Nazajutrz, dziewczyny, zaraz po szkole, udały się na zakupy. Chciały iść razem z Maru, lecz ten miał jeszcze jedną lekcję. Lilly zarządziła więc, że pójdą bez niego. Gdy wychodziły z budynku, przystanęły na chwilę przed bramą, zastanawiając się gdzie najpierw pójść.
- To co? Najpierw firanki z roletą czy tablica?- spytała Lilly patrząc się przed siebie i mrużąc oczy w słońcu. Wyglądała niezwykle ładnie. Mimo iż była ubrana w szkolny mundurek, elegancji i wdzięku dzisiaj dodawały jej długie, lśniące, ciemne włosy które sobie rozpuściła, a zwykle to smukła sylwetka ( była bardzo podobna do brata), okrągła pełna witalności i mądrego wyrazu twarz. Magdzie podobały się u niej również jej długie, ale jednak krótkie paznokcie, zadbane i pomalowane bezbarwnym lakierem. Zawstydziła się nieco patrząc na swoje, strasznie krótkie i obgryzione, no ale cóż, nie była to jej wina. Ostatni czas zafundował jej tyle stresu, że nie mogła się przed tym powstrzymać, a przecież nie mogła cały czas żuć gumy czy jeść paluszków, jak to doradzali w młodzieżowych magazynach.
- Wiesz, będzie nam ciężko nieść to wszystko potem, może poczekamy na Maru?- zaproponowała Magda.
Lilly błyskawicznie odwróciła głowę w stronę koleżanki przyglądając jej się badawczo.
- Dobra- powiedziała ostrożnie chcąc jak najwięcej wybadać- To może wyśle mu SMS co? Żeby po szkole do nas dołączył.
- Świetnie!- ucieszyła się
Lilly zaczęła pisać: „Przyjdź po lekcjach do McDonald’sa. Do tego dwie ulice za szkołą. Pójdziemy na zakupy z Magdą.”
Przerwała na chwilę, zastanawiając się co by tu jeszcze napisać. Po chwili na jej twarzy pojawił się szelmowski uśmieszek.
„ Sama zaproponowała byśmy na ciebie poczekały, a gdy dowiedziała się, że na pewno będziesz mógł z nami pójść bardzo się ucieszyła. Hi hi hi.” Wysłała.
- No! To możemy już iść.- odparła Lilly chowając komórkę do kieszeni marynarki.
- Wysłałaś? Wie że będziemy na niego czekać?
- Tak, napisałam mu że będziemy w McDonald’sie zaraz za rogiem. Chodźmy więc.
Maru, gdy dostał wiadomość, siedział na szkolnym parapecie jedząc czekoladowego batonika. Gdy ją czytał , czuł narastające jakby mrowienie w żołądku. Humor poprawił mu się od razu, wiedząc że całe dzisiejsze popołudnie spędzi z Magdą. Nie lubił zbytnio zakupów, ale skoro dziewczyny na niego czekały, nie mógł odmówić. Po usłyszeniu dzwonka, szybko udał się do klasy. Chciał już być jak najszybciej po lekcjach.
Magda i Lilly zajęły stolik. W środku było ciepło, na dworze byłoby siedzieć przyjemniej lecz nie miały już szans na zajęcie jakiegoś wolnego miejsca na zewnątrz. Wszystko było pozajmowane. Głównie przez młodzież, która zapewne niedawno skończyła lekcje. Po zamówieniu dwóch tak zwanych zestawów „Happy meal” z zabawkami, siedziały jedząc i gadając. Nagle Lilly położyła głowę na blacie stolika. Magda w osłupieniu patrzyła na przyjaciółkę.
- Magda!- szepnęła.
- Co?- spytała tak samo cicho i nachyliła się ku koleżance.
- Obróć się w stronę wyjścia i powiedz mi czy widzisz wysokiego chłopaka przy kasie, zamawiającego- i tu Lilly wytężyła wzrok, zerkając lekko zza ramienia Magdy- Colę i hamburgera?
- Tak, widzę- powiedziała rzeczowo bez żadnych emocji.
- O matko! Po co on tu przyszedł?- spytała się sama siebie dziewczyna patrząc w górę, jakby tam szukała odpowiedzi.
- Wydaje mi się że go znam…
- Niemożliwe – Lilly wytrzeszczyła oczy patrząc poważnie na rozmówczynię- Skąd?
- Ze szkoły. Tak znam, rozmawialiśmy wczoraj- powiedziała przypominając sobie to żałosne zajście.
- Długo?
- Co długo?- niezrozumiała
- No rozmawialiście.
- Nie, zamieniliśmy zaledwie kilka słów…O zobacz jaka fajna Mickey- poruszała zabawką przed nosem, wciąż dziwnie zgiętej koleżance.
