Każdy ma problemy. Niektórzy po prostu lepiej je ukrywają... cz.5

Dziś obudziłam się przed szóstą. Miałam koszmary, śnił mi się tamten dzień. Dzień, w którym straciłam najbliższą mi osobę. Kiedy stanęłam przed lustrem zauważyłam na swoich policzkach ślady łez. Musiałam płakać przez sen. Szybko się umyłam i ubrałam w krótkie, czarne spodenki i bluzkę w tym samym kolorze. Włosy uczesałam w kłosa. Dziś się nie malowałam. Kiedy byłam gotowa wyszłam z domu i wolnym krokiem ruszyłam w stronę szkoły. Do rozpoczęcia lekcji miałam jeszcze ponad godzinę, więc na prawdę mi się nie spieszyło. Przyglądałam się tylko ludziom, którzy mnie otaczali. Ciekawe, że większość ludzi w ogóle nie zwraca uwagi na to, co się wokół nich dzieje, że nie widzą dziecka, które upadło i płacze, staruszka, który wolny krokiem przemierza jakąś drogę, alkoholika, który już siedzi pod sklepem i pije, płaczącej dziewczyny w oknie jednego z budynków... Wszyscy się gdzieś spieszą, nie zważając na innych. Ja nigdy taka nie byłam i nie chcę być. Nie chcę być pusta. Właśnie dziś zamierzam po raz pierwszy odwiedzić jeden ze szpitali. Chcę pomagać innym. Podobno czasami najlepszym prezentem jaki można komuś dać jest obecność. Tak, ja w najgorszych chwilach bardzo potrzebowałam czyjejś bliskości, której niestety nie otrzymałam, dlatego chcę, żeby inni ludzie mogli kożystać z mojej bliskości, by wiedzieli, że ktoś przy nich jest. Tak rozmyślając doszłam do szkoły. Do lekcji zostało jeszcze trochę czasu ale to nic. Weszłam do budynku i rozpoczęłam poszukiwania odpowiedniej sali. Udało mi się ją znaleźć tuż przed dzwonkiem, więc może to i lepiej, że przyszłam wcześniej. Lekcje mijały mi szybko. Niestety Deana nie było dziś w szkole, a mieliśmy ustalić szczegóły wyjazdu do Holmes Chapel. No cóż. Mówi się trudno. Kiedy skończyłam zajęcia i wyszłam ze szkoły zauważyłam Chrisa. Nie rozumiem po co on po mnie przyjeżdża. Przecież mogłabym wracać na nogach. Podeszłam do brata wolnym krokiem i postanowiłam spytać dlaczego przyjechał.
-Dlaczego po mnie przyjeżdżasz ?! Przecież mogę wracać na nogach.
-Wolę sam cię odwozić, bo jeżeliby ci się coś stało nigdy bym sobie tego nie wybaczył-powiedział spokojnie.
-Przecież się nia zabije wracając do domu, do Holmes Chapel też na razie nie zamierzam jechać!-krzyczałam, poniosły mnie emocje.
-Skąd mogę mieć pewność, że nie wyjedziesz, albo co gorsza nie będziesz znowu próbowała popełnić samobójstwa?! - on też podniósł głos.
-Nawet jeżeli chciałabym to zrobić gówno cię to obchodzi ! Jakoś wcześniej się nie przejmowałeś ! Od śmierci rodziców byłam ci obojętna ! Uciekłeś zostawiając mnie z tym bagnem samą, nie myśląc co ze mną będzie ! - krzyczałam, a wokół nas zebrało się trochę osób. W tej chwili miałam to wszystko gdzieś. Po prostu odeszłam, nic nie mówiąc. Postanowiłam udać się do szpitala, tak jak miałam w planach. Od szkoły jest do niego trochę daleko ale mimo wszystko poszłam pieszo. Po drodze trochę ochłonęłam. Kiedy dotarłam na miejsce nie byłam tak pewna jak wcześniej, że chcę tam iść. Szczerze powiedziawszy bałam się, bałam się tego co tam zobaczę. Szpitale źle mi się kojarzyły. Ale cóż, chcę chociaż spróbować. Weszłam do środka, załatwiłam kilka formalności związanych z pozwoleniem na odwiedzenie tych dzieci i zostałam zaprowadzona na odpowiedni oddział. Niepewnie otworzyłam drzwi pierwszej sali. Zobaczyłam tam dziewczynkę, która nie mogła mieć więcej niż 10 lat. Siedziała w oknie i płakała. Podeszłam do niej i powoli, żeby jej nie wystraszyć położyłam jej rękę na ramieniu. Mała obróciła się twarzą do mnie. Nie wiedziałam jak się zachować, ale coś w środku podpowiedziało mi, że wystarczy, jeżeli po prostu ją przytulę. Tak właśnie zrobiłam. Dziewczynka odwzajemniła uścisk. Po jakimś czasie oderwałam się od niej i spojrzałam w jej śliczne, niebieskie oczy. Teraz na jej twarzy widniał szczery uśmiech. Postanowiłam się odezwać.
-Cześć. Jestem Lia. A ty?-mówiłam to bardzo ciepło i spokojnie, choć kiedy patrzyłam jak cierpi ta dziewczynka serce mi się krajało.
-Vanessa-odpowiedziała nieśmiało.
-Śliczne imie-powiedziałam uśmiechając się. Vanessa odwzajemniła uśmiech. Jeszcze chwilę porozmawiałyśmy z małą i wyszłam. Odwiedziłam jeszcze kilkoro dzieci. Na więcej nie miałam siły. Nie wytrzymałabym tego. Powoli wróciłam do domu. Chrisa nie było. Odrobiłam zadanie i się położyłam. Długo nie mogłam zasnąć. Myślałam o wszystkim co się dziś stało. Ale w końcu zmęczeniw wzięło nade mną górę.

___________________________

Mam nadzieje, że się podobało ;) No i bardzo dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem. Dziękuję za to, że jesteście :*

Myheartwillgoon

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 899 słów i 4917 znaków.

6 komentarzy

 
  • Misia

    Korzystać * :)

    Pisz dalej, ale trochę częściej. Szczerze , zapomniałam już trochę o czym było opowiadanie i musiałam je przeczytać jeszcze raz. :)

    25 kwi 2014

  • Anita :)

    musisz napisać dalszą częsć to jest boskie <3

    25 kwi 2014

  • Myheartwillgoon

    Postaram się w tym tygodniu dodać nowy rozdział ;)

    25 kwi 2014

  • zły omen

    Padał na kolana i błagam o ciąg dalsze czytając to co do tej pory napisałeś poryczałam się 3 razy  :****you:

    26 mar 2014

  • Myheartwillgoon

    Ehh... widzę, że mniej osób czyta. Na razie nie mam weny więc nie dodam rozdziału, ale prosiłabym was o komentarze. Bardzo motywują ;) Mam nadzieję, że uda mi się dodać kolejną część już niedługo ...

    14 mar 2014

  • lula

    superrr oppowiadanie:)

    1 mar 2014