Mała śmierć (cz.II) " MAGDA "

Mała śmierć (cz.II)     " MAGDA "Ze snu, wyrwały ją odgłosy porannej krzątaniny. Szum wody w łazience, warkot ekspresu do kawy, wreszcie szczęk zamka zamykanych drzwi wejściowych. To braciszek zapewne wyszedł już do pracy. Jeszcze trochę błogiego lenistwa. Przelatujące pod przymkniętymi powiekami obrazy minionej nocy. W końcu wstała. Odświeżywszy się trochę weszła do kuchni. Przy stole w kusej atłasowej koszulce nocnej, prawie już kończąc śniadanie siedziała M.

***
     M. jest dziewczyna brata. Są z sobą już od długiego czasu. Dokładnie jak i kiedy się poznali tego Nastka nie wiedziała. Z zasłyszanych fragmentów rozmów wynikało tylko, że poznali się w sieci na jakimś czacie, M. miała wtedy coś około piętnastu czy szesnastu lat. Potem była wielka chryja jak M. któregoś pięknego dnia wylądował u nich a na drugi dzień zjawili się jej rodzice. Zabrali z sobą M. i przez dłuższy czas Nastka o niej nie słyszała. Wrócili do siebie krótko przed maturą M. właściwie chyba na studniówce. A. Pojechał wtedy do niej i nie było go trzy dni. Nastka spędziła je jak zwykle w takich sytuacjach z przyszywaną rodzinką zastępczą.  
Później już często w weekendy M. bywała u nich a po maturze jak się dostała na studia wprowadziła się do nich na stałe. Mimo, że Nastka nagabywała ciągle, zarówno brata jak i M. to nigdy tak do końca nie poznała historii ich związku.
  
***

- Nastka, śniadanie, zaparz tylko sobie kawy.-  

     Parząc sobie kawę w ekspresie raczej wyczuła, niż usłyszała, jak M. stanęła za nią. Wzdrygnęła się lekko, czując dłonie M. na biodrach, a na plecach jej jędrne piersi. Po chwili ręce z bioder pomału przesunęły się do przodu i opadając w dół zatrzymały się na podbrzuszu. Trzymając w drżących dłoniach kubek z kawą, stała jak sparaliżowana całą tą niezwykłą dla niej sytuacją, nie zaprotestowała, gdy nagle dłonie M. wślizgnęły się pod gumkę szortów, i poczuła ich delikatne ciepło najpierw na gładkiej skórze brzucha a chwilę potem na swoich pachwinach. Odruchowo cofnęła biodra, mocno przylegając pośladkami do łona M. Wróciło nagle, to błogie uczucie z dzisiejszej nocy, rozlewające się po całym ciele ciepło, drgania mięśni ud, i dziwnie mokre uczucie w sobie. Tracąc oparcie w nogach, musiała podeprzeć rękoma się o blat szafki. Stały tak chwilkę, po czym M. wróciła nagle na swoje krzesło mówiąc:

-Jesteś już gotowa. –  

     Nastka nie odezwała się słowem. Gotowa? Do czego gotowa? Siedziały teraz obie w milczeniu naprzeciw siebie. Nie mogąc już dłużej wytrzymać niezręcznej ciszy, wzroku, i tego dziwnego uśmieszku M., zaczęła wykonywać nerwowe ruchy, rozlewając kawę. Zerwała się z krzesła, szukając czegoś do wytarcia stołu, nie mając odwagi spojrzeć M. w oczy.
  
-Nastka! Opowiesz mi o R.?-  

-Mówiłam ci już, nie chcę o tym gadać. Nic nie było! Pocałował mnie tylko i to wszystko.- Odpowiedziała, nerwowo pocierając ręcznikiem po suchym już dawno blacie stołu.  
  
-Byłaś już kiedyś u ginekologa?- Spytała znów M.

     Takiego zwrotu akcji się nie spodziewała, spojrzała zdziwiona na M. odpowiadając po dłuższej chwili.

-Nie, nigdy. Jak była mama, to zawsze mówiła ze jeszcze czas, że jak będzie pora to pójdziemy, nie doczekała. A jak byłam w zastępczej to oni zawsze mówili, że dobrze prowadzącej i szanującej się dziewczynie to nie jest potrzebne. A pokazywanie intymnych miejsc czy nawet ich oglądanie o dotykaniu nawet nie wspominając to wielki grzech.  

-Ok, a potem? Przecież nie jesteś już u nich.-
  
-A co, może z braciszkiem miał tam chodzić? A bo wy pewnie chcecie wiedzieć czy czasem nie jestem w ciąży! Więc wiedz, nie jestem w żadnej ciąży i jeśli chcesz koniecznie wiedzieć, to dalej jeszcze jestem zasraną dziewicą!- Odpowiedziała ze złością, czerwieniąc się i nie odrywając wzroku od stołu.
  
-Jaką znowu zasraną dziewicą? Co ty mi tu pieprzysz? Wcale o tym nie myślałam! Załatwiłam tą wizytę już dużo wcześniej przed tą całą aferą z A. Więc nie o żadną ciążę, czy twoją błonkę tu chodzi.  

-Pogięło cię? W życiu nigdzie nie idę, nic mi nie jest.-

-Nie chodzi o to czy ci coś jest czy nie. Kobieta do ginekologa nie chodzi tylko wtedy jak już coś jest. Masz już okres i trzeba sprawdzić czy wszystko jest ok. Ja chodzę do niego raz na pól roku, a też mi nic nie jest. Nastka, to jest zwykłe profilaktyczne okresowe badanie, i nie masz się czego obawiać, czy wstydzić. A wracając do wczorajszej awantury to rozmawiałam z A. Musisz go zrozumieć! On czuje się odpowiedzialny za ciebie. On się po prostu boi żebyś nie spaprała sobie życia, albo żeby ktoś nie spieprzył go tobie. Odpowiesz mi na bardzo intymne pytanie?-
-……………-

-Skąd ta malina na twoim udzie?- M. Zmieniając nagle temat zapytała ze śmiechem.

