Rzeczywiście, dziewczyny musiały poczekać chwilę na Maru przed drzwiami szkoły. Powoli zapadał ciepły, wiosenny wieczór. Chłopak wyszedł w końcu z budynku. Mimo grania i biegania nie wyglądał na zmęczonego. Był czysty i świeży, a przy tym tryskał energią.
- Gratulacje!- zaczęła Lilly- Byłeś super, szczególnie ten dwutakt i kosz na końcu!
- Dzięki- odparł skromnie.
Nagle z wielkim wrzaskiem wyszła ze szkoły reszta wygranej drużyny. Zatrzymali się na chwilę, widząc znajomą trójkę.
- Maru! Idziesz świętować z nami?- spytał najwyższy chłopak
- Nie, dzięki, innym razem- odmówił.
Lilly wypatrywała Billiego, lecz nie było go w grupie chłopaków.
- Jak chcesz! Na razie!
- Cześć!- podniósł na pożegnanie rękę Maru. Drużyna oddaliła się, przekrzykując siebie nawzajem. Weszli w pierwszy lepszy autobus.
- O.K. To ja idę do domu- powiedziała Lilly przestając gapić się bezsensownie w drzwi z których miał wyjść Billy- Bawcie się dobrze- odparła
- Skąd wiedziałaś, że mamy zamiar gdzieś iść?- spytała zdumiona Magda- Przecież nic ci nie mówiłam.
- Tajemnica!- puściła oczko do brata i udała się w stronę domu.
Zostali sami.
- To co? Idziemy?- Maru przerzucił plecak przez ramię.
- Jasne.
Drzwi od szkoły lekko skrzypnęły. Wyszedł z nich Billy. Był sam, wyszedł jako ostatni z szatni. Stanął na schodach i wziął głęboki oddech. Patrząc się przed siebie dostrzegł dwie majaczące w oddali postacie. Jedna była niska z długimi włosami, a druga zaś bardzo wysoka i chuda, gestykulowała coś zawzięcie. Billy nie pomyliłby z nikim innej tej pary, nawet po zmroku.
"A więc to tak.”- pomyślał uśmiechając się złośliwie.
Czas mijał im bardzo przyjemnie. Magda zauważyła, że z Maru można było porozmawiać na wszystkie tematy. Siedzieli w miłej, młodzieżowej knajpce, gdzie zjedli, tak jak planował chłopak, ramen.
- Smakowało?- spytał z uśmiechem odkładając pałeczki na stół.
- Tak, tylko jak sam widziałeś, miałam mały problem z samym jedzeniem- zaśmiała się dziewczyna.
- Miałaś, ale nie martw się, trochę ćwiczeń i będzie dobrze. Muszę cię częściej gdzieś zapraszać. Od dzisiaj mam wymówkę.
Magda zarumieniła się i przez głowę przeszła jej myśl, że chyba ją lubi. Maru rozejrzał się po sali.
- Dużo ludzi dzisiaj co nie?- zaczął znowu.
- Aha.
- I praktycznie większa część to ludzie od nas ze szkoły. Zobacz, tam, na tym wysokim krześle siedzi Mary, z Jane, największą kujonką w szkole. Ma podobno same piątki, no nie licząc paru szóstek.
- Jak ona to robi?- zdziwiła się Magda –I jeszcze ma czas na wychodzenie gdzieś z przyjaciółmi? Niemożliwe. Rozmawiałeś z nią kiedyś?
- Nie miałem okazji, ale podobno jest bardzo zarozumiała.
- Ach, rozumiem, ale jest ładna, co nie?
- Ładna? Bo ja wiem…- przyjrzał się jej uważniej- Nie podoba mi się, ma za krótkie włosy. Jak na mój gust, dziewczyna powinna je mieć co najmniej do ramion, a nawet dłuższe. Tak jak ty- dodał.
- Gadasz. Jest śliczna. I sama kiedyś chciałam obciąć sobie włosy tak jak ona. No ale cóż, u mnie wyglądałoby to brzydziej, jak sądzę, czarne włosy dają ładniejszy efekt.
