CZAS rozdział 2

Od kilku dni nie wychodziłam z domu, BA! nawet z pokoju. Dokładnie to od trzech dni.  Przez ten cały czas praktycznie ciągle myślałam nad tym dziwnie wyrwanym z mojej nudnej rutyny dniu. Wtedy, gdy mama wróciła późnym wieczorem do domu myśląc, że śpię weszła do pokoju i zobaczyła mnie kompletnie odciętą od rzeczywistości. Podobno połowa mojego ciała leżała, na łóżku, a druga połowa bezwładnie zwisała. Ocknęłam się dopiero, kiedy usłyszałam przerażony krzyk swojej rodzicielki. Łatwym zadaniem było przekonanie jej, że to omdlenie było spowodowane tylko zbyt wyczerpującym dniem w szkole. Tamtej nocy nie zmrużyłam oka, podobnie jak kolejne dwie. Ciągle, gdy zamykałam powieki to przed oczami widziałam jego przerażająco lodowate tęczówki, które powodowały we mnie narastającą panikę jak i dziwne zainteresowanie i fascynacje czego nie potrafiłam zrozumieć. Dlaczego coś co wywołuje mój strach jednocześnie mnie fascynuje? Tak, więc całymi dniami leżałam w ciepłym łóżku oglądając głupie seriale. Ruszałam się z miejsca tylko po to oby skorzystać z toalety lub zrobić sobie kolejną dawkę ohydnej w smaku melisy, która o dziwno delikatnie uspokajała moje skołatane nerwy.  

- Jak się czujesz kochanie?- oderwałam swój wzrok od ekranu komputera słysząc głos wchodzącej do pokoju kobiety. Usiadła na skraju łóżka, a w jej oczach było widać niewyobrażalną troskę. - Może poszłabyś do biblioteki, dawno tam nie byłaś, a przy okazji oddałabyś kilka książek?

- W sumie to dobry pomysł, dawno tam nie byłam - uśmiechnęłam się blado. W końcu musiałam wyjść z domu chociaż na chwilę. Odrzuciłam kołdrę ze swojego ciała tym samym skazując je na zetknięcie z zimnem. Zauważyłam jak na twarz blondynki wpływa szczery uśmiech, powoli wstała i skierowała się w stronę drzwi.

- A i mogłabyś tutaj troszkę posprzątać- powiedziała zatrzymując się tuż we framudze drzwi, cicho przytaknęłam zanim zniknęła za brązową powłoką. Westchnęłam cicho i podeszłam do szafy, z której wyciągnęłam pierwsze lepsze ubrania. W łazience rozczesałam włosy, użyłam maskary i pomady do ust oraz spryskałam się moimi ulubionymi perfumami. Zabrałam jeszcze z pokoju telefon i zbiegłam po schodach na dół, w holu ubrałam czarne tenisówki i już miałam wychodzić, kiedy w progu pojawiła się moja mama z dwiema książkami w ręce.

- Prawie zapomniałam- zaśmiałam się odbierając je od rodzicielki, na co ona również się uśmiechnęła. Opuściłam dom informując blondynkę, iż wrócę za niedługo.

Nogi samoistnie poprowadziły mnie w odpowiednim kierunku, nie zwracałam uwagi na mijanych ludzi, ani budynki. Każdy skrawek okolicy w której mieszkałam był mi znany, aż za dobrze. Zatrzymałam się przed dużymi przeszklonymi drzwiami prowadzącymi do wnętrza biblioteki, westchnęłam ciężko i popchnęłam szklaną pokrywę wchodząc o środka. Od razu uderzył we mnie tak dobrze znany zapach starego papieru, tak dawno tutaj nie byłam, a wciąż pamiętam sieć regałów i każdy zakamarek w tym pomieszczeniu.

- Dzień dobry, chciałabym to oddać- uśmiechnęłam się sztucznie do bibliotekarki siedzącej za swoim biurkiem, kładąc na brązowej powierzchni książki. Starsza pani uśmiechnęła się do mnie miło i wbiła swój wzrok w stertę papierów.

- Nazwisko?- zapytała znudzonym głosem.  

Dobrze pamiętam moją ostatnią wizytę w tym miejscu, która była przeszło cztery miesiące temu, wtedy tętniło ono życiem. Pełno nastolatków oblegało stoliki oraz ciemne zakamarki między regałami, a zawsze uśmiechnięta pani Parker zasiadała za biurkiem racząc każdego dobrym słowem i pomocą. Widać wiele się zmieniło. Stoliki były prawie puste, tylko przy dwóch siedzieli jacyś starsi ludzie, cisza była wręcz porównywalna do tej grobowej, a nowa bibliotekarka wyglądała tak jakby była miła tylko dlatego, że tego wymaga od niej ta praca.

