W niewłaściwym czasie

Znowu jest chory.

Nie chciała się tak martwić, ale nie mogła powstrzymać niepokoju płynącego przez jej żyły, gdy patrzyła na puste miejsce w ławce obok. Ich wspólni znajomi ciągle nabijali się z jej niepokoju którego nie potrafiła zamaskować.

-Pewnie się przeziębił- mówili przewracając oczami i wymieniając się między sobą znaczącymi spojrzeniami.- Przecież nie umiera.

Cóż, być może nie.

Ale on nigdy nie bywa chory.

Przynajmniej nie zdarzyło mu się to przez cały okres ich znajomości. Pamiętała jak pewnego dnia wyglądając przez okno zobaczyła jego brązową czuprynę. Dopiero co wprowadził się z rodziną parę domów obok. Patrzył w jej okno stojąc na chodniku, jakby wiedział że tam była i gdy odsunęła firankę pomachał do niej, zapraszając do zabawy. Wybiegła wtedy na podwórko, mimo przeziębienia które dopadło ją i jej ojca, ale on nigdy nic nie złapał, choć od tego czasu prawie codziennie przychodził się z nią bawić.

W tym roku kiedy grypa przygwoździła ją do łóżka, nie miał nic przeciwko tuleniu jej do siebie przez cały dzień oglądając filmy. Gdy było po wszystkim, nawet nie kichnął.

Odgłos dzwonka wyrwał ją z zamyślenia. Pakując torbę spojrzała jeszcze raz na jego miejsce w ławce.

-Co się stało z twoim bratem?- zapytała, podbiegając do Daniela, starszego brata Huntera, gdy tylko zobaczyła go na korytarzu.

-Gówniarzowi nic nie jest- blondyn wzruszył ramionami, przestając się uśmiechać- Złapał jakiegoś wirusa. Księciunio pewnie symuluje.
-Serio?- spojrzała na niego niepewnie- Dziwnie ostatnio wyglądał. Jakby...-
-Wszystko z nim w porządku- przerwał jej,  
-Ręce też ma chore?- wypaliła.
-Co?
-Nie odpowiada na SMS-y.- przyznała niechętnie.
Na twarzy chłopaka pojawił się głupkowaty uśmiech
-Oh.. Czyżby kryzys w związku?
-N-nie- wyjąkała, odwracając od niego czerwoną twarz- Jezu, Daniel.
- Pewnie, pewnie- lekceważąco machnął ręką- "Tylko przyjaciele". To dlatego nie wytrzymujecie bez siebie pieprzonego dnia.
Głośno wypuściła powietrze, ale nie zaprzeczyła jego słowom.
-Przyniosę mu lekcje wieczorem- powiedziała, zanim jeden ze znajomych Daniela uderzył ją ramieniem, przechodząc obok.
Gdyby mrugnęła, nie zauważyłaby krótkiego spięcia na twarzy chłopaka, które zostało szybko zastąpione typowym dla niego uśmiechem.
-Dlaczego nie dasz mi ich, jak będziemy wychodzić ze szkoły?- zapytał, przybijając komuś piątkę.-Mogłabyś się zarazić- dodał udając znudzonego,  
-Nie gadaj głupot, Daniel- odpowiedziała unosząc brwi- Przyjdę dzisiaj. Hunter nie może unikać mnie na zawsze.
-Do cholery Ree. Może on nie ma ochoty cię widzieć? Nie pomyślałaś o tym?- powiedział ostro, lecz zaraz po tym jego rysy złagodniały.-Żartowałem- uśmiecha się- Oczywiście, że kochaś chce zobaczyć swój mały skarb. Wpadaj do nas, ale jeśli zachorujesz wiń tylko siebie.- wzruszył ramionami, po czym odszedł gwizdając.

-Co to do cholery miało być?- pomyślała patrząc zdziwiona na jego plecy.


***


-Hej- szepnęła lekko szturchając Huntera w bok.
-Hej- uśmiechnął się, podnosząc głowę z poduszki.
-Nie masz nic przeciwko temu, że dzisiaj przyszłam, prawda?- zapytała.
-Oczywiście, że nie- odpowiedział zdziwiony- Od kiedy, przychodzą ci do głowy takie rzeczy?
-Od kiedy, zacząłeś "chorować"
-Czyli, od dnia w którym mnie pocałowałaś- poprawił ja leniwie.
-Dobrze wiesz, że ty to zrobiłeś.
-Czyli, jednak nie zaprzeczasz, że to się stało- uśmiechnął się.
-Cóż.. tak, nie wypieram tego- zaśmiała się nerwowo- Ale nie widywałam cię zbyt często od tego czasu.
- Poprostu złapałem wirusa Ree. To przecież nie twoja wina. Zachorowałem w niewłaściwym czasie

Przyjrzała mu się, dokładnie analizując każdy detal jego bledszej niż zwykle twarzy.

-Wyglądasz lepiej- podsumowała.
-Dzięki?- jego odpowiedź zabrzmiała jak pytanie.
-Nie ma za co- uśmiechnęła się- Kiedy cię ostatnio widziałam, wyglądałeś jak gówno, więc, to chyba dobrze- wzruszyła ramionami.
-Od dłuższego czasu czuję się lepiej- powiedział biorąc ją za rękę i splatając ich palce.