-……………….-
****

Co ona sobie myśli, jak ma jej to powiedzieć, że R. był tu przedwczoraj i o mały włos nie zrobił z niej kobiety, że ona tego cholernie chciała, żeby się to już w końcu stało!  
Chciała w końcu wiedzieć jak to jest, jednocześnie panicznie się tego bojąc. Było jej to całkowicie obojętne, czy będzie to w końcu R. czy jakiś inny facio. Dość już miała docinek dziewczyn w klasie, i ksywki " święta pituchna”.  
     A co do R.? On był zupełnie innym facetem, niż jej zasmarkani rówieśnicy. Starszy, poważniejszy, nie próbował zaraz pchać łapska pod spódniczkę, czy obmacywać jej pośladków i łapać za piersi. Traktował ją jak kobietę, a nie jak małolatę, albo byle laskę do przelecenia. A cholerka jak całował? Ciarki ją całą wtedy przechodziły, a i te motylki w podbrzuszu to wcale nie były przereklamowane.  
     R. pojawił się w życiu Nastki jakoś tak krótko po tym jak M. rozpoczęła studia i wprowadziła się do nich na stałe. Był kuzynem M. Nastka poznała go na imprezie rodzinnej u rodziców M.. Początkowo nie zwracała na niego uwagi. Zresztą i on, też ją traktował trochę jak smarkulę nie wartą jego uwagi. Ot młodsza siostra faceta kuzynki, taka smarkata szara myszka. Aż do pamiętnej imprezy, na którą po raz pierwszy została zabrana przez M. i brata.  
M. pożyczyła jej wówczas trochę swoich ciuchów i wyszykowała, jak stwierdził przed wyjściem braciszek, na prawdziwą seks laskę. Na jej widok R-wi jak to M. później skomentowała ze śmiechem, "wprost opadła kopara”. Krążył potem cały czas wokół niej, pożerając ją wzrokiem, jak taki głodny sęp.. Nawet M. zwróciła na to uwagę, głośno ze śmiechem przestrzegając Nastkę:

-Uważaj na R. bo to babiarz jakich mało, dziewczyny mówią o nim że jest jak grypa, którą każda miała.  
  
     Wtedy to w trakcie tańca, gdy poczuła po raz pierwszy mocny zdecydowany uścisk, męskich, opiekuńczych ramion, obudziła się w niej prawdziwa kobieta. Poczuła się w nich tak bardzo bezpieczna, że przylgnęła do niego całym ciałem wtuliwszy twarz w jego ramię. Po raz pierwszy, ktoś ją potraktował nie jak smarkulę, nie jak zdobycz do zaliczenia, ale jak prawdziwą kobietę. Czas tak szybko płynął, nawet się nie zorientowała jak wrócili do domu. Cholerka i jeszcze ten pocałunek na pożegnanie. Pierwszy tak namiętny pocałunek, że wprost zakręciło jej się w głowie, w brzuchu mrowienie a nogi jak z waty. Jeszcze długo nie mogąc zasnąć odmieniając jego imię we wszystkich możliwych przypadkach. Odtąd spotykali się coraz częściej, kino kawiarnie, eleganckie restauracje. Zawsze elegancki, szarmancki, czuły. Trudno było się z nim rozstać, gdy odwoził ją w końcu pod dom. A ona? Ona w głębi duszy pragnęłaby te ich pożegnania trwały wiecznie. Początkowo delikatne, niewinne, niby to przypadkowe pieszczoty, stawały się coraz śmielsze. I ona wbrew sobie, pozwalała mu na coraz to więcej.  
Pierwszy facet, któremu pozwoliła pozbawić się bluzeczki i staniczka. Pierwszy, który mógł dotrzeć dłonią a potem i ustami do malutkich piersi, by doprowadzić ją wprost do stanu wrzenia, by nabrzmiałe prawie do bólu sutki krzyczały o jeszcze. Jedyną twierdzą zaciekle bronioną, pozostawało miejsce pomiędzy udami, pokryte rudawym puchem i chronione ciągle przez cienką koronkę majteczek. Pozwalała się tam dotykać, pieścić, lecz gdy tylko próbował sforsować ten skąpy skrawek materiału, wślizgnąć się pod niego by dotrzeć do tych rudawych kędziorków, to sztywniała natychmiast, chwytała jego dłoń i nie pozwalała na więcej.  

     Aż któregoś dnia R. zjawił się u nich w domu pod jakimś pretekstem, którego nawet już nie pamiętała. Była sama i tak zestresowana, że nawet nie zorientowała się, kiedy znaleźli się na kanapie. Całując ją namiętnie doprowadził do takiego stanu, że kompletnie już nad sobą nie panowała. Czuła wszędzie jego dłonie pozbawiające ją ubrania, bielizny a łapczywe usta wędrują po całym ciele. I było już jej wszystko jedno. Chciała tego tu i teraz. Czując jego usta w miejscu złączenia ud ogarnęło ją takie błogie ciepło i mrowienie, że zatraciła się cała. Nawet nie wiedziała, kiedy się to stało, jak leżała przed nim prawie naga i bezbronna z szeroko rozrzuconymi nogami. A on stał nad nią tylko w bokserkach, na których to cholernie mocno odznaczało się jego podniecenie, tylko wpatrywał się w nią pożądliwie. Nie wytrzymała jego wzroku, zamknęła oczy, i mocno przygryzając usta, czekała na nieuniknione.
Przez chwile nic się nie działo, słychać było tylko ich przyspieszone krótkie oddechy. Coś się musiało wydarzyć, bo poczuła pod sobą uginający się materac. Przez przymrużone powieki zobaczyła jak R. klęknąwszy na brzegu łóżka, podparty na łokciach, nachyla twarz do jej udami. Prawie, że odskoczyła poczuwszy jego usta na wewnętrznych ich stronach. Wyprężona, z zaciśniętymi dłońmi na rogach poduszki, wstrzymawszy oddech chłonęła to cudowne nieznane dotąd, uczucie powodowane jego ustami i językiem. Trzymając ją za biodra, ssał i przygryzał uda aż syknęła z bólu. Wówczas przerwał na chwilę by potem mocno wtopić się ustami w jej łono. Teraz jego zęby szarpały delikatną materię majteczek zupełnie tak jak by chciał je rozerwać na strzępy. Puściła poduszkę, objęła jego głowę przyciskając ją mocno do siebie. Prawie się zadławił nie mogąc złapać oddechu. Otrzeźwienie przyszło w momencie, gdy objął wargami sutki, a jego dłonie wylądowawszy na biodrach, zaczęły pozbawiać ją ostatniej osłony, a zsunięte majteczki odsłoniły ten trójkącik pokryty delikatnym ognistym meszkiem.
Zesztywniała raptownie, podkurczyła nogi i zasłaniając krocze dłońmi zacisneła uda. Zatrzymał się natychmiast, wpatrywał się w nią takim błagalnym, przepraszającym wzrokiem, że może, gdyby był wtedy bardziej zdecydowany, gdyby nie zważając na nic, zerwałby w końcu z niej tą delikatną materię. To pewnie w końcu by mu uległa i zrobiłby z nią wtedy wszystko. Lecz R. widząc na jej twarzy strach, nieomal przerażenie, położył się tylko obok niej, ujął delikatnie, broniącą mu dostępu do tego cudownego trójkącika dłoń, położył na ją na swoim kroczu.  
Po raz pierwszy dotykała tam mężczyznę. Przez cienki materiał bokserek wyczuwała palcami jego worek z dwoma twardymi przemieszczającymi się pomiędzy palcami kulkami, a pod swoim przedramieniem sięgającego prawie do łokcia grubego prawie tak jak jej nadgarstek pulsującego fallusa. I nagle ten obezwładniający ją strach przed przyjęciem w sobie męskiego członka, prysł nagle jak bańka mydlana. Zapragnąwszy dotknąć to, to, bezpośrednio, wbrew samej sobie, gwałtownym ruchem odsunęła materiał, sięgnęła rękę w jego majtki usiłując objąć dłonią twardniejący żylasty organ.  
R. zdumiony jej nagłą zmianą, wyczuwając to, że jest już prawie gotowa, zsunął bokserki na kolana i już nic nie dzieliło jej od nabrzmiałego penisa. Teraz zacisnął na nim jej dłoń i prowadząc ją, przesuwał po nim coraz szybciej. Sama nie wie jak długo to trwało, gdy nagle wyprężył się gwałtownie, wstrzymał oddech, i w swojej dłoni i na przedramieniu poczuła ciepłą lepką gęstą ciecz tryskającą z małego oczka na szczycie prawie ze sinego kapelusika.  
Całe to dotychczasowe podniecenie prysło natychmiast, poderwała się i uciekła do łazienki. Długo stała pod prysznicem spłukując z siebie jego lepkie nasienie. R. dobijał się do drzwi, prosiłby otworzyła. Nie odezwała się. Jeszcze tylko usłyszała jego słowa:

