''Impossible love" Rozdział 2

''Impossible love" Rozdział 2- Ca... Candy to naprawdę ty?- wyszeptała Suzan patrząc na mnie tępo, a ja nadal zastanawiałam się, dlaczego ona mnie widzi. Przecież byłam niewidoczna dla ludzi. Widziały mnie tylko zwierzęta...
- Tak, to ja- odpowiedziałam cicho. Dziewczyna zerwała się na równe nogi, z jej ślicznych oczu poleciały łzy.
- Nie, to niemożliwe, mam jakieś omamy. Jesteś tylko złudzeniem...- szeptała zanosząc się płaczem.
- Nie Suz... Ja tutaj naprawdę jestem siostro- powiedziałam. Ledwo mogłam się opanować. Serce mi się krajało na widok jej łez. To było nie do zniesienia...
- Nie, nie, nie- powtarzała jak mantrę. Chciałam podejść do niej i ją przytulić, ale byłam duchem. W dodatku przybyłam z Pustkowia... W ciągu tych kilku dni które tam spędziłam dowiedziałam się, że są trzy wymiary. Pustkowie, Wioska Wyklętych i Euforium. Każdy wymiar miał swój kodeks. A pierwszym punktem w kodeksie Pustkowia było: nie bratać się z żywymi i nie utrzymywać z nimi kontaktów. Właśnie łamałam to prawo, ale walić to. Suzan to moja siostra. Nie zostawię jej samej.
- Uwierz w to Suzan...- wyszeptałam i nagle poczułam niewysłowioną chęć powrotu na Pustkowie.- Muszę iść... Niedługo się zobaczymy...
- Ale jak...- zaczęła, ale już jej nie słuchałam bo przeniosłam się na Pustkowie.


- Znowu zaatakowali- wycedził przez zaciśnięte zęby Drake. Posłałam mu pytające spojrzenie. - Wyrzutki z Wioski Wyklętych- wyjaśnił chłopak jednocześnie dorzucając drew do ogniska.
- Dlaczego?- zapytałam. Co tu jest w ogóle grane? To tu na drugim świecie też są prowadzone jakieś wojny?
- Atakują nas bo jesteśmy ich pożywieniem. Są wyklętymi duszami i za wszelką cenę chcą się dostać do Euforium. Żeby to zrobić żywią się nami, bo jak już wiesz nam jest bliżej do trzeciego wymiaru niż im- objaśnił Czarnowłosy, a ja patrzyłam na niego oniemiała. No ładnie. A ja zawsze myślałam, że jak człowiek umrze trafia do przytulnego, miłego miejsca, dostaje skrzydła i staje się słodkim aniołkiem. Głośno wypuściłam powietrze. To czego się dowiedziałam było no cóż tu dużo mówić... straszne.
- Jak możemy z nimi walczyć?- zapytałam.
- Jesteśmy niemalże bezbronni. Ich zabija tylko prawdziwa miłość, lub srebrne ostrza wykute przez Hefajstosa.- powiedział, a ja mało co nie zaczęłam się śmiać. Hefajstos? Ten grecki bóg? Z tych co to ludzie ich sobie wymyślili i którzy wcale nie istnieli? Nie no nie wierzę, że Drake myśli, że te brednie są prawdą.
- Nie rozśmieszaj mnie...- wyszeptałam tylko.
- Czym?
- Hefajstos nie istnieje.
- Też tak myślałem. Do póki go nie poznałem...- powiedział.
- Że co proszę?!- wykrztusiłam. Ze zdziwienia aż mi odebrało mowę. Poznał go? Ta jasne... pewnie sobie ze mnie jaja robi.
- Poznałem go.- powtórzył i nagle w jego ręce pojawiło się srebrne ostrze.- Dał mi wtedy to.
- Wow- szepnęłam tylko. No... teraz mu uwierzyłam.
- Dlatego jestem Strażnikiem. Mam srebrne ostrze. Mogę was wszystkich bronić.
- Kim jesteś?
- Strażnikiem bram Pustkowia.- powiedział i uśmiechnął się do mnie.- Dużo jeszcze musisz się nauczyć, ale nie martw się. Masz na to dużo czasu... całą wieczność.
- No tak...- westchnęłam. - A ty... skąd tyle wiesz na ten temat? Na temat Wioski Wyklętych.- zadałam pytanie, które właśnie przyszło mi na myśl. Chłopak zamarł. Jego wzrok stał się pusty i nieobecny, a wyraz twarzy zacięty. W końcu spojrzał na mnie, a w oczach miał niewyobrażalny ból.
- Bo byłem jednym z nich.-wyszeptał, a ja drgnęłam. Patrzyłam na niego oniemiała.
- Jak...- zaczęłam, ale mi przerwał.
- Jak wylądowałem na Pustkowiu? Zakochałem się. Miłość mnie uratowała.- powiedział.
- Gdzie ona jest?
- Pożarli ją Wyklęci- w jego oczach widziałam rozpacz i szaleństwo. On musiał ją bardzo kochać.- Gdy ich opuściłem postanowili się zemścić. Porwali ją i pożywili się. Wykonali rytuał zamiany. Wzięli ją za mnie...- mówił coraz ciszej. Gdy po raz kolejny na mnie spojrzał w jego oczach nie było już bólu... była tylko wściekłość.- Gdybym wiedział, że tak to się skończy nie próbowałbym uciekać. Ale teraz się na nich mszczę. Nikt nie zdoła zliczyć ilu z nich posłałem do Otchłani.- wysyczał przez zaciśnięte zęby. A mnie na wspomnienie Otchłani aż przeszły ciarki. To był czwarty wymiar. Najstraszniejszy....
- Przykro mi...- wyszeptałam, a potem skarciłam się w myślach. Jego przecież nie pocieszy coś tak banalnego jak te dwa słowa.
- Niepotrzebnie. Już powoli się z tego otrząsam. Chociaż nadal bardzo ją kocham.- wyszeptał i spuścił głowę w dół. Było mi go tak cholernie żal. Podeszłam i przytuliłam go. Nic innego nie przychodziło mi w tym momencie do głowy. Chłopak był zdziwiony, ale odwzajemnił uścisk. Staliśmy tak dłuższą chwilę. A ja poczułam że chyba w końcu na Pustkowiu mam kogoś bliskiego.


