Nie będę przepraszać. Cz. XII- Ostatnia

Miało być jutro, ale jest jeszcze dzisiaj :P

--------------------------------------------------------


-Jesteś pewna, że nie wiesz, o kim mógł mówić, zanim wyszedł?-Zapytał Hunter.
Brat Fina zdawał mi się jedyną osobą, do której mogę się udać z prośbą o pomoc, dlatego, gdy tylko oprzytomniałam, pobiegłam prosto do niego. Opowiedziałam mu o wszystkim, nie zatajając niczego. Byłam pewna, że Fin poszedł do tego kogoś, kto mnie śledził. Domyślił się, kim ten ktoś jest. Jego ostatnie słowa przerażały mnie. Co, jeśli on naprawdę chce coś zrobić temu mężczyźnie? Co, jeśli naprawdę go zabije?
-Nie mam pojęcia, kogo on mógł mieć na myśli, ale boję się, że naprawdę coś mu zrobi.- przyznałam drżącym głosem.
Tak bardzo bałam się o Fina, że byłam na skraju załamania nerwowego. Nie mogłam go stracić, a czułam, że jeśli nic nie zrobię to tak się właśnie stanie.
-A może podejrzewa twojego byłego?- zaproponował, po raz kolejny przyglądając się liścikowi, który był przy różach.
-Nie. Dzwoniłam do niego i go tam nie ma. Chris nie ma z tym nic wspólnego.
Chris zdawał się naprawdę zaskoczony, gdy go pytałam o Serafina i róże. Oznaczało to, że to nie on. Niestety oznaczało to też, że nie miałam już żadnego podejrzanego. Hunter także zdawał się nie wiedzieć, kogo podejrzewa jego brat. Zadzwonił w kilka miejsc, gdzie mógł pójść Fina, ale nikt go tam nie widział. W końcu postanowiliśmy sprawdzić jego ulubione miejsce, czyli basen.
Gdy podjechaliśmy pod opuszczony budynek, Hunter spytał jak dostać się do środka i kazał mi zostać w samochodzie.
-Tak będzie bezpiecznie- wyjaśnił.- Jeśli go tu nie będzie, pojedziemy i poszukamy go w mieście. Gdzieś musi być.
Niechętnie, ale zgodziłam się zostać na miejscu. Gdy ostatnim razem poszłam tam, grożono mi nożem. Po tym spotkaniu pozostała mi niewielka blizna przypominająca o wszystkim. Dlatego zostałam. Obserwowałam, jak Hunter przechodzi przez płot i znika za budynkiem. Minuty ciągnęły się w nieskończoność. Nasłuchiwałam jakichś dźwięków, ale było całkowicie cicho. Nawet wiatr, który jeszcze przed chwilą jeszcze delikatnie powiewał, teraz całkowicie ucichł. Robiło się ciemno, dlatego musiałam bardziej wytężać wzrok, by cokolwiek dojrzeć.
Znienacka ktoś otworzył drzwi od mojej strony. Pierwsze co zobaczyłam to lufa broni, która skierowana była w moją twarz.
-Nie krzycz, inaczej uciszę cię szybciej, niż ktokolwiek zdąży cię usłyszeć- zagroził zachrypnięty głos.
Podniosłam przerażony wzrok znad broni i spojrzałam na mierzącego z niej człowieka. Od razu mogłam stwierdzić, że jest to ten sam człowiek, który mnie śledził, chociaż tym razem nie miał czapki.
-Wyłaź -zażądał, szarpiąc mnie za ramię.- Jak będziesz posłuszna, to może nic nie zrobię Hunterowi. To nie o niego mi chodzi.
Mężczyzna pomimo tego, że był starszy i wychudzony był nadal silny. Długie palce ze zniszczonymi paznokciami zacisnęły się na moi ramieniu, wywlekając mnie z samochodu. Jego twarz zdobiły brzydkie poszarpane blizny. Jego skóra była poszarzałam i nienaturalnie pomarszczona. Przez to wszystko wydawał się ona być jeszcze starszy, niż był w rzeczywistości.
-Więc o kogo panu chodzi- syknęłam, gdy bezceremonialnie mnie popchnął.
Mężczyzna rzucił jakiś skrawek papieru na miejsce, gdzie przed chwilą siedziałam. Było to zdjęcie, ale nie mogłam stwierdzić, co takiego na nim było.
-Jeszcze się nie domyśliłaś? Oczywiście, że chodzi mi o Serafina, a ty pomożesz mi się z nim spotkać.
Przeszedł mnie dreszcz przez jego słowa ociekające jadem, ale jeszcze bardziej wystraszył mnie złowrogi błysk w jego oczach. W tych dużych, błękitnych oczach, tak bardzo przypominających oczy Fina.