-Nastka przepraszam, to nie tak miało być, wybacz. –  
     Potem już tylko odgłos zamykanych drzwi. Wyszedł. Dzwonił potem do niej jeszcze kilkakrotnie, nie odbierała. Zamknęła mieszkanie, zatarła ślady jego bytności i swojego prawie, że zatracenia. Długo nie mogła ochłonąć, bijąc się w myślach z swoimi pragnieniami i strachami. Zastanawiała się, co zrobić z poszarpanymi, poplamionymi śluzem i nasieniem majtkami. W końcu ukryła je, sama nie wiedząc po co, głęboko w szufladzie.  
  
***

-Nastka, ocknij się wreszcie, porozmawiaj ze mną!- Doleciało do niej gdzieś z daleka.
-Nasza rozmowa zostaje miedzy nami. A. z tobą nie będzie gadał na takie tematy. To facet, a to są babskie sprawy, i żaden facet tego nie zrozumie.–

-…………………-

-Nastka, powiedz coś w końcu, odezwij się do jasnej cholerki. Nie rozmawiając ze sobą do niczego nie dojdziemy. Nie mam zamiaru być twoim sędzią ani tym bardziej zastąpić ci matki. Chcę pogadać z tobą jak kumpela, przyjaciółka. Nie masz we mnie wroga, więc nie traktuj mnie tak. –  

