Nacjonalista – ku przestrodze.

Nacjonalista – ku przestrodze.Miało być z tego opowiadanie oparte na faktach, ale jakoś nie idzie mi ułożenie sensownej fabuły, więc będzie po prostu coś w rodzaju felietonu. Tak trochę ku przestrodze (bo – mylony z patriotyzmem – zwolenników ma w Polsce niestety wielu) – jak kończy się nacjonalizm. Może, zwłaszcza przed nadchodzącymi wyborami, niektórym tzw. "prawdziwym Polakom" się to przyda do przemyśleń, choćby w myśl powiedzenia, że "ci, którzy nie znają historii, są skazani na jej powtórzenie".


Na przełomie XIX i XX wieku, żył w Niemczech wyjątkowo uzdolniony naukowiec – chemik Fritz Haber. Urodzony w ówczesnym Breslau a dzisiejszym Wrocławiu, był Niemcem pochodzenia żydowskiego.

Haberowi ludzkość zawdzięcza bardzo wiele. Być może jego wynalazki są najistotniejszymi w ostatnich 100 latach. A jednocześnie zawdzięczamy mu to, co najlepsze, i to, co najgorsze w nauce, i na jego przykładzie mamy możliwość zobaczenia, do czego prowadzi właśnie nacjonalizm.

Zacznijmy od tego, co najlepsze. Ale zanim dojdziemy do Habera i jego dobroczynnego daru dla ludzkości, kilka słów wyjaśnienia, dlaczego jego wynalazek był tak ważny dla całego świata.

XVIII- i XIX-wieczny brytyjski ekonomista, Thomas Malthus, opracował teorię zwaną dziś potocznie "pułapką maltuzjańską". W skrócie rzecz ujmując, polega to na tym, że jak Malthus zauważył, wzrost produktywności powoduje wzrost populacji, co z kolei prowadzi – w najlepszym wypadku – do braku wzrostu poziomu życia. W najgorszym wypadku, wzrost populacji jest tak wielki, że prowadzi do tragedii na wielką skalę. Pojawiają się głód, wojny, zarazy itp. I w zasadzie nie ma z tej pułapki wyjścia, bo czym bardziej cywilizacja się rozwija, tym szybciej wzrasta populacja.

Przed takim problemem stanięto na przełomie XIX i XX wieku. Rozwój naukowy i technologiczny, jaki miał miejsce w tamtym okresie, pozwolił ludziom na zapanowanie nad wieloma groźnymi chorobami oraz na zwiększenie produkcji, a zwłaszcza produkcji rolnej. Tym samym populacja zaczęła gwałtownie rosnąć. W 1800 roku, liczba ludności świata wynosiła 980 milionów, w 1850 - 1, 26 miliarda, w 1900 roku - 1, 65 miliarda, w 1925 na Ziemi było już 2 miliardy ludzi (i to pomimo strat ludzkich poniesionych w czasie I wojny światowej). Przyrost był coraz szybszy. W dużej mierze zawdzięczano to coraz nowocześniejszemu rolnictwu. Rolnictwu, które na masową skalę stosowało saletrę potasową, a przede wszystkim guano, jako nawóz. Na skutek nadmiernej i stale rosnącej eksploatacji, zasoby naturalnych nawozów gwałtownie się kurczyły, a ludności, którą trzeba było wykarmić, przybywało. Efekt tego był taki, że w początkach XX wieku przewidywano już na lata 30-te światową klęskę potwornego głodu. Czego więc pilnie potrzebowało ówczesne rolnictwo, to nowego, olbrzymiego, źródła nawozu. I to "na wczoraj". A tego – ani w formie naturalnej ani w sztucznej– nie było.

I tu właśnie na scenie pojawia się Fritz Haber – utalentowany chemik, który około 1908 roku dokonał do tej pory niemożliwego, wynajdując metodę syntezy amoniaku (do dziś zresztą stosowaną), przez co dał światu możliwość, praktycznie nieograniczonej, produkcji nawozów sztucznych. Odkrycie, na miarę zasłużonego Nobla, z którego do dziś korzystamy i dzięki któremu miliardy miały możliwość w ogóle pojawić się na świecie i na nim żyć, i to w dodatku na jakimś poziomie oraz często bez zagrożeń przysłowiowymi "czterema jeźdźcami apokalipsy". Mówiono wtedy, że "Haber stworzył chleb z powietrza" i niemal dosłownie tak było. Nobla jednak wtedy nie dostał, nie zdążył, bo niedługo później wybuchła I wojna światowa, która pokazała jego drugie oblicze.

