Każdy ma problemy. Niektórzy po prostu lepiej je ukrywają... cz.3

Od mojego spaceru po Londynie minął tydzień. Dziś rozpoczyna się nowy rok szkolny, a jednocześnie mijają dwa miesiące odkąd straciłam Matta. Obudziłam się zalana łzami. Śniły mi się wydarzenia z tamtego dnia. Tak okropne. Nie miałam ochoty iść do szkoły, ale musiałam. Ubrałam krótką, czarną spódniczkę i koszulę bez rękawów w tym samym kolorze. Na nogi włożyłam moje ulubione trampki, a włosy upięłam w luźnego koka. Zrobiłam delikatny makijaż, żeby zatuszować to, że płakałam. Nie chciałam pokazywać jak bardzo cierpię. Na ręce zawiązałam bandane. Do rozpoczęcia akademi w nowej szkole miałam jeszcze godzinę, ale droga do szkoły była dość długa, a ja postanowiłam pójść na nogach. Wyszłam z domu nie informując o tym Christiana. Powoli szłam w stronę szkoły. Londyn budził się do życia. Uliczkami spacerowały pary zakochanych, radosne dzieci biegły do szkół ciągnąc za sobą rodziców, wszystko wydawało się takie piękne. Świeciło słońce, nie było chmur, jak na Londyn pogoda idealna. Jednak nie dla mnie. Od tamtego dnia zdecydowanie wolę dni pochmurne, deszczowe. One idealnie oddają mój nastrój. Dziś, w tę małą rocznicę tamtego wydarzenia postanowiłam wrócić do "domu". Odwiedzić miejsca, w których spędziłam dzieciństwo, a przede wszystkim cmentarz. Obecny dom większości moich bliskich. Pogrążona w rozmyśleniach doszłam do szkoły. Ogromny budynek, w którym prawdopodobnie spędzę najbliższe lata swojego życia. Powoli weszłam na teren szkoły. Wolnym krokiem ruszyłam w kierunku drzwi. Kiedy do nich dotarłam pchnęłam je i weszłam do środka. Teraz pozostało mi zaleźć salę, w której odbędzie się rozpoczęcie i czekać na zakończenie uroczystości. Znalezienie odpowiedniej sali zajęło mi sporo czasu, bo nie chciałam nikogo pytać o drogę, ale udało mi się dotrzeć tam na czas. Zajęłam jedno z wolnych miejsc i czekałam na zakończenie akademi, po którym będę mogła jechać do "domu". Zastanawiałam się jeszcze co zrobi Chris kiedy się dowie, że tam pojechałam, bo oczywiście nie został wtajemniczony w mój plan, ale uważam, że domyśli się, gdzie pojechałam. Wie jak dużą wagę przywiązuję do tego wszystkiego, że ciągle pamiętam i cierpię. Wie również, że dziś jest ta mała rocznica, dla mnie niezmiernie ważna. Moje rozmyślenia przerwał ciepły głos starszej kobiety. Domyślam się, że to dyrektorka. Kobieta przywitała wszystkich uczniów, powiedziała kilka słów i pozwoliła rozejść się do klas. Nie miałam pojęcia gdzie znajduje się sala, do której miałam się udać, więc postanowiłam, że jednak spytam kogoś o drogę. Wypadło na chłopaka, który przez całą akademię siedział obok mnie.
-Przepraszam, wiesz może gdzie jest sala 211?
-Jasne, że wiem. Też tam idę, więc mogę cię zaprowadzić-powiedział chłopak.
-Jeśli być mógł...
