Przeprowadzka 6

Sobota. Dzień meczu.

- No to powodzenia!- powiedziała entuzjastycznie znad czytanej gazety mama Maru i Lilly.
- Nie dziękuję!- odpowiedział aby nie zapeszyć.  

Bardzo się denerwował, nie wiedział czy samym meczem, czy tym że na trybunach będzie siedziała Magda. Byli ze sobą blisko od tego wieczornego spotkania na ławce. Ona traktowała go jak przyjaciela, on odwdzięczał jej się tym samym, lecz nie chciał by pomiędzy nimi było tylko to, ale i coś więcej. Bał się że może się jej nie spodobać, czy coś w tym stylu. Że ona w końcu wybierze sobie kogoś innego, tak więc, jak to sobie przyrzekł z jakieś dwa tygodnie temu, trenował codziennie, dwutakty, podania i rzuty do kosza. Nie tylko na samych treningach, lecz i tak, sam z siebie, wieczorami z innymi ludźmi grającymi w koszykówkę na przykład w pobliskim parku. Od samego rana chodził mu również po głowie pewien pomysł, a mianowicie by zaprosić Magdę gdzieś po meczu. Miał nadzieję że przyjmie jego zaproszenie i zgodzi się. Pomysł i chęci już były, co mu pozostało to zrealizować swoje plany. Mimo iż spotykali się codziennie, on wciąż był za nieśmiały by poruszać z nią sprawy dotyczące tylko ich dwoje.  

Maru wraz z siostrą do windy. Podczas zjeżdżania na dół, chłopak podrygiwał nerwowo nogą, wpatrzony w ścianę odbijającą jego i jego siostrę.  
- Ej, uspokój się. Wygracie!- klepnęła go w łopatkę Lilly.
- Kiedy ja nie dlatego się denerwuję- podrapał się po czole, jak to miał w zwyczaju.
- To o co chodzi?
- O kogo, o Magdę. Chciałbym ją gdzieś zaprosić po meczu…Myślisz że to dobry pomysł?
- Jeśli wziąłeś ze sobą bluzkę na przebranie, ręcznik i dezodorant to pomysł jest znakomity. A gdzie chcecie iść?
- Chcesz. Magda jeszcze nic nie wie- sprostował.
- Oh, dobra, dobra, to więc…?
- Może na jakiś ramen  czy coś, albo lody?
- Fantastycznie!- poparła go z nieukrywanym entuzjazmem siostra.  

Wyszli przed blok. Pod samą klatką, w prażącym popołudniowym słońcu stała Magda. Maru starał się zachowywać na luzie, tak jakby nic nie miało się stać.
- Cześć!- przywitała się Lilly jako pierwsza i od razu wytrzeszczyła oczy, spoglądając na torebkę Magdy- Ale świetna torba! Pokaż!
- Cześć i dzięki – powiedziała zdejmując pasek z ramienia.
- Gdzie kupiłaś?
- Jak wyjeżdżałam tutaj to przyjaciółki mi kupiły, taki mały prezent pożegnalny.
- Super.
- Z tego wszystkiego nie przywitałam się, cześć Maru!
- Cześć- odpowiedział jakby zawstydzony.
- To co? Wygracie dziś?- spytała Magda by rozpocząć rozmowę i jednocześnie idąc na przód.
- A jak – uśmiechnął się.  
- Wiecie, że ja jeszcze w życiu nie byłam na meczu koszykówki!
- Żartujesz- powiedział chłopak patrząc się z niedowierzaniem na koleżankę- Tam w Polsce nie mieliście swoich drużyn?
- Były, były, ale nie kosza. U nas w mieście grali głównie w ręczną. Oczywiście zdarzały się jakieś mecze koszykówki pomiędzy szkołami, ale nie chodziłam na nie.
- Rozumiem  

