"Impossible love" Rozdział 1

"Impossible love" Rozdział 1Czy ja... umarłam? Podniosłam się z ziemi i rozejrzałam wokoło. Pustka. Totalna pusta, a pośród niej ja. W tym miejscu nie było żywej duszy. Gdzie ja jestem?!
- Jesteś tu nowa?- usłyszałam za plecami czyjś głos. Gwałtownie odwróciłam się w stronę intruza.
- Co!?- zapytałam.
- Ah... czyli tak. Pewnie zastanawiasz się gdzie jesteś. Umarłaś i jesteś w wieczności. To miejsce w którym się znajdujemy nazywamy Pustkowiem.- wyjaśnił, a ja zamarłam. Co? Umarłam?
- Ale... ale jak to umarłam?- wyjąkałam patrząc zdziwiona na chłopaka. Uniósł w geście zdziwienia jedną brew. Wtedy przyjrzałam się mu dokładniej. Wyglądał niczym żywcem wyjęty z opowieści o gangu motocyklistów. Czarna, wybijana ćwiekami, skórzana kurtka, czarna koszulka z motywem czaszki i czarne wąskie spodnie, a do tego także czarne glany. Nonszalancki, ale dopracowany styl. Miał bladą cerę, czarne zmierzwione włosy i śliczne niebieskie oczy. Kolczyk w wardze tylko dodawał mu uroku. Ale ciacho.
- No... umarłaś. Nie powiem ci jak bo mnie przy tym nie było. Ty mi opowiedz.- zaśmiał się. - Co pamiętasz jako ostatnie?
- Weszłam na ulicę... potem był tylko ból. Potrąciło mnie auto.- wyszeptałam i usiadłam na ziemi. Nadal miałam na sobie swoje ulubione, czarne koturny i miętową sukienkę. O dziwo, kiecka nie nosiła żadnych śladów zniszczenia.
- Standardowo... większość ludzi trafia tutaj poprzez potrącenie.- powiedział. To co mu opowiedziałam nie zrobiło na nim większego wrażenia. Ciekawe ile już tutaj siedzi. Umarł pewnie gdy miał jakieś dwadzieścia lat. Nie wyglądał mi na więcej. Westchnęłam i nagle dotarło do mnie, że ja wcale nie chciałam umierać. Rozpłakałam się. Chłopak podszedł do do mnie i położył mi rękę na ramieniu.
- Nie płacz. To już się stało... musisz się z tym pogodzić.- wyszeptał.
- Ale ja wcale nie chciałam umierać. Nie mogę zostawić Suzan...- wymamrotałam i jeszcze bardziej się rozpłakałam.


Dziwne uczucie. Widzieć swój własny pogrzeb... Ehh. Siedziałam na zamkniętej trumnie i obserwowałam wszystkich dookoła. Tylu ludzi... tylu ludzi przyszło mnie pożegnać. I chyba tylko ja wiedziałam, że połowa z nich mnie nienawidziła. Ujrzałam w tym tłumie Abby. Szkolnego plastika. Zawsze darłyśmy ze sobą koty i nienawidziłyśmy się. Podeszłam do niej i wiedząc, że i tak mnie nie zobaczy stanęłam z nią twarzą w twarz. Widziałam fałszywe łzy spływające po jej policzkach.
- Suka...- wycedziłam przez zaciśnięte zęby. Nagle ujrzałam Suzan. Ubrana na czarno wypłakiwała się w ramię Andy'ego który był jej, a także moim przyjacielem. Chłopak delikatnie gładził ręką jej plecy i uspokajał ją. Krajało mi się serce gdy na nią patrzyłam. Wtedy podniosła głowę. Miała poszarzałą cerę i podpuchnięte, zapłakane oczy. Nie chciałam na to patrzeć. Wyszłam z kościoła mijając po drodze zapłakanych rodziców.
- Przepraszam was...- wyszeptałam i wybiegłam. Chciałam znowu znaleźć się ma Pustkowiu. Teraz tam jest moje miejsce.


- Byłaś tam, prawda?- bardziej stwierdził niż zapytał czarnowłosy chłopak. Nadal nie wiem jak ma na imię. Zresztą.... ja też się mu nie przedstawiłam. Dziwna jest ta nasza znajomość. Westchnęłam.
- Gdzie?- zapytałam.
- Nie udawaj głupiej. Byłaś na ziemi... oglądałaś swój pogrzeb.- wyjaśnił i pokręcił głową ze zniecierpliwieniem. Skąd on do cholery wie gdzie byłam!? Chłopak uśmiechnął się do mnie.- Pewnie zastanawiasz się, skąd to wiem. Po prostu wszyscy chodzicie na swoje pogrzeby. Zresztą.... powinienem powiedzieć chodzimy, bo ja też na swój poszedłem.- wyszeptał.
- Oh...- westchnęłam tylko.
- A tak w ogóle to jeszcze ci się nie przedstawiłem. Jestem Drake.- powiedział i wyciągnął w moim kierunku swoją prawą dłoń.
- Candy- odrzekłam i posłałam mu blady uśmiech. Myślałam tylko nad tym dlaczego tak wczesna śmierć spotkała właśnie mnie i co teraz zrobi beze mnie Suzan.


- Gdzie idziesz?- zapytał Drake.
- Na ziemię. Do Suzan. Dzieje się coś złego.- powiedziałam zdenerwowana.
- Skąd wiesz?- zapytał zdziwiony.
- Czuję to.- wyszeptałam i rozpędziłam się. Potem siłą umysłu przeniosłam się w miejsce do którego chciałam się dostać. Pokój Suzan. Upadłam na podłogę. Ehh... muszę jeszcze popracować nad lądowaniem. Wstałam, otrzepałam się z kurzu i rozejrzałam wokoło. O mój Boże. Moja kocha Suzan... moja przyjaciółka... siostra. Siedziała zapłakana na podłodze w kącie pokoju.
- Candy...- wyszeptała.- tak za tobą tęsknię.- z moich oczu popłynęły łzy. Już miałam odpowiedzieć, że też za nią tęsknię ujrzałam coś dziwnego. W prawej dłoni brunetki coś zabłyszczało. Żyletka... Dziewczyna przyłożyła ją do prawego nadgarstka i już miała wykonać pierwsze cięcie gdy krzyknęłam:
- NIE!- a ona podniosła głowę do góry i spojrzała wprost na mnie. Co? Przecież nikt żywy nie może mnie zobaczyć!
- Candy?- wyszeptała. W jej oczach widziałam radość, ale też przerażenie.
- To ty mnie widzisz?- szepnęłam zdezorientowana. A potem ogarnęła mnie radość. Ona mnie widzi! Nadal możemy być przyjaciółkami! Ta przyjaźń jeszcze się nie skończyła!

********************************************************
Hahahahah lekcja EDB nakłoniła mnie do napisania rozdziału no i jeeeeeest ;3 mam nadzieję że się spodoba :**

Ivy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1028 słów i 5498 znaków.

5 komentarzy

 
  • Użytkownik ja

    Dalej...bomba

    20 lut 2014

  • Użytkownik kotlet

    super :D pisz dalej!!!!

    19 lut 2014

  • Użytkownik Malolata1

    Spoko część, tylko trochę tak chaotycznie, bynajmniej moim zdaniem. :) Historia się rozkręca widzę. Dobry pomysł, coś zupełnie innego. :D

    19 lut 2014

  • Użytkownik nemfer

    O jej… :(

    19 lut 2014