Niegrzeczna dziewczyna. cz.6

Niegrzeczna dziewczyna. cz.6Leżę na łóżku w moim pokoju od ponad dwóch godzin i doszłam do wniosku, że nie podoba mi się kolor moich ścian- biały. Nie to że nie lubię białego, tylko przeszkadza mi ten ład, który nie pomaga mi się skupić. Pamiętam że przy wejściu do apartamentu jest pochówek na farby i inne duperele. Niechętnie wstaję z łóżka i kieruje się ku windzie. Do dziś nie mogę się połapać w tych guzikach, nie lubię wind, a wręcz nie cierpię kiedy zjeżdżam na dół razem z moim żołądkiem, który chyba też ich nie lubi. Wciskam guzik z cyfrą ”0” i zamykam oczy. Policz do 10, Sky.  
1…
2…
3…
4…
5…
6…
7…
8…
9…
-Panno Sky?
Usłyszałam cichy głos. Otworzyłam oczy i zobaczyłam naprzeciwko siebie Smith’a, który dziwnie mi się przyglądał. Nawet nie zauważyłam, kiedy winda się zatrzymała i otworzyły się drzwi.  
-Wszystko jest okej.- uśmiechnęłam się, wymijając go.
Przeciskałam się między bogatych i zarozumiałych ludzi. Jednego z nich poznałam- Max’a Fox’a. Zarozumiały palant, który kocha tylko kasę i kobiety. Zauważyłam drzwi, których szukam i weszłam do środka. Zamknęłam drzwi za sobą i poczułam że to był błąd. Było tam cholernie ciemno. Po omacku szukałam włącznika do światła, ale marnie mi to szło. Nagle poczułam coś ostrego, co rozrywa mi skórę z palca. Zrobiło mi się ciemno przed oczami, czując że krew z palca dosięga mi do ust, to straszne, ale jak zawsze się skaleczę to czuję krew w ustach, ale również straszne jest to, że mdleję na widok krwi. Może to nie jest aż najstraszniejsze, twierdząc, że inni mają gorzej, na przykład inni rzygają, gdy widzą krew, ale ja i tak nie twierdzę, że mam lepiej. Zamykam oczy, czując pieczenie i dreszcze na całym ciele. Spokojnie, Sky, to tylko skaleczenie, nawet nie widzisz tej krwi. Drugą ręką próbuję znaleźć włącznik i po paru próbach udaję mi się to. Powoli przyzwyczajałam się do światła. Westchnęłam ciężko, widząc bałagan. Jedyne czego na razie szukałam to chusteczka, byle co, co zahamuję krew. Przeciskam się przez półki z farbą i porozwalane, brudne części od rowerów. Biorę pierwszą, lepszą chusteczkę i przyciskam ją do palca. Osuwam się na ziemię, czując, że robi mi się słabo i niedobrze. Nienawidzę tego uczucia. Rozglądam się po tym pomieszczeniu, dawno pewnie nikt tu nie sprzątał. W oddali zauważam farbę…fioletową. Tak! To ta. Wstaję i kieruję się w jej stronę. Zostały tylko jeszcze przybory do malowania i wychodzę z stąd. Rozglądam się jeszcze raz i zauważam je na samej górze. Świetnie! Nie sięgnę tam. Sky, wymyśl coś. Drugą ręką układam na siebie farby i wchodzę na nie, trzymając się szafki, żeby nie spaść. Jeszcze tego by brakowało. Ostatkiem sił biorę je, farbę i wychodzę z stąd. Ludzie zdążyli się porozchodzić. Wracam do swojego pokoju, tym razem, nie zamykam oczu, gdy jadę windą.  
Wchodzę do pokoju jak huragan. Zostawiam przy drzwiach to co udało mi się zdobyć i kieruję się do szafki, po apteczkę. Owijam palec plastrem i otwieram okno. Wdech i wydech. Wdech i wydech. Już dobrze.
Przeraża mnie moja wrażliwość. To strasznie krępujące, kiedy chodząc na zastrzyki czy badania krwi, malutkie dzieci nie płaczą i czują się dobrze, a u mnie od razu trzeba wietrzyć cały pokój nie mówiąc już o tym ze i tak to nie pomaga, bo i tak mdleje. Zawsze. Nie kontroluję tego. Nie potrafię. Wstaję i podchodzę do drzwi, gdzie zostawiłam farbę i pędzelki. Odsuwam szafę, łóżko i szafki od ściany i zaczynam malować. Wlałam do pojemniczka z wałkiem, farbę i maczam w nim wałek. Podchodzę do ściany i przykładam do niego wałek, czując że pojedyncze krople farby kapią na podłogę.  