- Rada Pustkowia chce żebyś została Strażniczką- oznajmił Drake. Siedzieliśmy razem przy ognisku i rozmawialiśmy.
- Ja? Dlaczego akurat ja?- zapytałam zdziwiona. - Przecież każdy Strażnik powinien posiadać srebrne ostrze, a ja go nie mam...
- Pamiętasz, jak mówiłem, że są dwa sposoby walczenia z Wyklętymi?
- Mhm.- mruknęłam i skinęłam głową na potwierdzenie tego, że doskonale pamiętam tamtą rozmowę.
- Więc wiesz, że jednym z nich jest srebrne ostrze, a drugim miłość. Działa ona jak swego rodzaju pole siłowe. Kiedy dusza z Pustkowia kocha kogoś całym sercem nikt z Wyklętych nie może się do niej zbliżyć. A ty kochasz Suzan.- wyjaśnił, a ja aż z wrażenia otworzyłam buzię. To wszystko jest takie zawiłe. A wydaje się, że po śmierci może być już tylko lepiej. Okazuje się jednak, że to wszystko jest trudniejsze niż za życia. Westchnęłam i zastanowiłam się co mam teraz zrobić.
- Więc..? Co mi razisz?- zapytałam Drake'a, a w jego oczach ujrzałam zdziwienie.
- Nie wiem, to musi być twoja decyzja.
- A więc zgadzam się. Zostanę Strażniczką.- oznajmiłam. Nigdy w życiu nie byłam bardziej pewna żadnej decyzji. Czarnowłosy uśmiechnął się i pogładził mnie dłonią po policzku.
- Jesteś niezwykle odważna. To dobrze.- zabrał dłoń z mojego policzka i przyjrzał mi się uważniej.- Obejmiesz wartę przy głównej bramie.

********************************************
Sorry miśki że musieliście tak długo czekać ;/ strasznie was przepraszam i obiecuję, że kolejny rozdział pojawi się szybciej. :*

P. S. Sorry że wam robię z tego totalną fantastykę, ale muszę zanleżć ujście dla swoich głupich pomysłów xD

Ivy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1269 słów i 6731 znaków.

6 komentarzy

 
  • Maddy

    fajne, pisz dalej

    5 mar 2014

  • nemfer

    Słitaśne romansidła są… słitaśne… nie lubie opowiadań w których już po drugiej linijce mi się zbiera na tęczowego pawia :/ to opowiadanie ma coś innego w sobie… to sie czyta z przyjemnością

    25 lut 2014

  • LittleScarlet

    Moim (zdecydowanie nie) skromnym zdaniem ten tekst jest dużo lepszy od twojego pierwszego opowiadania. "Słitaśne romansidła" są świetne Panie nemfer,  Impossible love ma ogromny potencjał, a dorzucenie fantastyki trochę to urozmaica. Mnie się bardzo podoba i czekam na ciąg dalszy. ;D

    24 lut 2014

  • nemfer

    Dobrze że fantastyke a nie jakieś słitaśne romansidło :P

    24 lut 2014

  • Justyna

    Super opowianie. Ja osobiście kocham fantastyke :D
      :blackeye:

    24 lut 2014

  • Kalinka

    Fajne mi się podoba taka fantastyka .

    24 lut 2014