     Nastka siedziała milcząca, wpatrzona w blat stołu, nie wiedząc, co ma odpowiedzieć. Jasne, chciała z nią pogadać na te tematy. Już nie raz chciała. Ale nigdy nie rozmawiały ze sobą o tym, a ona sama nie miała, do kogo pójść się z czegokolwiek zwierzyć. I nie miała też odwagi jej o tym powiedzieć. M. wyczuwała to intuicyjnie, i chcąc przełamać lody zaczęła swoją opowieść.  
***
     Zawsze byłaś ciekawa jak to z nami było. Wiem zbywaliśmy cię półsłówkami, półprawdą. Ani on, ani ja nie potrafiliśmy z tobą o tym porozmawiać. Myślę ze już jest ku temu najwyższy czas by o tym pogadać.
      Miałam wtedy tak jak ty, no może nawet trochę mniej, bo nie miałam jeszcze skończonych szesnastu lat jak poznałam twojego brata. Pamiętam jak dziś jak zaczepił mnie na jakimś czacie. Podawałam się wówczas za siedemnastolatkę, bo jak napisałam prawdę to nikt ze mną nie chciał gadać. Zresztą on też kłamał podając się za dwudziestolatka. Miałam wtedy nick Roszpunka, to z Baśni braci Grim, Roszpunka to była księżniczka uwięziona w wieży. Jak mnie zaprosił do rozmowy śmiał się z tego nicku, zresztą nie on jedyny, docinał coś w stylu, że to od rozpinania rozporka, który to niby miałam każdemu facetowi rozpinać by zrobić mu przyjemność. Dostał wtedy bana, ale był uparty, zmienił nick na "Skywalker” i wrócił. Początkowo gadka była interesująca, ale nie wytrzymał i jak znów zaczął z swoimi głupkowatymi docinkami, powiedziałam mu, że ma w sobie coś z rycerza. Koniecznie chciał wiedzieć, co więc mu w końcu wypaliłam " zakuty łeb” i znowu ban. Znowu wrócił po pewnym czasie, ale już, jako A. Przeprosił za głupkowate teksty, przyznał się ze ma osiemnaście a nie dwadzieścia lat i zapytał czy będę z nim pisała. Tak fajnie się nam ze sobą pisało, że po jakimś czasie założyliśmy sobie konta na GG, oboje ustawiliśmy na niedostępne, niepotrzebni nam byli inni, i potrafiliśmy z sobą spędzić na gg nie raz całą noc. Pomału te nasze pogaduchy zaczynały stawać się bardzo osobiste, pamiętam jak przysłał pierwszą swoją fotkę i jak skamlał o moją. Ale ja byłam długo twarda, w końcu tak po pół roku wysłałam mu swoją. Wtedy to A. zaproponował spotkanie. Mieszkaliśmy od siebie o prawie sto kilometrów, ale uparł się, on przyjedzie. Nie chciałam by wiedział gdzie naprawdę mieszkam, więc umówiłam się w sąsiedniej miejscowości. Byłam cholernie spanikowana, wystraszona i by dodać sobie odwagi zabrałam z sobą kumpelę. Trochę to wszystko było śmieszne i sztuczne, bo oboje byliśmy zdenerwowani, nieporadni. A on chciał grać szarmanckiego faceta.  
Padła byś gdybyś widziała jak cmoknął nas w rękę na powitanie. Miał dla mnie bukiecik z stokrotek i głupio mu się zrobiło jak zobaczył, że jestem z obstawą a nie sama. Nie stracił animuszu, szybko rozdzielił bukiecik na pół.  
Słodkie, pierwszy raz jakiś chłopak obdarował mnie na pierwszej randce kwiatami. Nawet do dzisiaj mam ich parę zasuszonych na pamiątkę.  
     Pierwsze spotkanie w realu, a mnie jak by piorun trafił. Wystarczył jeden dzień bez wiadomości od niego na skrzynce a chodziłam jak burza gradowa, że bez kija nie podchodź, nie dało się wprost ze mną gadać. Spotykaliśmy się coraz częściej, prawie w każdy weekend. Chcąc by nas ktoś czasem nie zobaczył umawialiśmy się w miejscu naszego pierwszego spotkania. Później parę razy to ja jechałam do niego. Pierwszy niezgrabny pocałunek, potem bardziej zaawansowane pieszczoty. Wracałam do domu rozbita i rozkojarzona. Az w końcu nadszedł ten dzień, kiedy mnie poznałaś. Pamiętasz jak zjawiłam się nagle w waszym domu? Potraktowałaś mnie wtedy jak jakąś niezrównoważoną. A ja miałam wtedy małe kłopoty w szkole, dostałam szlaban na wyjścia i kompa. Staruszkowie zablokowali mi kartę, mogłam dzwonić tylko na wybrane numery. Nie mogliśmy się spotykać, pisać z sobą, prawie zero kontaktu. Wtedy to wcielam się i uciekłam z domu. Lało jak z cebra i zanim znalazłam gdzie mieszkacie byłam cała przemoczona i trzęsłam się z zimna. Taką to mnie A. znalazł na schodach pod waszymi mieszkaniem. Wepchnął mnie do łazienki, kazał się natychmiast rozebrać i wziąć gorący prysznic. Nie miałam się, w co ubrać, bo nawet w plecaku wszystko było mokre, wiec dał mi twoją bieliznę i jakiś dres, lecz ja zamiast się w to ubrać to tylko owinięta w ręcznik wparowałam kuchni. Widziałam ten jego głodny wzrok, obleciał mnie strach, ale podświadomie sama chyba tego też chciałam. To wejście tylko w ręczniku było z mojej strony trochę chwytem poniżej pasa. Powinnam zdawać sobie sprawę, do czego to doprowadzi. Obleciał mnie wtedy taki paniczny strach i w mig zrozumiałam, co zrobiłam, ale już było za późno. Nie wytrzymał. Dopadł do mnie zaczął całować, jego ręce czułam na całym ciele. W końcu uniósł jak piórko zaniósł do pokoju i rzucił na łózko. Całował i pieścił mnie wszędzie a jak poczułam jego usta na swoich udach to już nie wytrzymałam. Chwyciłam go za włosy i z całej siły dociskałam głowę do swojego ciała. W końcu podniósł głowę spojrzał na mnie takim błagalnym wzrokiem zbitego psiaka i wyszeptał " Chcesz? Naprawdę chcesz?” Zrobiło mi się tak ckliwie, jakoś miękko, oblało mnie takie ciepło, że nie mogąc wydusić z siebie głosu skinęłam tylko potakująco głową. Podniósł się wtedy, i patrząc mi ciągle w oczy zaczął zrzucać z siebie rzeczy. W końcu stał na de mną całkiem nagi. Patrząc na niego, nagle nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem.  
Nie wiesz jak cholernie komicznie wygląda facet stojący przed tobą, pożerający cię pożądliwym wzrokiem, z penisem w pełnym wzwodzie, kiwającym się na odległość wyciągniętej ręki, ubrany tylko w skarpetki. Zdezorientowany niezdarnie ściągając te nieszczęsne skarpetki wywrócił się wprost na mnie. O Boże, ja go wtedy chciałam. Strach przed tym pierwszym razem prysł jak bańka mydlana. Już nie myślałam o czekającym mnie bólu, o tym czy będzie bolało i jak to będzie jak we mnie wejdzie. Chciałam go czuć, by to już zrobił teraz zaraz. Ale każda jego próba sforsowania mojej dziurki była bezowocna. Jakoś odruchowo cofałam się biodrami czując tam nacisk jego główki. Chciałam by był bardziej zdecydowany. By wreszcie pchnął mocno. Nawet chwyciłam go z pośladki przyciągając go do siebie. Ale on, gdy tylko widział jak zgryzam wargi to zaraz się wycofywał. I gdy po paru nieudanych próbach prawie, że zrezygnował, to tak mnie naszło, że wywinęłam się z pod niego. I jak w dobrym pornusie siadając na nim okrakiem, ująwszy dłonią twardego jak diabli fallusa nakierowałam go na moją szparkę by jednym ruchem wbić się na niego. Zabolało i zapiekło po chwili jak cholera. Musiałam też krzyknąć, zastygając na nim w jakimś kurczowym bezruchu, bo spojrzał na mnie wówczas wystraszony jak dziecko. Chwycił moje biodra, i cisnąć nimi w dół podrzucał sobą, próbując to nabijać mnie na siebie to podnosić. Każdy taki ruch wywoływał u mnie leki syk i grymas bublu na twarzy. W końcu delikatnie mnie uniósł i wysunął się ze mnie. Leżeliśmy potem przytuleni do siebie bardzo długo, aż zasnęłam. Obudziły mnie głośne rozmowy. To ty wróciłaś i ostro kłóciliście się w kuchni. Nie miałam odwagi wyjść z pokoju, w końcu usłyszałam tylko jak trzasnęłaś drzwiami i A. do mnie wrócił. Wtedy dopiero opowiedziałam mu o wszystkim. O awanturze w domu i o tym, że uciekłam od rodziców. Długo milczał, w końcu zaczął mnie przekonywać, że staruszkowie się niepokoją i że muszę do nich zadzwonić, uspokoić i wrócić. Wściekłam się cholernie, wykrzyczałam mu z tej wciekłości, że najpierw mnie przeleciał a teraz po fakcie chce mnie po prostu odesłać jak zużytą zabawkę. Zaciął się wtedy okropnie, i pierwszy raz widziałam faceta, któremu pokulały się łzy. Powiedział tylko, że będę spała dziś w jego pokoju, a on będzie spał u ciebie i jutro pogadamy.  
Rano już cię nie było, poszłaś do szkoły. A. powiedział, że skoczy do sklepu po bułki i pogadamy przy śniadaniu. Nie chciałam z nim rozmawiać, słuchać o powrocie do staruszków. Pakowałam się na łeb na szyję, chciałam uciec zanim wróci. Nie myślałam gdzie. Byle dalej.  