Żadne z nich nie wspomniało już o pocałunku.

-Więc o co chodzi?- spytała, przełykając ślinę, lecz nie wyrywając ręki z uścisku- Masz zamiar pójść do lekarza?
-Nie- pokręcił głową, odwracając wzrok- Samo mi przejdzie. Mój tata miał coś podobnego.
-Mhhhm, oczywiście, że "samo ci przejdzie".
-Oh, czyżbyś się o mnie martwiła- zażartował, trzepocząc rzęsami.
-Być może- odpowiedzała marszcząc brwi- Być może to zaraźliwe. Twoja matka nie za bardzo chciała mnie wpuścić, ale twój tata zainterweniował. Jak zwykle.
-Zdziwiona jesteś?- zapytał z ironią- Ale, to chyba nic zaraźliwego, przynajmniej w domu wszyscy są zdrowi. Mogłem o tym pomyśleć, ale samolubnie chciałem cię mieć przy sobie.

Ree, siedziała przez chwilę w ciszy, prawie zasypiając, gdy Hunter głaskał jej dłoń.
-Dlaczego do mnie nie napisałeś?- zapytała cicho.
-Spałem przez większość dnia-odpowiedział- Tak naprawdę poczułem się lepiej dopiero dziś wieczorem.
-Dziwne.


***

Wrócił następnego dnia.

Wszystko było, tak jak zawsze. Śmiali się, i żartowali tak jak zawsze, a ich znajomi postarali się Hunter dowiedział się o tym jak jego przyjaciółka nie mogła wytrzymać bez niego tych kilku dni.

Po wysłuchaniu ich "opowieści"położył tylko rękę na jej kolanie i zadrżał gdy w odpowiedzi dotknęła jego uda.



***


Znowu jest chory.


Nie odpowiadał na wiadomości. Ree wiedziała dlaczego, lecz w niczym jej nie pomagało. Przez cały dzień czuła w żołądku nieprzyjemny ścisk, będący oznaką zdenerwowania.

- Do zobaczenia wieczorem- powiedział Daniel, gdy podeszła do niego na korytarzu, nie musząc nawet o nic pytać.

***

Jego matka skrzywiła się na widok dziewczyny, lecz pozwoliła jej wejść do domu bez słowa. Ree wbiegła po schodach i bez pukania weszła do do pokoju Huntera. Nie wiedziała czego ma się spodziewać, ale na pewno nie był do widok jej przyjaciela, siedzącego spokojnie na łóżku i szkicującego coś co podejrzanie wyglądało jak jej włosy.

-To już się robi nudne- westchnęła, zrzucając buty i wpełzając pod jego kołdrę- Masz zdrowieć szybciej, bo zwariuję w szkole-powiedziała kładąc głowę na jego ramieniu- Masz zamiar dalej mnie tak opuszczać?

-Nigdy- zapewnił, w roztargnieniu całując czubek jej głowy.

Gdy znudziło się im się leżenie, zaczęli oglądać telewizję i po chwili taczali się po łóżku ze śmiechu, gdy Hunter przedrzeźniał Gordona Ramsay'a krzycząc przesadnie piskliwym głosem, który aż do przypominał głos jego matki.

-Jesteś w tym zbyt dobry- wydusiła uderzając twarzą w jego klatkę piersiową i dusząc śmiech w jego koszulce. Przez moment, przypomniała sobie, że kiedyś będą musieli porozmawiać o tym co dzieje się między nimi, lecz teraz chciała być poprostu blisko i sprawić by poczuł się lepiej.

-Jak mogło by być inaczej- powiedział dramatycznie poważnym tonem wytrzeszczając przy tym oczy- Pochodzę z najczystszej lini snobów i dupków na świecie.

Śmiała się ciągle z ciasno zamkniętymi oczami, gdy nagle poczuła miękkie wargi na jej własnych, oraz chłodne dłonie na jej gorących policzkach.

Oh.

Rozum podpowiadał jej by odsunęła się natychmiast, lecz czuła się zbyt dobrze by przerwać, tą kontynuację sprzed kilku dni. Jakby to i tak miało się kiedyś wydarzyć. Nagle skóra chłopaka, stała się tak gorąca w dotyku, że przerzucając nogę przez jego biodro i siadając na nim zaczęła powoli kołysać biodrami, jednocześnie pogłębiając pocałunek. Chłopak zacisnął dłonie na jej udach tak mocno, że poczuła by ból, gdyby nie nagły przeszywający ból w wardze.

Ugryzł ją.

Zaskoczona odskoczyła na chwilę, lecz Hunter przyciągnął ja do siebie, tuląc ją jeszcze mocniej i całując raz mocniej, raz delikatniej. Po paru minutach zapomniała o bólu w wardze, gdy nagle przewrócił ją na plecy.

-Hunter- wykrztusiła- Jesteś chory... Nie powinieneś...

Burknął w odpowiedzi, przesuwając wargami po szyi dziewczyny, po czum przygryzając lekko miejsce gdzie kończyła się szyja a zaczynało ramię. To wyrwało ją z transu i siadając odepchnęła go od siebie.
W mgnieniu oka odwrócił się od niej skulił się po drugiej stronie łóżka.