Maru zaśmiał się i spojrzał raz jeszcze na towarzyszkę wieczoru. Przyłapał się ostatnio na tym, że lubi po prostu na nią patrzeć. Była najładniejszą osobą, którą kiedykolwiek widział. Dla niego była, można powiedzieć, nieziemsko piękna. Chociaż nie miała ani super ciuchów, ani fryzury. Uwielbiał jej okrągłą twarz z piegowatym nosem, proste i grube blond włosy, spadające jej na ramiona i plecy. Cieszył się że ją poznał. Była nie tylko ładna wizualnie, ale i wewnętrznie. Miła, oczytana, potrafiła wyrazić swoje zdanie, wiedziała czego chce i nie dała się zwodzić, czego Maru zazdrościł jej nieco. Sam często nie potrafił się na to zdobyć, cóż taki już był. Był zadowolony, że zna chociaż kogoś takiego i że mógł z tą osobą spędzać dużo, dużo czasu nie przymuszając jej do tego. Z tego co czuł, ona po prostu sama tego chciała.
- Halo! Tu ziemia!- pomachała mu przed oczami ręką.
- Przepraszam, zagapiłem się- potrząsnął z lekka głową.
- Wybaczam, ale tylko dlatego że zagapiłeś się na mnie- zaśmiała się
- Dostałaś chyba SMS-a- odezwał się.
- Słyszałeś? A możliwe- wyciągnęła komórkę z torebki- Miałeś rację, odczytam, O.K.?
- Jasne.
" Rezerwuję sobie czas na jutro, bez względu na to, co będziesz ważnego robić. Muszę się wszystkiego dowiedzieć, a jak znając życie, Maru nic mi nie powie. Napisz tylko godzinę.”
Magda uśmiechnęła się pod nosem.
- To od twojej siostry, a już myślałam że od mamy.
- No tak, ja już ją znam- zaczął bujać się na krześle z założonymi rękoma- Będzie chciała wiedzieć wszystko, a potem będzie mi dokuczać.
- Dokucza ci z mojego powodu?
- Trochę, ale co tam.
- Może…
- Ćśś, ani słowa, powiem ci jedno, warto to znosić- uśmiechnął się miło. Nie wiedział nawet skąd wzięła się w nim ta śmiałość.
Przyszedł kolejny SMS.
- Ciekawy co tym razem wymyśliła- zastanowił się głośno Maru, będąc przekonany że to znowu Lilly.
- Tym razem to nie ona, tylko mama. Pisze że mam natychmiast wracać do domu, bo robi się późno- spojrzała zakłopotana na kolegę.
- Nie ma sprawy. Idę zapłacić i wychodzimy.
Na zewnątrz praktycznie zapadł już zmrok, a jeśli gdzieś jeszcze zachodziło słońce, nie było go widać. Ogromne budynki i wieżowce przysłaniały cały naturalny horyzont. Lecz nie było to problemem. Miasto było bardzo dobrze oświetlone latarniami. Niezły blask dawały też neony sklepów, dyskotek i restauracji. Po ulicy płynęło morze oświetlonych samochodów, mijając co chwila jasne wiaty przystanków autobusowych. Gdyby nie to, że zaszło już słońce, można by pomyśleć że jest dzień. Po chodnikach spacerowało, lub szybkim krokiem, zapewne do domu, szli ludzie. Maru i Magda udali się w drogę powrotną.
- Jakie to miejsce jest świetne!- zachwyciła się Magda rozglądając się dookoła.
- Pewnie, ja też je bardzo lubię, mimo tłoku i spalin- powiedział z dumą rodowity Seulczyk- Czy mogę ci zadać pytanie?
- Pytaj jak chcesz. Najwyżej nie odpowiem.
- O.K. Czemu to akurat tutaj się przeprowadziliście? Do Korei, do Seulu.
- Mój tata dostał tu pracę. Znaczy przydzielili mu tutaj pewien oddział firmy w której pracował w Polsce. Jest za niego odpowiedzialny i tyle. powiedziała lekko kopiąc napotkany na chodniku kamyk, nie patrząc się Maru w twarz- Przeprowadziliśmy się tu wszyscy, żeby tata nie czuł się samotny. Mama także pracuje w tym samym miejscu, więc siłą rzeczy ja z bratem musieliśmy też wyjechać.