- I nie uciekłaś.-

-Nie zdążyłam. A. wrócił a zanim do mieszkania weszła moja matka. Okazało się, że w nocy zadzwonił do moich staruszków z mojej komórki, powiedział, że nic mi nie jest, że jestem bezpieczna i zdrowa a jutro odwiezie mnie do domu. Staruszkowie powiedzieli mu wówczas, że rano po mnie przyjadą, ma nie tylko zatrzymać u siebie do ich przyjazdu. To po nich wyszedł rano a nie po żadne bułki. Znienawidziłam go w tedy w jednym momencie. Bez słowa zabrałam swoje rzeczy i bez pożegnania wyszliśmy z mieszkania. Nie chciałam go znać. Droga powrotna przebiegła w kompletnym milczeniu, i staruszkowie już nigdy więcej nie wrócili do tematu mojej eskapady. Po powrocie wykasowałam wszystko, kontakty, adresy mailowe, profil na gg. Wymogłam na staruszkach zmianę mojego numeru telefonu, zamknęłam się w sobie, wpadłam w trans nauki, nadrobiłam zaległości, poprawiłam oceny. Moje życie zamknęło się tylko między domem a szkołą, nigdzie nie wychodziłam i z nikim się nie spotykałam.-

-Ale przecież jesteście razem?-

-Długo to trwało zanim wróciliśmy do siebie. Kumpela, ta mała wredna suka, z którą byłam wtedy na pierwszym spotkaniu z A., okazała się kompletną świnią. Powiedziała mu, że niby to zawsze waliłam go w rogi. Chodziłam z nim tylko z braku laku. Ponoć by zaimponować innym dziewczynom, że mam starszego, z wielkiego miasta faceta i nie ma sobie zawracać mną głowy. Potem jeszcze przypadkowo dowiedziałam się, że robiła podchody by go poderwać, ale A. olał ją totalnie.

-I co się stało, że wróciliście do siebie?-  

-Może raczej nie co, a kto. Nie uwierzysz. To moja własna matka była tego sprawcą. Ona pracuje w Ośrodku Pomocy Społecznej, i jak była na wyjazdowym szkoleniu, to tam jakoś tak zgadała się z jedną babeczką, która to z kolei doskonale znała waszą sytuację. Od słowa do słowa, kobitki sobie pogadały i matula się wszystkiego wywiedziała. Po powrocie, gdy myślała, że ja już śpię i opowiedziała wszystko ojcu. Słyszałam wszystko i w ten sposób poznałam waszą historię. O tym, że nie macie rodziców, i o tym jak A. walczył o prawo opieki nad tobą. Że A. uczy się, jednocześnie pracując by was utrzymać. I że pani kurator i ona wprost nim zauroczone. A wreszcie i to, że to on wtedy zadzwonił do staruszków by się nie martwili. To nie może być zły chłopak mówiła matula.  
Słuchając tego wszystkiego byłam coraz bardziej wściekła, sama już nie wiedząc, na kogo? Więcej na niego czy na siebie. Na niego o to, że mnie okłamał, że nie powiedział wszystkiego o sobie, o was. A na siebie o to, że nie interesowałam się nim chyba na tyle. Że myślałam nie o nas a tylko o sobie, bo było mi tak z tym wygodnie.  

- No, ale jak się dogadaliście w końcu?-

-To moja mamuśka będąc kiedyś służbowo w waszym mieście, dowiedziała się, w której knajpce pracuje twój braciszek, odwiedziła go, i ucięli sobie długą szczerą pogaduszkę. Ja o tym wszystkim dowiedziałam się grubo po fakcie, skrzętnie to przede mną to ukrywali. Wydzwaniał potem do niej często, pytając co umie słychać. A ja głupia wtedy myślałam, że o mnie zapomniał, że ma mnie po prostu gdzieś.  

-No i co? Co było dalej?-

-Dalej to już był spisek mojej matuli, a pewnie i ojczulek do tego się przyłożył. Mamuśka koniecznie chciała byśmy się zeszli, więc zaczęły się podchody. Jakieś niby mimochodem rzucane uwagi, pytania. Co tam u A.? Czy mam o nim jakieś wiadomości? A ja, czym więcej matula się ty interesowała, tym więcej zarzekałam się że on mnie wcale już nie obchodzi, że już nie chce go znać, że to cholerny dupek i takie tam teksty. Ale w głębi duszy to ciągle mi tam gdzieś w tyle głowy siedział. Kiedyś przez przypadek w kompie znalazłam jego zdjęcie, którego przez nieuwagę nie wykasowałam, i coraz częściej łapałam się na tym, że potrafię wpatrywać się w nie godzinami.  
No i wreszcie przyszedł czas na studniówkę. Oczywiście oświadczyłam wszem i wobec ze nigdzie się nie wybieram. Mam kupę nauki i siedzę w domu.  
A tak się na nią kiedyś cieszyłam. Mieliśmy na nią iść razem z A. Nawet na tą okazje z nim kupowałam sukienkę. I jakoś tak nie zapaliło mi się w głowie to ostrzegawcze światełko, gdy nagle staruszkowie przestali nagle mnie na tą imprezę namawiać. I tak parę dni przed studniówką oświadczyli ni z gruszki ni z pietruszki, że jadą do kogoś na jakąś imprezę. Do kogoś o kim nawet nigdy nie słyszałam. A ja głupia, zadowolona, że zostanę sama, nie będę musiała wysłuchiwać tekstów, typu a przecież mogłaś iść, trochę byś się rozerwała, ciągle siedzisz w domu jak taki tłumok itd. A co najważniejsze, nikt nie będzie widział, jak ryczę w poduszkę.
No i nadszedł ten sądny dzień, nie powiem, gdzieś tam głęboko tkwiła we mnie jakaś zadra. Ale nic, robię dobrą minę do złej gry. Staruszkowie szykują się do wyjazdu, ja snuję się po chacie, jak to zawsze babcia mówiła "jak taki smród po gaciach”, i dzwonek do drzwi. Nawet mnie to nie ruszyło, słyszę tylko jak matula z kimś rozmawia i po chwili woła ” M. do ciebie”. Ki diabeł pomyślałam, pewno dziewczyny przyszły mnie namawiać nie mogąc się do mnie dodzwonić, bo wyłączyłam telefon. Z wlokłam się z kanapy człapię do drzwi i zgłupiałam. W drzwiach stoi matula z wielkim bukietem róż, a za nią na klatce ON.  
A. we własnej osobie, odpierdzielony w elegancki garnitur, z olbrzymim bukietem czerwonych róż w dłoni. Zamurowało mnie w jednej chwili.