-Hunter? Co się dzieje?- zapytała zaglądając mu przez ramię, zauważając że co parę sekund przechodzi go gwałtowny dreszcz.

Krzyknęła głośno gdy znów przewrócił ją na plecy, mocno przyciskając ją do materaca. Widziała, że próbował uformować jakieś słowa, ale wstrząsy stawały się coraz silniejsze i....

Nagle ktoś gwałtownie wbiega do pokoju, i jednym ruchem zrzuca z niej Huntera.

-Powinnaś już iść do domu Ree- powiedział Daniel tak spokojnie, jakby jego brat nie zwijał się teraz na podłodze- Hunter ma atak.

-Co?- krzyknęła, patrząc na Daniela klęczącego i trzymającego swojego brata- Po-powiedział że t-to tylko wirus...

Zaczęła bełkotać bez sensu, dopóki do pokoju wszedł ojciec Huntera, który położył jej ręce na ramionach i poprowadził ją do wyjścia, prawie nie zwracając uwagi na swojego toczącego pianę z ust syna.

Mężczyzna nie spuścił jej wzroku dopóki nie upewnił się, że idzie w kierunku swojego domu. Dziewczynie wydawało się, że słyszy wrzask kiedy wbiegła do swojego domu. Ignorując śpiącego na kanapie ojca poszła do pokoju gdzie, po zamknięciu drzwi na klucz opadła na łóżko z płaczem i poczuciem winy.


***

Znowu jest chory.

Zadrżała, patrząc na puste miejsce obok siebie i myśląc o wczorajszej nocy. O tym jak źle wyglądał jej przyjaciel, o tym co mogło się teraz z nim dziać i o tym jak zwijał się z bólu po podło-

-Znowu nie ma Huntera?- zapytała jej znajoma Anna, unosząc brew.
-Tak- wymamrotała Ree, nerwowo zdrapując skórkę na kciuku.
-A czy wszystko z nim w porządku?- zapytała przejętym tonem siedząca za nią Cassey Wood.  
Gdyby Ree nie patrzyła obojętnie w okno, zauważyła by uśmieszek na twarzy Anny. Obsesja Cassey na punkcie Huntera stała się już stałym żartem w ich grupie. To jak wyrywa się by mu pomóc, podać cokolwiek, lub jak to "przypadkiem" kupiła właśnie kawałek bagietki czosnkowej ( "Oh Hun, kupiłam to przez przypadek, ale przecież wszyscy wiemy jak je lubisz")
Dorastając, Ree i Hunter spędzili wiele popołudni na chowaniu się przed Cassey. Z tego co pamiętała Ree, w głowie tej dziewczyny nie istniało coś takiego jak "prywatność"ani "zamki w drzwiach". Przed oczami Ree na krótka przewinął się moment kiedy w dzieciństwie jak najszybciej wdrapywali się na razem z Hunterem na drzewo, by patrzeć jak Casssey, szuka go po całym podwórku.

-Desiree, zadałam ci pytanie- powiedziała niecierpliwie Cassey, pochylając się na tyle daleko, że Ree mogła odczuć zapach jej zbyt ciężkich perfum.

-Tak, chyba w porządku- wymamrotała, a do jej oczu napłynęły łzy. Nie wiedziała czy chce jej się płakać na myśl o Hunterze czy przez zapach tych cholernych perfum.
-"Chyba w porządku"?- oburzyła się Cassey- Przecież byłaś u niego wczoraj, by dać mu pracę domową, prawda? Mam nadzieję, że jest poinformowany o tym co dzieje się w szkole, ma przecież jedną z najlepszych średnich w szkole i nie może sobie pozwolić na zaległości.

-Boże, Wood, do ciężkiej cholery, zostaw dziewczynę w spokoju.- westchnęła Anna przewracając oczami.

Cień ich wielkiej nauczycielki fizyki, opadł na ławkę i obok Ree pojawiły się dwa zestawy zadań. Nawet nauczyciele wiedzieli, że Ree i Hunter są nierozłączni.

-Mogę mu je zanieść, jeśli nie czujesz się na siłach- Cassey podskoczyła na swoim krześle chwytając szybko kartkę.
-Uspokój się- w głosie Anny można było usłyszeć ostrzeżenie.
-Niech je zaniesie- wymamrotała Ree wystukując palcami rytm na ławce. Cała sytuacja, zaczynała już ją przeciążać. Ignorując obydwie dziewczyny przejrzała jeszcze raz na łańcuszek zdesperowanych wiadomości.

Wszystko ok?
Hunter...
Czemu nie odpisujesz?
Matko Boska, daj mi przynajmniej znak że żyjesz.

I w końcu;

Wiem że nie chciałeś mi zrobić nic złego.


Chciałem.


Ree, mało co nie upuściła telefonu. Drżącymi rękami zaczęła pisać odpowiedź, lecz przerwał jej następny SMS

Trzymaj się ode mnie z daleka.

-Nie rozumiem-westchnęła ciężko, gdy zadzwonił dzwonek. Po spakowaniu rzeczy, wyrwała zadania dla Huntera z ręki Cassey i jak najszybciej wyszła z klasy, ignorując nadąsaną dziewczynę.