Osuwam się na łóżko, czując, że wyczerpałam już całą siłę w sobie i już więcej nic nie mogę zrobić, kiedy kończę malowanie. Wygląda całkiem nieźle, omijając zachlapaną podłogę, pojedyncze kropki na meblach i oknie i ubrudzony farbą sufit, który oczywiście nie zabezpieczyłam taśmą. I tak jestem z siebie dumna. Przytulam się do mojego misia- Christiana i zasypiam.

***
-Mamusiu! Mamusiu!- krzyczę i płaczę jednocześnie.
-Kochanie co się stało?- mamusia przybiega do mnie.  
-Boli.- pokazuję jej skaleczone kolano, z którego leci krew. –Spadłam z rowerka.
Mamusia bierze mnie na ręce i zanosi do kuchni, sadzając mnie na krześle.  
-Poczekaj tu, dobrze?
Kiwam głową.
Po chwili przychodzi z apteczką. Wyjmuję z niej plaster, odkleja coś i przykleja do mojego kolana.  
-Teraz już nie będzie boleć.- uśmiechnęłam się do mnie.  
-Obiecujesz?- szepnęłam.
-Obiecuję, słoneczko. Kocham Cię.- pocałowała mnie w czółko.
-Ja ciebie też mamusiu.- uśmiechnęłam się do niej, czując że już mnie przestało boleć.
***

-Sky!
Otworzyłam oczy, słysząc krzyk. Podniosłam się z łózka, żeby zobaczyć do kogo ten głos należał.  
Tata.
-Co Ty zrobiłaś?- zapytał, rozglądając się po moim ”nowym” pokoju.
-Pomalowałam ściany.- szepnęłam.
-Dlaczego?- zapytał.
-Nie podoba ci się?
-Nie odpowiadaj pytaniem na pytanie.- powiedział, przyglądając się mi. Znów ten wzrok, z którego nie mogę nic wyczytać. Czy zrobiłam coś złego?
-Bo nie podobał mi się biały.
-Oh, Sky.- westchnął.  
Wzruszyłam ramionami. Co innego mogłam zrobić?  
-Podoba mi się.- powiedział, odpowiadając na wcześniejsze moje pytanie. –Tylko…
-Tak, wiem.- westchnęłam, na widok plam i brudnej podłogi.
-Mogłaś powiedzieć, wezwałbym kogoś, kto się na tym zna.
O, nie. Pewnie za pomalowanie ściany, specjalista wziąłby za to kilkanaście tysięcy.  
Pokręciłam głową.  
-Co ci się stało?- spojrzał na mój palec.
-To tylko małe skaleczenie.- jąkałam się.
Pokręcił głową, niezadowolony.  
-Spakuj się.- wstał. –I wykąp, jesteś cała brudna od farby.- uśmiechnął się.
-Dobrze, tato.- odwzajemniłam uśmiech.
I wyszedł.
Zupełnie zapomniałam o jutrzejszej wycieczce. Dwudniowej wycieczce. Cieszyłam się na nią, dopóki nie dowiedziałam się, że Phebe na nią nie pojedzie. Wujek załatwił jej kursy plastyczne i ma być tam cały weekend. Czyli wycieczka jej przepadnie. Marzyła o tych kursach.
Niechętnie wstałam i wyjęłam z szafy walizkę. Spakowałam się i poszłam pod prysznic.  

00:00
Nie mogę zasnąć. Przeraża mnie to, że będę musiała spędzić cały weekend w towarzystwie Six, która ewidentnie mnie nie lubi i pokazuje to na każdym kroku.  
Obawiam się tej wycieczki.
Obawiam się Six.