Słońce grzało, było miło. Lilly cały czas zafascynowana torbą, szła nieprzytomnie. Maru wbił ręce w kieszenie dżinsów, a Magda szła wystawiając twarz do słońca.
- Wiosna. Uwielbiam tę porę roku. Wszystko w przyrodzie  kwitnie i budzi się do życia, a ludzie biorą z niej przykład- odezwała się.
- Tak, jest pięknie- przytaknął chłopak- Świetne masz te piegi- wypalił, a Magda odruchowo zmarszczyła nos i poważnie spojrzała na Maru spod półprzymkniętych powiek. – Naprawdę- zapewnił ją- U nas nikt ich nie ma, a przynajmniej nie widziałem, żeby ktoś je miał.
- To zupełnie inaczej niż w Polsce- odezwała się, wyczuwając czystość intencji Maru- No cóż, taka nasza uroda… Daleko jeszcze?- zmieniła temat.
- Nie, praktycznie zaraz po drugiej stronie ulicy, za tym wieżowcem.- wskazał dyskretnie palcem miejsce gdzie mniej więcej znajdowała się szkoła.  
- Świetnie! Bardzo cieszę się na ten mecz- zadarła z lekka głowę do góry patrząc Maru prosto w oczy.  Widział jej radość i postanowił że nikt ani nic nie zepsuje jej, ani jemu, tego popołudnia.

-Hej!- zawołał nagle ktoś z tyłu. Przystanęli oglądając się za siebie. W idealnie białych adidasach i  takiej też koszulce, czarnych sportowych spodniach z plecakiem niedbale przerzuconym przez  ramię, oraz w modnie ułożonej fryzurze biegł w ich stronę Billy. Maru poczuł strach, wiedział, że nie będzie tak łatwo spełnić danej sobie, i częściowo Magdzie, obietnicy.
Lilly natychmiast oddała torbę Magdzie, następnie poprawiła sobie wszystkie wsuwki, podtrzymujące jej włosy.  
- Cześć! Też na mecz?- spytał omijając wzrokiem Maru.
- Tak – odezwała się Lilly jako pierwsza, patrząc z podziwem na wysokiego, wysportowanego chłopaka.
- No i dobrze! W końcu, dziewczyny, będziecie mogły zobaczyć jak gra mistrz –  zrobił perfekcyjny dwutakt, wybijając się wysoko przy podskoku i rzucił do wyimaginowanego kosza niewidzialną piłkę.  

Magda przeczuwała, że Billy działa Maru na nerwy. Zerknęła na kolegę, ciągle nie oddalającego się od niej. Miał zaciśniętą szczękę i ściągnięte brwi. Nie był już tak rozluźniony i pogodny jak trzy minuty temu. Pod wpływem nagłego impulsu, uścisnęła niezdarnie jego dłoń,  chcąc dodać mu otuchy. Chłopakowi podskoczyło serce, gdy poczuł ten gest. Po jego całym ciele rozlało się przyjemne ciepło. Zdziwił się mile, teraz już nawet Billy nie był dla niego groźny. Spojrzał na koleżankę z czułością, lecz ta chyba tego nie zauważyła bo puściła już jego rękę.
  
Doszli do szkoły, z której boiska dało się słyszeć głośną muzykę. Chłopcy, razem, ale jednak osobno, weszli głównymi drzwiami do środka, a Lilly z Magdą udały się na trybuny. Wchodząc na okratowane drucianą ścianą boisko, zobaczyły że na widowni siedzi już nie mało ludzi. Gdy przeciskały się w kierunku kilku wolnych miejsc w piątym rzędzie, co chwila ktoś pozdrawiał Lilly, a ona im odpowiadała. Usiadły.  
- Co to za piosenka?- przekrzyczała muzykę Magda.
- Jakaś koreańska…Czekaj,- wsłuchała się chwilę- Nuna Neomu Yeppeo, o ile się nie mylę.
- Nigdy jej nie słyszałam. Co oznacza tytuł?
- Czyli Nuna , jesteś taka piękna, a co? Podoba ci się?
- Może być, a pytam bo zastanawiam się czy nie powinnam zacząć słuchać koreańskiej muzyki, by poznać lepiej ten kraj, trendy, być bardziej na czasie...
Lilly uśmiechnęła się.
- Jak wrócimy, to mogę ci podać parę świetnych tytułów jeśli chcesz.
- Pewnie że chcę.  
Po chwili muzyka zmieniła się na bardziej dudniącą, sprzyjającą ciągłym podskokom i wymachiwaniu rękoma do rytmu. Dziewczęta z zaciekawieniem wpatrywały się w prostokąt boiska, gdy na sam środek wbiegła grupa cheerleaderek. Dziewczęta miały takie same srebrne stroje i pompony, odznaczające się bardzo na pomarańczowym tle boiska. Ustawiły się i zaczęły tańczyć swój układ, umilając czas oczekującym na mecz. Drzwi przez które mieli wejść zawodnicy były jeszcze zamknięte.  
- Jak tu fajnie!- zachwyciła się Magda.  
- Oj, tak, jest super. Tylko tutaj można popatrzeć sobie na jakiś przystojnych kolesi. Nigdzie nie znajdziesz ich aż tyle w jednym miejscu- i ukradkowo zerknęła w bok na dwóch nieco starszych chłopaków.  
-Iść po coś do picia?- zaproponowała Magda widząc, zaraz obok wejścia jakąś budkę z napojami.  
- O.K.- odpowiedziała Lilly rozsiadając się wygodniej na plastikowym krzesełku.