Bez zastanowienia ruszyła w stronę sali w której miała lekcje klasa Daniela, lecz zastała tam tylko jego dziewczynę, Joie.

-Gdzie jes..- zaczęła, lecz Joie szybko jej przerwała.
-Nie ma go- dziewczyna praktycznie warknęła rzucając agresywnie swoją torbę na podłogę- Jeśli go spotkasz to powiedz debilowi, że dziękuję mu za zostawienie mnie samej w dniu prezentacji naszego projektu, ponieważ jest zbyt leniwą pizdą, by odpisać na SMS-a.

Ree pokiwała tylko głową.


***


Gdy tego samego dnia zadzwoniła do jego drzwi, odpowiedziała jej tylko cisza.


***


Hunter jest chory

Jest chory, Daniela nie ma w szkole, a linii obydwu panuje cisza radiowa.i jeśli któryś nie odbierze to przysięga Bogu, że dziś wieczorem poprostu wyważy drzwi do ich domu jeśli będzie trzeba i-

Jej telefon wibruje.

Przyjdź do mnie Ree.

A żebyś wiedział.


***


Starała się jak najszybciej zjeść zawartość, małej smutnej patelni, którą zostawił jej ojciec, zanim wyszedł na nocną zmianę.

Dziesięć minut później, jest już wystarczjąco blisko jego domu by zobaczyć, poświatę telewizora w oknie jego pokoju. To normalne, że o takiej porze ogląda telewizję, więc jak bardzo może być chory?
Drzwi otworzyły się zanim zdążyła zadzwonić.

-Czego chcesz, Desiree?- zapytała oschle matka Huntera

Kobieta nigdy nie darzyła Ree sympatią- nie tak jak reszta jej rodziny. Odkąd Ree sięgała pamięcią, jego matka, ledwo znosiła jej obecność, lecz fakt iż mieszkała tak blisko czynił unikanie się nawzajem niemożliwe.

Dziewczyna, nie była pewna, czy kobieta nie lubi jej, przez to że mieszka w jednym z najstarszych i najbardziej zniszczonych domów w sąsiedztwie, czy też przez jej samotnego ojca, którego prawie nie było w domu, czy też fakt, że ona i jej syn byli praktycznie nierozłączni. Nic nie wskazywalo na to by kobieta miała ją polubić.

-Przyniosłam Hunterowi lekcje- powiedziała wskazując na trzymane przez nią kartki.

Kobieta kiwnęła tylko głową i wyrywając dziewczynie kartkę z dłoni, zaczęła zamykać drzwi.

-Niech, pani poczeka- powiedziała szybko Ree, blokując drzwi stopą i ignorując piorunujące ją spojrzenie- Jak się czuje Hunter? Poprosił mnie żebym przyszła.
- Wszystko z nim w porządku-zaczyna, lecz przerywa jej dobrze znany Ree ciepły głos.
-Desiree!- jej "wujek", czyli ojciec jej przyjaciela uśmiech się do niej zza swojej żony- Przyszłaś do Huntera?
-Desiree właśnie wychodziła- powiedziała zimnym głosem jego żona
-Nie przesadzaj Sila- na dźwięk jego słów Ree odetchnęła w duch z ulgą- Chłopak jest chory i myślę, że ta wizyta przyda mu się najbardziej- dokończył ścierając z zarostu, coś co wyglądało jak pozostałości dżemu.- Wchodź młoda, wchodź- przepchnął się obok żony by zaprosić dziewczynę do środka.Kobieta wzdychając i zaciskając pięści zamyknęła za sobą drzwi,  

Wchodząc do znajomego jej domu, Ree nagle poczuła się obco. Nie była przyzwyczajona do kompletnej ciszy która teraz ją otaczała. Zawsze gdy tu przychodziła towarzyszyły jej odgłosy telewizora lub kłótni pomiędzy braćmi.

-Daniel!- zawołał wujek- Powiedz bratu, że przyszła Desiree!
-Hej, Ree- przywitał ją Daniel- Hunter będzie wstrząśnięty gdy cię zobaczy- powiedział, po czym odszedł, zostawiając za sobą zdziwioną dziewczynę.

-Jak tam u ciebie?- zapytał nagle wujek, kładąc jej rękę na ramieniu. Jego żona zdążyła opuścić już pomieszczenie, co nie było niespdzianką.
-Wszystko dobrze-odpowiedziała nieobecnie- Dużo nauki.
-Tata znowu pracuje na nocnej zmianie?
-Hmm... No tak- powiedziała zaskoczona uczuciem wstydu. O co chodzi?
-Ah. okej- pokiwał głową- Przepraszam cię za to co się stało- kontynuował, wyraźnie skruszony- Hunter poprostu nie jest teraz sobą.

-Usiądź sobie-powiedział, mężczyzna lekko popychając ją w stronę krzesła przy schodach.- Zaraz powinien przyjść.- każde jego słowo wydawało się takie formalne.

A więc czekała, tak przez parę minut kiwając głową i słuchając gadania o zmianie w diecie oraz zmęczeniu jej przyjaciela, lecz tak naprawdę jej uwaga była skupiona na kobiecym bucie wystającym z jednego ze schodków, a dżem który wujek ścierał sobie wcześniej z twarzy, tak naprawdę nie wyglądał jak dżem i poza tym znów przytłaczał ją zapach ciężkich perfum.