Budzik 5:00
Słowo daję. Zabiję nauczyciela, który zadecydował, że o 6.00 ma być zbiórka w szkole. Wstaję z łóżka i ubieram się. Poranna toaleta i schodzę na dół. Śniadanie było już przygotowane, a przy stole siedział tata.
-Witaj, Sky. Jak się spało?- zapytał.
-Okej.- powiedziałam, zajadając się pyszną jajecznicą.
Tata uśmiechnął się pod nosem.  
-Gotowa?- zapytał, wstając od stołu.
O nie. Nie chce tam jechać.  
-Tak.- szepnęłam.
Wyszłam z apartamentu, wlokąc za sobą dużą torbę. Włożyłam ją na tył i usiadłam obok kierowcy. Tata przyszedł i usiadł na miejscu kierowcy.
Błagam niech samochód nie odpali. Błagam, błagam.
Odpalił, no jasne, to chyba byłby cud, gdyby takie auto nie odpaliło.
-Tato, chyba boli mnie brzuch.- powiedziałam.
-Chyba?- zapytał.
-No, raczej tak.- jąkałam się.
-Raczej czy chyba?- spojrzał na mnie podejrzliwie.
-Ehh…nie wiem.- szepnęłam, czując rezygnacje.
-Nie rozumiem, nie chcesz tam jechać?- zapytał.
Nie powiem mu o Six.
-To kilka dni i…- wymyślałam coś na poczekaniu.
-I?- był nieugięty.
-Chyba nie do końca zapoznałam się z moją klasą.- tak!
Westchnął.  
-Jeśli nie chcesz tam jechać, to powiedz.- spojrzał na mnie, wzrokiem, z którego nigdy nic nie mogę wyczytać.
Misja życia. Jechać czy nie jechać?  
-Pojadę.- zdecydowałam.
-Na pewno?- zapytał.
Pokiwałam głową.
Już więcej nie wracaliśmy do tego tematu, aż do przyjazdu pod szkołę. Nie ruszam się. Milczymy. To straszne. Wdech i wydech. Otwieram drzwi, biorę walizkę i wychodzę.
-Pa, tato.- macham mu.  
-Pamiętaj, gdyby coś się działo, to dzwoń.
-Dobrze.
Odwracam się i idę w kierunku zgromadzonej klasy.  
-O! Sky!- usłyszałam głos za sobą.
Josh.
Odwracam i przytulam się do niego.  
-Bo mnie udusisz.- zaśmiałam się, kiedy nie chciał mnie wypuścić z niedźwiedziego uścisku.  
-Przepraszam.- uśmiechnął się, ale mimo tego i tak mnie nie puścił.
-Josh!- obok nas pojawiła się Six. No nieźle. Josh puścił mnie i podszedł do niej. –Witaj kochanie, powiedziała i pocałowała Josha.
-Hej wszystkim.- podszedł do nas Etienne.  
-Jak zawsze spóźniony, Cowley.- zaśmiał się Josh.  
-Również miło cię widzieć, Josh.- uśmiechnął się. Ten uśmiech ewidentnie powinien zostać uśmiechem, gdzie wszystkim dziewczynom spadają majtki.  
-UWAGA! WSIADAMY!- zaczął krzyczeć wychowawca.
Wszyscy zaczęli się pchać.
-Proszę.- Etienne pokazał ręką, żebym weszła przed nim.
-Dziękuję.- zaśmiałam się.
Rozglądałam się za wolnym miejscem. Po znalezieniu wolnego miejsca, schowałam walizkę i usiadłam obok okna. Idealnie. Wyjęłam z kieszeni słuchawki, telefon i zamknęłam oczy. Nagle poczułam, że ktoś usiadł obok mnie, miałam nadzieję, że to będzie Etienne. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Kevina.
-Cześć.- uśmiechnął się do mnie.  
-Cześć Kevin.- odwzajemniłam uśmiech.
Zamknęłam oczy i założyłam słuchawki, włączając swoją ulubioną piosenkę.
Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.  

Poczułam, że telefon mi wibruje. Ktoś do mnie dzwoni. Teraz? Eh. Niechętnie otworzyłam oczy i spojrzałam na wyświetlacz. Phebe. Odebrałam.
-Halo?- ziewnęłam.
-Sky? Miło cię słyszeć!  
-Opowiadaj co tam u ciebie, jak tam kursy.
-Kursy to nic. Jakie tu są ciasteczka!
Zakrztusiłam się. Spojrzałam na Kevina. Spał.
-Oh. Phebe. Tak strasznie za tobą tęsknie.
-Hahaha ja też. Brak mi was. Nawet te ciasteczka nie zapełnią pustki w moim sercu, Sky.
Zaśmiałam się. Kocham ją!
-Dużo jest tych przystojniaków?
-Multum! Trudno jest w sumie kogoś wybrać. Pozdrów ode mnie resztę paczki.
-Jasne, Phebe.
-Kocham was! A teraz muszę kończyć. Papa.
-Pa, my ciebie też.
Napisałam do Etienne i Josha, ze Phebe ich pozdrawia. Omijając Six, jej numeru nie miałam. I bardzo się z tego cieszę, ze nie muszę do niej pisać.
Odłożyłam telefon i zasnęłam.