- To ty masz brata?- wtrącił
- Tak, młodszego, Roberta.
- Świetnie!- powiedział zaskoczony- Ale chyba ci przerwałem…
-Na początku, zaraz gdy dowiedziałam się o przeprowadzce, ucieszyłam się. W końcu to jakieś konkretne miasto, pomyślałam. Ale gdy już się tu znalazłam…Sam wiesz jak było, co nie? No, ale teraz już jest lepiej, znowu mi się zaczyna podobać to wszystko.- spojrzała w górę i uśmiechnęła się do Maru- Nawet można powiedzieć że uwielbiam to miejsce.
- Cieszę się i w brew pozorom wszystko ma swoje plusy- włożył ręce w kieszenie i odetchnął głęboko.- Słuchaj, a może miałabyś ochotę…- wskazał głową na wózek stojący na ulicy. Stała za nim pewna pani i piekła na dużej, czarnej płycie różne, zapewne smaczne, rzeczy. Można było to poznać po niemałej, ustawionej kolejce ludzi.
- A co to?- spytała Magda wyglądając zza ramienia kolegi.
- Nie wiem, zaraz podejdziemy i zobaczymy.
Maru podszedł do tłumku oblężającego sprzedawczynie. Był najwyższy ze wszystkich kupujących, więc nawet nie musiał się przeciskać by coś zobaczyć. Stanął z lekka na palcach i ukazała mu się czarna, nagrzana płyta a na niej skwierczące szaszłyki, owoce morza i kawałki kurczaka z jednej strony, a z drugiej złote i pachnące hoteoki. Gdy poczuł wspaniałą woń słodkich placuszków, nabrał na nie szczególnej ochoty. Przywołał Magdę do siebie.
- To co? Kupujemy?- zapytał
Magda napierając na tłum, próbowała coś zobaczyć, lecz nie szło jej to za dobrze.
- Kupujemy, a co tam. Nie widzę co można tam dostać więc zdaję się na twój gust i smak.
- Nie będziesz żałowała- zapewnił.
Po chwili jedli już gorący przysmak, prosto z patelni.. Magda zachwalała jego słodkość, a Maru przypominał jej, jak to mówił, że nie będzie zawiedziona.
Przechodzili właśnie obok szkoły w której rozgrywał się dzisiaj mecz.
- Czemu nie chodzicie tutaj?- spytała Magda- Mielibyście bliżej.
- Tak, ale mama chciała byśmy nauczyli się trochę innego języka, a nie tylko koreańskiego.
Ta szkoła jest w stu procentach koreańska, a w naszej wszystko prowadzi się po angielsku.
- No racja- przytaknęła.
Maru odprowadził dziewczynę pod sam blok. Przystanęli jeszcze chwilę pod daszkiem klatki. Wieczór był piękny i ciepły. Pachniało kwitnącymi kwiatami. Chłopak włożył ręce do kieszeni, spojrzał się w niebo i po raz któryś zaciągnął się słodkim, wiosennym powietrzem. Magda oparła się o ścianę bloku i zagapiła się na plecy chłopaka, który chwilowo był odwrócony tyłem do niej.
- Cudownie jest- zachwycił się cicho Maru, niewiadomo co mając na myśli. Czy sam wieczór, czy to że spędza go z nim jego przyjaciółka- Myślisz że…- odwrócił się twarzą do Magdy, gdy nagle ktoś, a mianowicie, ojciec dziewczyny wyszedł z klatki schodowej, waląc przy tym z impetem głównymi drzwiami. Dwójka młodych wystraszyła się nieco i obydwoje stali, niemalże, na baczność.
- O! Magda!- powiedział zatrzymując się. Przyglądał się ze zdziwieniem swojej córce.
- Już idę do domu- powiedziała szybko chcąc uniknąć dalszych pytań, czy też co gorsza jakiegoś "wykładu”.