Mężczyzna zasłonił mi oczy, więc nie wiedziałam, gdzie mnie zabiera. Wiem tylko, że dość długo jechaliśmy jakimś samochodem, który musiał być naprawdę w złym stanie, ponieważ wszystko w nim stukało i skrzypiało. Było mi niewygodnie, ponieważ związał mi z przodu ręce, a zapach przyprawiał mnie o mdłości.
Błagałam mojego porywacza, żeby mnie wypuścił. Obiecywałam, że nikomu nic nie powiem, że zapomnę o wszystkim. On jednak ani razu się do mnie nie odezwał. Przez całą cholerną drogę siedział w ciszy.
Wariowałam z tej niepewności, co ten szaleniec ma zamiar ze mną zrobić. Myśl, że to może być mój ostatni dzień, sprawiał, że zaczęłam płakać. Najwidoczniej mojemu porywaczowi to przeszkadzało, ponieważ uderzył mnie mocno w policzek. Od tej poty pojąc się, że mnie jeszcze raz uderzy, starałam się nie wydawać z siebie żadnych dźwięków.
Hunter na pewno już wrócił do samochodu, ale skąd będzie wiedział, co się wydarzyło. Nie ma pojęcia, gdzie jestem. Ja sama tego nie wiem więc jakim cudem on miałby się tego domyślić. Ale skoro porywacz chciał się spotkać z Finem, to chyba raczej musiał zostawić mu jakąś wskazówkę. Może to było to zdjęcie? Może to ono miało doprowadzić do nas Fina?
Po jakimś czasie samochód zwolnił i w końcu zatrzymał. Słyszałam, jak mężczyzna wychodzi i po chwili był już po mojej stronie, bezceremonialnie wyciągając mnie z samochodu.
Pierwsze co poczułam to powiew świeżego powietrza. Usłyszałam szum jakby wody i już wiedziałam, gdzie jestem. Tego zapachu i szumu nie można było pomylić z niczym.
Byliśmy na plaży.