Na wieść o wojnie Haber – zagorzały niemiecki nacjonalista – robił wszystko, co mógł, by przyczynić się do zwycięstwa Niemiec. Hołdując swojej zasadzie, że: "Nauka w czasie pokoju należy do całego świata, a w czasie wojny musi służyć państwu.", nie było rzeczy, przed wykonaniem której, dla "dobra ojczyzny", by się zawahał. Jego wcześniejszy wynalazek dotyczący syntezy amoniaku, Niemcy używali do produkcji amunicji, dzięki czemu mogli w ogóle kontynuować prowadzenie wojny, ale Haberowi było to za mało. On chciał zwycięstwa Niemiec za wszelką cenę. Dlatego zwrócił się w stronę badań, nad którymi inni niemieccy naukowcy odmówili prac – badań nad gazami bojowymi. I w kwietniu 1915 roku był gotowy do pierwszego ich użycia na masową skalę.  

22 kwietnia 1915 roku pod Ypres, nadzorowani przez samego Habera, Niemcy wypuścili w stronę okopów przeciwnika chmurę gazu. Tym gazem był chlor, który cięższy od powietrza, snuł się tuż nad ziemią i zajmował każde, nawet najmniejsze, zagłębienie terenu. Nie było gdzie się skryć, nie było jak uciekać, nie było jeszcze w ogóle dostępnych masek przeciwgazowych... Po przejściu chmury gazu nawet roślinność żółkła. W wielkich męczarniach zginęło tego dnia w okopach pod Ypres 5 tysięcy żołnierzy Ententy a ponad 15 tysięcy było ciężko rannych z powodu poparzeń gazem i nie bardzo było jak im pomagać, czy choćby ulżyć w cierpieniach.

Haber triumfował. Wrócił do Berlina i, 2 maja 1915, świętował sukces, wierząc w rychłe zwycięstwo Niemiec. Nie wszyscy jednak chcieli to, co zrobił, świętować razem z nim.

Clara Immerwahr również była chemikiem, również pochodziła z okolic Wrocławia i również była Niemką pochodzenia żydowskiego. Wyjątkowo zdolna, swoim umiejętnościom i uporowi zawdzięczała uzyskanie doktoratu na Uniwersytecie Wrocławskim (z wyróżnieniem) - pierwszego, jaki w ogóle ten Uniwersytet nadał kobiecie, i jednego z pierwszych doktoratów uzyskanych przez kobiety w całych ówczesnych Niemczech. Wyszła za Habera i z wielkim poświeceniem zrezygnowała z rozwijania swojej kariery naukowej na rzecz kariery męża, ale w odróżnieniu od niego nie była nacjonalistyczną fanatyczką. Tym samym nie tylko nie zgadzała się z tym twierdzeniem Habera o "nauce, która w czasie wojny ma służyć wyłącznie Niemcom", ale uważała wręcz, że to, co robi Haber, to "perwersja nauki". Tego dnia wieczorem, gdy Haber świętował sukces, zabrała jego broń i popełniła przy jej pomocy samobójstwo, nie mogąc znieść tego, co Haber przy pomocy nauki zrobił, i ile ofiar, w dodatku zabitych w sposób wyjątkowo okrutny, to kosztowało.  

A jaka była na to reakcja Habera? Nie został nawet na jej pogrzebie. Następnego dnia rano wyjechał na front wschodni, nadzorować przygotowania do kolejnego ataku gazowego, którego dokonano tam pod koniec maja 1915 roku. Na jego skutek w ciągu kilkunastu minut zginęło około 11 tysięcy żołnierzy rosyjskich.