- I co? Pewnie jak nic, wywaliłaś go na zbity pysk?- Zaśmiała się Nastka.
  
-Co ty? Zerwałam się jak oszalała, wskoczyłam na niego, zawisłam na jego szyi, nogami obejmując w pasie. Zupełnie jak jakaś wariatka. Płacząc i śmiejąc się na zmianę, całowałam go jak oszalała. Mało nie wywaliliśmy się na schody. Wniósł mnie do mieszkania, kwiaty połamane, z bukietu został tylko wiecheć, który były już tylko do wyrzucenia. Ale mi wcale na nich nie zależało. Był ON! I tylko to się liczyło. Wystarczyło, że ten mój "zakuty łepek” wypowiedział tylko jedno zdanie:-

- M. ubieraj się jesteśmy spóźnieni!.- I już nie pamiętałam jak się zarzekałam jeszcze nie tak dawno, że nie idę na żadną studniówkę, a tylko rzuciłam się do łazienki jak zwariowana. Jeszcze nigdy tak szybko nie udało mi się wyszykować do wyjścia jak wtedy.  
Na wychodnym, mamuśka rzuciła jeszcze tylko za nami:

-Nastka, panu A. pościelę w dużym, na kanapie. Nie będzie się przecież chłopak gdzieś tłukł po nocy.-

A ojciec?. Ojciec bez słowa uścisnął mu tyko dłoń życząc nam dobrej zabawy.  
Całą drogę trajkotałam jak nakręcona, on chyba nawet połowy tego nie załapał. A mina, na nasz widok, wchodzących na salę, mojej byłej niby kumpeli. Tej cholernej suki, która chciała wykorzystać sytuację? No widok wprost bezcenny.  

     Wróciliśmy z imprezy tak gdzieś około drugiej nad ranem. Część towarzystwa ruszyła gdzieś w miasto, świętować dalej. My oświadczyliśmy ze wracamy do domu. Dziewczyny w szatni powiedziały jeszcze mi tylko:

-Wyglądasz jak cholernie wygłodniała suczka podczas rui. Już z pewnością w majtkach, masz cholernie mokro. Weź go wreszcie i skończ z tym dziewictwem.- Ale biedaczki nie wiedziały przecież, że już dawno wypisałam się z tego klubu, i A. już dawno mnie rozdziewiczył. Był już ten pierwszy raz. Co prawda, pierwszy i dotychczas jedyny, gdy miałam faceta w sobie. I choć fizycznie już nie będąc dziewicą, to mentalnie chyba jeszcze nią ciągle pozostawałam. Ten pierwszy raz nic oprócz dyskomfortu fizycznego i psychicznego nic nie przyniósł. Nie poruszyła się pode mną ziemia, nie odleciałam, nic z tych rzeczy, o których tyle się czyta w romansach. Ot trochę bólu, pieczenia i żadnej przyjemności. Dobrze jeszcze, że oprócz paru czerwonych kropelek nic więcej nie było, i nie poplamiłam pościeli. Bo wtedy dopiero bym się ze wstydu dopiero pod ziemię zapadła.  

     Oboje wiedzieliśmy, jak to się skończy. Lecz ani jedno ani drugie nie podejmowało tego tematu. Na imprezie wprost szaleliśmy. Zajęci prawie cały czas sobą. A. okazał się wprost duszą towarzystwa. Widziałam jak wszystkie dziewczyny mi go zazdrościły, za to w taksówce nie zamieniliśmy już ze sobą żadnego słowa. Siedziałam cichutka, wtulona w niego, oprawszy głowę na jego ramieniu, a on objąwszy mnie, całował moje włosy.
     Wchodząc po schodach, panicznie zdenerwowana, że nawet nie potrafiłam znaleźć, a później włożyć klucza do zamka. Poczułam jego dłoń na swojej, odebrał ode mnie klucz i otworzył drzwi wpuszczając mnie do mieszkania. Stałam w korytarzu, z opuszczoną głową, wlepiwszy wzrok w podłogę, zupełnie nie wiedząc, co mam teraz ze sobą zrobić. Zdenerwowana czekając na jego ruch, i co ze mną zrobi jak zamknie w końcu te cholerne drzwi.
W końcu podszedł, ująwszy delikatnie za podbródek, podniósł moją twarz. Całował oczy, nos, by w końcu dotknąć wargami moich ust. Ujął nimi moją górna wargę pociągnął ją delikatnie, potem jego język już bezceremonialnie torował sobie przejście między moimi zębami. Poczułam go na podniebieniu, a po chwili nasze języki już walczyły ze sobą. Ramiączka sukienki opadły na boki, jeszcze jej tylko suwak z boku, niecierpliwe szarpnięcie w dół, i śliski materiał opada na moje na kostki. Kolej na zapięcie staniczka, i on również podzielił los sukienki. Stałam przed nim jak mnie Pan Bóg stworzył, naga, zażenowana i zawstydzona. No prawie naga, mając na sobie tylko cienkie prawie zupełnie przezroczyste czarne majteczki, pończoszki i szpileczki, zawsze starałam się sobie wyobrazić tą scenę. Na filmach, to dziewczyny były już zawsze nagie, nie pokazują nigdy tego momentu jak się rozbierały, i nie bardzo wiedziałam, co dalej. Nagle cały ten wstyd, zażenowanie gdzieś prysło. Chciałam go jak nigdy przedtem. Tu i teraz. Już nie czułam strachu, wstydu. Teraz ja go zaskoczyłam, w szaleńczym tempie rozrzucając wokół rzeczy, pozbawiłam marynarki, koszuli, odpięłam pasek, rozpięłam spodnie i wreszcie on również został w samych i spodniami na kostkach.  
Śmiesznie wyglądał nerwowo starając się zrzucić z siebie buty i skarpetki. Prawie by upadł, zaplątany w nogawki spodni. Oboje śmialiśmy się z tego jak wariaci. Wreszcie kopniakiem odrzucił plączące się pod nogami rzeczy, przykląkł wtulił twarz w mój trójkącik i kolejno wolniutko zrolował moje pończoszki. Zdejmując je z moich nóg odrzucał na bok razem z szpileczkami.  
Cofnął się, i oparty plecami o ścianę, taksował mnie pożądliwym wzrokiem, a na jego bokserkach zaznaczyło się spore wzniesienie. Instynktownie jedną rękę zakryłam piersi a drugą przysłoniłam wilgotniejącą plamę na majteczkach.
A. znów zbliżył się do mnie, chwycił moje dłonie kładąc je na swoim zgrubieniu. Przylgnęłam do niego, chwyciłam gumkę bokserek i zsunęłam je osuwając się jednocześnie. Wreszcie wydobyłam jego przyrodzenie wielkie, jak na moje wyobrażenie. I zakończony świecącą się główką fallus uderzył mnie przy tym w twarz. Sterczał teraz tuz przed moimi oczyma, a ja byłam tym widokiem tak zaabsorbowana, że nawet nie zauważyłam, kiedy wierzgając nogami pozbył się do końca tych swoich bokserek. Trzymałam teraz w dłoniach, to jego wielkie żylaste prącie, dumnie sterczące przede moim nosem a ja miałam cholerną ochotę go tam pocałować.