- Nie zmieniaj tematu- Lilly zgniotła w garści bajkową myszkę.
- Dobra, dobra, co chcesz wiedzieć?
- Czy ci się podoba?
- On? Nie- odpowiedziała szczerze zdziwiona.
- Nie? Co ty wygadujesz? On jest boski!- pomachała sobie dla ochłody ręką Lilly- Gra w kosza razem z Maru, w jednej drużynie.
- To Maru gra w kosza?
- Tak, tak, ale Billy robi to cudownie w porównaniu z Tomem.
- Tomem?
- To angielskie imię Maru, lecz ten nie używa go zbyt często poza szkołą.
- Dlaczego?
- Nie lubi po prostu. Wybrał je bo musiał.
- Aha, rozumiem.
- Oh ja cię! Idzie w naszą stronę!- pisnęła Lilly, automatycznie poprawiając włosy- Jak wyglądam? Jak wyglądam?
Magda nie zdążyła odpowiedzieć, bo Billy już stał przy ich stoliku. Dziewczyna popatrzyła się na niego i tą pewność siebie emanującą od niego na każdym kroku. Zauważyła to już drugi raz. W jego uchu coś błyszczało. Kolczyk, a dokładniej cyrkonia.
"Ale wiocha”- pomyślała z niesmakiem.
- Cześć dziewczyny!- przywitał się- Mogę się przysiąść?
- Jasne!- odpowiedziała Lilly- Siadaj!
Magda na to tylko się uśmiechnęła. Usiadł i położył swoją colę tuż obok kartonowego pojemnika przedstawiającego domek Myszki Mickey.
- Zestaw dla przedszkolaków?- spytał i zaczął się śmiać- To twoje, Lilly?
Lilly zrobiła wielkie oczy w stronę Magdy.
- Nie to moje- powiedziała Magda przysuwając pudełko bliżej siebie.
- Obydwa?- Billy wskazał na drugie identyczne.
- Tak. Jedno dla mnie jedno dla mojego brata.
- O! To ty masz brata?
- Uhm.
- Hm… A jak ci się podoba szkoła?
- Może być, od chwili poznania Lilly i Maru nie jest taka straszna.
-Maru…- powtórzył patrząc się przed siebie- Gramy razem w kosza.
- Słyszałam- odparła uprzejmie Magda.
- A właśnie! Kiedy mecz?- wtrąciła energicznie Lilly, wpatrując się w Billiego.
- Za dwa tygodnie w sobotę. Może przyjdziecie, co?- zaczął bujać się na tylnych nogach krzesła uśmiechając się czarująco.
- Jasne że przyjdziemy! Co nie , Magda?
- Czemu nie.- uśmiechnęła się obserwując chłopaka, który właśnie poprawiał sobie włosy.
Maru tymczasem dochodził już do McDonald’sa. Przechodząc obok oszklonej ściany baru szybkiej obsługi, zauważył stolik przy którym siedziały dziewczyny z…Billim!
„ Co on tam robi?”- pomyślał.
Cholerny Bong- mi zawsze musiał wchodzić mu w drogę. Przy nim Maru czuł się o dziwo bardzo nieswojo, chociaż znali się już ładnych parę lat, jeszcze sprzed liceum. Najchętniej ograniczył by z nim spotkania do minimum, lecz było to niemożliwe. I tak musiałby się z nim widywać co najmniej raz w tygodniu na treningu, a przecież z jego powodu nie miał zamiaru zrezygnować ze swojego hobby. Przed wejściem zatrzymał się na chwilę. Poluzował krawat swojego mundurka i przeczesał szybko palcami włosy. Zachodziły mu z lekka na uszy.
„Będę musiał iść do fryzjera.”- pomyślał patrząc przez całą salę wprost na modną fryzurę Billiego w stylu Lee Jun Ki .
Wszedł do środka. Chciał jak najdłużej odwlekać spotkanie z nim i dziewczynami, więc zamiast od razu do nich podejść udał się jeszcze do kasy po Coca- colę do picia. Ściskając lodowaty kubek z napojem, udał się w końcu w kierunki ich stolika. Przystanął i popatrzył się po trójce. Billy zerknął na niego jak na nic ważnego ( jak zwykle z resztą), Lilly obrzuciła brata nieprzytomnym wzrokiem, a Magda uśmiechała się miło zdejmując torbę z wolnego krzesła.
- Maru! Chodź! Siadaj!- powiedziała klepiąc siedzenie plastikowego krzesła.
Chłopak zaczął przeciskać za plecami Billiego, a ten jak zwykle złośliwy, nie odsunął od ściany swojego krzesła ani o centymetr. Jednak ten jakoś sobie poradził i sprawnie usiadł obok Magdy.
