Obudziłam się w ciemnym pomieszczeniu, przywiązana do słupa, na środku była podwieszona do sufitu żarówka, na początku od jej światła bardzo bolały mnie oczy, ale chwile później przyzwyczaiły się. Obraz mi się wyostrzył,a ja zauważyłam, że to pokój dziecięcy, po prawej stronie stało łóżeczko dla dziecka, po lewej toaletka, w pokoju było mnóstwo dziecięcych zabawek, samochodziki, lalki, pluszaki,ciężko było określić czy to pokój dla dziewczynki czy chłopca. Na środku stał biały dywan, dostrzegłam na nim ciemne plamy,
„czy to krew... japierdole"- powiedziałam pod nosem.
Usłyszałam jakieś kroki, nagle ktoś otworzył drzwi, wszedł do pokoju. Wysoki mężczyzna, nie widziałam do końca jak wygląda dopóki się nie zbliżył bardzo blisko do mojej twarzy. Miał podłużną twarz, brodę, ciemne oczy i był brunetem. Spojrzał na mnie, cofnął się, wziął krzesło i usiadł, byłam tak zszokowana i wystraszona sytuacją, że siedziałam w milczeniu. Nie wiedziałam czy powinnam się odezwać, "a jak się odezwę i coś mi zrobi", ""a może powinnam zacząć krzyczeć, może ktoś mnie usłyszy", te myśli chodziły mi po głowie, a ten mężczyzna cały czas mi się przyglądał.
Odwróciłam głowę w bok,a on się odezwał spokojnym tonem:
-Spójrz na mnie.
Strach i przerażenie wygrało, spojrzałam i odpowiedziałam:
-Co ja tu robię, wypuść mnie, błagam, nic nie zrobiłam.
-O Jezus zaczęło się...
-Nic nie zrobi...
Nie dał mi dokończyć zdania. Podszedł do mnie i uderzył w twarz, czułam jak piecze mnie teraz policzek. Nie wytrzymałam, popłakałam się, coraz bardziej się bałam, a on się cofnął i znów usiadł na krześle:
-Dobrze wiesz co zrobiłaś i kim jesteś, nie udawaj niewiniątka! - wykrzyczał do mnie, wywracając oczami.
-A-a-ale ja n-n-nic nie zrobiłam, jestem zwykłą nastolatką... - starałam się wydusić przez łzy.
-Nie kłam głupia szmato, bo nie mogę tego słuchać. - wstał i uderzył mnie w drugi policzek, teraz bolała mnie cała twarz. Wyjął ostrze z buta.
-Jak Ci się podoba mój nóż? - zapytał.
Nie odpowiedziałam.
Przejechał nim bardzo delikatnie po mojej szyi. Wiedziałam, że to mój koniec, modliłam się tylko, żeby zrobił to szybko. Jeździł ostrzem po moim ciele, twarzy, nogach-dopiero teraz zauważyłam, że mam podarte spodnie-rękach,dekolcie, w pewnym momencie. Cofnął się.
-Nienawidzę was. - Po tych słowach podszedł szybkim krokiem i przeciął mi całą rękę nożem, zaczęłam krzyczeć, płakać. Krew leciała strumieniem, cofnął się i zaczął śmiać, a ja myślałam, że umieram, bolało jak cholera. Nagle drzwi się otworzyły, a ja usłyszałam głośne, wykrzyczane:
-Ty jebana kurwo...- nie były to słowa brodacza, odwróciłam głowę zobaczyłam mężczyznę i kobietę, byli totalnym przeciwieństwem. On wysokim szatynem z dużymi oczami i ustami, bardzo umięśniony. Miał na sobie czarną koszulkę z długim rękawem,a na niej ciemno granatową kamizelkę i czarne spodnie na biodrach pas z nożami. Ona natomiast była średniego wzrostu, wysportowana, krótkowłosa blondynka, małe oczy, ubrana w granatowy T-shirt, czarną skórzaną kurtkę i czarne spodnie. Trzymała w rękach szurikeny, a do pasa miała przyczepione, noże i mały flakonik.
-Oooooo widzę, że trzy pieczenie na jednym ogniu.- powiedział mój porywacz.
- Zobaczymy, daaawaj.- przedłużył chłopak przy drzwiach.
Szatyn rzucił się na brodacza, obydwoje trzymali w rękach noże. Podeszła do mnie blondynka i rozwiązała mi ręce.
-Dziękuję- powiedziałam
-Nie ma za co, ale cofnij się. Poczekamy na Gabriela. - zrobiłam co rozkazała, a ona stanęła obok, zrozumiałam, że czekamy, gdyby potrzebował pomocy. Patrzyłam jak dwóch mężczyzn walczyło ze sobą. Gabriel uderzył porywcza w brzuch, a on cofnął się kilka kroków w tył. Brodacz rzucił się na niego chcąc uderzyć go w twarz, ale szatyn zablokował cios, chwycił bruneta za rękę, obrócił się i przerzucił go przez ramię, po czym usiadł na nim, chwycił za ręce i powiedział:
-To Twoje ostatnie chwile chcesz coś powiedzieć?
Porywacz splunął mu w twarz, a on wyciągnął drugi nóż z pasa i zabił brodacza. Plama krwi rozlała się po ubrudzonym dywanie.
Stałam wpatrzona w Gabriela, który zbierał noże porozrzucane po pokoju. Nie rozumiałam co się właśnie stało, chciałam uciec, ale za bardzo się bałam, żeby zrobić chociażby jeden krok w tył. Chłopak wstał podszedł do mnie, dotknął mojej brody i powiedział uśmiechając się:
-Zamknij buzię. - Automatycznie go posłuchałam. Uświadomiłam sobie, że cały czas stałam z otwarta buzią.
-Musisz iść z nami, mamy dużo do omówienia.- Powiedziała blondynka. Patrzyłam się na nich jakbym zobaczyła ducha.
Zrobiłam krok do przodu i znowu zemdlałam przez utratę krwi. Ostatnie co poczułam to jak ktoś mnie łapie i krzyczy:
-Szybko!
Hej! Mam nadzieje, ze zerknięcie na kolejna cześć, jest ciut lepsza tak mi się wydaje!❤️
1 komentarz
agnes1709
Ty czy ja? – Rozdział 2 Itd.