"Mdły, słodkawo-cierpki gaz tamował oddech w gardle, wywołując u ludzi duszenie się. W ustach zjawił się cierpki, metalowy smak, błony śluzowe dróg oddechowych uległy zapaleniu, wszystkie wewnętrzne organy trawienia męcząco paliły. Ci żołnierze, którzy więcej od innych wciągnęli do płuc śmiercionośnego gazu (…) wkrótce tracili przytomność i umierali. Twarze ich stawały się sine i puchły, zaś twarze innych sczerniały jakby zostały zwęglone. U innych z gardła, nosa i uszu trysnęła krew, z ust sączyła się krwawa piana. Równocześnie ciekły łzy, bolały oczy pojawiały się mdłości i wymioty a następnie bolesny kaszel i plucie krwią”.  

Kolejne ataki pod nadzorem Habera przeprowadzono na froncie wschodnim w czerwcu i lipcu 1915 roku. Chemikowi towarzyszył przy tym jeden z oficerów niemieckich – Max Wild.

"Kiedy dowództwo niemieckie uznało, że gaz zrobił swoje w okopach rosyjskich i ze rozprysnął się na tyle, aby nie szkodzić już nacierającym wojskom niemieckim, wysłało na przód kolumny piechoty. Oficer z profesorem szli w drugiej linii natarcia(…), nieprzyjaciel milczał zupełnie, nie dając ani jednego strzału. Zatem gaz musiał dokonać dzieła.  

Profesor, kusztykając przez wyboje, zapowiadał bardzo groźne wyniki natarcia gazowego. To jednak, co się odsłoniło przed oczami oficera, przekraczało granice grozy. Ludzie zmagający się w śmiertelnej walce wlekli się na czworakach i jak szaleni rwali na sobie odzież. Jeden żołnierz leżał, zarywszy palce w ziemię, drugi obok z szeroko rozwartymi źrenicami. W oczach jego malowało się przerażenie, przed czymś niepojętym. Świszczące, zatrute oddechy mówiły o niezmiernej męce konających. Niebieskie, sine wargi, sine białka, w kontach ust pieniła się żółta ślina. A nade wszystko w twarzach zatrutych żołnierzy nieopisana groza.  
Widziało się jak wzdłuż rosyjskich okopów zatruci żołnierze zaścielali pole. Pozdejmowano ich z ziemi i odnoszono w tył. Atak tyraliery niemieckiej zmienił się w patrol sanitarny, gdzie człowiek wyrażał współczucie umęczonemu człowiekowi (…)
Pan profesor zachował w tych chwilach nieprzenikniony obiektywizm nauki, ciągnąc przez cały czas uczone wywody o działaniu trujących gazów.  
- Tu patrz pan, ma zsiniałe białko oka! Typowy objaw ciężkiego, zatrucia. Niestety nie do uratowania!
Musnął przy tym mechanicznie dłonią policzek nieszczęśliwego (…)  
I w dalszej drodze z tą samą spokojną pewnością mówił.
- A ten! Kandydat do grobu...Nie ma, co ratować...Nie ma, co, możemy iść dalej.

(…) Kiedy oficer z profesorem zbliżyli się do samych okopów rosyjskich, groza śmierci ogarnęła ich zewsząd. Nigdzie tchnienia życia. Martwi oficerowie, martwi żołnierze leżeli skurczeni jeden obok drugiego. W twarzach ich zastygła męka cierpienia. Śmierć zaskoczyła jednych czuwających, innych we śnie Jak daleko sięgał wzrok przez lornetkę, leżeli wszędzie zatruci ludzie i konie wojskowe..(…)

- Otwarcie przyznam się, panie profesorze, że podobnego dnia nie chciałbym jeszcze raz przeżyć. Gdybym mógł, wykreśliłbym go z mojego życia."  

Wcześniej zaś, tuż przed atakiem, Haber w rozmowie z Wildem powiedział mu, że: "Musimy odsunąć wszelkie wątpliwości moralne.". Liczyło się tylko zwycięstwo Niemiec.