- Idź, idź- powiedział tylko nieobecny myślami pan Wojciech- Ja muszę jechać jeszcze na chwilę do zakładu i też zaraz wracam- powiedziawszy to zerknął w końcu przelotnie na Maru.
- O! To właśnie jest Maru- przedstawiła kolegę tacie- Maru a to mój tata- powiedziała do chłopaka po angielsku.
- Dobry wieczór panu- powiedział chłopak kłaniając się głęboko- Nazywam się Kang Maru.
Ojciec Magdy powiedział swoje nazwisko, następnie przeprosił ich, mówiąc że trochę się spieszy. Podbiegł w stronę samochodu, doprowadzony zieloną i ciemnobrązową parę oczu. Gdy wsiadł za kierownicę i odjechał, Magda odetchnęła z ulgą.
- No, nie było tak źle- podsumowała niezapowiedziane spotkanie.
- W ogóle nie było źle- odparł bardziej optymistycznie Maru.-A twojego tatę wyobrażałem sobie zupełnie inaczej.
- Tak? A jak?
- Byłem zupełnie przekonany, że ma on skośne oczy- uśmiechnął się w stronę Magdy- Wiem, wiem, to absurd, bo niby dlaczego miałby je mieć? Ale tak jakoś… No co?- nie spuszczał wzroku z rozbawionej dziewczyny.
- Nic, nic, nie masz nawet pojęcia, jak się z tobą fajnie rozmawia.
- Dzięki- powiedział rumieniąc się i spuszczając przy tym głowę na dół, by ona niczego nie zauważyła.
- No dobra- opamiętała się Magda- Dzięki za najpierw dosyć emocjonujące popołudnie, a potem zabawny wieczór.
- Nie, to ja dziękuję. Było naprawdę miło- Maru nie wymyślił nic bardziej oryginalnego, za co przeklinał siebie w duchu.
- Tak, a teraz naprawdę muszę iść. To do zobaczenia!
- Uhm, cześć.
Magda weszła do przedsionka klatki schodowej, więc i Maru udał się do swojego domu.
Chciał wejść do środka jak najciszej by nikt go nie zauważył, dlatego otwierał wszystkie drzwi kluczem. Jednak z jego planu nic nie wyszło, bowiem gdy przekroczył próg mieszkania, natknął się wprost na całą swoją rodzinę jedzącą kolację. Zaklął cicho pod nosem.
" Że też akurat dzisiaj zachciało im się jeść kolację w dużym pokoju.”- pomyślał ze złością.
- O! Maru!- zawołała na widok brata z nad miseczki Lilly.
- No, nareszcie jesteś, umyj ręce i chodź do nas- zachęcił go ojciec.
- Chodź, chodź, póki ciepłe- dopowiedziała swoje mama z uśmiechem na twarzy.
- Dobrze- odparł zgaszony. A chciał posiedzieć sobie sam, w swoim pokoju, po to by prześledzić w myślach cały dzisiejszy dzień, zastanowić się może i pomarzyć… W sumie mógł odmówić kolacji, a na ewentualne pytania dlaczego lub gdzie byłeś, po prostu skłamać że był gdzieś z kolegami. A po co? To już wolał wmusić w siebie trochę ryżu z kimchi i czym prędzej odejść od stołu.
"No dobra”- pomyślał siadając na podłodze za stołem, tuż obok Lilly.
- Usiądź tutaj- mama poklepała miejsce przy wolnej linii stołu- Będzie ci wygodniej.
Chłopak posłuchał i przesiadł się. Zaczął jeść i nic nie mówiąc przysłuchiwał się rozmowie rodziców, mieszanej z odgłosami dochodzącymi z telewizora. Na wiadomości był on obowiązkowo włączony. Z nudów, zaczął rozglądać się po dobrze znanym pokoju. Zaczął od zwykłych brązowych mebli, następnie wzrok przesunął na kremową kanapę. Potem zrobił zwrot o sto osiemdziesiąt stopni i spoglądał teraz na duże balkonowe drzwi i okna. W końcu, złapał się na tym, że robi to wszystko by tylko uniknąć wzroku siostry. Czuł go na sobie, uporczywy i ciekawski, prześwietlał go na wskroś.