-Pobudka!- nauczyciele zaczęli budzić uczniów.  
Niechętnie otworzyłam oczy. Wszyscy zaczęli się zbierać i wyjmować torby. Kevina już nie było. Wstałam i wyciągnęłam torbę, wdychając ciężko. Boże, daj mi siłę.  
-Dziewczyny ustawiają się po prawo, a chłopcy po lewej.- powiedział nauczyciel. Wszyscy zaczęli się ustawiać. –A to kilka reguł: Nie chcę widzieć chłopaków u dziewczyn, ani dziewczyn u chłopaków po ciszy nocnej, zrozumiano?
-Tak- uczniowie odkrzyknęli.
Od razu po ciszy nocnej pójdę spać, nie zamierzam rozmawiać z Six. Tym bardziej, że już dzisiaj rano zepsułam jej humor, kiedy zobaczyła mnie z Josh’em.  
-A resztę przeczytajcie sami. Macie regulamin w domkach. Dziewczyny idą do nr. 5 a chłopacy do 7. Jeśli czegoś będziecie potrzebować przyjdźcie do nas nr.6- powiedział, po czym wszyscy poszli do wyznaczonych domków.  
Domek był drewniany, nawet był okej, według mnie, ale dziewczynom się chyba nie spodobał, a szczególnie miss klasy.  
-Mało tu miejsca! Jak mamy się wszystkie pomieścić?- jęknęła.
-To posuń tą dupę, to się zmieścimy, barbie.- powiedziała Six.
Miss wywróciła oczami i pokazała fuck you Six.
Szczerze mówiąc wolę się nie wychylać w klasie. Jestem taką szarą myszką, omijając, że na przerwach piję i palę. Nawet nie czuję, kiedy to robię, a wiem, że robię to z przymusu. Oni palą z przyzwyczajenia, ja palę, żeby być lepszą.
-Zbiórka!- nauczyciel zaczął dzwonić totalnie głośnym dzwonkiem, który oczywiście zamontował obok domku.  
Dziewczyny wyszły z domku i ustawiły się przed chłopcami. Nie lubię tego, że nauczyciel czasami traktuję nas jakbyśmy byli w wojsku. Stanęłam przed Macho, kolegą Etienne’a.
-Zrobimy ognisko.- powiedział nauczyciel, chodząc i przyglądając się nam.
Wszyscy się ucieszyli.
-Ale pod jednym warunkiem.- uśmiechnął się. –Wyznaczę was w kilka grup po dwie osoby i niestety, ale będziecie musieli współpracować ze sobą. Będziecie musieli pójść w wyznaczone przeze mnie miejsce i wrócić tu, tylko, że inną drogą, wyznaczoną przeze mnie.
No świetnie. Ciekawi mnie z kim będę w grupie.  
-Kolejno odlicz do 12, osoby z tym samym numerkiem, będą ze sobą w grupie.- powiedział nauczyciel.
Kolejno odliczyłam po cichu, sprawdzając jaki mam numerek. 10. Okej, więc odliczę z kim będę. To nie fair, że chłopacy i dziewczyny są osobno, być może nauczyciel obawia się co się może stać, kiedy wyprowadzi do lasu chłopaka i dziewczynę.
-10.- powiedziałam.  
Wszyscy zaczęli liczyć, nie zdążyłam zobaczyć z kim będę, więc nadsłuchiwałam, czyj głos usłyszę z liczbą 10.
-10.- usłyszałam.
Six. No świetnie, to ja już się wycofuję, nie obchodzi mnie to, że będzie miała z tego satysfakcję, ale nie chcę z nią biegać po lesie, szukając wyjścia. Obawiałabym się o własne niebezpieczeństwo, pewnie gdyby mnie dzik zaatakował pewnie nawet by się ucieszyła.  
Nauczyciel zaczął rozdawać grupom kartki z wyjściem i wejściem do lasu, każda grupa miała z innej strony.  
-Dajcie z siebie wszystko.- uśmiechnął się i usiadł na pieńku.  
Bez słowa poszłam z Six w wyznaczone przez nauczyciela miejsce.  
-Start.- krzyknął i wszyscy zaczęli biec do lasu, szukając wyjścia. Oprócz mnie.
-No dalej pokrako.- krzyknęła Six.
Pokrako?
-O co ci chodzi?- podeszłam do niej.  
-O to, że przez ciebie nie będzie ogniska, dziwko.- szturchnęła mnie, popychając na drzewo.  
-Jak mnie nazwałaś?- zaczęłam się z nią szturchać.
-No co? Prawda w oczy kole?- zaśmiała się. –Dziwko.
-Chodzi ci o tą sytuację z Josh’em? Jesteś aż tak zdesperowana, żeby mnie tylko dlatego nazywać dziwką, zazdrośnico?
-Nie chodzi o Josh’a. Tylko o Cowley’a.- uśmiechnęła się szyderczo. Nie lubię fałszywych uśmiechów.
-Co?- zdziwiłam się. Dlaczego o niego?
-Przyznaj ze na niego lecisz, dziwko.
-Nie nazywaj mnie tak!- krzyknęłam.
-Posłuchaj, od kiedy jesteś w naszej grupie wszystko się pieprzy. To moja rodzina i odkąd Phebe cię przygarnęła do nas mam ochotę cię z niej wywalić. Wiem, że Phebe ma dar przygarniania do siebie przybłęd, ale z tobą przesadziła. Myślisz, że jak zapalisz i się napijesz to wszyscy zaczną cię lubić?- zaśmiała się. –Tu radzisz sobie sama, każdy dba o siebie, nikt się nie będzie nad tobą pastwił. A Etienne kocha Sam i pogódź się z tym, dziwko.- uśmiechnęła się fałszywie i pobiegła szukając wyjścia.
Osunęłam się na drzewo i schowałam twarz w dłonie. Tylko się nie popłacz, to Six, znasz ją. Wdech, wydech. Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Szybko ja wytarłam, nie dając jej do końca spłynąć. A jeśli ona ma rację? Szybko wstałam i ruszyłam biegiem przed siebie, mam dość, spróbuję o tym nie myśleć, weszłam do tego lasu, żeby znaleźć wyjście, niezależnie od tego czy mam karteczkę czy nie. Zaczęłam biec pomiędzy drzewami coraz bardziej czując, że się gubię dopóki nie usłyszałam cichy głos nauczyciela. To już blisko. Przyśpieszyłam, biegnąc przed siebie. Nie myśl o tym, nie myśl o tym. Zaczęłam głośno dyszeć, czując, że nie mam już sił. Przedarłam się pomiędzy dwoma drzewami i upadłam.
-Sky, nic ci nie jest?- nauczyciel znalazł się przy mnie. Pokiwałam głową na ”nie”, bo nie miałam siły żeby cokolwiek powiedzieć. –Brawo, Sky, jesteś pierwsza, ale gdzie zgubiłaś Six?- zapytał, pomagając mi wstać.
Wzruszyłam ramionami. Mało mnie interesowało gdzie ona jest.  
-No dobrze, usiądź i napij się wody. Miałaś bardzo dobry czas, Sky, jestem z ciebie dumny.- uśmiechnął się. Odwzajemniłam uśmiech. Też jestem z siebie dumna.
Powoli uczniowie znajdowali wyjścia i takim zmęczeniem jak ja, mieli już dosyć, i marzyli już tylko o ognisku, wykluczając mnie, nie mam zamiaru tam iść. Spojrzałam w kierunku następnej osoby, która znalazła wyjście, Six. Spojrzała na mnie, mrużąc oczy. Chyba nie spodziewała się że przybiegnę szybciej od niej. Powoli grupa zaczęła się zagęszczać i każdy trafił do mety.  
-Zasłużyliście na ognisko, a najbardziej Sky, to ona była pierwsza.- uśmiechnął się do mnie. Wszyscy zaczęli klaskać, z wyjątkiem Six. Czuję, że to jeszcze nie koniec.
-Teraz odpocznijcie, a później zapraszam na ognisko.
Odetchnęłam z ulgą. Wszyscy zaczęli się rozchodzić do swoich pokoi. Położyłam się na łóżku, brakuję mi Christiana, mojego misia, tak bardzo chciałabym się wtulić w jego ciepłe futerko. Słowo daję, nie pojawię się na tym ognisku, choćby nawet mi zapłacili, nie pójdę tam dopóki będzie tam Six.  