Po przyjściu Magdy z dwiema puszkami Fanty pomarańczowej, rozpoczął się mecz. Na boisku, pośród licznego aplauzu publiczności, pojawiły się dwie drużyny. Drużyna tutejszej szkoły i szkoły numer cztery. Tłumy szalały. Wszyscy krzyczeli, dopingując swoich ulubieńców.  
Maru rozglądał się po trybunach, nie mógł jednak odnaleźć wzrokiem ani siostry ani Magdy.  

- Jaki on jest boski!- zachwyciła się , chyba po raz setny, Lilly- Idealny.  
- Kto? Billy?- zadała bezsensownie pytanie Magda, i tak już znając  odpowiedź.
- Uhm- przytaknęła rozmarzona.
Wylosowanie kosza za pomocą rzutu monetą, narada drużyn, okrzyk bojowy . Mecz zaczął się na dobre. Magda nie odrywała oczu od Maru, dopingując mu w duszy jak mało komu. Teraz była nieco zestresowana tym meczem, tak bardzo chciała by ich szkolna drużyna wygrała. Maru również wyglądał na nieco zaniepokojonego, cały czas nerwowo oglądał się po publiczności. W końcu dostrzegł upragnioną osobę. Pomachał do niej dwoma rękoma. Magda podniosła kciuki do góry, chcąc pokazać że jest z nim. Teraz mogła spokojniej oglądać grę.  
Billy zaczynał. Chwilę obracał piłkę w dłoniach zastanawiając się do kogo rzucić, w końcu zdecydował się podać. Piłka pięknym łukiem przeleciała nad głowami graczy i wylądowała w rękach niskiego chłopaka z tej samej drużyny. Na jego granatowej koszulce, oprócz loga szkoły i jeszcze kilku innych sponsorów widniała duża, biała cyfra dwanaście. Ten, iż mimo nie miał wzrostu koszykarza, po boisku poruszał się bardzo sprawnie i szybko. Wymijał przeszkody, czyli gospodarzy, ze zwinnością zawodowca. W końcu przebiegł ile trzeba było i podał do chłopaka stojącego pod koszem. Tamten zaś mimo, chcących mu przeszkodzić graczy z drużyny przeciwnej, trafił celnie do kosza. Punkt dla nich. Na trybunach rozległ się ryk. Wszyscy dopingujący drużynie z czwórki, skandowali imię chłopaka, zdobywcy pierwszego kosza. Piłka drużyny przeciwnej. Tą rozgrywkę zaczynał chyba dwumetrowy chłopak rzutem spod kosza. Podał piłkę do chłopaka w lewym rogu boiska, korzystając zapewne z okazji że nikt go nie zasłania. Gdy trójka złapał piłkę, rzucił się biegiem, kozłując, w kierunku kosza granatowych. Maru wyszedł mu naprzeciw chcąc go zatrzymać. Udało mu się w połowie, albowiem trójka zahaczył o rękę chłopaka wytrącającą mu piłkę z dłoni. Billy, jako kapitan drużyny, nie zastanawiając się wiele odebrał piłkę, odwrócił się w odpowiednią stronę i rzucił ze środka boiska prosto do kosza. Trybuny szalały. . Lilly wraz z Magdą krzyczały ile sił w płucach. Od momentu pierwszego punktu, nie siedziały na krzesełkach, tylko stały, krzyczały i cieszyły się z prowadzenia, jak i reszta ludzi. Znowu piłka gospodarzy. Tym razem oni zdobyli punkt.

