Przeprowadzka 2

Reszta lekcji, nie licząc biologii która okazała się zmorą całej klasy, przebiegły przyjemnie i lekko. Na koreańskim, Magda miała okazję poznać parę podstawowych zwrotów. Lekcja została przeprowadzona w takiej formie specjalnie dla niej z inicjatywy Sally i Kim. Reszta klasy poparła ich pomysł, no bo któż by nie chciał po prostu posiedzieć sobie i nic nie robić na jednym z ważniejszych przedmiotów w szkole. Lilly natomiast solennie przyrzekła przed panią nauczycielką że od jutra będzie dokształcać Magdę z języka koreańskiego. Następnie klasa miała dwie lekcje wychowania fizycznego oraz dwie godziny języka angielskiego.  

Po wyjściu ze szkoły zobaczyły Maru. Stał niedaleko bramy i kopał dziurę butem w nie obrośniętym trawą skrawku ziemi.
- Bu! A co ty taki zamyślony?- spytała Lilly.
- Ja? Wcale nie jestem zamyślony…
- Ale byłeś- nie dawała za wygraną siostra.
- O.K, byłem- uśmiechnął się miło-. Chodźmy, póki jeszcze wszyscy nie wyszli, musimy sobie zająć dobre miejsca na przystanku.
- Tak, tak, trzeba się nie źle zaćwiczyć żeby dostać siedzące miejsce w autobusie.
- Super.- ucieszyła się Magda. Chyba zaczynała lubić to miasto. W jej rodzinnym miasteczku nie było mowy o ściskach czy jakiś przepychankach przy korzystaniu ze środków komunikacji miejskiej. Ludzi jeździło niewiele, a autobusy były nawet aż za duże jak na liczbę korzystających. A tutaj? Gdy podeszli do przystanku, który znajdował się dosłownie parę kroków od szkoły, widziała masy nadchodzących, potencjalnych pasażerów, a głównie uczniów.
- Uff, jeszcze nie ma tyle ludzi.- odetchnął z widoczna ulgą chłopak, oglądając się na ulicę w stronę z której miał nadjechać autobus.
- Jedzie!- krzyknęła Lilly.
-To nie nasz.- odparł z profesjonalizmem w głosie Maru.- Ten na którego czekamy jedzie za nim.- I była to prawda. Z daleka dało się widzieć błyszczący w słońcu, nadjeżdżający, zielony autobus. Gdy przystanął, wszyscy stojący rzucili się do wejścia. Brat Lilly był jednym z pierwszych. Nie chcąc by dziewczyny straciły taką okazję, chwycił jedną z nich za rękę.
- Chwyćcie się za ręce!- zdążył jeszcze krzyknąć odwracając lekko głowę w tył. Czuł się bardzo odpowiedzialny za siostrę, chociaż ta miała już siedemnaście lat, no a teraz jeszcze za jej koleżankę. Zawsze tak było, bo był starszy. Rok w prawdzie, ale jednak. A to że jechała teraz z nimi Magda nawet mu odpowiadało. Wyglądała zupełnie inaczej niż inne dziewczyny które do tej pory znał. Wydawała się bardziej silna i krzepka. To chyba przez te blond włosy, które spięła dziś wysoko w koński ogon. Lub może to te jaśniejsze, chyba zielone, i bardziej okrągłe oczy?  
- Nie ciągnij! Maru!- usłyszał zza pleców- Muszę kupić jeszcze bilet.- Magda wskazała na kierowcę.
- O jej.- odpowiedział tylko.
Gdy Magda kupiła już bilet i odnalazła rodzeństwo na końcu autobusu, zaraz usiadła na zajęte dla niej miejsce. Oparła się odrzucając głowę do tyłu, tak by grzywka nie przykrywała jej czoła.
- Uff, tam cały czas trzeba się pchać.
- Tak, tak, ale jak się ma miesięczny- i tu Lilly pokazała na bilet- Jest łatwiej.
- Musze poprosić tatę o pieniądze, też sobie kupię, no ale jedno jest dobre, siedzimy.- ucieszyła się.
- Maru zawsze zajmuje te same krzesła, no nie?- szturchnęła brata w bok łokciem.- Hej, czemu znowu nic nie mówisz? Nie wstydź się.
- Nie wstydzę się, tak jakoś, nic nie mówię.