Dziewczyny zaczęły się szykować. Rozbawiło mnie to kiedy miss i jej koleżanki zaczęły ubierać się w krótkie sukienki, gdzie na dworze na pewno jest chłodno.
-A ty Sky nie idziesz?- zagadała do mnie koleżanka z klasy, widząc, że wciąż nie ruszam się z łóżka.  
-Źle się czuję.- usprawiedliwiłam się. Kłamczucha, po prostu jestem tchórzem.
-Może zawołać nauczyciela?- zapytała.  
-Nie, dziękuję, zaraz mi przejdzie.- uśmiechnęłam się. Proszę, już nie pytaj.  
-No dobrze, jakbyś czegoś potrzebowała to daj znać, poza tym świetnie się dzisiaj spisałaś, szybko biegasz.- odwzajemniła uśmiech i wyszła. Miła jest, do końca nawet jej w sumie nie poznałam, zawsze trzymałam się z Etienne’m, Six, Phebe i josh’em. Przykryłam twarz poduszką, mam dosyć tego dnia, błagam niech on się już skończy.
-Sky, wszystko okej?- przyszedł do mnie nauczyciel.
-Tak, tylko jestem zmęczona.- Tchórz!
-No dobrze, zostawimy dla ciebie coś, a teraz wypoczywaj.- uśmiechnął się.
-Dziękuję.- odwzajemniłam uśmiech. Mam nadzieję, że nikt już tu do mnie nie wpadnie pod byle pretekstem. Naprawdę nie chcę nikogo widzieć. Ubieram się w pidżamę i wyciągam z walizki słuchawki, i telefon.  
-Witaj Andy Black.- mówię I zakładam słuchawki, włączając muzykę.  
I zasypiam.  