Po wojnie – tuż po niej, pomimo kontrowersji jakie wzbudzał, nagrodzono go jednak Noblem za tę wcześniejszą pracę nad syntezą amoniaku – Haber wrócił do prac "pokojowych", ale nie zrezygnował z badań nad gazami (oprócz innych badań, np. nad pozyskiwaniem złota z wody morskiej, aby Niemcy mogły szybciej spłacić, nałożone na nich Traktatem Wersalskim, kontrybucje). Tyle, że jego "gazowe wynalazki" zaczęto wykorzystywać do deratyzacji, odwszawiania itp. Skutkiem tych badań był też nowy rodzaj gazu nazwany Cyklonem B. Tak, tak... tym samym gazem Niemcy później truli na masową skalę więźniów obozów koncentracyjnych, w tym zresztą część uwięzionej w nich rodziny Habera. Aczkolwiek gwoli sprawiedliwości, Haber już z tym nie miał nic wspólnego, choć chciał. Jako zagorzałemu nacjonaliście, bardzo podobała mu się zmiana władzy w Niemczech, która nastąpiła w 1933 roku. Gdy tuż po zmianie władzy w Niemczech, Albert Einstein odmawia powrotu z USA do nazistowskiej III Rzeszy i oskarża hitlerowców o zbrodnie, Haber publicznie go potępia za mówienie źle o Vaterlandzie, któremu chce tak gorliwie służyć. Zaraz po dojściu Hitlera i NSDAP do władzy, Haber zaoferował swe usługi nowym panom, mającym przecież tak szerokie plany "wielkiej, tysiącletniej Rzeszy". Tu jednak czekała go niemiła niespodzianka...

Otóż nowe władze, wezwawszy Habera na dywanik, jasno i wyraźnie oznajmiły mu, że: "Niemcy nie potrzebują pomocy ze strony podludzi, jakimi są Żydzi". Po czym pozbawiły go wszelakich stanowisk na uczelni i położyły łapę na wszystkich patentach i prowadzonych badaniach. "Ludzkie pany" raczyły okazać na tyle łaski, że pozwoliły Haberowi – póki co – mieszkać w Rzeszy i w ogóle żyć. Haber, czując pismo nosem, długo w ojczyźnie już nie zabawił, i przy pierwszej nadarzającej się okazji – póki jeszcze nie dostał "zaproszenia" do któregoś z coraz liczniej powstających obozów koncentracyjnych – zwiał za granicę. Przeżycie to i zawód jakiego doznał, podkopały mu zdrowie tak bardzo, że kilka miesięcy po wyjeździe zmarł na zawał, do końca życia nie mogąc przeboleć tego, jak wyszedł na tym swoim nacjonalizmie.  

Cóż... Rzesza na nacjonalizmie wyszła jeszcze "lepiej"... Podobnie jak reszta ludzkości.

MEM

opublikowała opowiadanie w kategorii felieton i historyczne, użyła 2147 słów i 12792 znaków, zaktualizowała 19 paź 2018. Tagi: #nacjonalizm #historia #nauka #Haber #Immerwahr #chemia

2 komentarze

 
  • AnonimS

    Uwagi mam następujace: W XIX-wiecznym nacjonalizmie istotnym elementem był darwinizm społeczny, który zakładał, że życiem społeczeństwrządzą te same zasady, co światem przyrody. Według nacjonalistycznej interpretacji historii świat był i jest areną walk pomiędzy różnymi narodami. I sam fakt póżniejszego przyznania mu nagrody Nobla świadczy o tym, że ówczesne społeczeństwa inaczej oceniały jego dokonania. Pozdrawiam

    19 paź 2018

  • MEM

    @AnonimS Nagrodę Nobla dostał za swoje wcześniejsze osiągnięcia. Było nie było, było ono wielkie, i gdyby nie wybuch wojny, to by tę nagrodę otrzymał już wcześniej. Późniejsze jej nadanie jest kontrowersyjne, ale jest w tym też jakiś element sprawiedliwości. Tym bardziej, że nie był jedynym naukowcem na świecie pracującym na rzecz wojennych wysiłków. Co najwyżej – z etycznego punktu widzenia – posunął się w swych pracach dalej. I właśnie m. in. w tym tkwi pewna przestroga dla kolejnych pokoleń. Nacjonalizm bowiem zakłada to, o czym wspominasz – darwinizm, gdzie "słabi i nieprzystosowani giną". Czyli wymaga on stałego pędu za jeszcze większą wydajnością, pozwalającą pokonać przeciwnika i przetrwać. I bezwzględnego poświęcenia dosłownie wszystkiego dla tego celu. Tym samym szybko przekracza wszelakie granice i staje się – czasami wręcz skrajnie – nieludzki, a dodatkowo w końcowym efekcie i tak przynosi więcej strat niż korzyści, więc nawet tym bardziej nie da się nim usprawiedliwić tej potrzeby ponoszenia tych wszystkich ofiar, które pochłonął.  

