Rubikon-Ten jej Rubikon Maj 2023

Rubikon-Ten jej Rubikon Maj 2023Maj 2023
Nie, żeby nic się przez ten miniony rok nie wydarzyło, była by to zgoła nieprawda, tyle że to właśnie wówczas nastąpił kolejny przełom w pokonywaniu kolejnego tabu. Ale po kolei.  
Madzia i Pawełek to już teraz chodzące papużki nierozłączki. Do tego stopnia, że nasze czyli Madzi i moje, stosunki uległy lekkiemu pogorszeniu. Wiadomo, że bliższa ciału koszula niż marynarka, a ponieważ z dwóch koszul, tą którą wybrała okazał się Pawełek, to marynarka, czyli ja, z konieczności musiałam iść nieco w odstawkę. A niekiedy czułam się trochę tak, jak to przysłowiowe „piąte koło u woza”.  A i jeszcze jedno. Tak pod koniec roku, w naszych rozmowach zaczynało pojawiać się imię pewnego chłopaka. Niby to było tylko tak przypadkiem, tak trochę wtrącone do kontekstu. Ale pewnie oboje z Pawłem zauważyli, że na sam dźwięk tego imienia jakoś dziwnie reaguję bo nagle, gdzieś w połowie stycznia, na jakiejś naszej imprezce pojawił się on sam we własnej osobie. I głowę bym sobie dała uciąć, że oboje maczali w tym palce. Jacek, bo to o nim właśnie jest mowa. Spotykałam go owszem ale zawsze jakoś przypadkiem i w większym gronie, a co mnie bardzo zastanawiało nie było przy nim żadnej Baba Jagi, tak nazwałam tego rudzielca z poprzednich Juwenaliów.  No i nastał kolejny maj, z kolejnym długim weekendem, na który Madzia zaproponowała eskapadę nad morze. Zaproponowała? To mało powiedziane. To po prostu był jak to zresztą miała w zwyczaju jawny dyktat.  Oświadczyła po prostu że jedziemy i tyle. Jedziemy? Ona, ja, Pawełek, no i parę osób z jego roku.  

- Pogadaj z staruszkami, wymyśl coś że jakaś wycieczka z klasą albo i co. Przecież cię puszczą! A jak się boisz to ja pogadam z twoją staruszką! –  

Nie przypuszczałam by mnie nie puścili. Nic nigdy nie sygnalizowało czegoś takiego. I nigdy nie mieli oporów gdy nocowałam u Magdy. Ale to miała być moja pierwsza, samodzielna eskapada poza dom i to na parę dni. I jakoś to musiałam załatwić. Tylko jak? I jak zwykle rozwiązanie przyszło z zupełnie niespodziewanej strony. Rodzinna kolacyjka, na której to staruszkowie oznajmiają nam o wspólnym wyjeździe do dziadków na wieś. Gdy ni stąd ni z owąd mój młodszy braciszek wypalił niespodziewanie.

- A Natii jedzie nad morze z Magdą!-  

Konsternacja, pytające spojrzenia staruszków, a ja zachodzę w głowę kiedy ten gówniarz to usłyszał? Widzę że ociec już ma na końcu języka swój stanowczy protest, gdy ubiega go matula.
- Tak a gdzie macie zamiar jechać? -    

Ja pierdzielę, tego to się nie spodziewałam. To „ gdzie macie zamiar jechać” brzmi zupełnie jak przyzwolenie! I do tego to zimne spojrzenie ojca na matkę, cholerka będzie draka jak nic!  

- Chyba do Łeby, jeszcze nie wiadomo, zależy od tego gdzie znajdą miejsca.-  
  
Kułam żelazo puki gorące, widząc, że w matuli mam sojusznika. A z Ojcem to ona sobie jak zwykle da radę. Czyli jadę! Szybko sprzątam ze stołu i zmykam do swojego azylu chcąc dać staruszkom swobodę na wymianę poglądów. Na schodach dobiega mnie nieco podniesiony głos ojca.  

- Chyba zwariowałaś! Nie pamiętasz jak to było?-  

- Ja z nią jutro pogadam. A tak na marginesie to dziękuję ci bardzo za to, że z górą po dwudziestu latach w końcu dowiaduję się że tego żałujesz! -  

Chyba się nieźle przy tym wściekła bo biegnąc, wściekła i zapłakana, po schodach na górę o mało mnie z nich nie zrzuciła, a nawet nie wiem czy mnie zauważyła. Trzeba jutro pokombinować jak uniknąć zapowiedzianej rozmowy. Nie doceniłam jednak swojej matuli.  

- Wstań wreszcie i chodź na śniadanie, mamy do pogadania. –  

N nic moje wybiegi teraz się dopiero zacznie, a kto a gdzie, a że jesteś jeszcze za młoda i takie tam. Trzeba jednak było liczyć na Magdę, ona by sobie lepiej dała radę. Albo trzeba było nic nie mówić zostawić kartkę a martwić się potem.  

- Krzysiu też jedzie?  - Padło gdy już siedziałyśmy w kuchni, i usiłowałam przeżuć kanapkę.  