- Harris- mruknęłam cicho czekając, aż kobieta znajdzie odpowiednią kartę. Trochę to trwało, ale w ostateczności poproszono mnie tylko o złożenie podpisu świadczącego o oddaniu powieści .  

Westchnęłam cicho i postanowiłam trochę poszperać między regałami, może znajdę jakąś dobrą książkę na wieczór. Skierowałam się wprost do działu z romansami, może to banalne ale zawsze marzyłam o takiej idealnej miłości. Niestety pozostało mi tylko marzyć i zatapiać się w tych pięknych i wzruszających lekturach. Jedna z nich zaciekawiła mnie swoim niebanalnym tytułem i okładką. To śmieszne, bo przecież nie ocenia się książek po okładce ale ta mnie naprawdę zaintrygowała. Przedstawiała dużego czarnego wilka oraz złotowłosą dziewczynę, która przy zwierzęciu wyglądała jak małe dziecko. On pod jej dotykiem robił się potulny i leżał z głową na jej kolanach.  Kończyłam właśnie czytanie opisu, kiedy poczułam jak ktoś na mnie wpada. Publikacja wyleciała z moich dłoni upadając z niemym hukiem na drewnianą podłogę pokrytą czerwonym dywanem. Spojrzałam w dół, nieco zaskoczona stwierdziłam, iż wpadł na mnie mały chłopiec. Stał z zaciekawieniem przyglądając się mojej twarzy, jego uśmiech sięgał, aż pod piękne piwne oczy, a kilka niesfornych kasztanowych kosmyków opadało na czoło. Wyglądał na może z osiem lat. Przykucnęłam, aby lepiej było mi widzieć jego uroczą twarzyczkę.

- Zgubiłeś się?- uśmiechnęłam się miło, na co chłopczyk pokręcił główką. Dopiero, kiedy zaczął wyciągać coś za swoich pleców zdałam sobie sprawę, że cały czas jego ręce były schowane. Wyciągnął do mnie swoje małe rączki w których widniał tomik- To dla mnie?  

- Tak- zaciekawiona odebrałam podarunek, na co się uśmiechnął.

- Od kogo jest ten prezent ? - zapytałam przyglądając się okładce.

- Nie mogę powiedzieć- jego twarz wykrzywiła się w smutku, ale szybko się to zmieniła kiedy przybliżył się do mnie i pocałował w policzek. W pierwszej chwili nie zrozumiałam co się właściwie stało, a kiedy ocknęłam się  małego szoku brązowowłosego chłopczyka już przy mnie nie było. Zaciekawiona podarunkiem, który wciąż trwał w moich dłoniach usiadłam na końcu małego korytarzyka utworzonego z regałów osuwając się po ścianie. Ostrożnie i delikatnie otworzyłam grubą okładkę. Z jej środka wypadł piękny różowo-biały kwiat lilii. Ujęłam go w dłonie, urzekał on swoimi kolorami jak i samymi kształtami. Podsunęłam roślinę pod nos zaciągając się pięknym i słodkim zapachem. Po chwili zachwytu nad kwiatkiem zauważyłam iż nie była to jedyna rzecz, która wypadła z tomiku. Mała biała karteczka leżała na moich udach, zaintrygowana podniosłam ją. Na odwrocie schludnym pismem widniał napis:  

,,Tylko jeden krok dzieli Cię od przepaści, tak pięknej i zarazem przerażającej. Tylko jeden krok Kwiatuszku, odważysz się?"  

Biały skrawek papieru wypadł mi z trzęsących się rąk. Nie to nie może być prawda. Przecież był spokój tak długo. Przetarłam twarz dłońmi i utkwiłam swój wzrok w regałach. Nagle jakby przez nanosekundę mignęły mi czarne kosmyki włosów i te niebieskie oczy. Zerwałam się szybko na równe nogi, ale kiedy zaczęłam przeczesywać każdą kolejną alejkę nikogo tam nie było.  

Gdybym wtedy wiedziała, iż otchłań tej przepaści pochłonie mnie w tak bolesny sposób, nigdy nie odważyłabym się zrobić jednego kroku.

Dodaj komentarz