Spotkanie było już umówione, brakowało tylko jego potwierdzenia i odrobiny entuzjazmu. Niestety pozostawił mnie z tym samą. Ja już nie mogłam dłużej czekać. Nie chodziło o głupią odpowiedź na pytanie ‘jak się czujesz’. Chodziło o kupienie biletów, zabukowanie hotelu, chodziło o rzeczy, które wymagają działania i czas nie jest ich sprzymierzeńcem. Do tego grzecznie poprosiłam, żeby tym razem odezwał się do mnie wcześniej. Bez rezultatu. Ciężko było mu napisać cokolwiek jak na przykład mam dużo pracy, albo przepraszam, ale apropos szczegółów naszego spotkania, będę mógł Cię powiadomić dopiero za tydzień. Cierpliwie bym czekała.
Ty wolałeś pojawiać się na whatsappie i znikać. Nie wytrzymałam. To naprawdę uderzało już bez precedensu w moją godność. Pogrywał sobie ze mną i on dobrze o tym wiedział. Wiedziałam, że każdy kolejny dzień zwłoki działa na jego korzyść i na moje upodlenie. Naprawdę wiele razy chowałam swoją dumę w kieszeń. Teraz dzięki temu, że w jakiś sposób udaje mi się zachować trzeźwość umysłu i dystans, potrafiłam zebrać w sobie siłę i pozbierać chociaż część utraconych przeze mnie kawałków godności.
Przekreśliłam Cię, poczułam jak popełniam własne miłosne samobójstwo, naciskając spust z napisem wyślij. Wiem, że muszę szybko umrzeć, żebyś mnie nie odratował. Jeszcze chwilę się waham, serce dudni mi jak szalone. Mam wrażenie, że nie będzie potrzeby użycia pistoletu, bo własne serce i jego niemy krzyk mnie prędzej zabije.
Wiadomość wysłana.
Ty ją odczytujesz natychmiast, a ja pomimo kuli w sercu nie mogę umrzeć, jeszcze chwilę oddycham choć tego nie chcę , w panice szukając opcji ‘zablokuj’, Ty nagle postanawiasz mnie ratować, odpisujesz natychmiast (czyli jednak można?!) widzę twój szok, złość, próbę ratunku. Nie, to już na mnie nie działa. Chcę umrzeć. Biorę długi oddech, ostatnie tchnienie, Ty nie wiesz co robić, nie jesteś kompetentny w sytuacjach, kiedy coś wymyka Ci się spod kontroli. Ostatnie Twoje słowa, które mają pobudzić mnie do życia o tym jakie to nie sprawiedliwe i jaka jestem dla Ciebie ważna na wielu poziomach istnienia już odbijają się od mojego martwego serca, które przestało reagować na wszelkie odruchy.
Ty zostałeś zablokowany, a ja poszłam spać, natychmiast zasypiając.
Rano obudziłam się wyzbyta z wszelkich uczuć. I było mi tak lekko, jak nigdy dotąd. Musiałam mocno skupić się na tym kim jestem, żeby przypomnieć sobie o własnym istnieniu. Pozbyłam się ciężaru z serca. Było mi tak normalnie. Oczywiście, kiedy już zjadłam śniadanie zaczęły mnie dopadać wątpliwości, ale wiem, że tym razem nie mogę słuchać serca. Głowa miała przewagę i dobrze zrobiła, pomógł mi Alek, który odezwał się we właściwym momencie. Teraz będzie lepiej. Pozbieram się. Ten rozdział uważam za zakończony.
1 komentarz
Misiaa14
Cudo *-*