Był październik. Coraz to chłodniejsze dni okropnie dawały się we znaki. Wszystkich dopadała powoli nieunikniona jesienna melancholia. Krótkie dni, szarość za oknami.. Kamila za wszelką cenę chciała od tego uciec, zrobić coś, co odmieni jej życie. Coś, co przerwie monotonię umierającego dookoła świata.
Trzymając telefon w dłoni, przewijała bez większego zaangażowania artykuły dostępne na aplikacji "Google". Wszystkie takie same.. Wypadki, przestępstwa, "idealne" życie gwiazd - nuda.
Jednak w końcu jeden rzucił jej się w oczy.. Sam nagłówek zapowiadał się obiecująco "Masz dość rutyny w swoim życiu? Chcesz przeżyć przygodę życia?" . Kamila bez większego zastanowienia kliknęła w link. Jak przeczytała w dalszej części artykułu, tajemnicza pani G. oferowała całkowicie darmowy, dwutygodniowy pobyt w jej rezydencjii dla całej rodziny. Brak jakichkolwiek dodatkowych informacji. Jedynie adres e-mail do zgłoszenia, w którym wybrana rodzina miała dostać więcej szczegółów. Postanowiła napisać "i tak się nie dostanę, zapewne jest mnóstwo ciekawszych zgłoszeń, ale dlaczego nie spróbować?" - pomyślała i zaczęła pisać.
Przedstawiła krótko swoją 4-osobową rodzinę, dodała kilka zdjęć. Nie przyłożyła się do tego specjalnie, ponieważ z góry zakładała porażkę. Wysłane. Niedługo później poczuła się senna. Spała może 2h, gdy nagle obudził ją dźwięk powiadomienia. Ktoś odpisał na jej zgłoszenie!
Pani G. objaśniła w mailu, że "urlop" będzie swego rodzaju eksperymentem, o którym żadne z nas nie zapomni. Warunek był jeden - wyjazd już jutro, żadnych bagaży. Punkt 6 pod domem dziewczyny bedzie czekać autobus. Pozostało jeszcze tylko poinformować domowników. Kamila wiedziała jednak, że pójdą na to bez problemu, nie należeli do sztywniaków.
Skoro świt czekali już pod bramą, pojazd podjechał punktualnie. Wsiedli i jechali, jechali i jechali, tak długo, że wszyscy poza Kamilą zdążyli zasnąć. Zdziwiło to ją, ponieważ kierowca jechał jak szaleniec, łamiąc przy tym chyba wszystkie możliwe przepisy. Po 6h w końcu byli na miejscu. Ich oczom ukazał się wysoki budynek z czerwonej cegły. Kierowca odjechał, gdy tylko wysiedli. Dziewczyna postanowiła pierwsza podejść do drzwi. Pukała kilkakrotnie, ale nie słyszała zaproszenia. W końcu je otworzyła. Ku jej zdziwnieniu były schody, ale inne niż w normalnych domach. Te prowadziły w dół. Schodząc naliczyła chyba z 70 stopni. W końcu doszli do odpowiedniego pomieszczenia. Przywitała ich wyglądająca bardzo sympatycznie staruszka i jej mąż. Podała ciasto i herbatę. Zaczęli rozmowę, nie tyczyła się właściwie niczego konkretnego.
Gdy już zjedli starucha pokazała swoje prawdziwe oblicze.. Oznajmiła, że od teraz wszyscy mają postępować według jej zasad. Pierwszą z nich było oddanie telefonów. Pani G. stwierdziła, że musi je zamrozić, tak, aby nikt nie mógł zidentyfikować lokalizacji. Oburzyło to Kamilę, ponieważ to jej prywatna rzecz, nikt nie miał prawa pozbawiać jej tego. Jeszcze bardziej zdziwiła się, gdy okazało się, że domownicy bez wzruszenia oddają swoje smartfoyy staruszce. Nawet brat, który bez telefonu nie rusza się nawet pod prysznic. "o co chodzi?" - myślała.
Prawdy miała dowiedzieć się chwilę później. Otóż pani G. wręczyła każdemu dziwny arkusz z tabelkami. Wyjaśniła, że codziennie będzie w niej wpisywać ilość i częstość przyjmowanych dawek "różowego pyłu". Zaznaczyła, że nigdy nie dowiemy się, kiedy właśnie nam go podała, będzie on w jedzeniu, napojach, a nawet w wodzie pod prysznicem. Wzbranianie się przed tym będzie surowo karane w specjalnie do tego przystosowanym "pokoju tortur". "Tylko ja nic nie jadłam, musiało to jej umknąć. Zaczęła swój eksperyment, dlatego pozostali zachowują się dziwnie" - starucha jakby usłyszała jej myśli. "Telefon!" - ponagliła dziewczynę - "i dopij soczek".
Ciąg dalszy nastąpi
1 komentarz
Ktosnieznany
Ciekawy jestem czym jest "różowy pył" mam nadzieje że w którejś kontynuacji będzie to wspomniane.
Z chęcią poczekam na kolejną część