Chcę przewrócić się na drugi bok, ale jakaś nieznana siła nie pozwala mi na to. Czuję na swoim brzuchu czyjeś ręce biegnące coraz wyżej. Otwieram oczy i widzę ciemną postać, która siedzi na mnie okrakiem.
-Sky.- szepnął, szturchając mnie lekko za ramiona.
-Etienne, złaź ze mnie!- wiercę się.
-Cii…wszyscy śpią.- przykłada mi dłoń do ust.
Rozglądam się.
-Która jest godzina?- pytam, kiedy odsuwa dłoń od moich ust.
-Koło pierwszej.- wzrusza rękoma.
-Co? Chyba zwariowałeś! I dlatego mnie budzisz?- pytam zdziwiona.
-Oh, nie marudź, wstawaj, Sky.- schodzi ze mnie i podaje mi rękę. Łapie ją i wstaje.
-Jesteś wariatem nie wolno nam, nauczyciel…- zaczęłam.
-Nie o to chodzi…- przerwał mi.
Zmrużyłam oczy.
-To o co?- zapytałam.
-Chodź, nie tutaj.- otworzył drzwi i wyszliśmy.  
Wędrujemy już tak od pięciu minut, wciąż trzymając się za ręce. Trochę to dziwne, nie powinniśmy tym bardziej, że on kogoś kocha i jeszcze została Six, ale nic nie mówię. Doszliśmy nad jezioro z ogromnym, starym, drewnianym mostem. Szliśmy wzdłuż mostu, czując, że każdy krok powoduje skrzepnięcie drewnianych desek. Etienne usiadł na końcu mostu wciąż mnie nie puszczając. Stałam jak wryta, dlaczego on mnie tu przyprowadził? Lekko szturchnął za moją rękę, pokazując, żebym usiadła obok niego. Tak też zrobiłam.  
-Co się stało?- zapytał, rzucając małym kamieniem do jeziora, który odbijał się o płytką wodę i tworzył kółka.  
-Nic.- powiedziałam zdziwiona. O co mu chodzi?
-Czemu nie przyszłaś na ognisko?- zapytał, nie patrząc na mnie.
A, więc o to chodzi.
-Byłam zmęczona.- wzruszam ramionami.
Spojrzał na mnie wzrokiem bez wyrazu.  
-Nie umiesz kłamać.- przechylił głowę w bok.
Westchnęłam. Chciałabym mu powiedzieć prawdę, ale boję się. Doszłam do wniosku, że nikomu tego nie powiem, to mój problem, a raczej Six. Jestem całym jej problemem.  
-Nie chcesz to nie mów, ale nie okłamuj mnie.- szepnął.
Spojrzałam na niego. Przypatrywał mi się, Etienne nie…
-Nie chodziło o zmęczenie.- szepnęłam.
-Chcesz o tym pogadać?- zapytał.
Wzruszyłam ramionami. Milczałam.
-Chodzi o Six?- spytał cicho.
Spojrzałam na niego. Skąd mógł wiedzieć? Może Six powiedziała Josh’owi, a Josh Etienne’owi?
-Zgadłem?- nie odpuszczał.
-Tak.- westchnęłam.
-Co zrobiła?- zapytał, kładząc się na moście. Zrobiłam to samo.
-Powiedziała, że od kiedy jestem w waszej grupie to wszystko psuję. Że to błąd, że Phebe mnie z wami poznała. I jeszcze Ty…- mówiłam, patrząc się w niebo.  
-Ja?- zapytał zdziwiony.
Chyba za dużo paplam.
-No tak…- jąkałam się.
-Co ja?
-Odpuść.
-Nie.- oparł się o ramię i spojrzał na mnie.  
-Ona myśli że do ciebie zarywam.- zamknęłam oczy, mówiąc to.Usłyszałam śmiech Etienne’a. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego zdziwiona.  
-To cię bawi?- usiadłam i skrzyżowałam ramiona.
-Oj, Sky, nie gniewaj się.- wciąż nie przestawał się śmiać.
Wstałam i zaczęłam iść w stronę domku.  
-Sky!- krzyknął.
Nie odwróciłam się i szłam dalej.
Dogonił mnie.  
-Sky, przepraszam.- złapał mnie za ramiona.  
Próbowałam się wyrwać, ale słabo mi to szło, był silniejszy.
-Sky, przestań, uspokój się.- przytulił mnie, tak mocno, że nie mogłam oddychać.  