- Dzięki- odpowiedział siadając. Położył swoją Colę naprzeciw siebie, siedząc sztywno. Jednak za chwilę pociągnął łyk ze słomki i uśmiechnął się jak potrafił najładniej, do jedynej osoby która w tym towarzystwie go zauważała. Ona odwzajemniła mu go ukazując rząd zdrowych i ładnych zębów na okrągłej, słowiańskiej twarzy. Nagle wszyscy przy stole zamilkli. Słychać było tylko ogólny gwar dochodzący z różnych stron pomieszczenia. Ciszę przerwał dzwonek komórki Billiego. Omiótł wzrokiem towarzyszki rozmowy i odebrał połączenie.
- Słucham?- zaczął grzecznie- Ok…Gdzie? Dobra, dobra… No, na razie- rozłączył się- Muszę już iść-wstał- No to na razie dziewczyny- powiedział puszczając do nich oczko.
- Cześć!- odpowiedziała Lilly z Magdą. Ta pierwsza ciągle wpatrzona w Billiego.
Chłopak na odchodnym, uśmiechnął się złośliwie do Maru ze wzrokiem mówiącym: Widzisz jak to się robi, ofermo? I odszedł.
- Co za niewychowany typ- powiedziała sama do siebie, siedząc z założonymi rękoma.
- No co ty, bardzo miły jest- powiedziała na to Lilly pakując do ust ostatni kawałek ciastka z jabłkami- To co? Idziemy na te zakupy?- spytała z pełną buzią otrzepując ręce nad tacką.
- Idziemy-zarządził Maru, podając plecak Magdzie.
- Ale, jeszcze przed tym, kupimy sobie lody z polewą, co wy na to?- zaproponowała Koreanka.
* * *
Po udanych, wspólnych zakupach, Magda siedziała w fotelu ( przeniesionym z pokoju jej brata) i rozmyślała. Przypomniała sobie cały dzisiejszy dzień, swój nieszczęśliwy lecz zabawny wypadek w galerii handlowej. Wchodząc razem Maru i Lilly do środka, zagapiła się na pewną dziwnie ubraną dziewczynę przechodzącą obok niej i nie patrząc pod nogi potknęła się o próg rozsuwanych drzwi i przewróciła się zaraz za nogami Maru. Lilly idąca z przodu , odwróciła się gdy usłyszała plask czegoś o marmurową posackę. Gdy zobaczyła podnosząca się z niewyraźna miną Magdę, zaniosła się gromkim śmiechem, zamiast jej pomóc. Maru widząc napad siostry, przeniósł wzrok na miejsce gdzie i ona się patrzyła. Zauważył swoją koleżankę, stojącą już na nogach, masującą kolana, a następnie otrzepującą spódniczkę. Czuła się trochę głupio, robiąc z siebie takie widowisko. Gdyby zobaczyło to tylko rodzeństwo to co innego, ale nie wszyscy klienci, ludzie sprzątający korytarz oraz dwóch ochroniarzy, także zanoszących się śmiechem. W końcu wyprostowała się uśmiechając dziarsko ruszyła do przodu po swoje zakupy. Magda zerknęła na fioletową roletę, opartą o szafę. Zaraz postara się ja przykleić na ramy od okna. Firanki już wsiały, uprzednio wyprane, teraz pachnące i świeże. Do pokoju wpadł Robert.
- Masz- powiedział do siostry podając jej trzy gwoździe i młotek. Wyglądał na z lekka zdyszanego.
- Dzięki, a co ty taki zmęczony jesteś?- przeczesała mu palcami brązową czuprynkę.
- Szukałem dla ciebie tych gwoździ. Wiesz jakie to męczące?- oklapł na jej łóżko oddychając głęboko- Musiałem się siłować z tą upartą szufladą.
- Uhm- Magda podeszła do ściany pod którą stało biurko. Weszła na mebel, wymierzając jak najlepsze miejsce do wbicia gwoździa. Dwa czy trzy stuknięcia i było po sprawie. Ściana była dość miękka.- Podaj mi tablicę.- zarządziła. Mały podniósł się i sięgnął po ofoliowaną, dużą tablicę. Zdjął z niej osłonkę i podał siostrze. Po chwili wisiała już na swoim miejscu.
- No – powiedziała zadowolona z siebie dziewczyna.
- Polak potrafi- odparł na to mały puszczając oczko w jej kierunku.
- Właśnie. To co? Przypinamy?
- Mogę ja?
- Jasne. Właź- podsadziła go tak by nogami dosięgnął blatu biurka, a następnie podawała mu zdjęcia i inne karteczki.
Za niedługo potem wróciła do domu mama.
- Dzisiaj szybciej?- zdziwiła się Magda, a Robert pobiegł się przywitać.
