała dziewczyna. Gdy zamknęłam drzwi wzdrygnęła się lekko i spojrzała  na mnie. Podniosła się szybko i podbiegła do mnie.
- Cześć…- przywitała się, a ja poczułam się zakłopotana. Jak ona ma na imię? Chyba zrozumiała moje rumieńce, bo dodała uśmiechnięta:
- Julia.
- Cześć…
- Chciałam cię zaprosić. – powiedziała szybko.- W piątek jest u mnie impreza o dwudziestej. Mieszkam na Kochanowskiego. Przyjdziesz?
- Muszę spytać….
- Rozumiem.- przerwała.- Jak chcesz przyjdź z chłopakiem. Tylko… - zarumieniła się.- Nie przynoś żadnego alkoholu, albo używek, okej? Nie toleruję tego…
- Nic z tych rzeczy…- szepnęłam – Są tu jakieś fajne książki?
      Przez dziesięć minut pokazywała mi swoje ulubione. Z bibliotek wyszłam z dwoma dosyć grubymi. Otworzyłam  plecak. W środku leżała kartka wyrwana z zeszytu. Włożyłam książki i rozłożyłam ją.
  
Tam gdzie ostatnio o szesnastej piętnaście.

Sprawdziłam zegar. Cholera, to za dziesięć minut!  
      Gdy dobiegłam na miejsce on już czekał. Był odwrócony. Stał przy tej samej ławce co miesiąc temu i spoglądał na drzewa pokryte różnokolorowymi liśćmi.
- Hej…- podeszłam do niego.
Odwrócił się. Na jego twarzy malował się delikatny uśmiech.
- Cześć… Usiądziemy czy gdzieś idziemy?
- Jest trochę zimno. Może się przejdziemy?
- W takim razie zapraszam cię na gorącą czekoladę…  
      Ruszyliśmy przez park. Wyglądał na zamyślonego. Zapytał mnie cicho:
- W takim razie co chciałabyś wiedzieć?
Spojrzałam na swoje ręce zakłopotana.
- O czym rozmawialiście?...
- To… Marcin, mój kumpel. Fajny gość, ale dupek dla dziewczyn…
- Mówił mi…- przerwałam mu i spłonęłam- że jestem tylko kolejną dla ciebie…
Zaklął pod nosem i powiedział:
- Nie słuchaj go… On lubi się popisywać….
Przez chwilę szliśmy w milczeniu. Jakaś para całowała się namiętnie na ławce.
- Dlaczego mnie ignorujesz?- spytałam.
- Ja…- chyba zabrakło mu słów…- Nie jestem przyzwyczajony… do takiego stanu rzeczy.
- Jakiego stanu rzeczy?
- No, że nie podobam się dziewczynie.- otworzyłam szeroko oczy. Co on mówi?
- Który jestem?- wypalił.
- Słucham?- spytałam zaskoczona. Nie zrozumiałam o co mu chodzi.
- No, którym chłopakiem jestem?- odwrócił się zaczerwieniony w stronę zakochanych.
- Co?- byłam zdezorientowana.
Nastąpiła kłopotliwa cisza.
- Podobaszmisiębardzo- palnął na jednym wydechu.
- Co?!- zakrztusiłam się własną śliną.
Westchnął i szepnął:
- Już nic…
Złapałam go szybko za rękę a on spojrzał na mnie zaskoczony.
- Podobam ci się?- krzyknęłam z euforią. Całująca się para spojrzała na nas zaskoczona, jakby myśleli, że jedynie oni są w parku.
Był cały czerwony gdy odpowiedział:
- Ty jeszcze o tym nie wiesz?...
      Czułam jakby każdy mój skrawek ciała drżał z radości. Chciałam krzyczeć lub skakać. Mogłabym zrobić wszystko dla niego. Poczułam jego oddech na moich włosach. Objęłam go, a on oplótł mnie swoim ciałem. Nagle jak piorun trafiło do mnie. Nigdy nie czułam takiego szczęścia.
- Kochanie, chodźmy do tej kawiarni bo zamarzniesz.- wyszeptał wyraźnie radosny.
  