Chwilę się wierciłam, ale to na marne. Przytuliłam się do niego jeszcze bardziej.
-Sky, nie martw się tym.- staliśmy tak chwilę.  
-Postaram się.- szepnęłam.
-O niee.- wziął mnie na ramiona i pobiegł do końca mostu. –Masz powiedzieć, że cię to nie rusza, co ona powiedziała, a cię postawię, jeśli powiesz, że martwisz się tym wrzucę cię.
-Postaw mnie, co ty wyprawiasz?- zaczęłam krzyczeć, jednocześnie się śmiejąc. –Okej, okej. Nie rusza mnie to.- powiedziałam.
-Kłamiesz.- uśmiechnął się i wrzucił mnie do jeziora.
Wariat! Powoli otworzyłam oczy i przeczesałam ręką mokre włosy, które wpadały mi do buzi, kiedy już się wynurzyłam.  
-Już raz to przechodziliśmy.- zaśmiałam się, przypominając sobie dzień, kiedy zostaliśmy w szkole, kiedy mieliśmy ukraść odpowiedzi do sprawdzianu.
-Pamiętam, pamiętam.- uśmiechnął się, siadając na moście.
- Lepiej, pomóż mi wejść.- powiedziałam, wystawiając w jego kierunku rękę. Chwycił ją, a ja pociągnęłam ją, razem z Etienne’m, który wpadł do wody.  
-Wiedziałem!- zaśmiał się.
-Przynajmniej nie jesteś nago.- ochlapałam go.  
-Ty również.- oddał mi.
-I nie licz na to że będę.- podpłynęłam do mostu i podciągnęłam się. Po chwili zrozumiałam ze to był błąd, bo nie miałam na sobie stanika, a miałam białą bluzkę. Zasłoniłam się ręką. Zaczął się śmiać.
Podpłynął i podciągnął się, by usiąść na moście.
-Oh, Sky. Nie musisz się zasłaniać.- puścił mi oczko. –Nie pierwszy raz widzę nagą kobietę.
-O! A który to już raz by był?- zapytałam rozbawiona.
Zamyślił się i liczył w pamięci. Wybuchłam śmiechem.
-Było ich aż tyle?
-Trzy.
Zdziwiłam się.  
-Gazetki?
Zaśmiał się.
-Nie, prawdziwe.
-Kogo?
-1. Koleżanka, kiedy byłem mały kąpałem się z nią nago. 2.Sam. 3. Ty.
Wzdrygnęłam się na imię- Sam. To jego była.
-Ja?- zdziwiłam się.
-Chyba mam za długi jęzor.- zaśmiał się.
-Widziałeś mnie nago? Jak? Gdzie? Kiedy?- trajkotałam jak nakręcona.
-Pamiętasz ten dzień, kiedy kąpaliśmy się nago?- mówił powoli.
-Patrzałeś…wtedy…?
Kiwnął głową na ”tak”.
-Zbok!- szturchnęłam go w ramię. –Widziałeś mój tyłek! Nagi!
-Wybacz, Sky.
-Nie wybaczę!- położyłam się na moście i zakryłam dłońmi twarz. Wolałabym o tym nie wiedzieć. Położył się obok mnie.  
-Podoba mi się twój tyłek.- powiedział.  
-Boże, mówisz to tak spokojnie. To tak jakbyś powiedział ”właśnie jem kanapkę”.- powiedziałam.
-Właśnie jem kanapkę. Podoba mi się twój tyłek.- uśmiechnął się.
Krzyknęłam.
-Proszę cię.- zrobiłam się cała czerwona. Dobrze, że on tego nie widzi.  
Nagle zdałam sobie sprawę z tego, że moje ubrania jeszcze nie wyschły i…
Zakryłam ręką cycki.
-Nie patrzyłem. Naprawdę!- przyłożył rękę w miejsce serca.
-Jasne.- spojrzałam na niego.
-Nie wierzysz mi?- spytał.
Zmrużyłam oczy. .
-Wierzę.
Uśmiechnął się i patrzył w gwiazdy. Też spojrzałam do góry. Było ich tysiące a nawet miliony. Wyglądały ślicznie. Spojrzałam w kierunku Etienne’a. Chyba też je lubi.
-Niebo.- szepnął i spojrzał na mnie. –Dlaczego jesteś Niebem?
-Mama mnie tak nazwała. A Ty dlaczego jesteś Kościołem?- szepnęłam.
-Mama mnie tak nazwała.- powtórzył.
-Ładnie St. Etienne.- uśmiechnęłam się.
-Dziękuję. Niebo.