- I pewnie wzięłaś go do buzi, i zrobiłaś mu loda.- Zaśmiała się nerwowo Nastka.

- Nic z tych rzeczy, długo jeszcze nie. Na samą o tym myśl, miałam zaraz odruchy wymiotne.-

-Nie powiesz mi, że sobie tak nie robicie.-

-Nie, tego nie powiem, ale zanim się na to zdecydowałam to minęło sporo czasu. Ale mam mówić dalej, czy interesuje cię tylko sex oralny?- M. zanosiła się od śmiechu.
-Nie tylko, ale jak ty to wszystko mówisz, to to jest zupełnie, co innego od tego, co opowiadają moje kompele.-

-Większość z nich, to pewnie też jak ty, jak to ty nazywasz "zasrane dziewice”. Pieprzą trzy po trzy, i myślą ze przez to są bardziej dorosłe. Ale do rzeczy.- I M. kontynuowała dalej.  


Nie, nie zrobiłam mu żadnego loda, jak ty to nazywasz. On po prostu podniósł mnie całując, a ja chciałam by teraz wszedł we mnie i wepchnął we mnie w końcu tą swoją maczugę. Przywarłam mocno do niego, mając teraz ten jego pulsujący narząd na swoim brzuchu. I raptem katastrofa. Nie wiem czy z wrażenia czy ze strachu, ale poczułam wielkie parcie na pęcherz, i wiedziałam, że jak się natychmiast nie załatwię to na bank a posikam się w trakcie. Przytuliłam się do niego mocniej i zawstydzona wyszeptałam mu do ucha.

-Muszę siusiu!-

Odsunął się, uśmiechnął, i usłyszałam;

- Jak mus to mus. Jasne, idź, mamy czas. Teraz mi już nie uciekniesz.-

Stał uśmiechnięty w drzwiach łazienki i obserwował jak się załatwiałam, a ja nie czułam przy tym żadnego wstydu czy zażenowania. Widząc jego podniecenie, to nawet bezwstydnie jeszcze szerzej rozchyliłam uda. Wpatrywał się w moją małą i spadające z niej ostatnie krople moczu, wodząc jednocześnie swoją dłonią po nabrzmiałym członku.
Cholera to już na bank jakaś perwersja, pomyślałam, ale nawet na jotę się nie zakryłam. Patrząc mu przy tym bezczelnie w oczy stwierdziłam, że mnie to też cholernie podnieca.  
Gdy wreszcie wstałam, niepewna, co będzie dalej, to chwycił mnie za biodra, uniósł w górę lekko jak piórko. Rzuci mnie teraz na pralkę, i przeleci jak na pornolach, przeleciało mi przez główę. Ale zamiast na pralce, to wylądowałam w kabinie prysznicowej, jednym szarpnięciem rozerwał mi w końcu majtki i wepchnął się tam zaraz za mną. Kabina za ciasna jak na dwie osoby. Staliśmy w niej ściśnięci tak, że nie można się było prawie ruszyć. Puścił wodę, nałożył żelu na dłonie i przytulony mocno do moich pleców, zaczął mydlić moje ciało. Szyja, ramiona, piersi, brzuszek, a jak w końcu doszedł do krocza, czując jego palce, masujące mi waginę, odruchowo zginając się w pół, o mało, co głową nie rozwaliłam drzwi kabiny. Wówczas szarpnął mną, obrócił do siebie i nakładając żel na moje dłonie, władczym gestem, nie przyjmującym żadnej odmowy, nakazał mi zrobić to samo.  
Największą frajdę miał, gdy namydlonymi dłońmi masowałam mu członka. Jakoś się już trochę z nim oswoiłam, i już się nie bałam jego wielkości, a widząc jak jego fioletowa główka, to pojawia się to znika w moich dłoniach, to nawet poczułam ciekawość, jak to będzie, gdy zamieni moje śliskie od żelu dłonie na moją mokrą od soków pochwę.  
Bawiłam się tak długo jego fallusem aż nagle syknął, zagryzł wargi i krzyżując kolana zacisnął uda, jednocześnie chwytając moje dłonie ścisnął je mocno, trzymał je przez dłuższą chwilę tak ze nie mogłam zrobić nimi żadnego ruchu. Jeszcze moment a na bank by pewnie trysnął.  
Wyskoczyłam z kabiny, chwyciłam go za rękę i pociągnęłam w stronę mojego pokoju. Cholerka, zamiast to on mnie prowadzić, jak taką potulną owieczkę na rzeź, to ja ciągnęłam go za sobą. Przechodząc obok otwartych drzwi dużego pokoju, kątem oka zauważyłam, przygotowaną, ułożoną w kostkę pościel na kanapie. Biedna mamcia a tak się starała. Już mieliśmy wejść do mojego pokoju, gdy nagle przyszło olśnienie. Ty głupia, co wy na tym małym tapczaniku zrobicie? Nie zmieścicie się na nim oboje. I bez chwili zastanowienia wciągnęłam go do sypialni staruszków.  
Pchnęłam go mocno tak, że upadł na łóżko rodziców, po czym nie czekając na jego reakcję, wskoczyłam na niego okrakiem. Bez zastanowienia, chwyciłam za przyrodzenie i wbiłam się na ten sztywny pal jednym zdecydowanym ruchem bioder, do samego końca. Spodziewałam się rozrywającego moją szparkę bólu, ale zamiast poczuć go na początku, jak we mnie wchodził, to poczułam go dopiero gdzieś głęboko w sobie, gdy główka uderzyła w sklepienie pochwy i rozciągała ją gdzieś w głąb mnie.  
Zabolało, ale był to inny, przyjemny ból. Skacząc na nim jak szalona miałam już dojść. Już miał być ten pierwszy orgazm wywołany, nie moją dłonią, gdy A. zerwał się nagle. Zrzucił mnie z siebie i kończąc dłonią, oddał swoje nasienie wprost na mój brzuch i piersi. Byłam na niego wściekła i zaskoczona takim zakończeniem. A on tuląc mnie do siebie, rozmazując sobą nasienie po naszych ciałach, całował po twarzy, szyi piersiach powtarzając tylko w kółko :  