-W takim razie chodźmy-rzucił i ruszył prawdopodobnie w kierunku sali. Po jakimś czasie staliśmy pod drzwiami klasy. Mój przewodnik" podszedł do grupki chłopaków, prawdopodobnie swoich kumpli, a ja weszłam do sali. Większość miejsc było już zajętych. Podeszłam do jednej z wolnych ławek i usiadłam. Oczy większości uczniów były skierowane na mnie, bo byłam nowa. Trochę mnie to krępowało, ale postanowiłam się tym za bardzo nie przejmować. Po jakimś czasie do klasy wszedł chłopak, który mnie tu przyprowadził i jeszcze kilku innych, a za nimi kobieta w średnim wieku, myślę, że nasza wychowawczyni. Chłopcy zajęli miejsca, a kobieta zaczęła mówić.
-Dzień dobry. Większość z was mnie już zna, ale do klasy doszło kilku nowych uczniów. Tak więc nazywam się Samantha Robberts. Będę waszą wychowawczynią. Oprócz tego uczę w tej szkole historii. Teraz prosiłabym was o przedstawienie się, a nowych uczniów proszę o powiedzenie czegoś o sobie.  
Po tych słowach wszyscy zaczęli się kolejno przedstawiać. Kilka osób mówiło też coś o sobie, z czego wywnioskowałam, że również są nowi. Kiedy nadeszła moja kolej zastanowiłam się chwilę zanim cokolwiek powiedziałam. Nie chciałam by ktokolwiek znał moją przeszłość.
-Nazywam się Lia Watson. Pochodzę z Holmes Chapel. Obecnie mieszkam w Londynie-odezwałam się w końcu.  
Później pani Robberts podała nam plany lekcji i pozwoliła wyjść. Już wiedziałam gdzie teraz się udam. Musiałam jak najszybciej dostać się do Holmes Chapel, zanim Christian się zorientuje, że chcę tam jechać. Szybko wybiegłam ze szkoły, ale zatrzymałam się zaraz za jej drzwiami. Przy bramie stał mój brat. I co teraz? Rozważałam różne możliwości, ale ostatecznie postanowiłam przejść przez ogrodzenie z drugiej strony budynku i pobiec na dworzec. Niewiele myśląc wspięłam się na ogrodzenie i przeskoczyłam na drugą stronę. Kilka osób to widziało, ale nie przejęłam się tym za bardzo. Teraz najważniejsze było dla mnie dostanie się do Holmes Chapel. Kiedy tylko moje stopy dotknęły ziemi zaczęłam biec w stronę dworca. Po jakimś czasie byłam na miejscu. Wbiegłam do pociągu, który jechał do Holmes Chapel, a na któy prawie się spóźniłam. Zajęłam miejsce. Chwilę później już jechałam do "domu". Podróż przespałam, bo byłam bardzo zmęczona. Kiedy tylko dojechałam wysiadłam z pojazdu i udałam się w miejsce, które wyznaczyłam sobie za pierwszy punkt podróży. Poszłam zobaczyć swój stary dom, ten dom, w którym się wychowałam, w którym byłam szczęśliwa, miałam rodziców, brata... Kiedy doszłam pod budynek zobaczyłam przed nim płaczącą nastolatkę, a w środku, przez okno dwoje ludzi. Postanowiłam podejść do dziewczyny, bo do złudzenia przypominała mi mnie w najtrudniejszych chwilach. Przed pierwszą próbą samobójczą tak samo siedziałam pod tym domem i tak samo płakałam.  
-Czy coś się stało?-spytałam łagodnie.
Dziewczyna spojrzała na mnie a ja w tym czasie kucnęłam obok niej.
-Musiałam się tu przeprowadzić. Tam zostawiłam przyjaciół, chłopaka-wydukała.
-Hej, nie płacz. Przecież zawsze możesz ich odwiedzać-kiedy to mówiłam w moich oczach zebrały się łzy. Odkąd straciłam rodziców wszyscy, prócz Matta się ode mnie odwrócili, a jego straciłam. Już nigdy go nie zobaczę.
-Ale to tak daleko. Poza tym to już nie będzie to samo-mówiła cicho.
-Przecież tutaj również możesz znaleźć przyjaciół. Tylko proszę, nie płacz już. Nie mogę patrzeć na ciebie, taką smutną-mówiłam.
