- No dobra, co takiego ważnego chciałaś mi powiedzieć? - powiedział Victor do Amandy, gdy znaleźli się już nad jeziorem.
Panował tu dość duży spokój, słychać było tylko spokojny szum wody. Mało dzieciaków zapuszczało się w to miejsce i nie tylko dlatego, że nie wolno im było tu przychodzić, ale też dlatego, że żeby się do niego dostać trzeba było przejść przez niewielki lasek w którym roiło się od wszelkiego robactwa. No i niedaleko lasku znajdował się dół do którego w czasie zarazy wrzucano ciała,więc wiele osób myślało nawet, że miejsce to może być nawiedzone.
- No więc... - zaczęła niepewnie Amanda, która wzięła kij i teraz moczyła go sobie w wodzie – poprzedniej nocy widziałam coś strasznego.
- Co takiego widziałaś? - zainteresował się chłopak i podszedł bliżej Amandy.
Dziewczyna rozejrzała się dookoła, żeby sprawdzić, czy ktoś przypadkiem ich nie podsłuchuje, ale wyglądało na to, że w pobliżu nikogo nie ma.
- Obudziłam się w nocy i zobaczyłam ślady. Poszłam za nimi, żeby zobaczyć dokąd prowadzą. Drzwi na zewnątrz były otwarte, więc... Wyjrzałam przez nie, a tam... Zobaczyłam Szatana, który trzymał jakby nieprzytomnego Stevena, a później... A później po prostu go zjadł – powiedziała i rozpłakała się – widziałam, jak zjadał jego głowę i słyszałam jak chrupały kości – płakała coraz bardziej.
Victor słuchał tego zszokowany, jednak podszedł do Amandy i przytulił ją dodając dziewczynce lekkiej otuchy. Ona wtuliła się w niego mocno i z zamkniętymi oczami próbowała się uspokoić.
- Na pewno... Nie przyśniło ci się to? - zapytał Victor ostrożnie.
- Nie! - wrzasnęła Amanda i odsunęła się – chyba mi nie powiesz, że mi nie wierzysz! - oburzyła się.
- Wierzę ci, ale sama rozumiesz... Brzmi to bardzo niewiarygodnie.
- Wiem, co widziałam – mówiła wciąż oburzona
- No dobrze, w porządku. Więc... Co zamierzasz teraz zrobić? - zapytał.
- Myślałam o tym, żeby pójść do Pastorki i opowiedzieć jej o wszystkim. Być może to samo stało się dziecku tej powieszonej kobiety.
- Można spróbować, ale ta kobieta jest tak zapatrzona w swojego Pana, że pewnie i tak powie, że to zaszczyt być przez niego zjedzonym.
- Mimo wszystko trzeba spróbować – powiedziała cicho Amanda – jak myślisz... Dlaczego on to robi?
- Nie mam pojęcia. Być może nie ma żadnego powodu i po prostu... Lubi zjadać dzieci, które wybiera tak jak my chleb w sklepie. Brzmi to dość strasznie, ale prawdopodobnie.
- Ale czemu my? Dlaczego wybrał właśnie naszą wioskę? - nie rozumiała Amanda.
- Bo nikt inny go nie czci – odpowiedział spokojnie Victor – może boi się innych miejsc, nie jest w nich taki silny jak tutaj – dodał.
- Masz rację – Amanda wydawała się przestraszona – dlatego może robić co chce i dlatego jest bardzo niebezpieczny. Musimy to powiedzieć innym, żeby przestali go czcić!
- Będzie ciężko. Wszyscy wciąż uważają, że tylko on powstrzymuje plagę. Nikt nie mówi tego głośno, ale ludzie boją się, że kiedy tylko nie będziemy czcić Szatana to zaraza powróci. Dlatego powiesili tę kobietę.
- Porozmawiajmy z pastorką. Zobaczymy co ma do powiedzenia.
W czasie, gdy dzieciaki dyskutowały ze sobą nad jeziorem, Pastorka przyszła do sierocińca, żeby zobaczyć ślady. Reszta dzieciaków bawiła się na niewielkim placu zabaw, więc w budynku panował spokój i oprócz Amelii i Alicji nikogo w środku nie było.
- Nie ma żadnych wątpliwości – powiedziała Amelia oglądając ślady – te same ślady były w domu Mary – dodała – co szczególnego było w tym.. Stevenie? - Amelia z trudem przypomniała sobie jego imię i trochę się zawahała.
- Szczególnego? Nie przypominam sobie, żeby był w jakiś sposób wyjątkowy – Alicja zastanowiła się chwilę – był zwykłym chłopcem, dość chudym i spokojnym. W zasadzie mało kiedy zwracało się na niego uwagę, bo prawie w ogóle się nie odzywał. I to wszystko – odpowiedziała Alicja.
- Ciekawe, bardzo ciekawe... - Amelia wyglądała jakby mocno się nad czymś zastanawiała.
- No nie wiem, czy kolejne porwane dziecko to ciekawa sprawa – Alicja zaczynała się irytować – nie może tak być, to się musi skończyć – powiedziała.
Amelia spojrzała na kobietę zdziwiona.
- O czym ty mówisz? - zapytała Pastorka wykrzywiając usta jakby patrzyła na coś obrzydliwego.
- O tym – Alicja wskazała na ślady – dzieci się boją, każdy myśli, że zostanie zabrany. Ty najlepiej znasz się na tych sprawach, więc... Powinnaś wiedzieć, co robić. Nie możemy pozwolić, żeby porywał dzieci – mówiła Alicja coraz bardziej zdenerwowana.