-Muszę do łazienki.- powiedziała z bolącym uśmiechem, wstając i idąc do tyłu, oraz rozsmarowując butem czerwony ślad na podłodze.

Zatrzymując się podniosła głowę, pokazując przeszklone łzami oczy.

-Okej, Desiree- odezwał się łagodnie wujek.
- Nie, naprawdę, przyjdę później- wybełkotała najrozsądniejszym tonem na jaki było ją stać, a w oddali usłyszała warknięcie- Hunter musi być zmęczony- ciągnęła dalej cofając się do tyłu.

-Nie możesz odejść.- powiedział irytująco spokojnym głosem, a kilka chwil później za oknem zawył wiatr, pochylający gałęzie drzewa na którym znajdował się domek w którym jako dziecko chowała się z Hunterem przed Cassey.

-Naprawdę muszę iść- wyszeptała, załamując głos na końcu zdania.

Obracając się, jak najspokojnej podeszła do drzwi, ślizgając się na dżemie pod jej butami, i naciskając klamkę, zastaje zamknięte na klucz drzwi, czyli to czego się spodziewała. Gdy połykając łzy obróciła się, napotkała natomiast zmartwione spojrzenie wujka.

-Desiree- zaczyna wyciągając do niej ramiona i podchodzi do niej jak do rannej zwierzyny. Taki sam wyraz twarzy miał gdy razem z jego synem znaleźli potrąconego przez samochód lisa, w czwartej klasie podstawówki. Prosili go by zawieźć go do weterynarza, lecz wujek zabrał lisa za dom, mówiąc, że nic mu już nie pomoże.

Lekko dotknęła swoich kieszeni, w duchu gratulując sobie za zostawienie komórki w domu.
Nie została jej już żadna opcja.

Mężczyzna westchnął tylko gdy odpychając go wbiegła na schody.

-Na Miłość Boską- usłyszała głos Sili- Daniel zatrzymaj ją!

Gdy dotarła już na górę, potknęła się i upadła na bok. Pieprzony but- pomyślała, lecz nie był to tylko but, ponieważ był on przyczepiony do nogi, a noga była przyczepiona do reszty dziewczyny śmierdzącej ciężkimi perfumami, tyle że jej głowa jej wykręcona a jej szyja jest-

Z gardła Ree wydobył się najdłuższy krzyk, jaki kiedykolwiek słyszała. Mimo tego, jak bardzo chciała zachować spokój, nie mogła przestać, jednocześnie ślizgając się po zakrwawionej podłodze.

-Ree- wyszeptał Daniel klękając przy niej- Ciiii- próbował ją uspokoić, lecz odsunęła się od niego głośno płacząc.
-Czas na drzemkę- powiedział owijając sobie jej ciemnobrązowe włosy wokół dłoni, po czym, uderzając jej głową o podłogę, jak najmocniej potrafił.


***

Pierwsze co zarejestrowała, po powolnym powrocie do rzeczywistości to to, że boli ją głowa. Zaraz potem, nastąpiło odkrycie tego, że jej usta są zapchane czymś miękkim, a powieki tak ciężkie, że podniesienie ich było by teraz zbyt ciężkie.

-Hunter nieźle się wkurwi- usłyszała głos Daniela oraz następujący po nim stłumiony odgłos uderzenia- Mamo przestań, Mówię prawdę.
-Zachowuj się- wysyczała tylko jego matka.
-Słyszałaś go parę minut temu? Jest w pewnym sensie świadomy co się tu dzieje
-Zrozumie-zapewnił go wujek-Musi tylko dojść do siebie.
-Nigdy nie był racjonalny, jeśli chodzi o tą dziewczynę- odezwała się jego żona, jakby Ree nie było w tym samym pomieszczeniu
-To jego wybrana, Sila- odpowiedział tak, jakby mówił to już po raz setny.
-Równie dobrze może być teraz jego martwą wybraną-odpowiedziała sucho- Daniel mało co nie rozłupił jej czaszki
-Krzyczała!- zaprotestował Daniel- Kazałaś mi ją zatrzymać!
-Nie powinno jej tu być! Nawet nie myśl sobie że nie wiemy, że to ty ją tu zaprosiłeś. Nie byliśmy na to przygotowani.

Ree pomyślała nagle o otrzymanej wiadomości i o tym jaka jest głupia.

-To by się stało prędzej czy później. Z Hunterem jest coraz gorzej, a ona robiła się podejrzliwa. Próbowałem ją zatrzymać, ale wiesz jak to jest między nimi- Daniel tłumaczył rozdrażnionym głosem-Była tu gdy zaczął się zmieniać. To nie nowość.

-To ona rozpoczęła zmianę- poprawił go ojciec.


Co. Tu. Się. Kurwa. Dzieje?

Ktoś głaszcze ją po głowie, a ona powoli otwiera oczy, boleśnie wpuszczając do nich ostre kuchenne światło.

-Nareszcie się obudziłaś- mówi siedzący naprzeciwko niej Daniel. Gdyby nie fakt że siedzi przywiązana do krzesła i zakneblowana, mógłby to być całkiem normalny wieczór.