- Tak jak widać- odpowiedziała i poszła do łazienki.
- Uhm- mruknęła pod nosem i zamknęła drzwi od pokoju.
Popatrzyła się na zegar. Miała wielką ochotę pogadać sobie, właśnie teraz ze swoją najlepszą przyjaciółką ze "starego" bloku, Marysią. Znały się od początku. Łączyło je wiele, urodziły się w tym samym miesiącu, miały po tyle samo lat, bawiły się na jednym podwórku i od pierwszej klasy podstawówki chodziły razem do szkoły, aż do wyjazdu Magdy.
„ U mnie jest szósta po południu, odjąć dziewięć godzin… Dziesiąta rano w Polsce.”- liczyła w myślach- „ Małe szanse, ale może akurat będzie online.” Niewiele myśląc włączyła komputer. Jak to dobrze ze miała już Internet, nie musiała więc wiele czekać by połączyć się z kimkolwiek. Włączyła Gadu- gadu. Marysia była dostępna!
- Tak!- powiedziała sama do siebie Magda zacierając ręce, otworzyła okno do rozmowy zaczęła:
- Cześć! Ty nie w szkole?- i z zapartym tchem czekała na odpowiedź.
- Cześć!!! To naprawdę Ty? Opowiadaj jak tam jest, bałam się że już nigdy się nie odezwiesz!- zignorowała pytanie przyjaciółki Marysia.
- Że się nie odezwę? Wiesz co? Jak mogłabym. A tutaj jest nawet znośnie, chociaż tęsknie i za Tobą i za Dorotą…- posmutniała wyobrażając sobie je dwie, idące jak zwykle razem do szkoły. Gdyby nie była tutaj, szła by pewnie z nimi.
- Oh, na Twoim miejscu cieszyłabym się jak głupia! W końcu miałabym okazję wyrwać się z tego naszego zapyziałego miasteczka i poznać trochę wielkiego świata. A jak tam szkoła, nauczyciele no i ludzie z klasy.
- Każą nam chodzić w mundurkach, przez co wydajemy się tacy sami. Nauczyciele nawet fajni są, nie licząc gościa od bioli. Chyba wyżywa się na nas za to że jest taki stary, a ludzie? Na razie spoko, zobaczymy jak będzie później…
- No, a jakieś przystojniaczki?
- Wiedziałam że spytasz! Jest ich pełno, lecz na razie nie zwracają na mnie uwagi, no chyba żeby popatrzeć na dziwoląga skądś tam.
- Przyzwyczają się i ty się przyzwyczaisz- chciała ją podnieść na duchu- Już niedługo nie będziesz mogła się od nich odpędzić, wierz mi, nic nie jest tak ciekawe jak inni, egzotyczni wyglądem ludzie!
Magda posmutniała jeszcze bardziej. Ekran zamazywał jej się przed oczami przez długo już wstrzymywane łzy. Otarła je szybko ręką, przecież nie mogła teraz beczeć.
- No- odpowiedziała tylko wdychając głęboko powietrze, przesiadając się z biurkowego krzesła na fotel bliżej okna. Położyła laptopa na kolanach i czekała na odpowiedź.
- Wiesz co? Dzisiaj robią nam dyskotekę w szkole! Super co nie? To jest chyba pierwszy raz odkąd tam chodzimy, nie licząc tej beznadziejnej zabawy andrzejkowej.
- To świetnie!- napisała. Przez czat można było udawać wszystko i każdego, klawiatura wystukiwała to co się chciało napisać.
- Słuchaj, muszę kończyć, pogadamy później, muszę już wychodzić bo mama chce żebym kupiła jej jeszcze płyn do mycia naczyń. A właśnie, a ty do szkoły nie idziesz?- przypomniało jej się.
- Jutro, dzisiaj już byłam. U mnie jest już po szóstej.
- Aha, no tak, zapomniałam o zmianie czasu! O.K. To schodzę, trzymaj się!
- Miłej zabawy i na razie- wysłała, ale Marysia była już niedostępna.
„Nie poczekała nawet na odpowiedź.- pomyślała rozżalona- No tak, teraz to już nie są moje sprawy, tamtego życia już nie ma, jest to, nowe.”
Magda również wyłączyła komputer. Nie miała z kim pogadać ani co robić w sieci. Oglądanie stron bez sensu aktualnie jej nie interesowało.
- Obiad! – zawołała mama z kuchni.
- Obiad!- powtórzył Robert gwałtownie otwierając drzwi do jej pokoju.- Chodź!- powiedział i pobiegł w stronę kuchni.
Dziewczyna odłożyła komputer powrotem na biurko i leniwym krokiem poszła jeść.
Dodaj komentarz