- Więc chcesz, żebym w jakiś sposób poprosiła go to, żeby zostawił dzieci? Zdajesz sobie sprawę, jakie może mieć to konsekwencję?
- Niby jakie? - Alicja trochę się przestraszyła.
- A choćby takie, że plaga znowu powróci i tym razem nikt nas od niej nie uratuje.
- Daj spokój – zaśmiała się nerwowo– ciągle mówisz o pladze, a teraz to co jest? Dzieci umierają, a my nic nie robimy, tylko czcimy... Sama już nie wiem kogo.
- Nikt nie wie, czy umierają, nie wiadomo co się z nimi dzieje?
- A jak myślisz?! Rusz głową, co innego może się z nimi dziać?! - krzyknęła nagle Alicja.
- Uspokój się... - Tym razem to Amelia wydawała się poirytowana zachowaniem Alicji – dobrze, zrobimy tak... Żeby dzieci czuły się bezpiecznie następną noc spędzą w kościele, a my będziemy tam razem z nimi. Dzięki temu będziemy mieli je na oku i zobaczymy co się będzie działo.
- W porządku – uśmiechnęła się Alicja – to chyba dobry plan – powiedziała zadowolona.
Amelia tylko kiwnęła głową. Spojrzała na ślady po raz ostatni i wyszła z budynku zostawiając Alicję samą w środku.
Na zewnątrz Pastorka obserwowała dzieci bawiące się na placu zabaw. Dzieciaki bawiły się w berka, niektóre w chowanego, a jeszcze inne siedziały w piaskownicy i próbowały coś ciekawego w niej zbudować. W tym momencie zastanawiała się nad czymś, czego nie rozumiała. Dlaczego Szatan to robi? Uratował ich przecież przed plagą, wszyscy teraz mu służą, więc nie powinien zabierać dzieci, ani żadnego z mieszkańców. Kilkoro dzieci zauważyło Pastorkę i na ich twarzach pojawiło się przerażenie. Widząc to Amelia postanowiła udać się do siebie, gdy nagle dwójka dzieci –chłopiec i dziewczyna – zaczęli biec w jej stronę. Kobieta nie wiedziała o co może chodzić, ale jeśli dzieci biegły do niej chciała usłyszeć czego od niej chciały.
- Pani Pastorko! - wołała dziewczynka biegnąc do niej. Chłopiec podążał za nią.
- O co chodzi? - zapytała Amelia zaskoczona.
- Musimy natychmiast z panią porozmawiać, to bardzo ważne – mówiła Amanda.
- W porządku, więc rozmawiajmy.
- Wolelibyśmy to zrobić... Na osobności – wtrącił się chłopiec.
Amelia była tym zaskoczona jeszcze bardziej, ale i intrygowało ją co te dzieciaki mają do powiedzenia.
W porządku, chodźmy do mojego domu, tam nikt nam nie będzie przeszkadzał.
Amelia mieszkała niedaleko kościoła, więc cała droga nie zabrała im nawet dziesięciu minut. Gdy znaleźli się w środku Amelia usiadła na czerwonym fotelu w salonie i gestem dłoni nakazała dzieciakom zająć miejsce na równie czerwonej kanapie. Dzieci usiadły obok siebie.
- No więc... Co chcieliście mi powiedzieć? - zapytała Amelia.
Pierwsza odezwała się Amanda. Opowiedziała o tym jak to obudziła się w nocy i zobaczyła ślady, a później na zewnątrz samego Szatana,który zjadł małego Stevena. Następnie do rozmowy włączył się Victor, który mówił o tym wszystkim na co wpadł razem z Amandą podczas rozmowy nad jeziorem. Amelia słuchała tego wszystkiego i musiała przyznać, że była lekko tym wszystkim poruszona, a nawet– przestraszona. Jej mina nie zdradzała jednak żadnych emocji,ale kobieta była pewna, że dzieci raczej tego wszystkiego sobie nie wymyśliły. Gdy skończyły mówić kobieta przez chwilę milczała próbując przetrawić to, co właśnie usłyszała. W końcu jednak odezwała się.
- Być może macie rację – mówiła spokojnie – wydaję mi się, że Szatan może wybierać dzieci najbardziej niewinne i dobre. W ten sposób może czerpać siłę.
- Ale musimy coś zrobić! - krzyknął Victor – inaczej zje nas wszystkich!
Amelia uśmiechnęła się.
- Wszystkich nie zje na pewno – powiedziała – ale powiedzcie mi... Które dziecko pasuje do opisu o którym powiedziałam wcześniej?
Oboje zaczęli się zastanawiać i po chwili odpowiedziała jej Amanda.
- Tobias. On i Steven byli przyjaciółmi, więc być może to właśnie jego wybierze teraz Szatan.
- Słuszna uwaga – pochwaliła Amelia – dzisiejszą noc wszyscy spędzimy w kościele, żeby każdy czuł się bezpiecznie. Pomodlimy się wspólnie do Szatana i poprosimy go, żeby więcej nie zabrał już żadnego dziecka. Być może wysłucha naszych próśb.
- A jeśli tego nie zrobi? - zapytała przestraszonym głosem Amanda.
- Wtedy... Wtedy już chyba nic nas nie ochroni – odpowiedziała Amelia.
Dodaj komentarz