-Łatwo ci mówić. Ty pewnie masz masę przyjaciół i kochającego chłopaka-powiedziała z kpiną w głosie.
-Tak się składa, że wszyscy moi "przyjaciele" się ode mnie odwrócili, a mój chłopak, którego tak bardzo kochałam nie żyje. Więc jeśli możesz nie oceniaj mnie-teraz już nie powstrzymywałam łez. Wylewały się ze mnie całe ich wodospady, a ciało trzęsło się od łaknia. Dziewczyna popatrzyła na mnie zszokowana.
-Przepraszam, nie wiedziałam-szepnęła.
-To i tak nie ważne, a ciebie nie dotyczy. Mam do cibie tylko jedno pytanie : Czy ty mieszkasz w tym domu?
-Tak, a co?
-Mogłabym wejść na chwilę do środka? Przed śmiercią moich rodziców to był mój dom-wyznałam.
-Oczywiście, chodź-po tych słowach dziewczyna wstała i zabrała mnie do środka. Nic tu się nie zmieniło, no może poza tym, że teraz jest tu pełno kartonów. Zauważyłam również rzeczy rodziców spakowane do pudeł i ustawione obok ogromnego kosza. Pewnie chcą je wyrzucić, ale nie pozwolę na to. Wezmę je ze sobą. Rozglądałam się wkoło i wchodziłam kolejno do różnych pomieszczeń, dotykając delikatnie meble, które kiedyś należały do nas. Z moich oczu ciągle leciały łzy. Kiedy weszłam do kuchni oczy ludzi, którzy prawdopodobnie byli rodzicami dziewczyny skierowały się na mnie. Nic sobie nie robiłam z ich pytających spojrzeń, tylko poszłam do swojego pokoju. Postanowiłam z niego zabrać pewną rzecz, którą tutaj zostawiłam. Domownicy poszli za mną, a ja gdy dotarłam do pokoju uklękłam obok łóżka, wyjęłam kilka paneli, pod którymi była moje skrytka i wzięłam albumy, pamiętniki, pamiątki. Od dawna chciałam je zabrać, ale wcześniej nie miałam jak tutaj wejść. Przytuliłam to wszystko do siebie i zeszłam na dół. Tamta rodzina ciągle za mną podążała więc postanowiłam w końcu się odezwać.
-Czy mogłabym zabrać rzeczy moich rodziców?-mówiąc to wskazałam na kilka pudeł.
-Twoich rodziców?-spytała kobieta, prawdopodobnie mama nastolatki, z którą wcześniej rozmawiałam.
-Tak. Ten dom kiedyś należał do nich i do mnie, a po ich śmierci został sprzedany, żebym mogłą opłacić koszty pogrzebu rodziców-powiedziałam.  
-A więc to twoja rodzina tutaj mieszkała. Oczywiście że możesz zabrać te rzeczy.  
-A czy mogliby państwo przetrzymać część z nich jeszcze trochę? Nie jestem samochodem i nie byłabym w stanie zabrać ich wszystkich już dziś. Przyjechałam tutaj z Londynu.
-Owszem. Możemy je przetrzymać. A teraz weź część z nich i zmykaj, bo wychodzimy-tym razem odezwał się mężczyzna. Po tych słowach wzięłam torbę i jeden karton, oprócz tego miałam rzeczy z mojej skrytki, które schowałam do swojej torebki.  
-Dziękuję państwu i dowidzenia-w tym momencie wyszłam. Zastanawiało mnie jedno - jak to się stało, że przez te dwa lata nikt nie wyrzucił tych rzeczy? Ale pewnie nie dostanę odpowiedzi na to pytanie. Kiedy wyszłam na ulicę udałam się do pobliskiego sklepu, gdzie kupiłam znicze na grób rodziców i na grób Matta. Później poszłam na cmentarz. Najpierw odwiedziłam grób rodziców. Pomodliłam się, porozmawiałam z nimi chwilę, a później nadszedł czas na odwiedzenie grobu Matta. Zapaliłam znicz i pomodliłam się, później zaczęłam z nim rozmawiać.