      Kawiarnia stała na tej samej ulicy co park. Wyróżniał ją srebrny szyld z napisem „ Kawiarnia Merci”.  
      Zmarznięci weszliśmy do budynku. Pomieszczenie otaczała atmosfera tajemniczości.  Była już siedemnasta, a na niebie wisiał srebrzysty księżyc. Ściany były koloru brzoskwini. Drewniane stoliki dzieliło kilka metrów. Ustawione na nich były ususzone kwiaty.  
     Znaleźliśmy stolik z dwoma miękkimi krzesłami. Patryk pomógł mi zdjąć kurtkę. Podeszliśmy do małej lady. Była mała kolejka. Gdy czekaliśmy chłopak mnie spytał:
- To co, czekolada i jakieś ciacho?
Uśmiechnęłam się zakłopotana.
- Nie wzięłam pieniędzy.- wyjaśniłam.
- Na mój koszt. To jakie ciasto lubisz?
      Siedzieliśmy zjadając ptysie i popijając czekoladę z wielkich brązowych kubków.
- Opowiesz mi coś o sobie?- głos Patryka wyrwał mnie z otępienia. Spojrzałam na niego i zaczęłam opowiadać.
- Moi rodzice poznali gdy mama przeprowadziła się z Francji do Londynu. Pobrali się dwa lata później. Urodziłam się rok po tym. Bardzo mnie kochali. Wiesz, że moje imię znaczy kochać? Dlatego tak mnie nazwali. – uśmiechnęłam się nieświadomie.- I tak sobie żyliśmy. W trójkę. Do pewnego czasu… - złożyłam ręce na kolanach. Zaczęłam szeptać, a po moich policzkach zaczęły ściekać łzy.- Oni umarli… wypadek samochodowy…- bezwiednie otarłam twarz.
- Słuchaj… nie musisz…- Patryk wyszeptał przerażony.
- Na szczęście…- uśmiechnęłam się by go nie przytłaczać.- Mam ciotkę. Jest wspaniała. To siostra mojego taty. Wyprowadziła się po śmierci dziadków do Polski. I mam świetną siostrę cioteczną, Kamilę.- po chwili sobie coś uświadomiłam i uśmiech spełzł z mojej twarzy.- Chwila! Muszę iść! Nie powiedziałam im o tym!- wstałam jak oparzona.
Patryk zerwał się, wyjął pieniądze i spojrzał na mnie uśmiechnięty.
- Odprowadzę cię.- podał mi kurtkę i założył mój plecak.
- Nie pozwolę ci się włóczyć po ciemku! Wracaj do domu.- próbowałam zabrać mu plecak, ale co tu kryć – jest wyższy.
- To ty masz się nie włóczyć po ciemku! Jesteś dziewczyną!- podszedł do drzwi.
Obudziła się we mnie feministka.
- Dlatego, że jestem kobietą? Też coś! – wyszłam z wysoko uniesioną głową przez drzwi otwarte przez Patryka. Gdy mnie dogonił śmiał się cicho.  
- Z czego się śmiejesz?- warknęłam. Złapał mnie za rękę.
- Jestem szczęśliwy. Kocham cię.
- To chyba wiadome.- mruknęłam.- Ale przygotuj się na rewolucję. Teraz nie możesz podrywać innych.
- Wiem, wiem.- machnął ręką.  
      Doszliśmy do mojego domu. Zabrałam plecak Patrykowi, a ten się rozejrzał. Jego twarz… była jakby przerażona.
- Mieszkasz… mieszkasz tutaj?- wyjąkał.
- Jak widać.- powiedziałam chłodno.
Zreflektował się i ucałował mnie w czubek głowy. Wyszeptał w moje włosy:
- Bądź ostrożna, dobra?
Milczałam wkurzona. On  po chwili dodał:
- A na tą imprezę u Julii pójdziemy razem.
      
I tak powstała kolejna część o Aimer!

czekoladoweciacho

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1764 słów i 9601 znaków.

6 komentarzy

 
  • Użytkownik Selena

    "Podobasz mi się", dwie minuty później " chodź kochanie" ????

    14 mar 2016

  • Użytkownik czekoladoweciacho

    @Selena tak to jest kiedy 12 zabiera się za romans 😂

    12 maj 2018

  • Użytkownik .

    To jest bezsensu

    11 lis 2015

  • Użytkownik czekoladoweciacho

    @. Jeśli możesz... napisz co konkretnie jest bez sensu. Może twój komentarz?

    11 lis 2015

  • Użytkownik Hshz

    Wspaniale! Czekam na więcej!

    2 lis 2015

  • Użytkownik Justys20

    Ciekawe co dalej...

    1 lis 2015

  • Użytkownik Hemmings

    Kiedy nastepna?! <3 :D

    1 lis 2015

  • Użytkownik mojeserce

    cudne :*  <3

    1 lis 2015