"Jeszcze tylko zdjęcia- przysiągł sobie w duchu- Nie jesteś przecież tchórzem, no nie aż takim.”- sprostował.
Odwrócił oczy w kierunku zdjęć, zdających się wisieć prosto nad głową Lilly. On sam, na jednym z nich. Następnie on z Lilly, rodzice w dniu ślubu, cała rodzina, babcia z dziadkiem. Westchnął, no cóż, czas się skończył. Spojrzał w końcu na siostrę która gapiła się na niego bez żadnej żenady. Gdy uniósł dłoń po to by dołożyć sobie jeszcze trochę ryżu, poczuł kopniaka w kostkę. Znowu spojrzał się prosto w jej zaokrąglone oczy a nad nimi pytająco uniesione brwi.
" No dobra, miejmy to za sobą.”
Zrezygnowawszy z dokładki wstał od stołu zabierając swoje brudne naczynia.
- Dziękuję. Było pyszne-odezwał się.
- Na zdrowie- na twarzy jego mamy rozjaśnił się uśmiech.
- To ja też już pójdę- powiedziała niewinnie Lilly szturchając brata.
Poszli odnieść naczynia do kuchni, następnie oboje weszli do pokoju Maru. Chłopak chcąc nie chcąc musiał pogadać teraz z siostrą, wiedział, że ona tak łatwo nie dopuści. Lilly usiadła po turecku na łóżku, Maru podszedł do okna. Od razu zerknął w lewo, na okno z fioletową roletą.
- No powiadaj- zaczęła
Chłopak wzruszył ramionami.
- No!- ponagliła go bezczelnie.
- No co? Fajnie było- spojrzał się na siostrę z nadzieją, że to jej wystarczy.
- Tylko tyle?- zdziwiła się co było wiadome- A gdzie byliście?
- Tam wiesz, niedaleko szkoły, w tej knajpce.
- Aha. Aha…
- Jedliśmy, gadaliśmy...- opowiadał jak najoszczędniej, chcąc zachować te wspomnienia tylko dla siebie.
- Smakowało jej?
- Mówiła że tak, choć kompletnie nie potrafiła jeść pałeczkami- zaśmiał się na przywołany w pamięci widok uciekającego makaronu.
- Hi, hi- Lilly zaśmiała się także- To trzeba było ją nauczyć. No dobra, a potem co?
- A potem przysłałaś SMS-a.
- No,a potem?
- Przysłała SMS-a jej mama i wracaliśmy do domu.
- Odprowadziłeś ją?
- Oczywiście- odparł- Chcąc nie chcąc, no nie?
- Uhm, a…
- Nie- odpowiedział szybko.
- Nie?- Lilly była widocznie zawiedziona- A już myślałam ze się odważysz.
Maru nic nie odpowiedział zaciskając szczęki.
- Ale jak myślisz? Podobasz jej się?- spytała.
Maru spojrzał na nią tak jakby spadła z księżyca.
- Nie mam pojęcia- odparł.
- Przecież to bardzo łatwo poznać!
- Myślisz, że ja wiem jak? Pierwszy raz byłem gdzieś z dziewczyną, nigdy wcześniej nie interesowałem się żadną…
- Ćśś! Mama!- szepnęła Lilly- Angielski!
- Dopiero Magda mi się spodobała- dokończył po angielsku Maru widząc przez szybę od drzwi, że mama rzeczywiście stoi w korytarzu. Popatrzył się na siostrę, zwijającą się ze śmiechu.
- Z czego się śmiejesz?
- Z ma- odpowiedziała krótko.
- Aha- też się zaśmiał.
- O.K. To może ja po prostu się jej spytam co o tobie myśli co?
- Mogłabyś?- usiadł obok niej- Tylko tak wiesz, dyskretnie, błagam cię.
- Jasne- odparła głosem profesjonalistki.- Hi, hi, mama już chyba poszła.
- Ciekawe co usłyszała.
- Zobaczysz, aż cię zapyta o dziewczynę.
- Oby nie- Maru spojrzał się z obawą w stronę drzwi.
Dodaj komentarz