-Hej Matt. Nawet nie wiesz jak ja za tobą tęsknię. Przepraszam, że tak dawno cię nie odwiedzałam, ale wiesz : Christian sobie o mnie przypomniał i zabrał do Londynu. Pewnie jesteś ciekawy jak tam jest. W końcu zawsze chcieliśmy tam razem jechać. Otóż jest pięknie, ale bez ciebie to nie ma sensu. Najchętniej zostałabym tutaj, z tobą. Wiem, że zawsze kiedy cię odwiedzam to mówię, ale jeszcze raz przepraszam. Przeze mnie teraz cię tutaj nie ma. To ja powinnam nie żyć. Ty miałeś wielkie plany, całe życie przed sobą, ja nie miałam i ciągle nie mam nic. Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym zająć twoje miejsce, byle byś tylko żył, ale to jest niemożliwe. Poza tym chciałam do ciebie dołączyć, ale pewnie to wiesz. Chciałam się zabić, ale coś nie wyszło. Widocznie muszę jeszcze coś załatwić tu, na ziemi. To chyba jeszcze nie mój czas. Mam do ciebie jeszcze jedną prośbę : opiekuj się mną i zawsze bądź przy mnie. No i chcę cię poprosić żębyś o mnie pamiętał, bo ja nigdy o tobie nie zapomnę. Słyszysz? Nigdy. Choćbyś był bardzo daleko, to i tak będziesz w moim sercu- po tych słowach, wypowiedzianych przez łzy skończyłam swój monolog. Przytuliłam się do zimnej płyty grobu i płakałam. Tak bardzo płakałam. Brakuje mi cię Matt. Nikt nie wyobraża sobie jak bardzo. Tylko dzięki tobie, Matt jeszcze żyję. Gdybym cię nie poznała prawdopodonie nie dożyłabym szesnastych urodzin. Dlaczego los mi cię zabrał? Dlaczego akurat ty? A jak sobie pomyślę, że to przeze mnie, bo taka jest prawda-to przeze mnie nie żyjesz mam ochotę się zabić.  
-Wiesz Matt, jest już późno, muszę wracać do Londynu, ale wrócę. Do zobaczenia Matt. Kocham cię i będę tęsknić-po tych słowach wstałam i wróciłam na dworzec. Niedługo później już jechałam do Londynu. Kiedy dotarłam na miejsce był środek nocy, ja cały czas byłam we łzach. Zabrałam pudło, które wzięłam z mojego starego domu i ruszyłam do Christiana. Po cichu weszłam do środka i od razu udałam się do swojego pokoju. Postawiłam pudło, a wtedy do pokoju wpadł Chris.
-Jeju Lia ! Gdzieś ty była?-pytał z troską w głosie.
-A nie wiesz? Dziś miajają dwa miesiące od jego śmierci-powiedziałam spokojnie, choć ciągle byłam we łzach.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś że tam jedziesz? Nawet nie wiesz jak się martwiłem!
-Od kiedy się mną interesujesz co ?! Z resztą nie ważne. Jestem zmęczona. Chciałabym się położyć. Czy mógłbyś wyjść? - po tych słowach wyprowadziłam Chrisa z pokoju, rzuciłam się na łóżko i zaczęłam na nowo płakać. Nad ranem udało mi się zasnąć.

_____________________________

No i jest nowy rozdział :) Mam nadzieje, że was nie zawiodłam... Jeżeli coś wam się nie podoba zwróćcie mi uwagę. Następnym razem postaram się to zmienić. Dziękuję wam, że czytacie.

Myheartwillgoon

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2358 słów i 12882 znaków.

3 komentarze

 
  • Użytkownik ;-)

    Ooo Matko popłakałam się! ŚWIETNE!*O* dużo lepsze niż poprzednie, powodzenia życzę i weny. Czekam na kolejną.<3

    21 lut 2014

  • Użytkownik lidka

    Czekam i bardzo mi się to opowiadanie podoba:).

    21 lut 2014

  • Użytkownik Maddy

    Pisz dalej :) Czekam ;)

    20 lut 2014