To musiało być to samo miejsce, w którym byłam razem z Finem. Tak samo, jak wtedy, żeby zejść, pokonać musieliśmy kilkanaście nierównych schodów. Po przejściu paru metrów po niestabilnym piasku mężczyzna popchnął mnie tak, że upadłam na kolna.
-Nawet nie staraj się wstać- zagroził, zdejmując mi opaskę z oczu.- Powiem ci, że Fin ma nawet dobry gust, jeśli chodzi o dziewczyny.
Poczułam przypływ mdłości, gdy pogładził mnie po policzku, tym samym, w który mnie wcześniej uderzył. Miejsce to piekło i bolało, byłam pewna, że pozostanie po tym ślad na dłużej.
Plaża nocą wydawała się całkowicie nieprzyjazna i wroga. Piasek był zimny, a ciemne fale pieniły się groźnie, wzburzone przez mocniejszy wiatr.
Nie powinno mnie tu teraz być. Nie powinnam nigdy się w coś takiego wplątać. Powinnam prowadzić spokojne życie, bez udziału szaleńców, którzy chcą mnie zabić czy okaleczyć. Moim największym zmartwieniem powinien być zimowy festiwal, a nie mężczyzna trzymający broń przy mojej skroni. To wszystko nie powinno tak być.
Zaczynały mi drętwieć nogi. Pozycja, w której wciąż pozostawałam, była strasznie niewygodna, a piasek targany przez wiatr uderzając w moje ciało, był jak miliony mikroskopijnych igieł. Niektóre ziarnka piasku przyklejały mi się do mokrych od łez policzków.
Mężczyzna jednak zdawał się nie odczuwać negatywnych skutków pozostawania w bezruchu.
Gdyby nie trzęsące się dłonie i rozbiegany wzrok mogłabym pomyśleć, że jest on figurą. Posąg trzymający ciągle broń przy mojej skroni.
-Kim pan jest- spytałam, mając nadzieję, że jednak nie uderzy mnie ponownie.
Mężczyzna uniósł kąciki ust w leniwym uśmiechu, nawet na mnie nie spojrzawszy.
-Jestem pewien, że już się tego domyśliłaś.
To prawda. Oczy o takim odcieniu jak miał owy mężczyzna nie mogłam nigdy w życiu zapomnieć. Niemal te same oczy patrzyły na mnie codziennie z miłością i czułością.
-Ale Fin powiedział, że pan nie żyje.
-Tak, mogłem się tego domyślić- stwierdził, chichocząc.- Mój syn tak mnie nienawidzi, że aż mnie uśmiercił. Myślałem, że tak tylko mówi, gdy powtarzał, że dla niego już nie żyję.
Fin powiedział, że jego ojciec zmarł, a jednak mężczyzna stojący przede mną wydaje się aż nadto żywy. Mieli niemal te same rysy twarzy, te same oczy, a jednak ojciec fina wyglądał o wiele gorzej. Wyglądał, jakby był chory. Wyglądał jak wrak człowieka, jak skorupa, która jedynie została.
Ciekawe, co takiego ojciec mógł zrobić synowi, że ten aż tak go znienawidzi, że chciałby jego śmierci? Jak bardzo musiał skrzywdzić Fina?
-Ja wciąż żyję kwiatuszku. A mój syn chyba jest głupszy, niż sądziłem- dodał z nutą zawodu w nosie.- A już myślałem, że nie przyjdziesz- zwrócił się do Fina stojącego kilka kroków od nas.
W pierwszej chwili chciałam się podnieść i do niego podbiec, ale przypomniałam sobie, że jestem na muszce i nie powinnam wykonywać żadnych ruchów.
-Miałeś się już nie pokazywać- odpowiedział Fin lodowatym tonem.- Taka była umowa. Dostajesz kasę i znikasz z mojego życia.
-Tak, widzisz, trochę się zmieniło. To było za mało. Potrzebuję więcej, więc wróciłem.
A więc to dla niego Fin zapożyczał się u tych dziwnych gości? Chciał, żeby ojciec dał mu spokój.
-Brakuje ci na prochy- zapytał kpiąco Fin.- Nie dostaniesz nic więcej. Już nic ci nie dam.
Mężczyzna nagle stał się nerwowy. Złapał mnie za ramię i postawił przed sobą, zbliżając pistolet jeszcze bliżej mojej twarzy.
Pisnęłam przerażona. W duchu błagałam, by to się skończyło.
Czułam, jak bardzo mężczyzna za mną jest spięty. Jego ręce żyły jednak swoim własnym życiem. To pewnie skutek uboczny brania. Najwidoczniej pieniądze, które dostał od Fina, szybko się skończyły i teraz jest na głodzie. To sprawiało, że był on bardziej niebezpieczny i nieprzewidywalny niż kiedykolwiek.
-Puść ją.
Głos nie należał do Fina. Mężczyzna odwrócił się nerwowo. Okazało się, że za nami stanął Hunter z równie ponurą miną co jego brat.
Kolejne wydarzenia potoczyły się tak szybko, że niemal nie byłam pewna, co się dzieje.
Gdy ojciec braci odwrócił się do swojego starszego syna, Fin wykorzystał to i pokonawszy dzielącą nas odległość, odepchnął ojca ode mnie. Hunter w niemal tej samej chwili ruszył, by wyszarpnąć z ręki ojca broń. Zabrakło mu jednak kilku sekund.
Mężczyzna w furii uniósł broń i wycelowawszy, strzelił.
Huk był ogłuszający albo może to tylko ja to tak odebrałam. Po wystrzale zapanowała broń.
Stojąc z zamkniętymi oczami, czekałam na ból spowodowany postrzałem. W końcu to się czuje, gdy ktoś do ciebie strzeli.
Jednak gdy nic takiego nie nadeszło, zdziwiona otworzyłam oczy.
Hunter przewrócił ojca i przytrzymywał go teraz, przyciśniętego do piasku. Ten wił się pod nim i wykrzykiwał najróżniejsze obelgi.
Ku mojemu przerażeniu nie tylko on leżał na piasku.
U moich stup leżał Fin, cicho jęcząc i trzymając się za klatkę.
Uklękłam przy nim. Odciągnęłam jego dłoń i sama mocno przycisnęłam swoje do mocno krwawiącej rany.
-Proszę, nie umieraj- błagałam cicho.- Nie możesz umrzeć! Nie możesz mnie zostawić!






