Silver Fangs-Rozdział 4

– Co ty chcesz zrobić mojej przyjaciółce? – Chwyciła go za ramie, a jej oczy zamiast strachem, płonęły gniewem.
– Niech no pomyśle... Uratować życie? Zapomnij o racjonalnym myśleniu, rozumiesz? Masz być teraz moją lalką, która wykonuję polecenia bez sprzeciwu, inaczej ten Sukkub stanie się wiecznie nienajedzonym Ghulem. Chcesz tego? – Zdenerwowanie ustąpiło miejsca, trosce o Elzę.
– Dobra, pogrzebacz rozgrzany, co teraz? – powiedziała po chwili.
– Umiesz ją związać magią? – Angelika spojrzała na niego jak na wariata.
– Przecież tylko elfy potrafią czarować... – Wolf złapał się za głowę i zaśmiał się.
– Pierwsza rada postarała się, by zatrzeć wiedzę druidów. Skoro tak, to najpierw zabezpieczmy cię. Tak jak język niesie złe słowa, tak niech dusza je powstrzymuję i kieruję je na bezdroża, myśli to jedynie wiązanka słów, niech więc one staną się runami – Wypowiedział po germańsku zaklęcie, a wampirzyca poczuła silnie pieczenie w klatce piersiowej, głowie i na języku.
– Coś ty teraz zrobił? – Zamroczyło ją, lecz następnie wszystko było już dobrze.
– Teraz nie powiesz ani nie przekażesz mojej wiedzy komuś innemu bez zgody, jest to niezbędne dla bezpieczeństwa, druga część uroku sprawiła, że teraz rozumiesz starogermański, a to wymóg, byśmy mogli kontynuować – W tym momencie potworny krzyk potwora zabrzmiał z ust sukkuba.
– Dobra nie mamy czasu na pogaduszki, wyceluj w nią dłoń i wypowiedz zaklęcie, niech więzy srebra, skrępują tę oporną duszę.
– Niech więzy srebra, skrępują tę oporną duszę. – Dziewczyna poczuła, jak lekka pulsująca energia przeszła przez jej ciało, a specjalne łańcuchy związały szczelnie sukkuba.
– Łał. Ja... Ja rzuciłam urok, ale jak...
– Skoro już się nacieszyłaś, to chwile odpocznij pierwsze rzucenie uroku, bywa męczące dla adepta. W końcu otworzyłaś swój organizm na naturalną energię. – Momentalnie jakaś nieznana siła zaciążyła na ciele wampira, zmuszając ją do zajęcia fotela.
– To zaraz przejdzie, niestety musiałaś zrobić to ty, bo pogrzebacz nie był dobrze rozgrzany – Przyłożył czerwone od gorącą narzędzie do zgniłej skóry, znowu krzyk potwora rozbrzmiał nad cały pomieszczeniem, Wolf powtórzył to jeszcze parę razy, nim spocony, odpoczął chwile.
– Mogę wiedzieć, czemu torturowałeś ją? – spytała zdrowa Angelika.
– Wypaliłem jad tego stwora, posłuchaj to, co teraz robimy to leczenie żywiołami. Ogień oczyści ciało, ziemia da odpoczynek, a woda stanie się balsamem na rany, powietrze za to zregeneruję ją do normalności. Koło okna jest taki symbol, naciśnij go – Po wykonaniu tej instrukcji, w ścianie pojawiła się wnęka, odsłaniająca dość duży ogródek z pasem niezajętej niczym ziemi i szklarnią.
– Teraz, znowu wyciągnij dłoń ku ziemi, wyobraź sobie wielkie pudło z ziemi takie, by zmieściła się w nim Elza. Inkantacja brzmi: Ziemia jest tworem, niech więc będzie pod moją kontrolą, kształtując się tak, jak ja chcę.
– Ziemia jest tworem, niech więc będzie pod moją kontrolą, kształtując się tak, jak ja chce – Z głuchym trzaskiem pojawiła się trumna wykonana z ziemi. Podszedł do niej Wolf i delikatnie ułożył tam jęczącą ranną.
– Teraz się skup, bo zostały najtrudniejsze zadania, ja ci nie pomogę, bo cały czas wysyłam energie, która trzyma w ucisku mutację, dzięki czemu nie mamy teraz szalejącej bestii. Gotowa? – Wzięła krótki głęboki wdech.
– Gotowa.
– Woda jest źródłem życia, niech je więc chroni, a nie zabija. Padający deszcz zmyję wszelkie grzechy – Powtarzała za woźnym, a woda zalała ranną, aż po nos, jednak było widać, że nie topi się.
– Co teraz? – Nie mogła uwierzyć w to, co robi.