- Krzysztof? Mówisz o Krzyśku z mojej klasy?-  

- No o nim, a co jest jeszcze jakiś inny? Myślałam że to twój chłopak. Tak często tu przychodzi!-  

- Mój chłopak?- Mało nie wybuchnąłem śmiechem.  

- Kolega! Nic więcej. Pomagam mu trochę z biologii i tyle! Ja nie mam żadnego chłopaka!
-  
- Natka, nie jestem ślepa, tak nie patrzą koledzy na swoje koleżanki!-

- Chyba mu się za dużo wydaje.-  

- Albo ty wysyłasz mu złe sygnały! Ale nie ważne, znam ludzi z którymi jedziesz?-

     Jedziesz. Ni chcesz jechać tylko jedziesz czyli naprawdę jadę! Kotłuje mi się w głowie i prawie nie słyszę co do mnie mówi.  

- No więc znam?-

- Znasz Magdę i Pawła, reszta to ludzie z roku Pawła. Sama ich słabo znam. A co boicie się że co?- Cholera chyba za ostro, gryzę się w język.

- Po prostu nie chcemy byś popełniła jakiś błąd.-  

- Jakiś błąd? Czyli co to ja jestem tym błędem? To jest niby ten błąd za który ojciec teraz żałuje, i o to żeście się wczoraj pokłócili?  Znam dobrze historię tego całego waszego błędu. Dziadek nie raz jak tak sobie popił do humoru, to wypominał ojcu ze śmiechem. Jak to jego najlepszy student, po dwumiesięcznej znajomości z tobą, porwał mu córeczkę i oddał z brzuchem. Jasne że porwać to cię nie porwał, sama z nim uciekłaś na wakacje. I aż dziw że to się właśnie wam przytrafiło, w końcu ty byłaś na pierwszym roku medycyny, ojciec już na stażu. Powinniście więc oboje wiedzieć jak to się robi, a nie iść po prostu na żywioł.    

- Natalia! Nie jesteś żadnym naszym błędem. Jesteś tym co mogło nas najlepszego spotkać.  A ty to taka już mądrala i wiesz jak to się robi? Kochaliśmy się bardzo, tak bardzo że żadne nie myślało o konsekwencjach.  A zresztą to były zupełnie inne czasy, z nami rodzice na te tematy nie rozmawiali, nie było jeszcze masowego Internetu, smartfonów i innych dzisiejszych wynalazków. Za to było łatwo usunąć ciążę, a nie zrobiliśmy tego. Jedni i drudzy dziadkowie pomogli, urodziłaś się ty, ja skończyłam studia i jesteśmy. Innym się to nie udało. I wcale nie o to mi chodzi. Sama wiem jak to się może łatwo stać. Przyjdzie moment, poznasz kogoś, przyjdzie miłość albo tylko zauroczenie i stanie się to co natura od nas wymaga. Dziś młodzież wcześnie podejmuje współżycie, i sama to widzę na co dzień. Wiedz że masz nasze pełne wsparcie. Ale nie chcę byś stanęła przed koniecznością podejmowania drastycznych decyzji. Jasne że nie powiesz mi, mamo mam chłopaka i chcę z nim współżyć, albo że z nim współżyjesz, bo to po prostu się kiedyś stanie, czy tego chcemy czy nie. To są twoje wybory, a ty jesteś już na tyle mądra by sama ich dokonywać. Może nie tak postępuje dobra matka, i może ja nią nie jestem, ale chciałabym byś przyjęła antykoncepcję. Nie by cię do czegoś zachęcać, bo ktoś może powie że to wprost zachęta do jawnego współżycia.   A dzieciaki tak to robią, czy my im tego zakażemy czy nie. Więc co? –

     Szok! Wszystkiego mogłam się spodziewać ale nie tego. Jasne że miałam świadomość o seksie, antykoncepcji i tym wszystkim. W końcu literatury w domu walało się bez liku. No i w końcu córeczka seksuologa i ginekologa.  Ale że taka będzie nasz rozmowa na te tematy a na dodatek moja własna matka zasugeruje mi antykoncepcję. Tyle tylko że gdzie w tym wszystkim jest ten mój Rubikon?  

- Rozmawiałaś z staruszkami?- Zadzwoniła podekscytowana Magda.

- Poszło całkiem gładko.-

- Czyli jedziemy?-

- Tylko do czego ja wam tam jestem potrzebna?-

- Nie wymyślaj, będzie fajnie.-  

- A twoi?-

- Wyobraź sobie, że Pawełek załatwił sprawę. Obiecał że będzie o mnie dbał i wrócę cała i zdrowa.  Matula jest nim dosłownie oczarowana. Taki inteligentny, a jaki ułożony. Nie wiem tylko co by powiedziała, gdyby wiedziała jaki to on jest ułożony w łóżku. – I wybuchneła śmiechem.  

Cdn.

abigail

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i erotyczne, użyła 1560 słów i 8038 znaków, zaktualizowała 2 lip o 12:56. Tagi: #miłość #pragnienia #pożądanie

Dodaj komentarz