Fin leżał bez ruchu. Był tak blady, jak prześcieradło, w którym leżał. Miał zamknięte o czy i wyglądał jak prawdziwy zmarły.
Gdy tylko przypomnę sobie tę ciepłą krew, którą tak nieudolnie starałam się zatamować, robi mi się słabo. Była wszędzie. Jeszcze długo nie mogłam jej zmyć z dłoni. Ciągle miałam wrażenie, że coś na nich pozostało. Ubranie, które miałam, musiałam wyrzucić. Nadgarstki nadal miałam obtarte od sznura, którym byłam związana.
Usiadłam na skraju łóżka, powstrzymując łzy.
Zebrawszy się w garść, uderzyłam go lekko w udo.
Fin podskoczył i spojrzał na mnie zaspanymi oczyma.
-Oszalałaś kobieto- udał oburzonego, powstrzymując się jednocześnie od śmiechu.- Nie bije się chorych.
-Lekarze powiedzieli, że to nie było groźne i że przeżyjesz, więc nie zgrywaj strasznie chorego.
Popchnęłam go lekko i gdy tylko się przesunął, położyłam się koło niego, uważając na bandaże.
-Boli cię jeszcze- spytałam, delikatnie przejeżdżając palcem w miejscu, gdzie jego ojciec go postrzelił.
-Nie, gdy tu jesteś- odparł, całując mnie w czoło i ujmując moją dłoń w swoją.
-Słyszałam, że zamknęli twojego ojca. Może to okrutne, ale cieszę się z tego. Teraz przynajmniej cię więcej nie skrzywdzi.
Fin milczał przez chwilę.
-To przez niego moja mam nie żyje- wyjaśnił.- To on prowadził samochód, będąc naćpanym. To wszystko jego wina.
-Teraz za to zapłaci- wyszeptałam.- Tylko zastanawia mnie, skąd wiedziałeś, że te kwiaty były od niego.
Gdy tylko dowiedziałam się, że róże są od tego szaleńca, wyrzuciłam je natychmiast. Miałam wrażenie, że ich słodki zapach jest duszący i przepełniony trucizną. Nie mogłam na nie patrzyć i już chyba więcej nie spojrzę na róże.
-Zawsze dawał róże mojej mamie i tak samo, jak w twoim przypadku był tam identyczny liścik. Nie mogłem sobie tego przypomnieć, ponieważ u mamy widziałem to tylko raz, gdy byłem mały. Wydaje mi się, że ojciec chciał ją w ten sposób nastraszyć, żeby go nie zostawiła.
-Mam nadzieję, że długo go nie zobaczymy.
-Nie pozwolę, by jeszcze kiedykolwiek się do ciebie zbliżył.
-A ja nie pozwolę, żeby ktokolwiek, nawet śmierć mi ciebie zabrał- obiecałam, całując go z całym uczuciem, jakie miałam.- Kocham cię.
Nigdy nie odpłacę mu się za to, że przyjął moją kulę, ale mam całe życie, żeby chociaż trochę się do tego przybliżyć i sprawić by wiedział, jak bardzo go kocham.
-Ja ciebie też kocham, całuśna dziewczyno.


----------------------------------------------------------------------------------

Dziękuję za wszystkie miłe komentarze. Z przyjemnością mi się je czytało. Dzięki nim miałam ochotę na dalsze pisanie ;)

Chakra

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2491 słów i 13690 znaków.

7 komentarzy

 
  • Użytkownik Krolewna

    To opowiadanie jest super

    11 kwi 2016

  • Użytkownik mysza

    Pomyślałam, że wejdę na lola i zobacze czy jest kolejna część, a tu ostatnia :( Napędziłaś mi stracha, że Fin odchodzi z tego świata. To było świetne i czekam na nową historię ♡

    19 lip 2015

  • Użytkownik Marlens

    Szkoda, że to koniec tego wspaniałego opowiadania:(

    18 lip 2015

  • Użytkownik pustkaa

    Juz ? Kurczee i na co będę teraz czekać ? ;) może jakies kolejne opowiadanie ? ;) będę. Czekać , pamiętaj masz talent pisz dużo ;*

    18 lip 2015

  • Użytkownik Misiaa14

    Piękne :3

    18 lip 2015

  • Użytkownik XYZ

    Szkoda że już koniec :( ale bardzo fajne opowiadanie :D masz może w planach następne ???

    17 lip 2015

  • Użytkownik Chakra

    @XYZ Mam :)

    17 lip 2015

  • Użytkownik Cassela

    Super. Będzie może jeszcze inne opowiadanie? Lu jakaś kontynuacja tego? :)

    17 lip 2015

  • Użytkownik Chakra

    @Cassela Kolejne opowiadanie będzie, ale kontynuacji tego nie planuję :)

    17 lip 2015