Gdzie jest Hunter?- jest jej pierwszą myślą, a-Muszę jak najszybciej stąd spierdalać.- następną.

-Przepraszam, za twoją głowę- chłopak uśmiechnął się do niej głupkowato- Ale spanikowałaś.

Jęknęła tylko w odpowiedzi.

-Możemy jej to zdjąć?- zapytał rodziców Daniel.

-Chcesz, żeby usłyszało ją całe sąsiedztwo? Policja i tak już tu była.

-Nie będzie już krzyczeć. Prawda?- zapytał ją łagodnie, na co pokiwała głową.

-W takim razie zdejmij jej to- odpowiedział mu ojciec- Ale pamiętaj Ree. Nie możesz krzyczeć.

Po wyjęciu z jej ust materiału, Daniel podał jej wodę, którą automatycznie się zachłysnęła.

-Dlaczego...-wymamrotała tylko

-Musisz zrozumieć Ree. Nikt z nas tego nie chciał, Lecz od wieków jest to zapisane w naszych genach. Nie dzieje się to co generację, tak jak to miało miejsce z Danielem i nie każdy członek rodziny jest taki sam.- zaczyna wujek- Miałem nadzieję że Hunter, tak jak ja nie przejdzie całej zmiany i nie przygotowałem go na to, Chcę tylko żebyś wiedziała, kim jesteśmy. A jeszcze bardziej chcę żebyś wiedziała kim ty jesteś.

-Więc mnie oświeć wujku- powiedziała Ree ochrypłym głosem- Kim jesteście?

- Jesteśmy, niezupełnie zwykłymi lecz śmiertelnymi ludźmi. Ci z nas którzy nie przeszli całej przemiany, różnią się od zwyczajnych ludzi, tylko sposobem żywienia- ciągnął, a Ree wolała nie myśleć o nawykach żywieniowych- Ci natomiast, którzy ją przeszli są też obdarzeni szybkością i siłą lecz ich przekleństwem jest to, że często nie potrafią powstrzymać swoich pragnień. I tu pojawia się twój ród.

-Mój ród?

- Tak. Pochodziła z niego twoja matka, od wielu lat nasze rodziny łączyły się ze sobą gdy któryś z naszych synów potrzebował wybranej, ponieważ tylko wtedy mógł w pełni kontrolować swoje moce. W zamian dziewczęta te dostawały równe im moce oraz kontrolę. Lecz od paru pokoleń więzy te zerwały się niemal zupełnie, członkowie naszych rodów powymierali, a twoja matka, ostatnia z rodu wyszła za obcego i jak dobrze wiesz zmarła.

-Nie musisz mi przypominać.- burknęła, przypominają sobie ciepłe objęcia jej mamy, zanim nie zachorowała, a ojciec zrobił się obojętny,  

-Więc podsumowując. Hunter będzie pierwszym od wielu lat członkiem rodziny który jest na drodze to pełnej przemiany. A ty jesteś w stu procentach jego wybraną. Wiedzieliśmy to odkąd się tu wprowadziliśmy.

-Ba!-wtrącił się Daniel- To dlatego się tu wprowadziliśmy. Hunter zaczął nieświadomie rysować te dziwne rysunki dziewczynek i map...

-O czym wy kurwa mówicie? Gadanie o "wybranych"i zabobonach nie zmieni faktu że Cassey Wood leży teraz martwa na piętrze- wydusiła z siebie

-Była słodką dziewczyną, lecz także bardzo niefortunnym wypadkiem- powiedział wujek, lecz po jego wyrazie twarz można było wyczytać że nie jest mu aż tak przykro-Weszła tu zanim zdążyliśmy ją powstrzymać. To nie jego wina.

-A krew z darowizny jeszcze zwiększyła jego cierpienie- wysyczała matka Huntera.  
-"Darowizny"?- zapytała Ree słabym głosem. Czuła się taka zmęczona. Miała już dość.
-Chodzi tu o krew kogoś, kto nie jest wybraną. Sila, nie strasz dziewczyny- powiedział mężczyzna, patrząc na żonę nieprzychylnie.
- Mówiłem ci żebyś nie przychodziła- odezwał się znowu chłopak- Gdyby nie ugryzł cię przed spadkiem gorączki nic by się teraz nie stało.
Cała trójka równo przestraszyła się dźwięku gwałtownie upuszczonych do zlewu naczyń.
-Żadna z tych rzeczy by się nie wydażyła gdybyś znała swoje miejsce i nie właziła mojemu synowi do łóżka!- krzyknęła kobieta- Sama się w to wciągnęłaś!

-Mamo przestań wydzierać się na Bogu ducha winną dziewczynę! Właśnie dlatego nie przyprowadzam Joie.

W tym miejscu samokontrola Ree pękła i dziewczyna wydała z siebie ostatni krzyk zanim Daniel zakrył jej usta. Niemal natychmiast cała czwórka usłyszała dobiegające z góry nieludzkie wycie.

-Nie podoba mu się to.

-Mówiłem ci żebyś nie krzyczała- karci ją wujek.