Na wstępie strasznie was przepraszam, że tak długo nie pisałam. Mam nadzieję, że wam się spodoba, choć wydaję mi się że to opowiadanie jest trochę pogmatwane, bo pisałam je w nocy. Jeszcze raz was przepraszam.

julkak

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 4693 słów i 25544 znaków, zaktualizowała 8 lip 2016.

10 komentarze

 
  • Blanka

    Kiedy kolejna? ;)

    18 lip 2016

  • julkak

    @Blanka Już jest xd

    19 lip 2016

  • Słodka :*

    Jejku to jest wspaniałe :* Nie mogę się juz doczekac kolejnej częsci :) Mam nadzieję ze będzie juz niedługo :)

    13 lip 2016

  • julkak

    @Słodka :* Dziekuje :) Postaram sie jak najszybciej :)

    15 lip 2016

  • Ewcia:D

    Świetne! Na takie opowiadanie czekałam - inne, ale w swój dobry sposób. Cudowna fabuła :) mam tylko nadzieję, że jak będziesz miała czas to kolejne części będą pojawiały się częściej ;)

    12 lip 2016

  • julkak

    @Ewcia:D Dziękuję Ci. Dzięki takim osobom jak Ty motywują mnie do dalszego pisania :) To miłe, jeszcze raz bardzo dziękuję. Mam już pomysł na następny rozdział, ale jutro wyjezdzam na kilka dni, ale mysle ze dodam w tym tygodniu, przewiduje niedziele. I jeszcze raz dziękuję! :)

    12 lip 2016

  • Ewcia:D

    @julkak Ależ nie ma za co :D skoro przeczytałam, to trzeba poimformować autorkę, że jej opowiadanie jest świetne :) a to jest świetne :P oczywiście, będę czekać! ;)

    12 lip 2016

  • julkak

    @Ewcia:D Bardzo się z tego cieszę :) Lubię dziękować XD Mam nadzieje ze nastepna czesc rowniez sie spodoba :D Postaram sie zeby wyszla tak jak chcialam :)

    12 lip 2016

  • anik12332

    ohhh w końcu! świetne jest :D czy nastepna bedzie troszke szybciej niz ta ?:D

    11 lip 2016

  • julkak

    @anik12332 Dziękuję :) Mam nadzieje ze w tym tygodniu bedzie, bo mam juz pomysl na nastepna XD

    11 lip 2016

  • zniesmaczony

    Miło wreszcie przeczytać kontynuację :) może tak dobrze mi się to czyta bo po części bohaterka jest moją bratnią duszą?  Pomijając to że moje mama żyje i wcale nie jesteśmy bogaci.

    9 lip 2016

  • julkak

    @zniesmaczony Strasznie przepraszam jeszcze raz za taką długą przerwę. Heh tak? Czyli Sky w pewnym sensie jest twoją bratnią duszą? Pewnie ucieszyłaby się na te słowa

    9 lip 2016

  • zniesmaczony

    @julkak Nic się nie stalo. Możliwe że by się ucieszyła i dwie szare myszki znalazły by wspólny język.

    10 lip 2016

  • julkak

    @zniesmaczony Możliwe. Chociaż warto się odważyć na jakieś szaleństwo, nie patrząc czy jest się śmiałym czy nie :)

    10 lip 2016

  • zniesmaczony

    @julkak jestem tego samego zdania ale tylko z kimś wyjątkowym bo na pewno nie samemu :)

    11 lip 2016

  • julkak

    @zniesmaczony Oczywiście :D

    11 lip 2016

  • zniesmaczony

    @julkak i tu pojawiają się schody gdyż takiej osoby do szaleństwa brak :/

    11 lip 2016

  • julkak

    @zniesmaczony Znajdzie sie, na pewno

    11 lip 2016

  • zniesmaczony

    @julkak wciąż czekam

    11 lip 2016

  • julkak

    @zniesmaczony Szczerze mówiąc warto poczekać na tą osobę i w pełni jej ufać, wiedząc ze nas nie zrani niz wybrac byle kogo.

    12 lip 2016

  • zniesmaczony

    @julkak wiem z doświadczenia, że trzeba szukać. Więcej porażek mi nie trzeba :)

    13 lip 2016

  • julkak

    @zniesmaczony Rozumiem, rozumiem

    15 lip 2016

  • Malinka34

    Fanka Andy'iego ? Też go kocham  :jupi:

    8 lip 2016

  • julkak

    @Malinka34 Boski jest :)

    9 lip 2016

  • Dream

    Meegaa jest to opowiadanie! Czekam na cd :D

    8 lip 2016

  • julkak

    @Dream Bardzo dziekuje :)

    9 lip 2016

  • Misiaa14

    Ohhh urocze :3

    8 lip 2016

  • julkak

    @Misiaa14 Dziekuję :)

    9 lip 2016

  • anet

    Pisz częściej :D bardzo fajne opowiadanie :))

    8 lip 2016

  • julkak

    @anet Postaram się. Bardzo dziękuję  :D

    8 lip 2016

  • niezgodna

    Super jest.

    8 lip 2016

  • julkak

    @niezgodna Dziękuję

    8 lip 2016