-Moja kochana, jesteś moja zawsze moja.-  
Nie o tym marzyłam, nie tego chciałam. Wściekła, niezaspokojona, lepka od nasienia, czułam się brudna, i zlekceważona. W końcu, obrażona na niego i na cały świat, uciekłam do łazienki i długo stojąc pod natryskiem spłukiwałam to z siebie.  
Gdy wróciłam do pokoju spał. Cholera spał sobie spokojnie jak gdyby nigdy nic. Ja niewyżyta, z mrowieniem w podbrzuszu i udach, a on do cholery śpi! Leży bezczelnie rozwalony na środku łóżka, z rękoma założonymi pod głową, z głupkowatym, pełnym zadowolenia uśmiechem na ustach. Z rozrzuconymi szeroko nogami, komicznie dyndającym miedzy udami, dziwnie skurczonym i pomarszczonym, oklapłym fallusem, śpi sobie drań w najlepsze. A ja niby co? Ja też do cholery miałam zarwaną noc.  
Siedząc naprzeciw w fotelu, obserwując go, myślę sobie, że to chyba jednak nie dla nas, kobiet, jest przeznaczone zadowolenie z seksu. Że do tylko dla nich, cholernych samców, jest to, co najlepsze. A my baby to tylko służymy im za takie naczynia dla ich spermy. A to przecież miała być nasza pierwsza wspaniała noc. Tamto wtedy u niego się nie liczyło! Nic oprócz pewnego niesmaku, lekkiego bólu i pieczenia w środku nic nie było. Gdzie do cholery ma być ta niby, pełnych uniesień, pieszczot, wzajemna bliskość? Czekałam na to. Marzyłam, o tym, jakie to będzie cudowne a tu? Rach ciach i po krzyku. A z byłego wojownika nie zostało dosłownie nic. Tylko jakiś taki wiotki flaczek dynda teraz pomiędzy udami, i nawet ta wielka główka zginęła się gdzieś w pomarszczonej skórce. Zrobiło mi się chłodno, okryłam się kocem i nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.  
Śnił mi się on. Jak pieści mnie językiem po udach, sunąc powoli w górę, by wreszcie dobrać się do tego czułego guziczka, ze mnie wypływają obfite soki i spływają po kroczu w stronę drugiej dziurki. Ten sen był tak realistyczny, że się obudziłam. W pokoju było jasno. Przez okno wpadał snop światła, pewnie słońce już wysoko stoi przeleciało mi przez myśl. W dalszym ciągu siedziałam w fotelu, tylko okrywający mnie koc gdzieś znikł, a między moimi szeroko rozchylonymi udami widzę czarną czuprynę mojego kochanka. I już nie we śnie, a na jawie zbliża się pomału do mojego futerka. Ja naprawdę jestem cholernie mokra i rozpalona, a to wszystko nie sen. Chwyciłam tą mokrą -pewnie w międzyczasie też zaliczył natrysk- czarną czuprynę i starałam się oderwać go od mojej malutkiej. Ale więcej w tym chyba było fałszywego wstydu, przekory niż zdecydowania. A jak już poczułam, jak jego język penetruje tam gdzie jeszcze niedawno gościł jego penis, to zamiast go odepchnąć to tylko jeszcze mocniej rękoma docisnęłam jego głowę do swego podbrzusza, i zarzucając mu na kark nogi zacisnęłam mocno j na niej uda. Mrowienie z podbrzusza przeszło na uda, łydki by wreszcie uciec czubkami palców u stóp. Biedaczek aż się zakrztusił, nie mogąc złapać powietrza usiłował wyrwać głowę z tego uścisku.. Ogarnęło mnie wtedy taka chcica, że rozrzuciłam szeroko, aż do bólu nogi otwierając się przed nim całkowicie.  
Trzymając szeroko nogi, zaparta rękoma w fotelu, obserwowałam go z pod przymrużonych powiek. Wstał, patrząc na mnie rozerwał trzymany w dłoni mały pakuneczek. Odrzucił złotko i przyłożył do główki fallusa mały krążek i paroma szybkimi ruchami dłoni rozwinął na nim resztę różowej osłonki. Podszedł bliżej, wziął mnie na ręce i rzucił na łóżko staruszków.  

-Napijemy się jeszcze kawy?- Zapytałam ni z gruszki ni z pietruszki, jak jakaś durna idiotka.  


( ma być część dalsza? łapki w górę :D )

4 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik Krzysiu

    Świetnie się to czyta. Czekam na więcej:)

    21 gru 2017

  • Użytkownik POKUSER

    Oczywiście :)

    7 gru 2017

  • Użytkownik Doti

    Jasne że tak  :)

    7 gru 2017

  • Użytkownik Grem

    Jeszcze pytasz, oczywiście, że tak

    6 gru 2017