"Impossible love'' Prolog

"Impossible love'' Prolog- Wiesz że cię kocham siostro?- zapytała Suzan patrząc na mnie wesoło. Od zawsze była moją przyjaciółką. Znałyśmy się jeszcze z piaskownicy. Razem bawiłyśmy się, chodziłyśmy na zakupy, do przedszkola. To ona nauczyła mnie jeździć na rowerze i to ona pierwsza opłakiwała moje rozbite kolana. Moja kochana siostra. Nie wiem co bym bez niej zrobiła. Suzan to członek rodziny, którego sama wybrałam.
- Też cię kocham Suz- szepnęłam przytulając ją.- A ta w ogóle toooo... Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! To już siedemnaście lat!- krzyknęłam i zaczęłam skakać wokoło niej jak szalona. Ukazała w uśmiechu zwoje równiutkie, białe zęby i odgarnęła z twarzy zabłąkany kosmyk brązowych, falowanych włosów. W jej zielonych oczach widziałam radość.
- Dzięki- szepnęła. A mnie rozpierała duma.Bo jako pierwsza złożyłam jej życzenia. Spojrzałam na zegarek, była dokładnie minuta po północy. Nagle przypomniałam sobie o prezencie. Zanurkowałam pod moim łóżkiem i wyciągnęłam spod niego ładnie zapakowaną paczuszkę.- Jej... nie musiałaś- wymamrotała zakłopotana Suzi.  
- Cicho siedź i rozpakowuj. Chcę zobaczyć twoją minę.- wyszczerzyłam zęby w uśmiechu. Uważnie przyglądałam się jak brunetka rozrywa ozdobny papier i wyjmuje z pudełka śliczną, białą, koronkową sukienkę. Dwa dni temu byłyśmy na zakupach w galerii i właśnie ta kiecka wpadła Suzan w oko. Niestety, cena była zbyt wysoka jak dla niej. Brunetka pochodziła z biednej rodziny w przeciwieństwie do mnie. Mając cały czas na uwadze jej urodziny kolejnego dnia wróciłam do tamtego sklepu i kupiłam sukienkę. I stwierdzam, że warto było. Mina dziewczyny była bezcenna. Z namaszczeniem dotykała materiału sukienki i patrzyła na nią z niedowierzaniem. Zaśmiałam się.
- Podoba się?- zapytałam nadal się śmiejąc.
- Jeszcze się pytasz?- powiedziała ze łzami w oczach.- Przecież ta kiecka kosztowała majątek. Nie musiałaś...- zaczęła, ale jej przerwałam.
- Jasne że musiałam.- oburzyłam się.- To twoje siedemnaste urodziny. Musiałam ci kupić c oś ekstra.- brunetka rzuciła mi jeszcze jedno uradowane spojrzenie, a potem zarzuciła mi swoje chude rączki na szyję i mocno przytuliła.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję!- krzyczała i płakała ze szczęścia jednocześnie. Przynajmniej wiem że prezent był trafiony.  

- Candy!- krzyknęła z drugiego końca pokoju zaspana Suzan.
- Hm?- wymruczałam i przytuliłam jeszcze mocniej mojego pluszowego misia. Tak, tak... Mam osiemnaście lat i nadal śpię z pluszowym misiem. Kocham go. Suzan dała mi go w prezencie na walentynki. Miałam wtedy 5 lat. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie tamtego dnia.
- Muszę się zbierać. Mama powiedziała żebym była z samego rana. Nie wiadomo kiedy tata wróci z knajpy. A wiesz jaki on jest...- momentalnie wstałam. Ojciec Suzan był tyranem. Całe dnie i niekiedy też noce spędzał w jakiejś obskurnej knajpie, a potem wracał do domu nawalony w cztery dupy i wyżywał się na żonie i córce. Nie zliczę ile razy Suzi był przez niego pobita. Najchętniej zabiłabym tego gościa. Ygh.
- Powinnyście go zostawić. Ty i twoja mama. Wiesz jak moja rodzina was lubi... pomoglibyśmy wam.- wyszeptałam patrząc uważnie na drobną brunetkę.
- Nie. Tak nie można... To mój ojciec.- odparła, a po jej policzku stoczyło się kilka łez. Automatycznie znalazłam się obok niej i przytuliłam ją.
- Powiedziałabym coś w stylu ''wszystko będzie dobrze'', ale wiesz jak nie lubię tych starych, dennych nic nie znaczących tekstów. powiem tylko tyle, że kiedyś obiję twojemu ojcu mordę i nie będę zwracała uwagi na to czy jest twoją rodziną, czy nie. A moim zdaniem nie jest...
- Przestań..- wychlipała Suzan. A ja nie odpowiedziałam tylko mocniej ją przytuliłam.

Suzan poszła do siebie jakieś dwie godziny temu. Ja natomiast postanowiłam ubrać się w coś bardziej wyjściowego niż piżama w różowe słoniki. Westchnęłam, zwlekłam się z łóżka i zanurkowałam w szafie w celu wybrania jakichś ubrań. Postawiłam na miętową zwiewną sukienkę z brązowym paskiem i czarne koturny. Wzięłam rzeczy i szybko pobiegłam do łazienki. Ubrałam się, a potem stanęłam przed lustrem i zrobiłam lekki makijaż i rozpuściłam swoje średniej długości blond włosy. Patrząc na swoje odbicie stwierdziłam, że z każdym dniem staję się coraz bardziej podobna do mamy. Blond włosy, pełne, malinowe usta, zgrabny nosek i duże, brązowe oczy. Byłam całkiem ładna. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia ukazując rząd równych, białych zębów. Potem ubrałam moje ukochane koturny. Jeju, jak fajnie poczuć się wysoką. No bo nie narzekam, ale moje 164 cm wzrosty szału nie robiły... no ale cóż. Taka już jestem.

- Mamo! Wychodzę!- krzyknęłam i zatrzasnęłam za sobą frontowe drzwi. Pogoda dzisiaj była wyjątkowo piękna. Z nieba lał się żar, wiał lekki wietrzyk a na niebie nie było ani jednej chmurki. Idealnie. zaślepiona tym wszystkim weszłam na ulicę nie patrząc uprzednio czy nie jedzie jakiś samochód. I to był błąd. Bo po chwili poczułam uderzenie, potworny ból i zapadła ciemność...

*************************************************************************
No i tak jak obiecałam na fejsie piszę kolejne opowiadanie :3 mam nadzieję że się wam spodoba tak jak poprzednie. Miłego czytania!!

Ivy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1004 słów i 5500 znaków.

5 komentarzy

 
  • Arni

    naje.. Ci za takie krótkie!

    17 lut 2014

  • Maddy

    Świetne :) Tylko takie pytanie : Co z Mrocznym Światem ??

    17 lut 2014

  • nemfer

    Yyy… no to mnie zatkało…

    17 lut 2014

  • Ivy

    haha okok ;3 poprawię to ;3

    17 lut 2014

  • LittleScarlet

    Fajne, serio tylko te wydłużenia sylab nie powinny się tu znaleźć. Poza tym jeszcze taka mała uwaga, że chyba najpierw powinno być uderzenie, a dopiero potem ból. No ale tak jak napisałam na wstępie, bardzo ciekawie się to wszystko zapowiada.  :cool:

    17 lut 2014