-Chcę do Huntera- powiedziała nie powstrzymując już potoku łez. Czuła że wariuje, ból głowy ją dobija i do cholery nic tu już nie ma sensu.

-Dobrze- mówią jego rodzice po wymienieniu spojrzeń.

Jej płacz zmienił się teraz w napad kaszlu, zawrotu głowy nie dawały jej spokoju i czuła się tak oszołomiona, że ledwie dosłyszała instrukcje które wujek dawał Danielowi. Jedyne czego jest pewna to to, ze została odwiązana od krzesła i jest niesiona przez Daniela. Najpierw poczuła strach, lecz zaraz potem ogarnęło ją puste uczucie spokoju.

Poddała się.

-Musi zostać dokonana wymiana- rozpoznała głos wujka, który był teraz pełen poczucia winy- On wie co robić. A gdy przyjdzie czas... nie walcz z nim.

-Hunter jest teraz inny- powiedział Daniel wnosząc ją po schodach- Błagam cię, nie oceniaj go. Znienawidzi się gdy dojdzie do siebie- mówi stawiając ją na podłodze i lekko popychając ją w stronę drzwi jego pokoju- Wybacz mi Ree- szepcze tylko zamykając drzwi.  

Po wejściu do pokoju stała w miejscu na trzęsących się z wycieńczenia nogach, szukając wzrokiem swojego przyjaciela.

-Hunter?- jej szept odbił się po ścianach cichego pokoju nieprzyzwoicie głośnio. Zadrżała i zaczęła małymi krokami wchodzić w głąb pomieszczenia.  

-Hunter, proszę.. - jęknęła łapiąc się za bolącą głowę i zastanawiając się gdzie jest.

Jej myśli zaczynały ją przerażać, ponieważ Hunter Nie jest potworem

-Hunter- powiedziała ostatni raz padając na kolana. usłyszała odgłosy dochodzące z sufitu i w ułamku sekundy wylądowała na niej solidna masa, przygniatając ją do podłogi z wygiętymi w nienaturalnej pozycji nogami.

-Przestań, przestań, Hunter, to przecież ja-krzyknęła kładąc dłonie na jego rozpalonej skórze- Pamiętasz mnie?- wymamrotała czując na szyi lodowaty oddech. Dotknął lekko ustami delikatnej skóry i po chwili, poczuła szczypnięcie, oraz ciepłą substancję spływającą po jej szyi.

Zaskoczona bólem, przekręciła głowę, i po raz pierwszy od jakiegoś czasu spojrzała mu w twarz, a przez jest umysł przemknęła tylko jedna myśl.
To był błąd.

To co zobaczyła, nie było jej przyjacielem, lecz czymś co patrzyło teraz na nią kompletnie czarnymi oczyma, przypominającymi dziury, oraz wystającymi z całej linii ust kłami.

Zaczęła, szamotać się z przerażenia, lecz to co było kiedyś Hunterem, było zbyt ciężkie by je z siebie zrzucić, i uniemożliwiało. Jakikolwiek. Ruch.

-Spokój- rozkazał, zachrypłym głosem,  
Po tych słowach przestała się ruszać.
-Przyjmij mnie- powiedział, rozrywając kłami skórę na własnym nadgarstku, a na jej twarz wylała się strużka krwi- Wybrana, przyjmij mnie.

-Przyjmuję- zgodziła się sennnie, otwierając usta i przełykając jego krew.

A potem, on rozdarł jej gardło.

Przynajmniej, tak jej się wydawało lecz po chwili czuła jakby przeszywający ból który czuła przed chwilą był tylko wspomnieniem. Metaliczny smak w ustach z niewiadomego powodu przypominał jej morze w którym uczyli się pływać w dzieciństwie i nagle wydawało się jej jakby dławiła się słoną wodą. Spojrzała lekko w górę, by zobaczyć jej wybranego, patrzącego na nią teraz z dzikim wyrazem twarzy, oraz kłami ubrudzonymi jej krwią.

Gdzieś w oddali usłyszała tylko odgłos rozerwanego materiału, i poczuła zimną już skórę na swojej. Znów przedarł się przez nią spokój, nie zmącony nawet gwałtownym bólem między udami, który odczuła by, gdyby w jej środku nie zapanowała cisza.

Przez chwilę jeszcze próbowała wydusić z siebie kilka ostatnich słów, powiedzieć mu, że wszystko, będzie dobrze i że mimo wszystko wciąż jest jedną z najważniejszych osób w jej życiu, a jej rozum nie może pogodzić faktu, że tak naprawdę są tylko dziećmi, które zamiast wspinać się po drzewach i żartować, pieprzą się teraz w kałuży krwi na podłodze i jest to, że jej życie kończy się właśnie w tym momencie.

Śniła kiedyś o uczuciu, które przed śmiercią otula jak ciepły koc i mogłaby przysiąc, że teraz czuje to samo. Chciała nie myśleć już o niczym i poprostu zasnąć.

Przed zamknięciem oczu, śmierć wywołała na jej twarzy uśmiech.


***


Tym razem koszmar wydawał się zbyt prawdziwy.