- Widzisz? Jesteśmy ewidentnie lepsi!- krzyknęła Lilly do Magdy zerkając na elektroniczną tablicę liczącą punkty.
- Widzę! Świetnie grają!
-Billy jest niesamowity!- zachwyciła się kolejny raz siostra Maru.

Dziewczyny gadając przegapiły kolejną akcję, gdzie gościom przypadł jeszcze jeden punkt. Teraz mogły  już tylko zobaczyć Billiego z uniesionymi rękami na znak zwycięstwa oraz paru innych chłopaków z drużyny przybijających sobie piątki.
- Brawooo!- zaczęła się drzeć Lilly.
Następnie obie drużyny grały jeszcze z jakiś czas bezowocnie, aż sędzia zagwizdał na znak, obwieszczając początek przerwy. Zawodnicy zeszli z boiska, a dziewczęta nieco wyczerpane, usiadły na krzesełka.  
- Cześć Lilly!- stanęła przed nimi niewysoka dziewczyna. Miała na sobie dżinsową spódniczkę, czerwone trampki i bluzkę z długim rękawem. Jej czarne, proste włosy lśniły w pomarańczowym słońcu.  
- O! Cześć Mia! Sama jesteś? Siadaj- powiedziała z entuzjazmem Lilly, robiąc sobie z dłoni daszek przeciw słońcu.
-Tak, sama , przyszłam zobaczyć mecz- odpowiedziała zerkając raz po raz w stronę Magdy- Nie przedstawisz mnie?
- A tak! Jasne, Magda to jest Mia, moja znajoma. Mia poznaj Magdę, moją nową przyjaciółkę- powiedziała z dumą.
- Cześć!- przywitała się Magda wyciągając dłoń.
- Cześć- Mia zmrużyła oczy w uśmiechu , ukazując rząd krzywych zębów.

Po chwili, gdy na nowo puszczono muzykę, podbiegł do całej trójki Billy. Lilly zaczęła klaskać dla zabawy. Dziewczyny zawtórowały śmiejąc się na cały głos. Chłopak zaczął się kłaniać i posyłać w powietrzu całusy. Widać było, że jest stworzony do bycia w centrum uwagi i do odnoszenia zwycięstw. Czuł się bardzo pewnie, gdy wszyscy go podziwiali i lubili. Kropelki potu iskrzyły się na jego skroni, co dodawało mu jeszcze bardziej profesjonalnego wyglądu. Wkrótce jednak starł je białą frotką, którą miał na nadgarstku. Na jego twarzy cały czas widniał promienny, zwycięski uśmiech, jakby co najmniej zdobył złoto na olimpiadzie. Billy w końcu złapał się pod boki, stanął w lekkim rozkroku i zaczął stąpać z jednej nogi na drugą.  
Magda przyglądała mu się z zaciekawieniem, a pod jej nosem czaił się prawie że niewidzialny uśmieszek.  
„ Może nie jest on aż taki zły?- pomyślała przez moment- Wydaje się całkiem miły.”

- I jak się podobała pierwsza połowa?- spytał znajomy, miły głos tuż nad uchem Magdy. Dziewczyna obróciła się do tyłu. O jeden rząd do tyłu od niej, siedział Maru, przechylony w jej stronę. Ich nosy prawie się zetknęły.  Chłopak odsuną się więc trochę, nie tracąc przemiłego uśmiechu z twarzy oraz patrzenia jej się prosto w oczy. Był zupełnym przeciwieństwem Billiego. Przyszedł tutaj niezauważalnie, nie lubił być sam w centrum wydarzeń. Strasznie się tym krępował. Był z lekka zdyszany, a twarz miał zaróżowioną od wysiłku. Czuć było bijące od niego ciepło.