    I przyznanie tego Nobla było dość sporne – po jego udziale w pracach nad gazami bojowymi, wielu ówczesnych naukowców odmawiało Haberowi nawet podania ręki. A więc, mimo iż faktycznie w powszechnym mniemaniu ówczesnego społeczeństwa było tak, że uważano, że rywalizacja pomiędzy narodami opiera się na regułach darwinizmu (co zresztą po części jest prawdą i ma miejsce, niestety, do dziś; no ale jednak jako ludzie powinniśmy mieć jakieś tego ścisłe granice – w końcu to co czyni nas ludźmi, to nasze człowieczeństwo, które każe nam nie kierować się wyłącznie własnymi korzyściami, tym samym jesteśmy – przynajmniej w teorii – zdolni do wyniesienia się ponad reguły ewolucjonizmu i prawo dżungli), to jednak nawet wtedy, w tamtych czasach, nie wszyscy temu poglądowi hołdowali. A doświadczenia wojenne pewnie wielu z tego skutecznie wyleczyły.

    19 paź 2018

  • AnonimS

    @MEM  a gdzie dziękuję  za komentarz?  :P . Masz rację nacjonalizm nie może prowadzić do eksterminacji przeciwników czy mniejszości. Tylko gdyby nie nacjonalizm Polska by nie powstała po latach roxbiorów.

    19 paź 2018

  • MEM

    @AnonimS  "a gdzie dziękuję za komentarz?" A bo skleroza nie boli... :) Już się poprawiam: dziękuję za komentarz. ;) "Masz rację nacjonalizm nie może prowadzić do eksterminacji przeciwników czy mniejszości." Sęk w tym, że jak historia pokazuje, nacjonalizm ma tendencję do stopniowego popadania w skrajność. I on się nigdy nie zatrzyma na tej granicy, za którą jest np. ta wspomniana eksterminacja. Adolf Hitler i naziści niemieccy nie wzięli się nagle z powietrza. Byli produktem kilku pokoleń Niemców, które w takim kierunku zmierzały, systematycznie przesuwając coraz dalej tę granicę, do jakiej można się posunąć w imię mitycznego "dobra narodu". I to samo ma miejsce w przypadku nacjonalizmu wszędzie indziej, gdziekolwiek się on pojawia. W tym także niestety i u nas, gdzie najpierw jest "gorszy sort", potem do tego dochodzi "element animalny", potem "zdrajcy narodu" itd. I oczywiście za każdym razem, wciskający tę ideologię spoołeczeństwu dla osiągnięcia/utrzymania władzy i swoich, nieraz chorych, celów ludzie, wychodzą z założenia, z jakiego wychodził Goering, który mówił, że: "o tym kto jest Żydem, decyduję ja". "Tylko gdyby nie nacjonalizm Polska by nie powstała po latach roxbiorów." Jest w tym sporo prawdy. Ale z drugiej strony, nie wszystkich walczących o odzyskanie niepodległości z automatu da się przypisać pod szyld nacjonalisty. Pomiędzy zdrowym patriotyzmem a nacjonalizmem jest granica. Cienka, ale jest.

    19 paź 2018

  • AnonimS

    Zestaw na tak . ........Nacjonalizm uważa interes własnego narodu za nadrzędny wobec interesu jednostki, grup społecznych, czy społeczności regionalnych. Uznaje naród za najwyższego suwerena państwa, a państwo narodowe za najwłaściwszą formę organizacji społeczności, złączonej wspólnotą pochodzenia, języka, historii i kultury"

    19 paź 2018