Hunter nie mógł się pozbyć złego przeczucia, gdy leniwie się przeciągnął. Czuł się żywy i niewiarygodnie silny, lecz w ustach czuł nie dający mu spokoju metaliczny posmak. Rozejrzał się dookoła przerażony widokiem krwi i leżącej pod nim Ree.

Dlaczego to zawsze musi być ona?
Przecież nigdy by jej nie skrzywdził.

-Ree?- wyszeptał, czując znajome mrowienie wzdłuż kręgosłupa. Gdzieś w myślach był świadomy, że matka zabije go za pobrudzoną pościel, po kolejnym mokrym koszmarze.

Tu się zwykle budzę, pomyślał i pochylił się by złapać na język jej jasnoczerwoną krew.
Lecz tym razem nie jest jasnoczerwona, tylko ciemna i prawdziwa.

-Ree- wykrztusił z siebie ponownie, prawie na nią upadając, zszokowany swoim własnym głosem, i faktem, że potworem z koszmaru jest on sam,  

OBUDŹ SIĘ!

Ale koniec snu nie przyszedł. Z poranionego gardła Ree wydobył się cichy, przeciągły jęk, a jej wargi wygięły się w chory uśmiech, upewniając Huntera, że będzie go widywał w każdym koszmarze.  

Do chłopaka nagle dotarło, to co właśnie zrobił, oraz fakt, że obydwoje są nadzy. Nie.o kurwa nie nie nie..

Odsunął się gwałtownie pozwalając sobie na nieludzki wrzask, wyrywając z głowy kilka, sztywnych od zaschniętej krwi włosów. Pochylając się nad jej bezwładnym ciałem potrząsnął nią lekko, a potem coraz mocniej błagając ją by się obudziła. Proszę cię Ree, obudź się proszę, obudź się, proszę wybacz mi, obudź się obudź się obudź się...

-Synu- odezwał spokojnie jego ojciec, po gwałtownym wtargnięciu do pokoju, a Hunter jęknął tylko wtulając zakrwawioną, twarz we włosy dziewczyny.

-Musisz to dokończyć, synu- ciągnął mężczyzna, próbując przyłożyć dłoń do szyi Ree- Musisz ją zmienić..
-NIE DOTYKAJ!- odkrzyknął w odpowiedzi chłopak, ściskając jej ciało jeszcze mocniej
-Jeszcze, żyje- powiedział ojciec, spokojnie, lecz w jego głosie słychać było słychać zniecierpliwienie- Ale umrze jeśli, nic nie zrobisz.

-Tato, nie widzisz co zrobiłem?- w oczach chłopaka zalśniły łzy- Kocham ją, a i tak ją skrzywdziłem.
-To nie twoja wina- ojciec uspakajająco poklepał go po ramieniu- Ale, to twoja wybrana, powinienem wiele ci wyjaśnić, ale teraz obydwoje będziecie zgubieni jeśli nie zareagujesz.
-Co mam zrobić?- wyszeptał.  
-Potrzebuje twojej krwi
-J-już chyba jej ją dałem- odpowiedział Hunter ze wstydem.
-Daj jej więcej, musisz być pewny. Ugryź nadgarstek- powiedział, patrząc jak chłopak wykonuje polecenie.  
-Co teraz?- zapytał Hunter zamykając usta dziewczyny, lekko je głaszcząc
-Zabij ją.
-Co? Czy was wszystkich do reszty popierdoliło?- chłopak patrzył teraz na ojca wielkimi oczyma.
-Musi umrzeć z twoich rąk, z twoją krwią w organizmie, nie musisz już jej gryźć- niecierpliwił się mężczyzna- Jeśli tego nie zrobisz, Ree zamieni się w półżyjącą maszynę, a wtedy będziesz musiał odciąć jej głowę i spalić serce, a tego chyba nie chcesz?
-Nie! Boże nie!
-Więc zrób to.
-Nienawidzę siebie- wymamrotał chłopak cicho
-Na to przyjdzie jeszcze czas. Zrób to wreszcie- powiedział mu ojciec wychodząc za drzwi.

Hunter zadrżał gwałtownie, odgarniając włosy z twarzy Ree- Wybacz mi proszę-wyszeptał całując jej czoło- Kocham cię- powiedział, i odwracając głowę zacisnął dłonie na jej szyi.


***

-Jak długo to zajmie?- zapytał Hunter, patrząc na ciało leżące teraz w jego łóżku. Minęło już kilka godzin, odkąd zatrzymało się jej serce, a on rozpłakał się jak małe dziecko i dopiero Daniel odciągnął go od Ree i kazał iść się umyć.

-Każdy przechodzi to inaczej-odezwał się jego ojciec, patrząc jak chłopak delikatnie wyciera twarz Desiree mokrym ręcznikiem.

-Czy będzie taka jak dawniej?- wyszeptał.
-Nie. Będzie jeszcze lepsza.

***



Hunter leżał w ciemności obok Ree, patrząc się w sufit, gdy usłyszał bicie serca oraz jej dłoń głaszczącą lekko jego policzek

-Jestem głodna.

Riyab

opublikowała opowiadanie w kategorii horror, użyła 6190 słów i 34066 znaków.

1 komentarz

 
  • Hsjs

    Będzie jakaś kontynuacja ??  :)  
    To jest naprawdę bardzo dobre

    16 lip 2015