- Podobało mi się i to bardzo- odpowiedziała – Super grałeś.  
- Dzięki- zawstydził się lekko, jak to miał w zwyczaju.
Magda wstała by przejść na swoim krzesełkiem i dostać się o rząd wyżej i usiąść obok Maru.
Robiąc to ściągnęła na siebie wzrok Billiego. Dopiero teraz zauważył, że przyszedł jego współzawodnik i robiąc niewinną, dziecięcą, a w jego wieku, aż głupią minę, czeka aż usiądzie obok niego Magda. Nie mógł patrzeć na tego nieudacznika. Nie miał w sumie konkretnych powodów by go nie lubić, ale tak już musiało być. Przy innych Billy musiał trzymać fason. Pewny siebie, elegancki, przystojny i co najważniejsze niezastąpiony. Lubił takiego siebie udawać i nie mógł dopuścić do tego żeby ktoś go przejrzał. Popatrzył więc, trzymając się swoich zasad, z ukosa na radosnego Maru. Potem zerknął na Magdę. Drażniło go że siedzi i rozmawia teraz z Tomem, a nie z nim. Nie mógł pojąć dlaczego wybrała właśnie jego i to właśnie sprawiło, że był jeszcze bardziej okropny w stosunku do Maru. Inni może się  nad tym nie zastanawiali, ale on wiedział że brat Lilly boi się go i że przy nim traci całą pewność siebie, jeśli w ogóle takową posiadał. Magda poczuła że ktoś się im przygląda. Spojrzała przed siebie, a następnie spojrzała na zahipnotyzowaną Lilly i cały czas uśmiechającą się Mię. W końcu skierowała swój wzrok na Billiego zorientowała się że to on.