– Z racji, że to ty wypowiedziałaś zaklęcie, to połóż dłonie na swoim tworze i szepnij, by się dno zatrzasnęło i uniosło w powietrze – Spełniła dokładnie polecenia, dziwiąc się, w jaki sposób tak ciężka namoczona ziemia lewituje swobodnie w powietrzu.
– Następne zaklęcie. Jestem panią wichru, wszystkie wiatry są mi posłuszne, rozkaz mój brzmi leczyć.
– ... brzmi łączyć – Źle sformułowała końcówkę, a wiatr zaczął się wzmagać.
– Szybko powtórz, niełączenie moją zachcianką, lecz leczenie powinnością.
– Nie łączenie moją zachcianką, lecz leczenie powinnością – Wszystko ucichło, a trumna zaczęła pod wpływem powiewów przybierać formę człowieka, a po chwili zaczęła pojawiać się twarz Elzy, ziemia wsiąknęła w nią, przywracają ją do zdrowia. Delikatnie ranna osunęła się na podłoże, Angelika podbiegła do niej, mocno ją ściskając, odsunęła się, pozwalając Wolfowi na ułożenie jej w mieszkaniu.
Woźny podszedł do szafy i wyjął z niej srebrną rzeźbioną włócznie, gdy tylko na nią spojrzała, tysiące krzyków odezwało się w jej głowie, a podłoga zamieniła się w rzekę krwi. Potrząsnęła głową, a wszystko wróciło do normy.
– To, co przed chwilą widziałaś to historia tej broni, nie mogę zliczyć, ile w mrocznych czasach zabrała żyć i ile posoki pochłonęła. – Nacisnął runę na rękojeści, a oręż zmienił się w krótką pałeczkę z ostrzem.
– Możesz mi powiedzieć, jakim cudem ja wampir, który nie ma mocy magicznych, prócz umiejętności mojej rasy, rzucałam zaklęcia?
– Każda osoba to potrafi, tylko że z różnym skutkiem. – Odparł, pakując do torby kamienie z różnymi symbolami, wyrytymi na nich.
– Niemożliwe, jeśli tak by było, stałoby się to powszechne.
– Nie pod rządami rady, która ubiła pewien interes z elfami, kosztem dobrodusznych druidów... – Zauważyła, jak w oczach Wolfa zapaliły się iskierki gniewu, a oczy przybrały koluru szkarłatu.
– Ty nie jesteś człowiekiem, prawda?
– Jestem, kim jestem, nie lubię rozmawiać o przeszłości, nic w niej nie ma ciekawego i interesującego. – Widać było, że lepiej nie kontynuować tematu.
– Gdzie idziesz? – spytała, patrząc na ubierającego kurtkę woźnego.
– Muszę ubić to, co was zaatakowało, nim skażenie opanuje całą okolicę.
– Myślałam, że kryjesz się ze swoją przeszłością.
– Germanikus i kapitan nie wybaczyliby mi siedzenia z założonymi rękoma. Zresztą nie nikogo innego, kto by podołał temu zadaniu, nawet twój starszy brat, który jest egzekutorem, nie poradziłby sobie z tym.
– Idę z tobą – Poprawiła swoje ubranie, pogniecione podczas ucieczki.
– Mowy nie ma, zostaniesz ze swoją koleżanką. – Uciął krótko temat.
– I tak pójdę, zresztą nie wiesz, gdzie nas zaatakował. A Elzie nic nie jest, ma miarowy oddech, krew płynie w niej spokojnie, obudzi się dopiero jutro.
– Niech ci będzie, jednak słuchasz mnie i dajesz mi pracować. Zrozumiano?
– Tak profesorze, idziemy czy nie? – spytała, wychodząc pierwsza.
– Przypomina swoją babkę i matkę. Co z tymi Schwesterami jest nie tak? – Westchnął ciężko, zamykając drzwi.

2 komentarze

 
  • Użytkownik emeryt

    @krajew34, dziękuję za kolejny odcinek tego, wspaniałego opowiadania. Oby jak najdłużej twoje dłonie przelewały te wspaniałe pomysły ku zadowoleniu twoich, wdzięcznych czytelników. Pozdrowienia i jeszcze raz dzięki.

    14 lis 2018

  • Użytkownik krajew34

    @emeryt dziękuję za przeczytanie i miłe słowo, oby czytanie moich tworów sprawiło ciekawość i przyjemność :)

    14 lis 2018

  • Użytkownik Almach99

    Jestem pod wrazeniem. Niesamowity opis akcji ratowania Sukkuba.
    Czyzby nasz Wolf mial nowa podopieczna?

    14 lis 2018

  • Użytkownik krajew34

    @Almach99 powiem tak ona by chciała, on nie bardzo, ale to wszystko w następnym rozdziale :) dzięki za przeczytanie, pomyślałem, że takie magiczne leczenie będzie ciekawe

    14 lis 2018