Każdy ma problemy. Niektórzy po prostu lepiej je ukrywają... cz.7

Obudziłam się dziś dość wcześnie. Nie mogłam dłużej spać. Pierwsze co poczułam to ból na prawym nadgarstku. Wszystkie wydarzenia z wczorajszego dnia do mnie wróciły. Poczułam jeszcze większy ból... nie ten fizyczny lecz psychiczny. Był nie do zniesienia. Nie wiem już co mam robić. Najchętniej położyłabym się spać i już nigdy nie obudziła. Ale nie mogę tego zrobić. Nie chcę się zabijać, chcę spróbować żyć, dla Matta. Matthew miał wielkie plany, chciał tyle zrobić w życiu. Niestety, nie zdążył. Eric zakończył jego życie. Tamte wydarzenia ponownie do mnie wróciły. To ja miałam zginąć, nie Matt, to we mnie był wymierzony ten strzał. Dlaczego Eric chciał mnie zabić? O tym nie mam siły jeszcze opowiadać, ale to przez moją głupotę. Przez moją głupotę zginął Matt. W moich oczach znów zebrały się łzy. Nie chciałam pozwolić im wypłynąć, chciałam udowodnić sama sobie, że jestem silna, że dam radę. Niestety, nie udało się. Chwilę później z moich oczu płynęły wodospady łez. Usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko zaczęłam wycierać łzy. Kiedy w miarę się ogarnęłam powiedziałam ciche "Proszę". W drzwiach pojawił się Christian. Po jego podpuchniętych powiekach można było stwierdzić, że nie spał, kto wie, czy nie płakał. Spojrzał na mnie smutnym wzrokiem. Z jego ust padło nieme "Dlaczego mi to robisz?". Odkąd Chris zerwał ze mną kontakt po śmierci rodziców nie przejmowałam się jego uczuciami, jednak teraz coś we mnie pękło. Przypomniało mi się nasze dzieciństwo. Uznałam, że powinnam dać mu jeszcze jedną szansę, w końcu każdy człowiek na nią zasługuję. Na powrót zaczęłam płakać i wyszeptałam słowo "przepraszam", po czym przytuliłam się do brata. Tak bardzo chciałam wczuć się w rolę oziębłej suki, chciałam się nią stać, nie przeżywać tak bardzo tego wszystkiego, ale chyba nie dam rady. Co prawda jestem tylko cieniem człowieka, ale ciągle mam uczucia i ludzkie odruchy. Kocham Christiana. Starałam się o tym zapomnieć po tym, jak mnie zostawił, ale teraz próbuję się postawić w jego sytuacji. On również musiał bardzo dotkliwie przeżyć śmierć rodziców, być może się wystraszył i dlatego uciekł. W każdym razie postanowiłam dać mu szansę. Kto wie, może mi jakoś pomoże, może dzięki niemu będzie mi lżej. Na razie nie zaufam mu w pełni, nie powierzę mu swoich myśli, nie powiem co się wtedy stało, ale mogę się zacząć wobec niego lepiej zachowywać. Staliśmy przytuleni jeszcze przez jakiś czas, chwilę później usiedliśmy oboje na moim łóżku.
-Przepraszam cię, że wtedy uciekłem. To wszystko mnie przerosło, nie potrafiłem sobie z tym poradzić, ale uwierz, codziennie o tobie myślałem, zastanawiałem się co się z tobą dzieje, jak sobie radzisz. Niedawno dowiedziałem się, że chciałaś popełnić samobójstwo i że jesteś obecnie w domu dziecka. Od razu postanowiłem wziąć cię do siebie. Załatwienie formalności trochę zajęło, ale gdy tylko udało mi się wszystko załatwić zabrałem cię do siebie. Dopiero teraz widzę, jak bardzo cię skrzywdziłem. Jestem pieprzonym egoistą, przepraszam cię za to, ale mimo wszystko bardzo cię kocham i martwię się o ciebie. Tak bardzo się cieszę, że wreszcie postanowiłaś pozwolić mi się do ciebie zbliżyć-ciszę między nami przerwał monolog Christiana.  
-Ja również cię przepraszam Chris. To prawda, że było mi ciężko, zresztą ciągle jest, ale ty starasz się mi pomóc, a ja do tej pory tą pomoc odrzucałam, przepraszam cię za to.
-Nathalia...-szepnął mój braciszek. Jejku, jak ja dawno nie słyszałam swojego pełnego imienia, ostatnio wypowiedział je Matt, tuż przed śmiercią. Znów zaczęłam płakać i wtuliłam się w brata. Posiedzieliśmy tak jeszcze trochę. Chris postanowił, że dziś nie pójdę do szkoły. Zostawił mnie samą, żebym mogła odpocząć. Niemal natychmiast zasnęłam. Obudziłam się kiedy na zewnątrz zaczynało się ściemniać. Usłyszałam jakieś głosy z dołu. Postanowiłam sprawdzić, kto to. Włożyłam na siebie czarne dresy i za dużą bluzę, lekko ogarnęłam twarz i powoli zeszłam na dół. Byłam bardzo zaskoczona kiedy ujrzałam Deana.  
-Dean? Co ty tu robisz?-spytałam od wejścia.  
-Przyszedłem, żeby cię poinformować, że jutro jadę do Holmes Chapel, ale twój brat nie chciał mnie do ciebie wpuścić-powiedział chłopak.  
-Chris...-szepnęłam w stronę brata.  
-Zamierzasz jechać do Holmes Chapel?-spytał Christian.  
-Tak, muszę odwiedzić cmentarz, zabrać rzeczy rodziców oraz pójść do domu dziecka-powiedziałam pewnie.  
-Dobrze, w takim razie nie będę cię zatrzymywał-powiedział, czym bardzo mnie zdziwił. Myślałam, że będzie protestował, a tu nic...  
-Dziękuję Chris-powiedziałam uradowana.  
-Więc Dean, o której wyjeżdżamy i gdzie się spotkamy?-rzuciłam w stronę chłopaka.
-Chciałbym pojechać zaraz z rana, bo droga zajmie nam trochę czasy, a co do miejsca spotkania, przyjadę po ciebie-powiedział ciepło.
-Dobrze. W razie czego będę dzwonić-powiedziałam z uśmiechem.
-Póki co będę uciekał-rzucił Dean i skierował się do wyjścia.
-Może jednak zostaniesz i zjesz z nami kolację?-zaproponował Chris.
-Dziękuję, ale nie. Dobranoc-powiedział przed wyjściem.  
Ja i Chris zjedliśmy wspólnie kolację, po czym się wykąpałam i położyłam. W końcu jutro czeka mnie ciężki dzień.

Myheartwillgoon

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 983 słów i 5551 znaków.

1 komentarz

 
  • Czarna

    Ojejku;c Popłakałam się chyba milion razy.. :( Nie wiem nawet jak skomentować to opowiadanie. :/

    27 kwi 2014