„ No tak, a któżby inny?”- spytała samą siebie.
Znowu wyglądał groźnie. Jego wąskie, jakby tygrysie, oczy wpatrywały się nieruchomo w ich stronę. Dziewczyna, chcąc złagodzić napięcie, chciała uśmiechnąć się do niego.
Maru, nie patrząc na kolegę, paplał co mu ślina na język przyniosła. Raz o meczu, zaraz potem o szkole, ale za Chiny nie mógł się przemóc by zaprosić ją na drugą cześć popołudnia. Przeklinał siebie w duchu za to, że jest taki nieudolny. Zauważył, że Magda go nie słucha i patrzy się w inną stronę. Przekręcił głowę i natknął się na rozwścieczony, ciemny wzrok Billiego. Miał ściągnięte brwi i niemiły wyraz twarzy, nawet błysk jego kolczyka nadawał mu ostrzejszy wyraz. Gdy tak patrzył na Maru, ten drugi zawsze wymiękał i zachodził o głowę, dlaczego ten go tak nienawidzi. W końcu, poddał się, jak zwykle, i wbił wzrok w betonową podłogę trybun. Dziewczyna zrezygnowała jednak z posłania uśmiechu Billiemu, zauważyła że to nie na nią chłopak patrzył się z taką pogardą i niechęcią, tylko na Maru. Zerknęła na kolegę i delikatnie musnęła jego dłoń. W końcu Billy zrobił jeden krok w ich stronę.
- I co, Magda, podobało ci się?- spytał zupełnie na luzie, wkładając ręce w kieszenie sportowych spodenek.
- Tak, jasne…- odpowiedziała ona , niewiadomo czemu lekko przygaszonym głosem.
- Co robisz po meczu?- ot tak po prostu zadał jej pytanie.  
Maru podskoczyło serce. Odważył się zerknąć na Billiego i jego tryumfujący uśmiech. Poczuł, że na jego czole wystąpiło, od zdenerwowania, kilka kropelek potu.  
- Właściwie to…- zaczęła spoglądając za siedzącą Lilly która wyraźnie posmutniała.
- Hm…- przerwał jej- Zapraszam cię na przykład na lody, po grze, O.K.?
Magda znowu spojrzała w stronę przyjaciółki, a ta posłała jej pełen błagania wzrok. Dziewczyna nie mogła jej odmówić. Wiedziała przecież, że on jej się podoba i nie mogła od tak sobie gdzieś z nim wyjść. Kątem oka widziała tez, że Maru zaczął się nerwowo wiercić na siedzeniu. Usłyszała jedno strzelenie stawów palców kolegi.
- Właściwie to…- drugi trzask- jestem już umówiona na dzisiejsze popołudnie- powiedziała w końcu.
Lilly odetchnęła z ulgą i uśmiechnęła się szeroko za plecami Billiego.
- Rozumiem- powiedział zżerając wzrokiem niewinnego Maru.
- Bong-mi!- zawołał ktoś z boiska. Cała piątka zwróciła się w strona z której dobiegał krzyk- Chodź no tutaj!- wołał go trener.
- Dobra, muszę iść- wytarł sobie wnętrze dłoni o granatową koszulkę.- Na razie dziewczyny.
- Cześć!- powiedziała Lilly odprowadzając go wzrokiem.
Magda, zaraz po jego odejściu, padła bezwładnie na oparcie krzesełka. Po chwili dopadła ją Lilly.
- Stokrotne dzięki, ze się z nim nie umówiłaś! Wiesz jak on mi się podoba, ah, inna dziewczyna na twoim miejscu, na bank skorzystałaby z okazji, ale ty nie!- i rzuciła się Magdzie na szyję.
- Nie ma sprawy- odparła i zaczęła się śmiać- Puść mnie szaleńcu!
- No dobra, idę się z Mią przejść…Przyjdziemy jak długa przerwa się skończy- rzuciła prędko i odeszła obrzucając konkretnym spojrzeniem Maru. Na boisko po raz drugi weszły cheerleaderki.  
- Podoba ci się jak tańczą?- zaczęła rozmowę Magda wpatrując się w tańczące dziewczęta.
-Może być- odparł cicho,  bez większego entuzjazmu –Magda?- zapytał jeszcze ciszej.
- No?
- Jak powiedziałaś Billiemu o tym, że jesteś już z kimś umówiona, to…- zadał nurtujące go pytanie, wbijając sobie przy okazji paznokcie w dłoń.
- Nie, nie, tak tylko powiedziałam, żeby się odczepił- spojrzała badawczo, spod grzywki, na kolegę. Był zakłopotany, tak samo jak wtedy pierwszy raz, na szkolnym podwórku. Przejechał ręką po ciągle wilgotnych, czarnych włosach. Spojrzał się na nią poważnie, wyprostowując zgarbione plecy.
- A co byś powiedziała, jakbym to ja zaproponował ci wspólne wyjście po meczu?- wstrzymał oddech.
- Zgodziłabym się.
- Tak? No to może wybierzemy się gdzieś dzisiaj?
- Jasne, zaraz po meczu?
- Zaraz po meczu.- przytaknął i rozluźnił się lekko- No to fajnie- nagle rozległ się gong- Muszę wracać na boisko- odparł – To do zobaczenia potem…Aha, i poczekaj na mnie chwilę, jakbym się spóźnił, O.K.?
- Nie ma sprawy, idź już.
Pobiegł przed siebie w kierunku wejścia na boisko. Gdy stał już obok innych zawodników pomachał jeszcze w kierunku trybun. Magda odmachała mu z uśmiechem na twarzy. Cieszyła się że ma takiego przyjaciela, ceniła i ufała mu bardzo. Była mu wdzięczna za to, że nie wygadał niczego Lilly ani nikomu o jej wieczornej chwili słabości.

Rozpoczęła się druga część meczu. W wkrótce potem przyszły Mia i Lilly. Zaczęły oglądać grę z takimi samymi emocjami jak przed dwudziestoma minutami.Zabawa dobiegła końca. Zwyciężyła drużyna szkoły numer cztery.

misia201603

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3680 słów i 19988 znaków.

1 komentarz

 
  • MakaPaka

    NWM CZM ALE IMIE MARU CZYTAM MRAU

    2 kwi 2018

  • misia201603

    @MakaPaka 💁 ja tez nie wiem czemu hehehe

    2 kwi 2018