Po pół godzinie, milczącej dla Maru, a przegadanej dla dziewcząt, wysiedli na jednym z osiedlowych przystanków. Miejsce gdzie mieszkali było bardzo ładne. Spodobałoby się na pewno komuś kto lubi miasto i blokowiska z wysokimi wieżowcami. Wszędzie naokoło było dużo soczystej zieleni. Trawniki były zadbane, usiane malutkimi stokrotkami. Gdzie nie gdzie dało się również dostrzec drzewa wypuszczające z małymi zielonymi listkami. Pomiędzy blokami wybudowano również dużo placów zabaw z piaskownicami, ławeczkami, zjeżdżalniami i huśtawkami. Był tam dzisiaj nie zły ruch, albowiem korzystając z ładnej pogody, na spacer z domów powychodziły młode mamy ze swoimi dziećmi.
- Jakie słodkie dzidzie!- zachwyciła się Magda nad pulchnym chłopczykiem wyglądającym z wózka.
- Też taki kiedyś byłem.- powiedział ze śmiechem Maru, patrząc miło na nową koleżankę.
- Phi! Ja byłam ładniejsza.- wtrąciła się Lilly machając do malca.
- Możliwe, ale za to byłaś gruuuba!- powiedział podkreślając słowo "gruba” i zaraz odskoczył chcąc uniknąć uderzenia ręki siostry w ramię.
- Cicho teraz bądź chuderlaku.- odpowiedziała mu ona, zerkając jednocześnie na Magdę widząc że ich humor raczej ją nie bawi.- Okej, jesteśmy na miejscu. Ta da! Oto nasz blok- Lilly wskazała ręką na dwudziesto pięcio piętrowy budynek.- Klatka B, dziesiąte piętro, mieszkanie dwudzieste szóste.
Magda uniosła głowę do góry by odnaleźć właściwe okno, co nie było łatwe, gdyż wszystkie odbijały popołudniowe słońce.
- Mieszkanie z zieloną roletą, o ile się nie mylę.
- Dokładnie. To pokój Maru.
- A twój?
- Ten obok, z lewej strony.
- Aha, a gdzie jest moje okno?- powiedziała ze smutkiem przypominając sobie swój mały bloczek w Polsce.
"Wszystko było tam takie przytulne.”- pomyślała nie wiedząc nawet że kiedyś przyjdzie jej to na myśl.
Maru jako pierwszy obrócił głowę na ścianę ze szklanymi oknami.
- Ósme piętro? - upewnił się.
- Tak, pod dwudziestką.
- Według mnie to to bez firan z kwiatem.
- Możliwe - powiedziała obojętnie dziewczyna.
- Jest dobrze- Lilly objęła ramieniem przyjaciółkę chcąc dodać jej otuchy- Jest winda.
- Którą nie umiem jeździć.- spojrzała pod nogi na swoje zakurzone buty.- No dobra, pójdę już, muszę coś zjeść, rozpakować rzeczy, powkładać do szaf, sami rozumiecie.
- Rozumiem. Masz mój numer?- Lilly wskazała na komórkę.
- Tak mam. I dziękuje za przemiły dzień i za to że pomogliście mi przetrwać i tutaj i w szkole. Cześć- pożegnała się odchodząc czując szczypanie w nosie, zbierało się jej na płacz, już od samego rana.
- Do zobaczenia.- Odpowiedziało rodzeństwo któremu udzielił się jej smutny, w ostatnich chwilach, nastrój. Popatrzyli jeszcze chwile za nią, póki nie pomachała im ostatni raz i nie znikła za drzwiami klatki schodowej.
- Chodźmy.- zadecydował brat.-Mama czeka.- i udali się do domu.  
Czekając na otwarcie drzwi, Maru zagadnął:
- Jakaś taka smutna się stała, co nie?
- Uhm. Jakby chciała płakać.- położyła rękę na klamce.
- Ciekawe dlaczego. W szkole…
- Ach w szkole, szkole. W szkole jest inaczej, pośród ludzi zachowujesz się zupełnie inaczej, no a teraz? Jak jest sama, pewnie tęskni za domem. Musi być jej ciężko, nowe miasto, mieszkanie, znajomi, rozumiesz?- popatrzyła na brata poważnie ciemnymi, kształtnymi oczami. – No co ta mama?- Lilly nacisnęła guzik od domofonu, tym razem dłużej i natarczywiej. – No.- powiedziała z zadowoleniem ciągnąc drzwi.- Otwarte.
Gdy weszli do windy Maru znowu zaczął rozmowę.
- Podasz mi jej numer?- spytał chłopak wyciągając komórkę.
- A coś ty się teraz taki rozmowny stał, co? Trzeba było o to zapytać w autobusie albo teraz przed blokiem i to samą Magdę. Ha ha, a co? Podoba ci się?
- Nie wiem… - odpowiedział Maru spuszczając głowę.
- Hej, no co ty. To bardzo dobrze jeśli tak. Ty jesteś fajny i ona jest fajna. Masz.- Podała mu komórkę- Spisuj.
- Dzięki.- powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy.

misia201603

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1469 słów i 7691 znaków, zaktualizowała 28 mar 2018. Tagi: #korea #dziewczyna

Dodaj komentarz